piątek, 1 września 2017

EPILOG - CO JEŚLI ŻYCIE STANIE SIĘ FAKTEM, A MIŁOŚĆ MARATONEM ?

Kilka słonecznych miesięcy później...

Neymar raz na zawsze skończył z używkami, nawet poddał się terapii, która sprawiła, że był tak idealny jak wcześniej.
Mari chciała zmienić pracę, ale jej kariera zaczęła się rozwijać w zawrotnym tempie, w dobrym kierunku.
Tello znalazł dziewczynę i raz na zawsze odciął się od Marizzette.

***

Mari aktualnie spodziewa się drugiego dziecka. Razem z Neymarem planują przeprowadzić się do większego domu. 

Księżniczka i Książe w końcu się odnaleźli.
ŻYCIE STAŁO SIĘ FAKTEM
A MIŁOŚĆ MARATONEM

*****

To już koniec tejże historii !
Dlaczego skończyłam teraz skoro miałam ambitne plany ?
1. Straciłam jakiś wewnętrzny szacunek już jakiś czas temu, a sytuacje ostatnich miesięcy dopomogły, że szacunek już cały wyrzuciłam do kosza.
2. Zaczynając te opowiadanie byłam totalnym amatorem. Teraz po licznych zajęciach, warsztatach, wszystko się rozwinęło i po prostu czytajac te rozdziały czułam, że to jest słabe, a ciężko było mi pisać w innym klimacie, jeśli wiecie o czym mówię.
3. Nie miałam chęci pisać tego, bo było to już dla mnie nudne, dlatego czeka na Was coś nowego, a za niedługo znowu coś nowego i chyba jeszcze jedno opowiadanie (o Neymarze, ale tym razem krótkie  - przewiduję od 10 do 20 rozdziałów i będzie ono za czasów Neymara w Santosie. Szkoda mi je schować do szuflady, więc je pewnie opublikuje.
Tymczasem zapraszam na http://el-perdedor-baby.blogspot.com/?zx=70257ac8fd6afc2
Jest pisane w innym klimacie, mam nadzieje, ze przypadnie Wam do gustu.

Jest mi przykro trochę z powodu, że kilka osób odeszło, bądź nie komentuje, ale jeśli teraz to czytasz, będzie mi niezwykle miło jak napiszesz coś w komentarzu;D
*a jak zajrzysz na nowego bloga to tak dwa razy ;p

sobota, 19 sierpnia 2017

74. A my ?

- Dobra, ale tylko pod warunkiem, że to żadne bagno, w które mnie wciągniesz - spojrzałam spod byka.
- Obiecuję, że wszystko będzie dobrze... nawet nasze łóżka w szpitalu - roześmiał się i gdyby nie płacz malutkiej, dostałby ode mnie w twarz.
- Debil.

***

- Gotowa już, możemy jechać ? - spytał, a ja zgarnęłam tylko telefon z szafki i udałam się z nim do granatowego Ferrari. Nie wiedziałam w jakim kierunku podążamy, bo nie znałam tej okolicy w Hiszpanii. Po dość długiej i szybkiej jeździe znaleźliśmy się na Canonie.
- To ty jesteś tą laską, tak ? - usłyszałam zaraz po wyjściu z samochodu.
- Nawet jeśli to co ? I tak nie zaruchasz - zaśmiałam mu się w twarz.
- Jesteś pewna ? - prowokował.
- Ona może nie, ale ja kurwa tak - staną przede mną Junior.
- Dobra, spuście parę. Gotowi ?
- Tak, a o ile ?
- Dzisiaj 3 bańki - Neymar tylko mrugnął i podążyliśmy do jego "bryki", którą był Mustang GT500 w przepięknym, granatowym macie z białymi paskami przebiegającymi przez środek.
- Trzymaj się skarbie - spojrzał na mnie i po chwili, na start, wystartowaliśmy. Początkowo byłam przerażona, ale w końcu to mi się spodobało. Jechaliśmy najszybciej ze wszystkich i byliśmy pierwsi na mecie !
- Stary, po ostatnim zwracam honor - kolega poklepał Neymara po plecach.
- A my ? - spytałam.
- Teraz chyba już będziemy szczęśliwi - uśmiechnął się w moją stronę i poszliśmy z powrotem do samochodu.

***

No to został nam jeszcze epilog, który pojawi się w następnym tygodniu i zaproszę Was na coś zupełnie innego. Tymczasem zapraszam na http://literacki-swiat.blogspot.com/ może kogoś zainteresuje.
Pod epilogiem wyjaśnię dlaczego to juz koniec tego opowiadania, mam nadzieję, że wytrwacie już do końca,
pozdrawiam !

czwartek, 6 lipca 2017

INFORMATION

Rozdziału w tym tyg nie będzie, bo nie wiedziałam, że wszystkie sprawy zajmą mi tyle czasu, ale w następnym już na 100 będzie ;)
Czekajcie ! ;*

niedziela, 25 czerwca 2017

73. Jeśli pojedziesz ze mną dzisiaj, to się dowiesz ...

Dzwoniący telefon wypełnił głuchą ciszę w salonie. Co prawda to prawda - nie był to mój telefon i tylko mojego - jeszcze - męża. Podeszłam do stolika i odebrałam.
- Siema stary, to jak, dzisiaj na Canonie. ? - CZEKAJ, CO ?
- Sorry ziom, ale starego nie ma w domu. Mam mu coś przekazać ?
- A ty laska kim jesteś, że odbierasz jego telefon ? - ten typ mi się coś nie spodobał, chociaż miał całkiem seksowny głos.
- Słuchaj, ja o twoje życie łóżkowe nie pytam, okey ? A poza tym to jestem jego Ż O N Ą. Mam przeliterować jeszcze raz ? - zdążył mnie już porządnie wkurzyć, sama nie wiem nawet czym.
- Dobra, daj se siana, wyluzuj odrobinkę.
- Następnym razem uważaj, to mam mu w końcu do cholery coś przekazać ?
- Tak, powiedz mu, że jego bryka jest gotowa i dzisiaj o 2 ma się stawić, on doskonale wie gdzie. Bużka, mała mi - i się rozłączył. O nie, nie wiem o co tu chodzi, ale z chęcią się dowiem i przy okazji opieprzę Neymara.

***

- O, nareszcie jesteś - krążyłam nieznacznie po pokoju i oczekiwałam pojawienia się jego osoby.
- Coś się stało ?
- To ty mi lepiej do cholery powiedz, co się stało ?! Dzisiaj o 2 na Canonie, bryka gotowa. Jaśniej się zrobiło ? - aż usiadł z wrażenia. No tak, bo jaka normalna laska wie o takich rzeczach.
- Nie wiem o czym do mnie mówisz. To na pewno jakaś pomyłka. - próbował wyjść z tego cało.
- O nie, nie, stary. Powiedz mi w tej chwili co się tu odpierdziela, albo osobiście zniosę ci z góry walizki ! - krzyknęłam.
- Jeśli pojedziesz ze mną dzisiaj, to się dowiesz ...

CIĄG DALSZY NASTĄPI

***
Jest strasznieeeeeeeeeee krótki, ale jest po to, żeby zaznaczyć mój powrót tutaj !
Są wakacje, więc już mam czas na pisanie, a niedługo będę publikować nowe opowiadanie, nad którym pracowałam ostatnimi miesiącami - Lili, wiem, że się cieszysz ;*
Korzystając z okazji życzę wszystkim mile spędzonych wakacji i zapraszam do komentowania ;D
Buziaki Kochani !!

piątek, 5 maja 2017

UWAGA !!

Piszę ten post, ponieważ nie chcę Was bez odpowiedzi na pytanie : kiedy następny rozdział ?
Rozdział pojawi się za tydzień, maksymalnie dwa tygodnie.
Nie mam na to czasu, a nie chcę napisać czegoś byle jakiego.
A teraz w szkole jest najbardziej intensywny okres, a jeśli ktoś przygotowuje się do próbnych egzaminów tym bardziej.
Piszę ten post dopiero teraz, bo nawet na to nie miałam czasu.
Budzę się z książką i z nią zasypiam.
Niestety, takie są realia.
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze zostanie, a przede wszystkim zrozumie.
Pozdrawiam i przepraszam !

piątek, 31 marca 2017

60 thousands views !

Who did not read last chapter - 72 - I invite you !

Dziękuje !
Thanks you !
Danke !
Obrigado !
Gracias !
Dankie !
Shukran !
 Shur-nur-ah-gah-lem !
 Blagodaria !
 Xie xie !
Hvala !
Dìkuji !
Tak !
 Dankon !
 Aitäh !
Salamat !
Kiitos !
Merci !
 Efcharisto !
 Shukriya !
Terima Kasih !
Moteshakeram !
Arigato !
Kamsa hamnida !
Achiu !
 Gratia !
 Takk !
 Shakkran !
 Aguije !
 Mulþumesc !
 Spasiba !
 Hvala !
 Dakujem !
 Tack !
 Khop Khun Krab !
 Thuk Ji Chhe !
Tesekkurler !
 Sag bol !
 Dyakuyu !
 Diolch !
Köszönöm !
 Ca’m on !
 Grazie !
Kia Manuia !
 Mahalo !
Maita Henyu !
Toda !

72. Nie wiń zawodnika, tylko grę.

Information for people from from other countries ! ;)
I know that we reading my history so I please - if you reading this and if want that I will happy - leave coment ! This is many for me, on really ;D
Greetings !

***

- To wszystko przestaje być śmieszne, to jest już żałosne - żaliłam się przy kawie, siostrze piłkarza.
- On całe życie był żałosny - stwierdziła poważnie.
- Nie wiń zawodnika, tylko grę - spojrzałam na nią spod ukosa.
- I co teraz będzie ? Znowu zacznie się ten cyrk i podział w rodzinie ?- Ja chciałam już dawno to zakończyć, po co mnie przepraszał, skoro wiedział, że i tak nie jest w stanie się zmienić ? - usiadłam na kanapę.
- Nie powiem, że będzie dobrze, bo w tej sytuacji zabrzmi to zbytnio żałośnie.
- Masz rację, uznajmy, że będzie źle - prychnęłam z pogardą i dopiłam kawę.

***

Usiadłam sobie nad jeziorkiem i nagle niedaleko usiadł chłopak, który miał czarne okulary i kaptur. Po chwili zdjął go i odwrócił się w moją stronę. Był to nie kto inny jak nie Neymar. Odwrócił się w moją stronę i nawet nie mogłam odwrócić głowy i uniknąć jego spojrzenia, ponieważ jego piękne oczy mi to utrudniały. Wstał, podszedł bliżej i usiadł obok mnie.

Wtedy zastanawiał się jak być dobrym ojcem dla Daviego, dziś jest ojcem naszej córki. Ostatnie piwo... jeszcze wtedy miałam nadzieję, że właśnie wchodzi na dobrą drogę....

    Minęło 10 minut, a Ney nawet się nie pojawił. Siedziałam sobie na łóżku i płakałam. Płakałam dlatego, ze się bałam. Tak po prostu się bałam. Nie znałam Bro od takiej strony i nie wiedziałam do czego był zdolny. Nagle ktoś zapukał do drzwi, powiedziałam aby wszedł i nawet nie odwróciłam głowy, aby zobaczyć kto to. Usiadł obok mnie i zobaczył, ze płaczę.

Wtedy pocieszał mnie jak płakałam, dziś to ja płaczę przez niego. Co w tym życiu poszło nie tak ? ...

„ Około godziny 7;20, na obrzeżach Barcelony miał miejsce tragiczny wypadek. Czarnym, sportowym Audi rozbił się piłkarz, Neymar Junior. Sprawca wypadku uciekł z miejsca zdarzenia, ale jest już poszukiwany listem gończym. Neymar w stanie ciężkim, który nie zagrażał jego życiu trafił do szpitala. Informacje będziemy podawać na bieżąco. Osoby, które były obecne podczas wypadku, są proszone o skontaktowanie się z policją. Znamy już numer rejestracyjny samochodu. Jest on widoczny na dole ekranu. Jeśli ktoś wie czyja to rejestracja, bardzo prosimy dzwonić. „ – myślałam, że zaraz się zabiję. Ney jest w szpitalu wtedy kiedy miał przyjechać Davi! Ale stop. Ja skądś kojarzę tą rejestrację… to jest rejestracja Brooklyna!

Boże, wtedy zrozumiałam jaki jest dla mnie ważny. Wiedziałam, że nie wybaczę sobie jeśli coś mu się stanie, bo po części to była moja cholerna wina ...

Pamiętam sytuację jak Davi mi powiedział Jako jego syn, uważam, ze przesadza. Mam już dosyć nowych dziewczyn mojego taty . Zaśmiałam się wtedy, ale wcale mu się teraz nie dziwię, bo ja też już mam dosyć.

***

- Nie będziemy tak rozmawiać, od dzisiaj albo wszystko wraca do normy, albo to definitywny koniec ! - krzyknęłam na cały dom.
- Ale ...
- Nie ma żadnego ale, ale będzie wtedy kiedy będziesz musiał wynieść swoje walizki !

***

Znowu krótki i o niczym, ale inne rzeczy zabierają prawie cały mój czas.
Nie mam czasu usiąść i tego ogarnąć.
Proszę wszystkich o głupią kropkę w komentarzu jeśli przeczytał, bo jest to dla mnie niezwykle ważne !
A czy Neymar będzie musiał się wyprowadzić... zostawiam Wam do myślenia ;)
Buziaki ;*

piątek, 24 marca 2017

71. Jutro to się zmieni ...

- Jeśli myślałeś, że poklepię cię po główce po tym co wczoraj odwaliłeś, to się troszkę pomyliłeś - rozsiadłam się na kanapie - Nie wiem jak można być takim durnym człowiekiem, żeby traktować tak wszystkich dookoła. Wiesz, myślę, że twoi rodzice nie byliby z ciebie dumni, a twoja córka powinna się ciebie wstydzić - wstałam i pokierowałam się w stronę drzwi, ale jednak jeszcze na chwilę się odwróciłam - a jako twoja żona jestem zażenowana twoim dziecięcym zaufaniem, myślałam, że w tym wieku już dorosłeś. - dwudziestosiedmioletni Brazylijczyk odwrócił głowę w stronę okna. Ja wyszłam z pokoju i udałam się na krótki, samotny spacer po okolicy. Musiałam to wszystko przemyśleć... znowu. Niestety, gdybym wiedziała jak to wszystko dalej się potoczy, nie zostałabym jego żoną. Niestety też nie byłabym szczęśliwą matką, nie byłabym w Barcelonie i nie byłabym szczęśliwą ... żoną ? Niestety... czy będzie jakieś stety ?


***


Usiadłam na białym, wielkim łożu i otworzyłam pamiętnik - pamiętnik, który symbolizował nowy rozdział pt. Barcelona, w moim skromnym życiu.

Jej, mamy już początek sierpnia, a ja nawet nie skorzystałam w pełni z wakacji. Jutro to się zmieni, bo lecę do Barcelony. Lecę tam studiować, ale po to lecę wcześniej żeby móc wyluzować się przed szkołą. Większość moich rzeczy jest już u trenera Barcelony w domu. Tak. Będę mieszkać u przyszywanego wujka. Jest on najlepszym przyjacielem moich rodziców. Zobaczymy jak poradzę sobie z tym, że mój wujek jest sławny.
No tak. Nawet się nie przedstawiłam. Jestem Mari. Mari Fernandes. Dziwne imię jak na Polkę, no ale cóż. Mój dziadek był Francuzem. Nie odbiegając od tematu. Mam 20 lat. Dopiero co skończyłam technikum. Mam zamiar zostać aktorką w przyszłości, ale też mieć jakieś wykształcenie, gdyby o mi się nie udało. Zagrałam już w kilku filmach oraz wystąpiłam w teledysku Becky G. Specjalnie po to leciałam do Ameryki. No coż. Tak wygląda życie gwiazdy.
Spełnia się jedno z moich najskrytszych marzeń. Nie dość, ze zamieszkam w Barcelonie to jeszcze poznam Fc Barcelonę i poznam człowieka, który jest dla mnie najlepszym piłkarzem na świecie. Neymar. Piszą o nim w gazetach różne rzeczy, że on jest alkoholikiem, hazardzistą i kobieciarzem, ale  tak naprawdę średnio w to wierzę, ponieważ media chcą zniszczyć człowieka. No nic pożyjemy zobaczymy.
Barcelonie kibicuję od dzieciństwa. Obecnie gram w klubie piłkarskim w moim rodzinnym mieście jakim jest Warszawa. Nie wyobrażam sobie życia bez piłki nożnej i Barcelony.
Teraz już lecę spać, ponieważ jutro muszę rano wstać, rozpocząć nową przygodę i powiedzieć : Witaj Barcelono, żegnaj Polsko.

Neymar, hm, czyżby gazety miały rację ? Oczywiście, ale przecież media kłamią. Czy musiałam doświadczyć tego bólu na własnej skórze ? Czy nie mogłam uwierzyć gazetom i reszcie innych osób i zostawić go, przestać o nim myśleć ? Czy mogłabym żyć bez niego, bez jego tlenu, miłości i oddechu ?

Przekręciłam następną stronę.

Mój budzik zadzwonił o 6;30. Poleżałam jeszcze chwilę i wstałam. Pomaszerowałam bez zastanowienia do łazienki, po wcześniejszym wybraniu ubrań z szafy. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy, które następnie wysuszyłam i pokręciłam. Ubrałam się, pomalowałam się delikatnie i wyszłam z łazienki. Spakowałam jeszcze swoją kosmetyczkę do walizki i pozbierałam drobiazgi takie jak słuchawki, telefon, laptop, które następnie wrzuciłam do mojej czarnej skórzanej torebki. Wystawiłam walizki przed drzwi mojego pokoju, ale po chwili wróciłam się po moją bluzę, gdyby w razie zrobiło się chłodniej. Rozejrzałam się jeszcze raz po moim pokoju...

Wydawało mi się to wszystko wtedy takie idealne, takie cudowne, takie nowe. Każda wyprawa jest ekscytujące, nigdy nie wiesz, czy nie będziesz podróżować z miłością w walizce całe życie...

 Po drodze Messi zapytał się mnie jak minęła podróż i wgl, a Pan Da Silva nawet słówka nie pisną tylko siedział ze skrzyżowanymi rękami, aż do końca drogi. Ciekawie się zapowiada życie z tym osobnikiem. Za kogo ja go miałam ? Czyli jednak media miały rację. Ale cóż, chociaż Messi jest normalny. Ciekawa jestem jaka będzie reszta Barcelony.

Jeszcze wtedy miałam go za kogoś cudownego, kogoś kto wywoływał we mnie eksplozję uczyć, a teraz na usta cisnął mi się słowa, które chciałabym mu powiedzieć :

Look at me, look in my eyes
I got a bullet for you, you, you, you

I've never wanted to think to change
But think of change around me
I've never asked for you to feel
The way you feel about me


Zamknęłam pamiętnik i wiedziałam, że jeśli teraz nic nie zmienię, to pocisk będzie... ale dla naszego związku.

Wstałam, odłożyłam go na półkę i wypuściłam powietrze.

***
Hej!
Retrospekcyjny rozdział, ale nie miałam na niego żadnej koncepcji, a to, moim zdaniem, jest idealny moment na rozgrzebywanie starych spraw.
Pamiętnik naszej bohaterce będzie towarzyszył prawie codziennie, stanie się jej taką lekturą.
Będzie zadawać sobie pytania i próbować coś zmienić, ale pytanie czy Da Silva chce coś zmienić, a przede wszystkim siebie,
Buziaki !;*

środa, 15 marca 2017

UWAGA !

Ze względów technicznych rozdział pojawi się pod koniec następnego tygodnia. 
Każdego kto czeka na rozdział, proszę po zostawienie po sobie jakiegoś komentarza, nawet kropki, bylebym wiedziała, że mam dla kogo pisać;D
Pozdrawiam <3

wtorek, 7 marca 2017

70. Gdybyś była na moim miejscu, myślałabyś inaczej, cześć.

 Wstając rano, uświadomiłam sobie co działo się poprzedniego wieczoru. Schodząc na dół natomiast wyobrażałam sobie jaki bałagan zastanę, ale nic takiego się nie stało. Zastała, ale Neymara, Gil'a i Jotę oraz kilku innych ze szmatami w ręku. Ludzie, jak miło było na to patrzeć !
- Widzę, że sprzątaczek zabrakło. Tak, tak, odpokutowujcie wczorajsze grzechy. - roześmiałam się i rzuciłam na kanapę.
- Ej, ona ma rację. Karma wróciła. - szepną pod nosem Gil.
- I tak wszystko słyszałam. - krzyknęłam i obejrzałam się na nich - Na dobre wam to wyjdzie, kawalerzy. Tobie żonaty też, może w końcu opanujesz sprzątanie do perfekcji. - poniosłam szanowny tyłek i poszłam do kuchni. Nalałam czarnej cieczy do kubka i usiadłam przy stole, wyglądając za okno. Nie, wcale nie dziwił mnie widok Joap'a lizanego przez psa. No i sikającego na Henrique. Jednak zanim wejdzie do domu, będzie się musiał rozebrać. Dobry piesek, niech poczują karmę ... i smród. Humor miałam zacny, więc nie zapowiadała się przysłowiowa burza, która by go zaburzyła. Mój spokój i równowaga w tym brudnym domu był czymś co się ceni, Ale pora przestać sobie schlebiać. Wzięłam ostatni łyk i poszłam po Lu. Przebrałam ją i pobawiłam się z nią, ale zaraz przyszła Carol z Davim, więc oni zajęli się sobą, a my sobą. Chłopaki kontynuowali porządki, a my we czwórkę - przyszła jeszcze Rafaella i Bravi - rozmawiałyśmy na przeróżne tematy.

***

Po południu wszyscy udaliśmy się na poszesnastą randkę. Nie podwójną, nie potrójną, a poszesnastą,  jeśli takie słowo istnieje. Było nas 32 osoby, więc w kinie zrobiliśmy niemałe zamieszanie. Chłopaki wybrali jakiś idiotyczny film, więc usiedli w jednym rzędzie, a my w drugim i dyskutowałyśmy między sobą.
- Przymknęłybyście się trochę. - odwrócił się Cris a za nim reszta towarzyszy.
- Było wziąć lepszy film, hę ? - odezwałam się. - A teraz się czepiają, że sobie trochę gadamy.
- One mają rację. Miała być wspólna randka, a wyszło jak zawsze. - myślałam, że się tym przejmą, a oni perfidnie przybili sobie piątki.
- Idioci. - doszłyśmy do wniosku, ze nie ma sensu tu siedzieć, więc zabrałyśmy manatki i wyszłyśmy z sali. Doszłyśmy do wniosku, że pójdziemy do jakiejś restauracji. Zajęłyśmy prostokątny stół, a żaden z naszych ukochanych nie zadzwonił. Dziwne, że się nie zorientowali, że się jakoś cicho zrobiło. Ale to była tylko cisza przed burzą. Jak rozdzwoniły się telefony, tak nie było końca. Co chwilę jakiś dzwonił. Za chwile mieli zjawić się w knajpie, więc dostawiłyśmy kilka krzeseł i czekaliśmy na naszych chłopaków. Neymar zgrabnie usiadł między mną a Crisem.
- Nie ładnie to tak uciekać. - szepną mi do ucha i lekko je musnął.
- Nie ładnie to się nie słuchać żony. - odszepnęłam i spojrzałam w menu. Zamówiliśmy z Neymarem na spółkę pizzę i czekając na posiłek rozmawialiśmy o niczym.

~***~
TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ


- Oczywiście, idź z nimi skoro są ważniejsi. Idź, tylko nie zdziw się jeśli mnie potem tu nie będzie. - ze łzami w oczach wykrzyczałam mu w twarz to co chciałam.
- Wiesz, że do cholery muszę odreagować ! - krzyknął, zrzucając ramkę ze swoim zdjęciem z reprezentacji.
- Aha, czyli nie wystarcza Ci to, że rodzina jest z tobą, cały czas cię wspiera ?!
- Gdybyś była na moim miejscu, myślałabyś inaczej, cześć. - trzasnął drzwiami, a ja skulona, usiadłam na ziemi i płakałam.

***
Tak, wiem, znowu.
Chociaż mam nadzieję, że osoby chodzące do szkoły znają okres konkursy-sprawdziany-kartkówki dzień po dniu, ale wracając do naszych bohaterów.
Takim oto sposobem przechodzimy do trzeciej części tego opowiadania.
Niestety - już ostatniej, ale mam inne opowiadania (uwierzcie, mam sporo pozaczynanych ^^)
Nie tylko o tematyce piłkarskiej, ale zawsze piłkarze są tam gdzieś wtrąceni.
Ale znowu wrócę do tego opo.
Ostatni upadek i proszę się nie martwić ! Wszystko pod kontrolą !
Ten upadek najbardziej zaboli... wszystkich będzie bardzo bolał.
Momentami będzie na prawdę drastycznie, ale mam już nawet kilka sytuacji popisanych i byłabym głupia gdybym je zostawiła "w szufladzie".
Pozdrawiam ;D

środa, 15 lutego 2017

69. Toć Neymar, willi jeszcze nie wybudowałeś, ale chyba powinieneś ...

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !!

Po powrocie do domu, byliśmy w skowronkach. Mała siedziała u Carol i Daviego, a my mieliśmy czas dla siebie. Położyłam torbę w przedpokoju i udałam się do sypialni, ale nie dane było mi tam dojść. Neymar miał inne plany. Obrócił mnie jedną ręką i przycisnął do ściany. Szybko pozbył się mojej koszulki i zaniósł mnie na kanapę do salonu. Pozbył się pozostałych części mojej garderoby i przeszedł do rzeczy. Z kieszeni spodni wyjął metaliczną paczuszkę, a potem ... Powiem tyle - było zajebiście !

***

Obudziło mnie lekkie pochrapywanie Juniora. Przetarłam oczy i zdałam sobie sprawę, że to jest pora, aby jechać do Carol, dlatego też szybko przebrałam się w czyste ciuchy i udałam do wyjścia, nie budząc Juniora. Po zaparkowaniu w dogodnym miejscu, udałam się schodami do mieszkania (nie dokońca) byłej Neymara. Przywitałam się z nią i postanowiłyśmy jeszcze trochę pogadać.
- Widzę, że jesteś szczęśliwa. To z powodu Neymara, prawda ? - zagadnęła.
- Tak, wreszcie się pogodziliśmy i mam nadzieje, że już nic nas nie rozłączy. - uśmiechnęłam się.
- Wydaje mi się, że zrozumiał o co chodzi, co stracił i tak dalej.
- Też mam taką nadzieję. - przypomniałam sobie sytuację z rana i od razu zrobiło mi się cieplej, na i tak gorącym, sercu.

***

- Gdzie jesteś ? Bo w sumie mamy gości. - powiedział niezręcznie do telefonu.
- Już jadę, nie bój żaby, a poza tym to kto to taki ?
- A, tylko kilku znajomych z Brazylii. - po słowie "kilku" wiedziałam czego mogę się spodziewać,
- Okey, uznajmy, że ci wierzę, do zobaczenia. - rozłączyłam się i w miarę szybko próbowałam dojechać do domu.

***

Wchodząc do domu o mało nie dostałam zawału. Okey, wiedziałam, że "kilku" to ich nie będzie, ale było ich tyle co na mszy w kościele w niedzielę. Jeden siedział przy drugim.
- Kochanie, mogę cię prosić na chwilę ? - dobra mina do złej gry. - Czyś ty do cholery oszalał ? - szeptałam - Całą parafię żeś tu sprowadził ?
- Chcieli wpaść to ich zaprosiłem. - mina niewinnego pieska, nie tym razem nie zadziała.
- Toć Neymar, willi jeszcze nie wybudowałeś, ale chyba powinieneś, bo skoro u nas kilka gości wygląda jak na przyjęciu z okazji rocznicy miasta, no to naprawdę, radziłabym to przemyśleć. - odeszłam, lecz jeszcze na chwilę się odwróciłam. - A myślałam, ze to nasze wesele było duże. - wzięłam małą na górę i przebrałam. Nie byłam na niego zła, ale jego dom od zawsze był miejscem jakichkolwiek spotkań. Tu codziennie był większy ruch niż w agencji towarzyskiej. Teraz kiedy mamy swoją rodzinę, chciałabym mieć więcej spokoju, a nie tylko przejezdni, znajomi i goście. To się powoli zaczęło robić nudne. No, ale teraz nic na to nie poradzę. Poszłam do barku i wyjęłam Ciroc'a, skoro wyszło jak wyszło, to mogłam chociaż trochę skorzystać. Zeszłam na dół i zadzwoniłam jeszcze do Carol, bo jak już się bawić to się bawić. Dzieci poszły bawić się z Poker'em, mężczyźni natomiast grali w pokera, a kobiety oglądały Poker'a. Wszyscy na początku przystopowywali z alkoholem, ale jak się potem zaczął lać, tak nie było końca. Ja miałam pod opieką dwójkę dzieci (czyt. Lu i Neymara) więc wypiłam tylko jednego drinka. Potem zamówiliśmy pizzę i siedzieliśmy do wieczora. Kilka osób, które były pijane w cztery dupy, zostało u nas na dywanie w salonie pod kocem, ci co się trzymali pojechali taksówkami do hotelu, a my chociaż trochę musieliśmy ogarnąć ten syf. Dzisiaj Neymar pokazał klasę i wypił tylko dwa piwa co do jego osoby jest na prawdę wielkim rekordem życiowym. Kiedy już posprzątaliśmy, udaliśmy się spać.
- Jestem z ciebie dumna, Nie sądziłam, że wytrwasz do takiej godziny.'
- Ja bym jeszcze miał siłę zrobić z tobą co nieco. - zaśmialiśmy się i poszliśmy spać. Prawie spać.

***
Rozdział napisany przed chwilą. Krótki, w sumie to o niczym, napisany strasznie chaotycznie ale teraz pracuję nad innym opowiadaniem, które pochłania moją wenę.
Jakoś nie mam chęci pisania tego, ale mam jeszcze kilka niewykorzystanych pomysłów.
Zobaczymy jak to będzie.
Buziaki ;*

wtorek, 7 lutego 2017

68. Uważaj, bo sobie reputację popsujesz.

Jeśli chcesz następny rozdział, zostaw komentarz, żebym wiedziała czy mam dla kogoś jeszcze pisać ;)

***

"Porwała mnie jak sztorm
Łodzią ratunkową na stały ląd
I nie ma nas
Serce bije podwójne tempo
Pamiętam dokładnie wszystkie chwile, które spędziłaś ze mną
Nie słyszę nic
Nad ranem w klubie z pełną butelką
Chyba przez ciebie zwariuję" *



Wakacje się skończyły, raj też.
Wróciłam do obowiązków, Ney wrócił po dwóch dniach, i przynajmniej udawał, że zostawił to wszystko na Ibizie.

***

Popijałam w czwartkowy poranek kawę w kuchni. Za chwilę mieliśmy jechać na trening, Neymar dopakowywał jeszcze torbę.
Odstawiłam  kubek do zmywarki, a następnie stanęłam w korytarzu, czekając na Brazylijczyka.
- Dobra, jestem, możemy jechać. – zgarnął kluczyki od czarnego Audi i wspólnie zeszliśmy do garażu. Zapakował nasze torby do bagażnika. Odczuwałam wrażenie, że jednak to wszystko zaczyna się układać, ale na razie było to tylko uczucie, które towarzyszyło mi przez następne kilka chwil, dopóki usta pięknego Brazylijczyka się nie otworzyły i nie wydały przywracającego na ziemię, głosu.
- Idziemy dziś na imprezę ? – niestety moje wewnętrzne uczucie mnie nie zawiodły i jednak wszystko zaczęło się układać. Powoli, spokojnie, ale jednak.
- Ja z tobą ? Uważaj, bo sobie reputację popsujesz. – zaśmiałam się złośliwie. Niestety, nie mogłam się powstrzymać od kąśliwego komentarza. I wtedy stało się coś czego bym się nie spodziewała. Wysiadł z samochodu (zaznaczam, że byliśmy jeszcze w garażu), a następnie otworzył moje drzwi i pomógł mi wysiąść. Stanął przede mną (nie tylko on, ale szczegóły zostawię dla siebie) i ujął mnie za ręce.
- Tak, wiem. Jestem skończonym kretynem, co udowadniałem już kilka razy w swoim życiu, ale teraz chciałbym cię z całego serca przeprosić. Chcę, żeby wszystko, ale to WSZYSTKO wróciło do normy. Wiem, że spierdoliłem, ale wiem też, że jeszcze jest jakaś nadzieja, żeby to uratować. Wybaczysz mi ? – to był moment, kiedy ukląkł na kolana i patrzył z nadzieją. Moje, nie dość, że i tak zaszklone, oczy wpatrywały się w jego oczy, które czekały na odpowiedź.
- Spierdoliłeś. – powiedziałam poważnie, a po chwili wybuchnęłam śmiechem, widząc poważnego Brazylijczyka. Oboje się zaśmialiśmy. – Tak kochanie, wybaczę. – i po chwili poczułam jak odrywam się od ziemi. I dosłownie i w przenośni. Po chwili mój ukochany, złożył na moich miękkich wargach, równie czuły, jak i namiętny pocałunek. Kiedy już stałam na ziemi, spojrzałam jeszcze w te szczere, brązowe oczy.
- Ale teraz to  chyba musimy jechać na trening. – zaśmiał się. – Trener nas zabije.
- Najwyżej powiem, że ci się wzięło na czułości. – uśmiechnęłam się. – W sumie nie tylko tobie. – dodałam po przerwie i znacząco spojrzałam na jego spodnie, aby po chwili zobaczyć rumieniec na jego twarzy. Po chwili odjechaliśmy z garażu i udaliśmy się na trening.

***

- Więc teraz tak, dobierzcie się w pary i się porozciągajcie. Tylko dokładnie ! – zarządził Luis, a do mnie podszedł mój mąż.
- Więc jak, kochanie ? Będziesz ze mną w parze ? Porozciągamy się, a jak nam nie wystarczy to w domu skończymy. – poruszał zabawnie brwiami, na co wybuchnęłam śmiechem.
- I ja myślałam, że ty sobie na taką gadkę kogoś znajdziesz. – nadal się śmiałam, a on na mnie patrzył. – Będę. A jak będziesz grzeczny to przystanę, na tą twoją propozycję. – uśmiechnęłam się zalotnie. Po chwili zaczęliśmy wykonywać ćwiczenia. Czasami się zastanawiam, czy te żony tych piłkarzy nie są zazdrosne, bo te niektóre pozycje o z łóżka wyjęte, no ale cóż poradzić.
Po skończonych ćwiczeniach, zagraliśmy meczyk. Byłam w przeciwnej drużynie, niż Brazylilijczyk. Jestem na środku boiska, przyjęłam piłkę od Messiego i chciałam okiwać Neymara, ale biedactwo upadło na ziemię.
- Pożałujesz ! – krzyknął, leżąc jeszcze na ziemi.
- Miałeś być grzeczny skarbie. – zaśmiałam się, a zwycięstwo przypieczętowałam golem.
- Wszyscy do szatni, na dzisiaj wam starczy. – zaśmiał się Luis, a ja po chwili, mało nie wywracając się o własne nogi, zostałam pociągnięta przez Tello.
- I teraz mi powiesz, że nic was nie łączy, hę ? – powiedział rozirytowany Hiszpan.
- Wróciliśmy do siebie, to koniec, pasi ? – powiedziałam dosyć sarkastycznie.
- A my ?
- Nas nie ma i w sumie nie było. Cris, dobrze wiesz, że go kochałam i wiesz też to, że go nie zdradziłam, i wiesz, a w sumie wiedziałeś, że być może prędzej czy później do niego wrócę oraz wiedziałeś to, na co się piszesz. Pa, SKARBIE! – zaakcentowałam ostatnie słowo i posłałam mu buziaka. Kurde, może powinnam to załatwić inaczej ? Spojrzałam na niego przelotnie, i nadal stał wpatrzony w oddal. Wiedział.

*Sztoss - "Podwójne tempo"

***
Jestem !
Zapraszam na nowy rozdział i wyrażanie swojej opinii ;D

poniedziałek, 23 stycznia 2017

67. Ty też już na zawsze będziesz i w moim życiu i w sercu…

- Spotkamy się później ? – zapytał z nadzieją, kiedy opuszczałam posesję.
- Może. – rzuciłam spontanicznie i udałam się do naszego domu. Nie uległam mu. Nie wylądowaliśmy razem w łóżku, a to, że go pocałowałam to już inna sytuacja.

***

Weszłam do domu i zastałam ciszę. Messi z Anto u siebie, Geri z Shak u siebie, a Rafa z Danim też siedzieli u siebie. Tylko ja siedziałam sama. Może powinnam zaprosić jednak Neymara ? Może powinnam iść jeszcze do niego ? A co jak wylądujemy w łóżku ? Pocałunek jeszcze zniosę, ale …. właśnie. „Ale” robi dużą różnicę. Ale dobra. Pójdę do niego i nie ulegnę mu. Mogę się o to założyć. Nie ulegnę mu.

***

- Chciałeś się spotkać to jestem. – uśmiechnęłam się promiennie w jego stronę. Leciała właśnie piosenka, którą oboje kochaliśmy, czyli „Paredes”.
- Cieszę się. – odwzajemnił uśmiech.
- Mogę się przytulić ? – zapytałam uroczo.
- Chodź. Co by się nie działo to pamiętaj, że moje ramiona zawsze są dla ciebie szeroko otwarte. – podeszłam i wtuliłam się w jego. Mogłam choć przez chwilę, poczuć jego perfumy i ciepło, jakie od niego biło.
- Neymar ? – spojrzałam na niego.
- Tak słońce ?
- Bo ja chciałam, żebyś wiedział, że ja chcę, abyś ułożył sobie życie na nowo, beze mnie … - przerwał mnie.
- Ty już do końca mojego życia będziesz w moim życiu. I to czy ułożę sobie życie, z kimś innym, nie oznacza, że ciebie w tym życiu nie będzie. Będziesz, już na zawsze.
- Ty też już na zawsze będziesz i w moim życiu i w sercu… - ściszyłam i wtuliłam się w jego koszulkę.
- Mari, dobrze żebyś wiedziała, że ciebie już nikt nigdy nie zastąpi. Bo ciebie nie da się zastąpić. Nie da się zastąpić osoby, która w życiu drugiego człowieka jest najważniejsza. – no i się rozpłakałam. – Mari, obiecałaś, że nie będziesz płakać.
- Neymar, przepraszam.
- Nie szkodzi, ale już cicho. Uspokój się. – głaskał mnie po plecach i po głowie i co jakiś czas całował moje włosy.
- Pójdziemy na plażę ?
- Jasne. Schłodziło się. Może chcesz jakąś bluzę ? – zapytał.
- Jeśli o nie kłopot.
- Dla ciebie nie ma nigdy kłopotu. – i puścił mi oczko. Po chwili przyszedł z bluzą i pomógł mi założyć.
- Dziękuję. – podał mi rękę i wyszliśmy z domu. Kierunek – plaża.
Szliśmy brzegiem morza, które obmywało nasze stopy. W pewnym momencie, Ney puścił moja dłoń i schylił się. Wziął wody w ręce i mnie perfidnie ochlapał ! I zaczęło się oddaj za oddaj., Po chwili złapał mnie  w pasie i patrzyłam w te jego piękne oczy. Świat się zatrzymał.
- Wydaje mi się, że właśnie mam w ramionach najpiękniejszą i najważniejszą kobietę w moim życiu. – powiedział to z takim nie wyobrażalnym uczuciem.
- A mi się wydaje, że ma mnie w ramionach kompletny idiota, który jest całkiem uroczy i w miarę pociągający. – zaśmiałam się, a Nry przysunął mnie bliżej siebie i namiętnie wpił się w moje usta.

***

- Chodźmy może teraz do tamtych idiotów. – zaśmiał się Ney, kiedy wracaliśmy z plaży. Weszliśmy do naszego domu i zastaliśmy wszystkich nie w domu, a w basenie.
- Przyszły nasze gołąbeczki. – zaśmiała się Antonella.
- Jak widać. – zaśmiał się Junior i dostał ode mnie kuksańca. – Ejj. – zaczął masować swój bok.
- Chcecie jakiegoś drinka ? – zapytał Messi.
- Ja mohito poproszę.
- A dla mnie standardowo whisky. – powiedział Da Silva i usiadł na brzegu basenu, żeby zamoczyć nogi. Usiadłam obok niego i położyłam głowę na jego ramię.
- O której my mamy jutro samolot ? – zapytała Shaki. W sumie to nikt nie chciał wyjeżdżać.
-  W sumie to o 4 w nocy. – powiedziała beznamiętnie Rafaella.
- Nie wiem jak wy, ale ja już bym się w sumie spakowała dla świętego spokoju. – odezwałam się i powoli wstałam.
- Mari ma rację. – przyznała Roccuzzo.
- Ja ci mogę pomóc. – odezwał się zalotnie.
- Neymar, ty sam się spakować nie potrafisz. – zaśmiał się Dani, a pozostali mu zawtórowali.
- Zamknij się, wszystko psujesz. – oburzył się Neymar i poszedł za mną do pokoju. Objął mnie w talii i zaczął tańczyć i śpiewać. – Do białego rana, chcę pić z tobą szampana. Patrzeć w twoje oczy, już nic nas nie zaskoczy.
- Niestety nie możemy pić szampana do rana, bo wyjeżdżamy, a po drugie nie mamy szampana. – zaśmiałam się, oderwałam i zaczęłam się pakować.

***

Pakowanie trochę zajęło, potem rozmawialiśmy, zjadłyśmy kolację i przyszedł czas pożegnania, ale nie na długo.
- No to do zobaczenia. – powiedział Neymar z rękami w kieszeniach.
- No to pa. – nie odszedł, tylko się patrzył w moje oczy. – No pocałuj w końcu mnie. – zaśmiałam się, a on wpił się w moje usta.

***
No to witam wszystkich !
Sielanka sielanką, ale po nich można spodziewać się wszystkiego i proszę się nie martwić, bo to, że raz się kłócą, a raz są razem to w ich przypadku nieuniknione i może tak być, że to jeszcze nie będzie ten szczęśliwy koniec, będzie jeszcze dużo zmian, ale wszystko będzie dobrze !:)
Pozdrawiam !

wtorek, 17 stycznia 2017

66. Tak, nie przyszedłem. Tak, zachowałem się jak dupek. Tak, jestem nieodpowiedzialny.

DLA KOCHANYCH CZYTELNIKÓW !

***

Fajne dupy, dupy z klasą
Trzymają styl, trzymają fason
Trzymają swag, nie trzymają razem
I nawet nie są złe, mają fajne tatuaże *


- Ku*wa ! – krzyknąłem na cały dom Daniego.
- Co drzesz mordę ? – krzyknął Pique.
- A co cie to ? – odparłem.
- Ruszać dupy, bo zaraz się spóźnimy. – zarządził Messi i wszyscy wybraliśmy się w drogę do dobrze znanego nam miejsca.

***

- Ej, a gdzie schowałeś… nie będę mówił głośno. – zapytał Dani.
- Mam w walizce, w kosmetyczce, ale nie będą przeszukiwać… mam nadzieję. – spoważniałem.
- A jak coś to powiesz, że to szpinak. – zaśmiał się Alves i poklepał mnie po plecach.

***

- No to witam w raju. – powiedział Messi po otworzeniu drzwi. Poszliśmy się wszyscy przebrać i popływać w basenie. Kiedy byliśmy już na dole, wyszliśmy na zewnątrz i słyszałyśmy jak w domu obok darły się jakieś dupy. No, może potem je poderwiemy. Pokąpaliśmy się trochę w basenie, a że było późno postanowiliśmy iść do klubu.

* Mari *

- To co ? Lecimy w miasto ? – zapytała Shak.
- Dlaczego nie! – zaśmiała się Rafa i poszłyśmy się zbierać. Założyłam czarną mini i neonowo żółte szpilki. Ubrałyśmy się wszystkie tak samo, tylko, że każda miała inne szpilki. Rafa brzoskwiniowe, Anto różowe, a Shaki czerwone. Po chwili wyszłyśmy z domu.

* Neymar *

- Shocik przed wyjściem i możemy wyjść. – zarządziłem, wypiliśmy po kieliszku i udaliśmy się do klubu VIP, powyrywać jakieś dupy.
Kiedy byliśmy już w środku, zagwizdałem, bo było tu sporo pięknych pań, aż nie wiadomo, za kogo się brać, no, ale my jak to my, na trzeźwo nie możemy, to musieliśmy wypić trzy głębsze, żeby nabrać odwagi. Po wypiciu udaliśmy do stojących niedaleko pań, w czarnych mini. Ja obrałem sobie, tą co stała po lewej stronie. Niestety nie widziałem nawet jakie miała włosy, ale wydaje się, że fajna. Wziąłem chłopaków i poszliśmy wyrywać. Właśnie leciała piosenka Kris Kross Amsterdam „Sex”. Podszedłem bliżej i nachyliłem się nad jej uchem i zacząłem nucić piosenkę:
- Let’s talk abort sex baby, let’s talk about you and me.– laska chyba nie była zadowolona. Po chwili się odwróciła.
- Debil. – I przywaliła mi w twarz. Dopiero teraz zobaczyłem kto to był, ona zresztą też. – Jeszcze większy debil. – i przywaliła mi ponownie.
- Mi też cię kochanie miło widzieć. – uśmiechnąłem się złośliwie.
- Widzę, że mój mąż przyszedł powyrywać dupy.
- Właśnie próbowałem jedną wyrwać. – spojrzałem spod byka.
- Coś ci chyba nie wyszło mężu.
- Widać, że mężatka.
- A po tobie widać, że debil. – i odeszła. Dziewczyny poszły razem gdzieś.
- Cudowne wakacje się zaczynają. – oznajmiłem i patrzyliśmy jak odchodzą.

* Mari *
* Rano *

- Popsuli mi humor. – odezwałam się.
- Nie tylko tobie. – oznajmiła Shak. Wstałyśmy z okropnym kacem, bo wieczorem się zalałyśmy w cztery dupy.
- Macie tabletki. – rzuciła nam Rafa i sama też wzięła.
- No, że musieli akurat tu przyjechać. – odezwała się Anto.
- Było do przewidzenia. – dodałam.
- Chodźmy się pokąpać. Gorzej nie będzie. – powiedziała Rafa i poszłyśmy na basen przy domu.

*Njr*

- Popsuły mi humor. – odezwałem się.
- Nie tylko tobie, stary. – odezwał się Pique. Zaliczyłem wczoraj zgon. W sumie nie tylko ja.
- Daj to gówno. – powiedziałem i wziąłem od Alvesa prochy.
- Nikt się nie domyślił, żeby ku*wa zapytać gdzie jadą. – ja byłam chyba najbardziej zły. Może dlatego, że była moją żoną.
- Chodźcie na basen, bo widzę, że jakieś dupy z domu obok wyszły. – zaśmiał Dani i potarł dłoń o dłoń.
- Mi to się już odechciało podrywów. –  zaśmiałem się.

* Mari *

Wyszłyśmy do ogrodu i po chwili usłyszałyśmy głos… naszych chłopaków. Myślałam, że tak coś na miejscu rozwalę. Fajnych po prostu mamy sąsiadów.
- Jak tak dalej pójdzie to po tych wakacjach pojadę do wariatkowa. – przewróciłam oczami.
- Olej ich. Baw się. W sumie wszystkie się bawmy. Oni nie mogą nam popsuć nam humoru, bo będę mieli tą badziewną satysfakcję. – zarządziła Shaki.
- No boyfriend, no problem ! – krzyknęłam i wskoczyłam do basenu.

* Njr *

- No boyfriend, no problem.! – kiedy usłyszałem, to myślałem, że się przesłyszałem.
- To fajnie mamy sąsiadki. – oznajmiłem i przewróciłem oczami.
- Wypadałoby je trochę po wkurzać, ale najpierw to bym coś zapalił. – oznajmił Messi i po chwili przyniosłem zioło. Zapaliliśmy i zadzwoniliśmy po ludzi i zrobiliśmy domówkę, ale wychodziło na to, że ktoś tu będzie zazdrosny.

***

Na złość dziewczynom – zaprosiliśmy je. Zgodziły się bez zastanowienia.

* Mari *

- Chodźcie, toć będzie fajnie. – przekonywała Anto, ale reszta nie była zadowolona.
- Niech  będzie, ale jak coś to wszystko na ciebie. – zaśmiała się Shak i poszłyśmy się przygotować, ponieważ miała to być impreza na basenie, to nie było warto nakładać tony tapety. Założyłam strój kąpielowy dwuczęściowy, kimono, okulary i klapki do tego. Dziewczyny były podobnie ubrane. Wyszłyśmy z domu i udałyśmy się do sąsiadów obok.
Powitali nas sami zainteresowani.
- Witamy piękne pani. – odezwał się pierwszy Alves.
- My was też, gdzie alkohol ? – zapytałam.
- Mari, od kiedy ty taka szybka jesteś ? – zdziwił się Pique.
- Od kiedy jestem bez Neya. Gdzie alkohol ? – ponowiłam pytanie.
- Tam, obok basenu. – i poszłam. Dwa głębsze i mogłam się bawić. W sumie po niecałej chwili, chłopaki też opróżnili kilka kieliszków i byli delikatnie wstawieni. Zaczęli podrywać kobiety, a my facetów. W sumie jak byłyśmy już nieźle pijane opuściłyśmy balangę i udałyśmy się prosto do naszych łóżek.

***

Rano było w miarę przyzwoicie. Obudził nas wszystkie dzwonek do drzwi. Anto otworzyła i okazało się, że przyszedł Messi, Geri i Dani z różami, żeby przeprosić, za wczoraj. Z RÓŻAMI.
- No głupio wyszło. – odezwał się niezręcznie Alves.
- Przepraszam, że państwu przeszkadzam, ale gdzie jest Ney ? – przerwałam im.
- Siedział smutny w domu i z tego co wiem ciągle obraca w palcach obrączkę. – oznajmił Messi. Narzuciłam szybko bluzę na swój strój kąpielowy, z którego się wczoraj nie przebrałam i wybiegłam z naszego domku. Zdołałam tylko usłyszeć zdanie z ust Leo.
- A jej co ?
Po chwili wbiegłam do domu, a Neymar siedział ze szklanką whisky i moczył stopy w basenie.
- Ney. – nie zareagował. Usiadłam obok niego.
- Tak, nie przyszedłem. Tak, zachowałem się jak dupek. Tak, jestem nieodpowiedzialny. – zaczął wymieniać, patrząc się w swoje lustrzane odbicie. – Jeśli to mi chciałaś powiedzieć, to możesz iść, bo ja to już wszystko wiem. – spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Ney, skarbie, ja wcale nie przyszłam po to. – położyłam rękę na jego policzku.
- To po co ? Żeby pokazać swoją idealność, kochanie ? – zaśmiał się złośliwie.
- Neymar nie. Chciałam pogadać, o nas.
- Ale sama mówiłaś, że nas nie ma. – spojrzał zdziwiony.
- Tak, ale to właśnie tyczy się tego. Ja rozumiem, że możesz być na mnie zły, ale chyba nie tak powinna wyglądać nasza relacja, ona jest chora.
- Masz rację. Nie ma sensu dogryzać sobie. Nie kłóćmy się. – powiedział poważnie, a potem wrzucił mnie do basenu i się zaśmiał. Ja pociągnęłam go za szyję i teraz oboje byliśmy w wodzie. Przybliżył się do mnie, objął w pasie, ja natomiast zarzuciłam ręce na jego szyję. Patrzyliśmy sonie głęboko w oczy. Jakieś tam uczucie nas jeszcze łączyło.
- Oczy to ty nadal masz piękne. – przyznał i namiętnie mnie pocałował. Po chwili, kiedy zabrakło nam tchu, oderwaliśmy się od siebie.
- Co do oczu… Odezwał się najlepszy posiadacz oczu na świecie. Mój brązowo-oki. – i wtuliłam się w jego mokry od wody tors.

* Tede, Abel - Michael Kors

***
No witam !
Schodzą się i rozchodzą, lecz czy to już będzie trwało ostatecznie ?
Buziaki ;*

wtorek, 10 stycznia 2017

65. Niech wódka będzie z tobą !

Dziewczyny postawiły na swoim. Za dwa dni lecimy na Ibizę. Ja nadal nie jestem przekonana, że to dobry pomysł, no ale. Im nie przetłumaczysz.
Wracałam do domu, kiedy rozpadał się deszcz. Cała mokra weszłam do domu. Przynajmniej nie było widać, że płakałam.
- Przebierz się, bo chora będziesz. – a co on taki troskliwy ?
- Ja będę chora, nie ty. – spojrzałam na niego spod byka. Pobiegłam na górę i przebrałam się w czyste ciuchy. – Tak w ogóle, to zajmiesz się Lu przez tydzień, bo ja wyjeżdżam ?
- No ok.  A z kim jedziesz ?
-  Z Shaki, Anto i prawdopodobnie Rafą. -  oznajmiłam i odeszłam. Poszłam do pokoju, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam się pakować, przecież jutro o 7 miałyśmy lot.

***

Spakowana, wzięłam prysznic i położyłam się spać. Neymar był jeszcze na dole. Poczułam tylko jak w  nocy położył się na łóżko.

***

Mój budzik zadzwonił punkt 6, co lekko wkurzyło Neymara.
- Możesz wyłączyć to gówno ? – powiedział lekko zdenerwowany.
- W sumie mogłabym, gdyby nie powiedział tego człowiek, który jest związany z pewnym gównem. – uśmiechnęłam się  złośliwie i weszłam do łazienki. Włączyłam muzykę tak głośno, jak się tylko dało. Do tego zaczęłam głośno śpiewać.
- Cholera, Mari, wyłącz to do ku.wy nędzy !! – no i zaczęło się przedstawienie.
- Co mówiłeś Neymarku, bo nie słyszałam ? – powiedziałam przesłodkim głosem.
- Że mam już dość ! – krzyknął.
- Z wzajemnością. – odpowiedziałam radośnie i dalej głośno śpiewałam. Ogarnęłam się i wyszłam z łazienki.
- To życzę ci mile spędzonego, okresu mojej nieobecności. Niech wódka będzie z tobą ! – zaśmiałam się złośliwie i zeszłam na dół., uprzednią zaglądając do mojej córeczki. Wyszłam z domu, ciągnąć za sobą walizkę. Samochodem udałam się na lotnisko. Tam zastałam Rafę, Shaki i Anto. Przywitałam się z nimi i wspólnie czekałyśmy na samolot.

***

Kiedy dotarłyśmy na miejsce byłyśmy całe w skowronkach. Pojechałyśmy do domu, który wynajęliśmy na czas naszego pobytu. Tam też było cudownie. Zaklepałyśmy sobie pokoje i przebrałyśmy się w stroje kąpielowe i udałyśmy się na plażę. Zamówiłyśmy sobie po drinku i poopalałyśmy się najpierw na leżakach. Podeszło po chwili do nas czterech przystojniaków. Pierwsza zarumieniła się Rafa. Oj nie wiem, czy Dani by nie był zazdrosny.
- Przepraszam, ale one wszystkie są zajęte. Ja jestem wolna. W ogóle. Mari jestem. – uśmiechnęłam się, a dziewczyny zamurowało. Obawiałam się, że ich szczęki dosięgnął pisaku.
- Miło mi poznać piękną panią. – odezwał się do mnie jeden z brunetów. Reszta podeszła do dziewczyn.
- A mi przystojnego pana.
- Nie wierzę, że jesteś sama. – zagadnął.
- Pora uwierzyć. Ja natomiast nie wierzę w to, że byłam zajęta. – uśmiechnęłam się, a brunet zaprosił mnie na drinka. Zgodziłam się. Cały dzień zleciał nam na rozmawianiu. Potem szybko usnęłam, żeby rano powitać nowy dzień.

***

Ani Pique, ani Ney, nawet Alves z Messim nie wiedzieli, gdzie się dokładnie znajdujemy. Miałam to szczęście, że Neymar się nie dopytywał. Nie wstawiałyśmy zdjęć na Ig, nie wysyłałyśmy snapów, a paparazzi – za wielkie pieniądze zrobią wszystko. Doszłyśmy do wniosku, że zdjęcia wstawimy jak będziemy wracać.

***

Rano obudziła mnie piosenka „Give me your love”. Leniwie się przeciągnęłam i wzięłam telefon do ręki.
- Halo ? – zaczęłam ziewać.
- Widzę, że księżniczkę obudziłem. – powiedział z sarkazmem.
- Nie tylko księżniczkę. – oł.
- Właśnie. Moja mama zajmie się małą, bo ja muszę wyjechać na kilka dni.
- Dobrze. Mam nadzieję, że się ciebie słuchała. – powiedziałam ironicznie.
-  Oj słuchała. Jest bardzo grzeczna. Grzeczniejsza niż ty. – rzekł złośliwie.
- Od ciebie też. – musiałam dodać na koniec. – Ja muszę kończyć, bo mi w sumie przeszkodziłeś trochę. W sumie jak wspominałam nie tylko mi. Buźka, skarbie. – i się rozłączyłam.
- Wiecie ? Wydaję mi się, że Neymar myśli, że kogoś poderwałam. – i zaczęłyśmy się wszystkie śmiać.

***

Cały dzień był w sumie udany… Nie wspominam o imprezie.

***
No i mam następny !
Zachęcam do komentowania, piszcie co myślicie.
Pozdrawiam ;D

środa, 4 stycznia 2017

64. Where is your heart, now ? | This is hell, yes. Literal hell.

I've been staring at the hotel ceiling,
Drinking everything I've found this evening,
Trying to hold onto the sweetest feeling,
So I'll never let you go, don't you leave me lonely.
Start to see this, everyone I know cannot believe this.
Trying to hold onto the sweetest feeling,
So I'll never let you go, don't you leave me lonely now.*

Jego już nie było. Leżałam sama. Zastanawiałam się, czy jeszcze cokolwiek ma sens. Kochałam go… chyba. Nie mogłam tego przyznać z czystym sumieniem. Zaczęło mnie powoli zastanawiać, dlaczego mieszkamy pod jednym dachem, a co gorsza – śpimy w jednym łóżku.

***

- Ja tobą oddychać chcę i zaspokajać głód … - piosenka leciała, a ja wtulona w Neymara kołysałam się w jego ramionach.
- Kocham cie jak nikogo innego, Mari. – szepnął mi to do ucha.
- Ja ciebie Neymar też. Najmocniej na świecie. A tak szczerze to ci powiem, że wiedziałam, że się zmienisz.
- Dzięki za wiarę.
- Toć ba, ale nie wiedziałam jednego, że trafie na takiego fajnego faceta.
- A ja na taką piękną dziewczynę. – pocałował mnie lekko w usta.

***

- Neymar ? – zapytałam kiedy siedzieliśmy w salonie.
- Tak ? – spojrzał na mnie.
- Czy ty mnie jeszcze kochasz ? – cisza. – Przepraszam, to nie było trafione pytanie. – wstałam i wyszłam. Wiedziałam. – Where is your heart, now ? – zapytałam po cichu i spojrzałam w niebo, na którym zachodziło słońce. Teraz tylko chciałam, żeby ujął mnie w swoje bezpieczne ramiona i byłabym na 110% pewna, że wszystko jest dobrze. Ale nie jest. Tyle w temacie.

* Neymar *

You're never gonna get it
I am a hazard to myself
I'll break it to you easy
This is hell, this is hell
You're looking and whispering
You think I'm someone else
This is hell, yes.
Literal hell.

We don't have to talk
We don't have to dance
We don't have to smile
We don't have to make friends
It's so nice to meet you,
Let's never meet again
We don't have to talk
We don't have to dance
We don't have to dance**

***

- Słuchaj, gdyby ona nie wiedziała jaki jesteś i nie wierzyła, że się zmienisz, to by odeszła. – Gerard poklepał mnie po plecach.
- Tak, tylko, że teraz to wszystko wraca ze zdwojoną siłą.
- Neymar, ku.wa, ogarnij się. Za szybko się poddałeś.
- Tak jak ona. – stwierdziłem z tonem głosu, jakbym tylko ja był święty i to wszystko jej wina.
- Wiesz co ? Jesteś ku.wa tchórzem.

* Mari *

- Miało być tak pięknie. Pamiętam te namiętne pocałunki na kanapie w salonie. Ale wszystko prysło jak bańka mydlana. – zwierzałam się Anto i Shaki w salonie u Messiego.
- On też święty nie jest. – stwierdziła Shakira.
- A ty powinnaś odreagować, wyluzować, zrobić mu na złość. Nie mówię, że masz się z kimś przespać, ale poflirtować nie zaszkodzi. Sama bym zresztą poflirtowała z jakimiś przystojniaczkami. – rozmarzyła się Anto.
- To ja mam pomysł. Zabukuję bilety i hotel i polecimy na tydzień, na Ibizę. Co wy na to ? – podekscytowała się Shaki.

- Ja nie wiem czy to jest dobry pomysł …

***

* Rixton "Hotel ceiling"
** Andy Black "We don't have to dance"
***

Nowy rok, więc spełnienia marzeń!
Ja sobie postanowiłam, że w nowym roku rozdziały będą się pojawiać systematycznie!
Będą one krótkie, poonieważ na takie mam czas i wenę, bo niestety - wszystką wenę potrafi wyciągnąć moja pani od polskiego xdd
Buziaki !!


CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !!