… przyszedł Brooklyn. Tak. Właśnie on.
- O proszę. Kogo ja tu widzę ? Wy wcale razem nie jesteście.
Czyżby ? – powiedział jakby był nie wiadomo kim. Czuję się jak w jakimś filmie
gangsterskim.
- Powiem ci, że nie jesteśmy. – rzekłam bardzo pewna siebie.
- No coś mi się nie wydaje. – odrzekł tak jakby się bawił w
szpiega, a ja już myślałam, że mój koszmar się skończył, i że Neymar też już mu
dał pewną nauczkę.
- To niech ci się wydaje. – powiedział zły Ney. Zdążył już
się wkurzyć. – A jak nie to ja już ci powiedziałem, że mnie popamiętasz.
- Ha! – prychnął niczym koń. Tak to było idealne porównanie.
– Ja się wcale ciebie piłkarzyku nie boję.
- To może zacznij. – powiedział i podszedł bliżej niego. – A
jak nie to ja już sobie z tobą znakomicie poradzę. – podszedł jeszcze bliżej i
uderzył go pięścią tak, że tamten upadł, a z nosa poleciała mu krew. Tamten
jeszcze wstał i zdążył uderzyć Ney’a. Kazałam im przestać, ale oni nadal robili
sobie krzywdę. Z tej bezsilności zaczęłam płakać.
Po chwili
skończyli się bić. Tamten uciekł i usłyszałam tylko jak mówi :
„ Jeszcze pożałujesz, że nie jesteś ze mną”
Wtedy rozpłakałam się jeszcze bardziej. Ney podszedł i mnie
przytulił. Tak właśnie. Tego najbardziej w tym momencie potrzebowałam.
Neyowi nic
się takiego poważnego nie stało. Jedynie co to miał trochę rozwaloną okolicę
kości policzkowej. Nic poza tym. Postanowiłam być miła i zrealizować swój plan.
- Może wejdziesz do środka ? – spytałam.
- Nie mogę za bardzo, ale dzięki. – powiedział zmieszany.
- No chodź. Chociaż na chwilę. Przy okazji przemyję ci ranę,
żeby nie było, że znowu się z kimś pobiłeś. – zaśmiałam się.
- No nic. Przekonałaś mnie. To wszystko przez ten twój urok.
– zaśmiał się i dostał kuksańca w bok.
- A to za co ?
- Za nic. Po prostu żeby było sprawiedliwie.
Po chwili
byliśmy już w domu. Zdążyliśmy wejść do środka i od razu zaatakował nas wujek.
- O Neymar. Dobrze, że jesteś, bo miałem ci powiedzieć, że
na meczu, którym będzie musisz strzelić przynajmniej jedną bramkę, bo jak nie
strzelisz … - bla bla bla. Nie chciało mi się ich słuchać. Te ich statystyki.
Musisz strzelić tyle i tyle, musisz wykonać tyle i tyle podań, a jeśli nie
wykonasz to coś tam coś tam. A tak w ogóle, to mój wujek zamiast powiedzieć
„Mari już jesteś”, to mówi, że dobrze, że Neymar przyszedł. Zdenerwowałam się i
bez słowa poszłam do swojego pokoju, a ci nadal gadali jak najęci i nie
zauważyli, że zniknęłam.
***
Minęło 10
minut, a Ney nawet się nie pojawił. Siedziałam sobie na łóżku i płakałam.
Płakałam dlatego, ze się bałam. Tak po prostu się bałam. Nie znałam Bro od
takiej strony i nie wiedziałam do czego był zdolny. Nagle ktoś zapukał do
drzwi, powiedziałam aby wszedł i nawet nie odwróciłam głowy, aby zobaczyć kto
to. Usiadł obok mnie i zobaczył, ze płaczę.
- Co się stało ? – spytał. Nic nie odpowiedziałam tylko się
w niego wtuliłam.
- Boisz się ? – zapytał ponownie. Pokiwałam twierdząco
głową.
- Nie martw się. Będzie dobrze. Ja już się o to postaram. –
powiedział i przytulił mnie mocniej. Nie wiem kiedy zasnęłam.
***
Obudziłam
się w swoim pokoju, przygnieciona czyjąś ręką. Odwróciłam głowę i zobaczyłam,
że to jest Neymar. Była godzina 2 w nocy. Postanowiłam go nie budzić, a sama
poszłam ponownie spać.
***
Wstałam
rano, a obok siebie zobaczyłam karteczkę, na której było ;
„Przyjdź dziś do nas, bo będzie Davi ;)
NJr.”
Uśmiechnięta od ucha do ucha
poszłam wybrać strój na dziś. Po porannej toalecie zeszłam na dół. Nikogo
jeszcze nie było, więc postanowiłam włączyć telewizor. Leciały właśnie poranne
wiadomości. Po chwili dowiedziałam się czegoś co zmroziło mi krew w żyłach …
***
Hej !
Rozdział krótki jak nigdy, ale chciałam napisać chociaż taki, ponieważ jutro się raczej nie pojawi żaden, ale też nie miałam jako takiego pomysłu, a chciałam was wprowadzić do sytuacji, która wydarzy się w następnym rozdziale.
Więc wybaczcie mi.
I jeszcze jedna sprawa.
Czy nie przeszkadzałoby wam jakby Anto w opowiadaniu już urodzi, ponieważ mam taki pomysł, ale potomek Messiego musi być już na świecie. Więc piszcie.
Czekam na opinie.
Do następnego ;*
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
O ludzie, jak Ty mnie potrafisz zaciekawić! Ja nie mam nic przeciwko, żeby Anto urodziła. W końcu nie wszystko musi być tak, jak jest w rzeczywistości. Ja sama rzeczywistość stawiam sobie jedynie jako punkt odniesienia. ;) Czekam na to, co się wydarzy ;**
OdpowiedzUsuńCzego się dowiedziała? Ty mi musisz powiedźieć!!! Czekam na następny ;-)
OdpowiedzUsuńCiekawy blog , chyba tu zostanę ;) Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńPisząc swoje opowiadanie musisz pamiętać o tym, że to tylko i wyłącznie twoja wyobraźnia. Więc nawet nie powinnaś się pytać, czy Anto może wcześniej urodzić ;) To jest historia i świat stworzony przez ciebie. Ty decydujesz, co się w nim będzie działo ;) Pozdrawiam ^_^
OdpowiedzUsuń