poniedziałek, 12 grudnia 2016

63. Idź.

Przysiadł się do mnie i okrył kocem. Upiłam łyk piwa.
- Chcesz ? – skierowałam butelkę w jego stronę. Wziął, upił trochę i oddał. Wstał na chwilę i wyszedł. Po chwili wrócił.
- Chcesz ? – tym razem to on zapytał i podstawił mi pod nos paczkę z fajkami. Wzięłam jednego i odpaliłam zapalniczką. Zaczęłam robić kółeczka z dymu na granatowym niebie. Po chwili Brazylijczyk odpalił papierosa. Siedzieliśmy oboje i patrzyliśmy na niebo. W ciszy. Nikt nie miał odwagi się odezwać.
- Co tam ? – pierwsza zabrałam głos.
- Nic, a tam ?
- Nic. – i rozmowa się urwała. – Neymar ?
- Tak Mari ?
- Sprawdzam czy jesteś… jeszcze. – nawet nie spojrzałam w jego stronę.
- Ciągle tu przecież siedzę.
- A ja ciągle cię kocham. – pomyślałam.
- Wiem. – oznajmiłam.
- To dlaczego pytasz ?
- Bo chciałam usłyszeć twój głos. – pierwsza myśl, która mi się nasunęła.
- Bo… zresztą nie ważne. – nikt już nie drążył tematu. Dopiliśmy wspólnie piwo i po kąpieli położyliśmy się do łóżka jak prawie normalna para.

***

Poranki nie należą do najlepszych, a i w moim przypadku udanych.
Zeszłam boso po drewnianych schodach i zobaczyłam jak moja mała księżniczka bawi się w salonie. Mój mąż zawzięcie smss’ował zapewne z jakąś laską, która się mu przypodobała. Nie zauważył nawet, że pojawiłam się w kuchni. Wzięłam kubek i nalałam do niego czarnej cieczy.
- Chcesz ?
- Nie. – nawet nie spojrzał.
Dolałam mleka i wsypałam dwie łyżeczki małych kryształków.
- Jesteś ?
- Nie.
- Zabrałam kawę do salonu. Usiadłam po turecku na kanapie.
- Idę.
- Idź.
Poszedł.
Wstałam. Odstawiłam kubek. Życie.

***

- Jesteś ?
- Jestem.
- A jednak cię nie ma.
Był.
Gwiazdy. Co noc to samo.
- Jutro …
- Jest dzień. – przerwał mi.
- Jest dzień. Masz rację.
Nie skończyłam. Nie było co ciągnąc tej rozmowy.
- Mogę mój koc ?
- Masz przecież to twój koc.
Wzięłam. Wstałam. Poszłam. Wyszłam. Usiadłam. Rozmyślałam.
Granatowe niebo i delikatna mżawka. To czego potrzebowałam.
- Wychodzę.
- Idź. Przecież to twoje nogi, nie moje.
Poszedł.
Zostałam sama.
Wrócił. Wziął oddech i wyszedł.
Znowu sama.

***
Może i krótki, ale chciałam, żeby każdy sobie wyobraził wszystko i zastanowił się nad kilkoma aspektami, które poniekąd poruszyłam ;D
Pozdrawiam ;D

wtorek, 29 listopada 2016

#ForçaChape

Niestety nie pojawiam się dziś z następnym rozdziałem.
Sądzę, że i tak po tym co się wydarzyło tej wczorajszej feralnej nocy, nikt nie czytałby z uśmiechem.
Ja nadal nie dowierzam, że stało to co się stało. 
Mój smutek był w opanowanym stopniu, ale wszystko pękło kiedy dowiedziałam się, że Neto leży w szpitalu, i że w ogóle był na pokładzie. 
Ktoś by zapytał dlaczego. 
Tak więc odpowiadam. 
Neto grał w Santosie, w klubie któremu oddane jest moje serce. 
Niestety przykro jest mi to stwierdzić, że do Boga odszedł Danilo. 
Po wszystkich zdjęciach które dzisiaj zobaczyłam, mogę stwierdzić, że to co się stało jest niemożliwe. 
Do tej chwili nie mogę w to w ogóle uwierzyć. 
Chcę zaznaczyć, że jako oddany kibic piłki nożnej będę cierpieć razem z Brazylią, a nawet całym światem. 
Jutro przyjdę na czarno i oddam hołd jak należy. 
Niestety, nie ma szans, żebym znalazła się w Brazylii, ale będę z nimi duchem. 
Chociaż tyle mogę zrobić. 
Świat cierpi i będzie cierpiał jeszcze przez jakiś czas, ale jak to powiedział Neymar : 
"Bóg się cieszy, bo ma mistrzów u siebie"


#ForçaChape


Ze względów, że muszę się pozbierać po tym wszystkim, rozdział pojawi się w następnym tygodniu... Mam nadzieję, że zrozumiecie ...

Wyświetlanie image3.jpeg

Najsmutniejsze zdjęcie jakie dzisiaj widziałam. Nawet te z katastrofy nie rozdarły mi serca tak jak te ...

Wyświetlanie image2.jpeg

wtorek, 15 listopada 2016

62. Nie ważne co by się działo to i tak będę dla ciebie ważna.

- Ja już nie mam na to siły, wiesz ? – zapytałam Anto, kiedy siedziałam u niej w salonie i użalałam się nad swoim życiem miłosnym.
- Ale zadaj sobie pytanie czy go kochasz.
- Właśnie nie wiem. – i przerwał nam dzwonek do drzwi. Messi się zadeklarował, ze pójdzie otworzyć.
- Cześć Leo. Przyszliśmy z Lu w odwiedziny. Mari poszła na spacer. I też właśnie o tym z nią chciałem pogadać. – usłyszałyśmy i Antonella wzięła mnie za rękę i poszłyśmy razem na góre. Partnerka Messiego doszła do wniosku, że warto ich trochę podsłuchać. Luana bawiła się z dziećmi Messich, a Neymar zajął wygodne miejsce na kanapie i zaczął rozmowę.
- Dziś siedziałem w pokoju i grałem w pokera na laptopie. Przyszła Mari i zostawiła mi na chwilę Lu. Po chwili wróciła w stroju kąpielowym, ah, wyglądała tak przepięknie, aż mi się ciasno zrobiło, ale dobra. Postanowiłem, że i ja zajdę na dół i tak zrobiłem. Zająłem się małą i w pewnym momencie, tak szybko wyszła z basenu i wróciła do domu. Martwiłem się o nią, bo jest dla mnie ważna, więc wziąłem Lu i posadziłem w salonie na dywanie, a sam pobiegłem do kuchni. Zdążyła wziąć tabletki na uspokojenie, z tego co zdołałem przeczytać. Kiedy zapytałem się czy wszystko ok., odpowiedziała, że jest dobrze, ale ja wiem, że mnie okłamała. Potem powiedziała, że idzie na spacer, bo boli ją głowa i poprosiła, żebym zajął się małą. Oczywiście się zgodziłem, bo jakbym mógł się nie zgodzić ? Martwię się o nią.
- Neymar, musisz sobie zadać ważne pytanie – czy ty ją kochasz ?
 - Nie wiem, nie wiem. – powiedział załamany. – Ona jest po prostu idealna. Ale czy ja ją kocham ? Nie wiem. Naprawdę nie wiem. – złapał się za głowę.
- Ja w tym Ci nie pomogę. – poklepał  go po plecach.
- Już i tak jest za późno, żeby cokolwiek naprawić. My się tylko ze sobą kłócimy.
- Chodź na taras, to sobie jeszcze pogadamy. – poszli z Leo na taras, a ja w tym czasie pożegnałam się z Anto i wymknęłam się. Szybkim krokiem wróciłam do domu. Po wejściu do domu, od razu udałam się do kuchni. Włączyłam radio i nuciłam sobie pod nosem, aż w pewnym momencie puścili naszą piosenkę. Osunęłam się po ścianie i płakałam jak dziecko. Nie interesowało mnie to, że może zaraz wrócić do domu. Miałam to gdzieś. Wyłączyłam radio i włączyłam tę piosenkę tak, aby leciała w kółko, a ja zajęłam wcześniejsze miejsce i płakałam. Wspominałam dobre chwile, jak i te złe. Nie poznaliśmy się w najlepszych okolicznościach, niepajaliśmy do siebie sympatią. Potem ta akcja w klubie, Brooklyn, pierwszy pocałunek, czułości, pierwszy raz, akcja z ciążą Rafy, dzieci, oświadczyny, ślub. Wszystko przeleciało przed moim oczami. Płakałam coraz bardziej. Wiedziałam, że jak Neymar zobaczy mnie w takim stanie to będzie problem. Wstałam na chwile i podeszłam do lustra. Odsłoniłam ramię i przejechałam ręką po moim tatuażu. Popatrzyłam chwilę w swoje odbicie i wróciłam na poprzednie miejsce. Nie wiedziałam co mam z tym wszystkim zrobić. Tak to zawsze szłam z każdą drobnostką do Neymara, a teraz ?
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, ale nie ruszyło mnie to zupełnie. Nadal wsłuchiwałam się w piosenkę, która leciała już niewiadomy raz. Wiedziałam, żę zaraz będzie „poważna” pogadanka z Neymarem.
Ney słysząc moje szlochanie, udał się do kuchni. Spojrzał na mnie, ale nie powiedział ani słowa. Przykucnął, a po chwili usiadł obok mnie i przytulił. Tak po prostu. Szlochałam w jego koszulkę jeszcze mocniej niż przed chwilą. On głaskał mnie po włosach i plecach i co jakiś czas całował po głowie. Nadal nic nie mówił. Siedzieliśmy w ciszy. Po chwili odsunęłam się od niego i szybko wstałam.
- Przepraszam. – już chciałam uciec, ale on był szybszy i złapał mnie za nadgarstek tak, że znalazłam się w jego ramionach, twarz w twarz. Patrzyłam się w te piękne czekoladowe oczy.
- Gdzie Lu ? – zapytałam, bo nie wiedziałam do czego można się posunąć.
- U Anto. Ale teraz jesteśmy tylko my. – nie mogłam oderwać wzroku od tych pięknych oczu. Przygryzłam delikatnie wargę, a po chwili poczułam na swoich wargach ciepłe muśnięcie, które robiło się coraz bardziej namiętne. Nasze języki tańczyły ze sobą, a nasze wargi wydziwiały cuda. Moja ręka znalazła się pod koszulką, na jego klacie, a jego błądziła po moich plecach. Nagle zarzuciłam nogi na jego biodra, a on jedną ręką mnie trzymał. Po chwili zaczął zbliżać się w stronę schodów. Nadal się całując, znaleźliśmy się w sypialni. Ułożył mnie delikatnie na łóżku i na chwilę przerwał pocałunek. Popatrzył na mnie z pożądaniem, a ja przygryzłam wargę. Po chwili pozbył się mojej koszulki i rzucił ją gdzieś na podłogę. Nie byłam mu dłużna, ponieważ i ja pozbyłam się jego jednej części garderoby. Po chwili on pozbył się także moich spodenek i ja też zrobiłam to z jego spodenkami. Spojrzał na moje prawie nagie ciało od góry do dołu. Zaczął składać pocałunki na moim brzuchu i ramionach. Potem przyszedł czas na szyję i usta. Całował mnie z pożądaniem. Ja pragnęłam jego, on pragnął mnie. Upajał się moimi pocałunkami. Gładziłam jego klatę i badałam każdy mięsień od nowa. To samo było z jego bicepsem. Przejęłam kontrolę nad sytuacją i to ja całowałam go po szyi, ale nie na długo, ponieważ po chwili znalazł się nade mną Brazylijczyk. Pozbył się ostatnich części mojej garderoby, ja zrobiłam to samo. Jeszcze tylko chwila i stało się. Tak. Zrobiliśmy to ze sobą. Po wszystkim opadliśmy na łóżko i wtuliłam się w Neymara.
- Było cudownie. – powiedziałam i spojrzałam w jego oczy.
- Masz rację. Możesz mi coś obiecać ? – spojrzał na mnie,
- Zależy co.
- Że nie będziesz więcej płakać ? – spojrzał głęboko w moje oczy. Uciekłam na chwilę wzrokiem, ale po chwili ręka Neymara zmusiła mnie, abym nadal Ne niego patrzyła. – Jesteś dla mnie ważna i nienawidzę kiedy płaczesz. – powiedział to tak dosadnie, że musiałam pilnować się, żeby się nie rozpłakać.
- Obiecuję jeśli i y mi coś obiecasz.
- Słucham.
- Nie ważne co by się działo to i tak będę dla ciebie ważna. – postawiłam warunek.
- To nawet nie podlega dyskusji. – splótł nasze ręce i wtulona w jego gorące ciało zasnęłam.

***

Obudziłam się rano i zastanawiałam się czy to nie sen, ale jednak nie. Ta bajka trwała nadal. Byłam nadal wtulona w Brazylijczyka, a on mnie przytulał. Musnęłam delikatnie jego usta. Przebudził się.
- Dzień dobry. – powiedziałam.
- Dzień dobry. – powiedział radośnie i pochylił się nade mną, a następnie pocałował. Oderwał się kiedy zabrakło nam tchu.
- Która godzina ? – zapytałam.
- Młoda, żebyśmy jeszcze zdążyli coś zrobić. – powiedział seksownie, swoim zachrypniętym głosem.
- Aleś ty zabawny. – powiedziałam, a on przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Skoro nie jesteś chętna, to przynajmniej proponuje wspólny prysznic, bo potem muszę uciekać na trening.
- Musimy uciekać na trening. – spojrzał zdziwiony.
- Wracam do drużyny. – uśmiechnęłam się.
- To cudownie. – pocałował mnie jeszcze raz w usta, a następnie oboje udaliśmy się pod prysznic. Tam tez nie było źle, ale szczegóły zostawię dla siebie. Potem ubraliśmy się, spakowaliśmy swoje torby i udaliśmy się na trening. Wyszliśmy z samochodu i każdy poszedł do swojej szatni. Wyszliśmy na murawę, chłopaki cieszyli się, że wróciłam. Wujek kazał nam ćwiczyć w parach, ale nie ćwiczyłam z Neymarem, tylko z Tello, moim „kochankiem”.
- Widzę, że się super dogadujecie, znowu. – powiedział złośliwie Cris.
- Daj spokój. Wiesz, że to nie tak.
- A jak ?! Zraz wrócicie do siebie, a ja pójdę w odstawkę. – ściszył głos.
- Kto tu mówi o powrocie do siebie ?
- Ja. – resztę treningu przemilczałam. Potem pojechaliśmy z Neymarem po Luanę i wróciliśmy do domu. Napisałam sms’a do Shak i Anto czy nie mogłybyśmy się spotkać. Zgodziły się. Za pół godziny u Shak w ogrodzie.

***

- I co ?
- No właśnie nie wiem. Żadnego „może wróćmy do siebie”, ani „kochasz mnie jeszcze”/ Sama nie wiem co o tym myśleć. – obiecałam, że nie będę płakać, a to robię.
- Nie płacz. Widocznie to wszystko potrzebuje czasu. – pocieszyła mnie Anto.
- I seksu. – dodałam.

***

Po powrocie do domu, zastałam Neymara jak śpiewał do małej, a ona się śmiałą.
- No wiesz co ? Nawet dziecko się śmieje z tego co śpiewasz. Nie umiesz śpiewać. – zaśmiałam się.
- A ty niby umiesz ? – spojrzał na mnie spod byka.
- Wiesz śpiewanie w chórze coś dało. – wytrzeszczył oczy. – Dlaczego ja nic o tym nie wiem ?
- Bo nigdy się nie chwaliłam. Nie było czym. – i poszłam na górę. W pokoju odpisałam na kilka e-maili i zajęłam się trochę porządkami w garderobie. Wieczorem zeszłam na dół i ujrzałam słodki widok. Mała spała obok Neymara. Wzięłam ją na ręce i zaniosłam do jej pokoju. Neymara natomiast przykryłam, wzięłam piwo z lodówki i wyszłam na taras. Co prawda nie było za ciepło, ale cóż.
- Wiedziałem, że tu będziesz. Po prostu to czułem.

***

Witam po długiej przerwie !
Brak weny, motywacji i wolnego czasu spowodowały to co spowodowały.
Przepraszam Was z całego serducha i mam nadzieję, że jest tu jeszcze ktoś ;)
Liczę na Wasze komentarze.
Rozdział będzie jeden w tygodniu, bo niestety mam dużo nauki i swoich pozostałych obowiązków, że inaczej się nie da.
Buziaki ;**


CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !!

PS W imieniu autorki tego bloga oraz swoim zapraszam --> ( https://my-big-motivation.blogspot.com/ )

środa, 24 sierpnia 2016

61. Wybaczy mi pani moją euforię.

- Wujku, możemy porozmawiać ? – zapytałam, wchodząc do gabinetu Luisa.
- Jasne Mari, a o czym chcesz rozmawiać ? – wskazał na krzesło przed sobą.
- Chodzi o to wujku, że to jest chyba pora i czas, żebym wróciła do trenowania, oczywiście jeżeli jest taka możliwość. – powiedziałam radośnie.
- Tylko na to czekałem Mari! – zaśmiał się wujek. – Oczywiście ! Nawet od dzisiaj! – wujek mnie wyściskał.
- Wujku ? Ale z tego co pamiętam to dziś nie ma treningu. – powiedziałam zdziwiona.
- Wybaczy mi pani moją euforię. – zaśmiał się. – A tak na marginesie ? Neymar jutro będzie ? Jakbyś mogła dopilnować i przyciągnąć mi go na trening to będę wdzięczny.
- Dobrze wujku, a teraz muszę uciekać po małą. – podeszłam do drzwi. – Pa.
- Trzymaj się Mari.

***

Weszłam do domu i poszłam razem z Lu do ogrodu. Nie widziałam Neymara, ale zapewne siedział u siebie i grał w pokera. Uznałam, że pokąpałabym się z małą w basenie, więc wzięłam 2latkę na ręce i zaniosłam na górę do naszej sypialnie, po wcześniejszym zapukaniu. Wcale się nie pomyliłam – Brazylijczyk siedział z laptopem na kolanach.
- Weźmiesz na chwilę małą ? – przytaknął, a on zdjął laptopa i usadził sobie córkę na kolanach. Ja udałam się do garderoby po strój kąpielowy i poszłam do łazienki się przebrać. Wróciłam do sypialni i wzięłam ponownie Luanę. Poszłyśmy do jej pokoju, gdzie założyłam jej uroczy strój z Myszką Minie. Gotowe poszłyśmy na taras.

* Neymar *

Kiedy Mari przyszła do pokoju w stroju kąpielowym, to powiem, że byłem trochę… wiecie o co chodzi. Pociągała mnie. Jej sylwetka, uroda, charakter to była jedna, wielka mieszanka wybuchowa. Bałeś się dotknąć, ale po czasie wiesz, że da się z tym obchodzić jak z jajkiem. Postanowiłem, że ja też się przebiorę pójdę do ogrodu, jeśli one nie będą miały nic przeciwko.

* Mari *

Kąpałam się z małą w basenie, kiedy przyszedł Neymar.
- Mogę się przyłączyć ? – zapytał niepewnie, drapiąc się po głowie.
- Jasne. – odpowiedziałam. Wyglądał tak pociągająco. Jego klata zawsze mnie jarała i jarać będzie.
Neymar wszedł do basenu i zanurzył się pod wodę. Kiedy się wynurzył, przeczesał włosy ręką. Podszedł do mnie i wziął Lu. Umiał się nią zająć. Powygłupiali się trochę, a ja ze względu na to co czułam w obecnej chwili, wyszłam z basenu i owinięta ręcznikiem, poszłam do kuchni, napić się wody i wziąć jakieś tabletki na uspokojenie. Neymar zaniepokojony moim szybkim powrotem do domu, zostawił małą w salonie i przybiegł do kuchni. Trafił na moment, kiedy zdążyłam połknąć tabletkę.
- Mari wszystko w porządku ? – zapytał zaniepokojony. – Wiesz, że zawsze możesz ze mną pogadać o wszystkim. – nie poznaje cię Da Silva.
- Tak, wszystko dobrze. – okłamałam go. Nic nie było dobrze. – Zajmiesz się małą ? Ja się przebiorę i wyjdę na spacer, trochę się uspokoić i odetchnąć świeżym powietrzem, bo boli mnie głowa.
- Jasne, ale proszę, uważaj na siebie. – poszedł do pokoju, ja schowałam tabletki i poszłam na górę przebrać się w normalny strój. Wzięłam okulary, założyłam buty i udałam się na spacer. Oczywiście, zaraz po wyjściu za bramę, zaczęłam płakać. Dzięki okularom nie było tego aż tak widać. Jako kierunek obrałam dom Anto i Messiego, ponieważ z tego co wiem, Shaki i Geri pojechali z dziećmi do dziadków.
Zapukałam do drzwi, uprzednio zdejmując okulary. Drzwi się otworzyły. Anto spojrzała na mnie i zaprosiła do środka. Nie zapytała o nic, tylko od razu po wejściu, mnie przytuliła.
- Co się stało ? – zapytała przejęta.
- On.

***
Hej !
Jestem, jak widać.
Nie będę ukrywać, dlaczego mnie nie było.
Miałam dużo swoich obowiązków, spraw do załatwienia.
Na szczęście z moim zdrowiem jest coraz lepiej;)
***
Chciałabym zaprosić czytelników na tego bloga, ponieważ dla osoby, która zaczęła go prowadzić jest on bardzo ważny i spełniła, tym swoje małe marzenie. Z tego co wiem, na dniach ma pojawić się nowy post. Podeślijcie znajomym, rodzinie. Pokażcie jej, że jesteście - z góry dziękuję, bo wiem, że będzie jej niesamowicie miło! Dajcie jej kopa do działania 
Pozdrawiam ;*

czwartek, 28 lipca 2016

60. Niestety nie mogę z tobą dłużej porozmawiać, bo ktoś inny na mnie czeka.

Uznałem, że muszę odreagować, więc wspólnie z Danim zorganizowaliśmy u niego w domu imprezę. Zaprosiliśmy kolegów, laski, zamówiliśmy catering, wynajęliśmy kelnera i mogliśmy balować. Kiedy dotarłem pod dom mojego przyjaciela było już sporo osób. Pierwsze co zrobiłem po przywitaniu się z Danim, to wypicie szybkiego shota i mogłem się iść bawić. Ostatnio w moim życiu to impreza za imprezą. Zacząłem tańczyć z przypadkowymi dziewczynami. Potem wypiłem kilka shotów z przyjaciółmi i mogłem bawić się na całego. Przy następnej piosence podeszła do mnie pewna dziewczyna i zaczęła się przystawiać. Odstawiłem drinka i chętnie, bardzo chętnie z nią zatańczyłem. Przy refrenie zacząłem śpiewać :
- Kici kici miał będę ciebie brał. Będę chciał, będę miał cały koci szał.
Jej się to niezwykle spodobało, więc tańczyła przy mnie coraz odważniej. Ja, stałem za nią i trzymałem moją rękę na jej biodrze. Powiem wam, że było nieźle. Po skończonej piosence, podziękowałem i odeszła. Przystawiła się do mnie kolejna laska i nawet złożyła krótki pocałunek na moich ustach.

* W tym samym czasie Mari *

Neymar wyszedł, ale postanowiłam, ze ja nie będę gorsza i też wyjdę gdzieś. Zaprowadziłam Lu do Shaki, a sama po powrocie do domu zaczęłam się zbierać, ale niespodziewanie zadzwonił mój telefon.
- Hej Mari, ja chcę ci tylko pomóc upokorzyć Neymara. Wpadaj na grubą imprezę do mnie do domu. Twój kochany mężulek się świetnie bawi, co nie oznacza, że ty nie możesz pobawić się z obecnymi tu facetami. Do zobaczenia. – nie zdążyłam nic powiedzieć, bo usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia. Pobiegłam do garderoby i wybrałam małą czarną i do tego najwyższe szpilki jakie miałam w swojej szafie. Zrobiłam mocniejszy makijaż, nałożyłam czerwono krwistą szminkę na usta, spakowałam telefon do kopertówki, a następnie zakluczyłam dom i swoim BMW udałam się do hacjendy Alvesa.  Weszłam do środku i przywitałam się z gospodarzem, który czekał na mnie przy drzwiach. Zauważyłam jak mój mąż bawi się z laskami na parkiecie. Dlatego wypiłam dwa głębsze kieliszki i sama dałam się porwać zabawie. Podeszłam do przystojnego gościa i zaczęłam z nim tańczyć. On był chętny. Przetańczyłam z nim piosenkę, podziękowałam i podeszłam do następnego. Bawiłam się cudownie, dopóki przez przypadek podeszłam do niewłaściwego mężczyzny, ale to tylko i wyłącznie, że stał plecami.
- Mari ? – zapytał zdziwiony.
- Też mi mężu miło cię widzieć w towarzystwie tych pięknych pań. – odpowiedziałam sarkastycznie. – Niestety nie mogę z tobą dłużej porozmawiać, bo ktoś inny na mnie czeka.
- A nie chcesz ze mną zatańczyć ? – zapytał z nadzieją.
- Z dzi*karzami nie tańczę. Sorry. – odpowiedziałam i odeszłam od niego kołysząc biodrami.

* Neymar *

- W oczach niebo, w duszy ogień. – pomyślałem o Mari i może lekko doszło do mnie co straciłem. Kiedy zobaczyłem jak tańczy z innym, przeprosiłem moją partnerkę i podszedłem do nich.
- Odpie*dol się od mojej żony ! – odciągnąłem go do Mari.
- Z tego co wiem to wy już nie jesteście razem. – odezwał się Alves.
- Zamknij się ! – powiedziałem i odepchnęłam Alvesa. – A my wracamy do domu! – krzyknąłem.
- Ja zostaję, a Ty jeśli chcesz to jedź sobie do domu. – odpowiedziała mi i totalnie mnie olała.
- Nie ku*wa! Jedziesz ze mną do domu, bo musimy poważnie porozmawiać! – krzyknąłem po raz kolejny tej nocy i poprosiłem Daniego, żeby zamówił taksówkę, która po 20 minutach zawiozła nas do domu.

* 30 minut później *
* Dom państwa Da Silva *

- Powiesz mi co ty odwalasz ? – zapytałem ją.
- A ty co robisz ? Całujesz, obściskujesz się z innymi laskami. Pomyślałeś jak ja się czuje ? Jesteś skończonym dupkiem ! – wykrzyczała mi to prosto w twarz, przywaliła i uciekła z płaczem.
- Mari ! – pobiegłem za nią do naszej sypialni, ale zdążyła zamknąć na klucz drzwi. – Wpuść mnie ! – uderzyłem z pięści w drzwi, a ona o dziwo je otworzyła.
- Znowu chcesz się mnie zapytać co ja robię ? Jeśli tak, to ja nie mam ci nic do powiedzenia. – rzekła. Poszła do drugiego pokoju i takim o to sposobem, już więcej tej nocy się nie widzieliśmy.

* Mari *
* Rano *


Wstałam rano, po cichu poszłam pod prysznic i ogarnęłam się. Potem wypiłam kawę, a następnie pojechałam taksówką pod dom Alvesa, żeby ogarnąć swój samochód, a potem miałam do załatwienia bardzo ważną sprawę …

***

Hej !!
Jestem !!
Przepraszam (znowu) za brak obecności, ale są wakacje, a ja nie mam czasu...
Teraz rozdziały będą krótsze ;/
Do napisania !!
Buziaki ;**

wtorek, 5 lipca 2016

59. Neymar, stary, ty nie to, że dramatyzujesz, tylko zachowujesz się jak Shakira w 9 miesiącu ciąży.

- Ale ja tak do cholery nie mogę ! – krzyknął. – Ja cie ku.wa kocham !
- Ty mnie kochasz ? – zapytałam z pogardą. – Proszę cię, nie oszukuj się, ani mnie. – odwróciłam się na pięcie i poszłam do pokoju, a następnie wzięłam do reki telefon i popisałam trochę z Rafą.

* Oczami Neymara *

- Ja już nie wiem co będzie dalej, ale zapewne rozwód. – powiedziałem kiedy poszedłem do Gerarda. Zaraz po sprzeczce z Mari poszedłem do przyjaciela.
- Spokojnie. Zaraz rozwód. – próbował mnie uspokoić.
- No, a co ?! Z tego już nie będzie nic ! Nic nie będzie ! To już koniec ! – zacząłem panikować, a Gerard chciał chyba coś powiedzieć. – I co ? Chcesz jeszcze powiedzieć, że dramatyzuje, tak ?
- Neymar, stary, ty nie to, że dramatyzujesz, tylko zachowujesz się jak Shakira w 9 miesiącu ciąży. – zaśmiał się Pique.
- Ja już Gerard, to sam straciłem panowanie i kontrolę nad sobą. Nie wiem co się ze mną dzieje. Jeszcze jak się pocałowaliśmy, a ona powiedziała, że… nie może. Nie wyobrażasz sobie nawet jak mnie to mocno zabolało.
- Nie wyobrażam i chyba nawet nie chcę. Teraz z tego wiem to ci potrzeba porządnej terapii alkoholowej. Poczekaj, dzwonię po resztę. – no i poszedł.

***

- Jakby nie patrzył. Mamy wady i zalety i… tajemnice. – powiedział Messi.
- Wiecie co ? Proponuję upić się, a potem… upić się jeszcze bardziej. – zaśmiał się Dani, a wszyscy go poparli. Włącznie ze mną.

* Oczami Mari *

Zaczęłam martwić się o Neymara. Była 2 w nocy, a go nie było. Zapewne, albo szlaja się po jakiś klubach, albo jest u jakiegoś kolegi schlany w cztery dupy. Postanowiłam zadzwonić do Gerarda, ale nie odbierał telefonu. Obudziłam Jo i poprosiłam, aby został na chwilę z małą. Ja zarzuciłam bluzę i udałam się do Gerarda. Z tego co wiem to Shaki była u swoich rodziców, bo po tym jak spędzałam z nią czas miałą do nich pojechać. Zapukałam, ale nikt mi nie otworzył. Złapałam za klamkę i lekko ją nacisnęłam. Weszłam do środka i od razu powitał mnie odór alkoholu. Weszłam w głąb salonu i zauważyłam całą ekipę na podłodze i kilka butelek po alkoholu. Postanowiłam zadzwonić do Antonell.
- Gdybyś martwiła się o swojego ukochanego to dobrze, żebyś wiedziała, że leży u Gerarda na podłodze w salonie i jest schlany w cztery dupy.

* Oczami Neymara *

Obudziłem się kiedy zaczęły mnie razić promienie słoneczne. Jak się okazało spałem na podłodze razem z chłopakami i butelkami po alkoholu. Przetarłem oczy, a po chwili i moi towarzysze zaczęli się budzić.
- No to żeśmy wzorowo zabalowali. – zaśmiał się Leo.
- Dziwne, że tu żadnych kobiet nie ma. – zaśmiał się Dani, a gospodarz domu udał się do kuchni po tabletki i wodę.
- Macie. – dał każdemu po tabletce i butelce. Ja opróżniłem całą na raz.
- Ja już chyba będę wracał do domu. – oznajmiłem. – Dzięki chłopaki. – pożegnałem się z nimi i udałem piechotą do domu, wcześniej zakładając okulary przeciwsłoneczne i czapkę. Kiedy wszedłem do domu, zastanawiałem się z czym się będę musiał zmierzyć.
- Dzień dobry mężu. – odezwała się złośliwie Mari.
- Od kiedy zwracasz się do mnie z przydomkiem mężu ? – zapytałem sarkastycznie.
- Od kiedy mi się podoba. – uśmiechnęła się złośliwie i poszła sobie, zostawiając woń swoich perfum.
- Nie interesuje cię to gdzie byłem ? – zapytałem neutralnie i z lekkim zdziwieniem. – Przecież ostatnio dopytywałaś się o wszystko.
- Powiem tak. Jeśli o to chodzi to pięknie wyglądałeś na podłodze u Gerarda w salonie z twoją, nawet już nie nową, dziewczyną – wódką.
- Ale skąd ty… - nie dałam mu dokończyć.
- Skarbie, nie udawaj, że jesteś taki perfekcyjny, i że myślisz, że ja nic nie widzę. – szepnęłam mu do ucha i minęłam go, tym samym udając się do ogrodu.

* Oczami Mari *

Nie wiedziałam już co można zrobić, czyli wniosek z tego taki, że już nic nie można zrobić. Ja go już chyba nie kocham, tak jak on mnie. Ale ten pocałunek…on chyba zmienił dużo. Nie
! Stop ! On nic nie zmienił, bo już się nic nie da zmienić !

***


Dlaczego ? Dlaczego nie może być tak jak było ? Dlaczego musieliśmy się zmienić ? Dlaczego chcieliśmy się zmienić ? Życie nie jest łatwe. Nikt nie powiedział, że będzie lekko. Miało być na zawsze. Na zawsze. Moje, ani jego życie nie dobiegło jeszcze końca. Obietnica nie została spełniona. Życie… nie jest tak kolorowe jakby się wydawało. Każdy chciał żyć dobrze, ze swoją miłością przy boku. Ok. Żyję przy swojej „miłości”, przy boku, ale co z tego, że ta „miłość” wyparowała ? Co mi z tego, że mam godne życie ? Co mi z tego, jeśli nie mam miłości ? Mam tylko obraz w głowie – on, ja i nasza córka. Marzenia.

***
Hej !
Zniknęłam na jakiś czas, ale to tylko dlatego, że pracuję nad innym projektem ;)
Proszę KAŻDEGO kto przeczytał o zostawienie komentarza !
Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 20 czerwca 2016

58. Przepraszam, ale ja tak nie mogę.

- Byś może ruszył tą dupę z tej kanapy i coś pożytecznego zrobił ?! A nie ! Cały dzień leżysz rozwalony na tej kanapie i nic nie robisz ! Bo najlepiej jest mieć wszystko w dupie ! Dobrze, że tu teraz nie ma Lu. – wielce nie wzruszony pokiwał tylko bezinteresownie ramionami. – Chociaż sprzątnij tę koszulkę. – powiedziałam i rzuciłam mu w twarz czarnym materiałem.
- Zachowujemy się jak stare małżeństwo. – stwierdził, wcale na mnie nie patrząc.
- Cieszę się, że to dostrzegłeś. – rzuciłam sarkastycznie i poszłam na górę się ogarnąć i jechać do miasta. Bo oczywiście wielce królewicz nic nie załatwi.

* Następnego dnia rano *

Popijaliśmy w ciszy kawę. Cisza była przytłaczająca. W nocy mogło być tak pięknie, ale oczywiście coś, albo raczej humorek mojego męża, musiał to popsuć. Teraz śpimy z dwóch stron swojego łóżka, w odległości od siebie, która wynosi około 0,5 metra.
- Wiesz co ? To już nie ma sensu. – stwierdziłam i upiłam łyk gorącej cieczy.
- Też tak sądzę. – powiedział beznamiętnie. Bez żadnych uczuć.
- W najbliższym czasie przygotuję papiery rozwodowe. – rzekłam i odstawiłam kubek do zlewu, razem z tym, który należał do Neymara. Potem rzuciłam tylko krótkie „cześć” i wyszłam z domu.

***

- O jesteś. Weź na chwilę chodź pogadać ze mną do kuchni. – oznajmił po czym wziął córkę i usadził ją na dywanie w salonie.
- No co ? – zapytałam zdezorientowana.
- Co się z nami stało ?
Bądź dużym chłopcem i przestać do mnie słać pytania. Twe słowa to ciągi liczb, nie ułożę z nich równania. Nie umiem być suką, a ty sypiesz mi piach w ozy. Mam dosyć już chłopców co nie potrafią mnie zaskoczyć. – powiedziałam, machnęłam ręką i zaczęłam się zbierać.

***

Wieczorem zbierałam się na spotkanie z moim kochankiem.
- Zajmiesz się małą ? Nie wiem czy wrócę na noc, ale to jeszcze nic pewnego. Zależy ile przeciągnie się spotkanie. – oczywiście musiałam mu wkręcić, że idę na spotkanie biznesowe.
- Tak, baw się dobrze. – szczerze się uśmiechną. Ucałowałam tylko córeczkę i dałam Neymarowi buziaka w policzek. Kiedy tylko odwróciłam się szepnęłam pod nosem. – Będę. Założyłam tylko buty i wzięłam torebkę, w której miałam kosmetyczkę i ubrania.
Wyjechałam z garażu samochodem i pojechałam prosto pod dom mojego ‘przyjaciela’.

***

Kiedy dojechałam na miejsce zauważyłam, że światła w domu się świeciły, to znaczy, że czekał. Czekał na mnie.
Weszłam do środka i przywitałam się z kochankiem soczystym całusem w usta. Pogadaliśmy do późnych godzin wieczornych. Potem postanowiłam wrócić do domu, aby Neymar się nie zorientował, bo wtedy mogłoby być nieciekawie. A nie chciałabym tego, choć tak bardzo go nienawidzę. I już niestety ni kocham. Ale zasłużył sobie na to. Tak jak ja sobie na to zasłużyłam. Mam nadzieję, że będzie dobrze.

* Następnego dnia *

Wstałam rano. Wyszłam z pokoju gościnnego i pomaszerowałam do naszej byłej sypialni. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Neymar spał na brzuchu jak zabity. Był bez koszulki, ale jakoś wcale mnie to nie zainteresowało. Już mnie po prostu nie kręcił.

***

- Fajnie się tobą tatuś zajmował. – powiedziałam i wyjęłam z pod ławy pustą butelkę po wódce. Myślałam, że go uduszę w tamtym momencie. Zobaczyłam czy moja córeczka grzecznie się bawi i poszłam na górę razem z butelką.
- Wstawaj ! – krzyknęłam. Dopiero teraz poczułam woń alkoholu.
Neymar przetarł twarz rękami i spojrzał na mnie. Miał czerwone oczy. Ni mówcie mi, że jeszcze do tego palił.
- Miałeś się wczoraj córką zając, a nie pić ! – krzyknęłam i postawiłam butelkę na komodę, choć miałam ochotę nią rzucić o ziemię, tak, aby roztrzaskała się na milion kawałków.
- Daruj sobie ! Nic wielkiego się nie stało ! – przetarł ponownie ręką oczy.
- Nic się nie stało ?! Nic się kurna nie stało ?! – myślałam, że go tam na miejscu uduszę.
- No nic się nie stało.
- Ile ty masz lat, co ?
- No… 26.
- Mam mniej, a jestem mądrzejsza od ciebie. – rzuciłam na odchodne i wyszłam z tej jego sypialni. Zeszłam na dół, wzięłam na dół i wyszłam z domu. Postanowiłam tu wrócić dopiero wieczorem.

***

Czas zleciał szybko. Razem z Shak i Anto gadałyśmy na różne tematy. Moja córeczka usnęła w samochodzie, więc kiedy byłam w domu, zaniosłam ją na górę i ułożyłam w łóżeczku. Widziałam, że na dole w salonie siedział Neymar, więc postanowiłam z nim pogadać. Patrzył w telefon. Usiadłam obok niego i spojrzał na mnie. Miał czerwone oczy, ale też czułam alkohol.
- Piłeś. – stwierdziłam.
- Nie, ćpałem. – odburknął.
- Co ty robisz ze swoim życiem ? – zapytałam spokojnie. On schował telefon do kieszeni i spojrzał na mnie.
- Nic. – roześmiał się, ale po chwili spoważniał, kiedy spojrzałam na niego ‘spod byka’. – To co ty zrobiłaś z moim. – stwierdził.
- A co ja zrobiłam niby z twoim życiem ? Wyjaśnij mi bo nie rozumiem ? Wydaje mi się, że to dzięki mnie przestałeś pić, ćpać, palić, więc co ja mogłam zrobić nie tak ?
- To, że kiedy wszystko się sypało między nami, to nie próbowałaś tego ratować. Ja to tylko ratowałem. To ja podawałem ci rękę, kiedy spadałaś. Miałaś mnie w dupie. Ten związek się rozpadał, ty byłaś tego świadoma, ale nic nie zrobiłaś ! – podniósł minimalnie głos.
- Bo wiedziałam, że nie ma czego ratować.
- Skąd mogłaś to wiedzieć ? – spojrzał głęboko w moje oczy.
- Bo każda nasza kłótnia kończyła się kilkudniowym nie odzywaniem się do siebie, albo wyprowadzką na kilka dni.
- Ale każda kłótnia jest inna. – rzekł.
- Ale ich było już za dużo ! – krzyknęłam, ale tak, aby nie obudzić małej.
- Zamknij się ! – powiedział i wpił się w moje usta. Tego mi brakowało, ale wiem, ze tak nie mogę, ale i tak nic z tym nie zrobiłam. Nie odepchnęłam go, nic. Po prostu jedno, wielkie NIC !
Oderwaliśmy się od siebie, kiedy zabrakło nam tchu.
Przepraszam, ale ja tak nie mogę. – powiedziałam dysząc.

***
Hej !
Wróciłam i mam nadzieję, że już zostanę ;)
W miarę podoba mi się rozdział, ale opinię zostawiam Wam.
Do następnego
Pozdrawiam
Neymarowwa11 ;*

poniedziałek, 30 maja 2016

!!!! Ważne !!!!

Witajcie! Tak naprawdę powinnam zacząć od przepraszam, więc tak zrobię. Przepraszam. Moja nieobecność była spowodowana nie z mojej winy. Nie raz żal ściskał mnie za serce, że Was zawiodłam, ale nie odważyłam się nawet na napisanie posta z wyjaśnieniem. No cóż. Ten rok zaczął się dla mnie ciężko i niestety tak się stało, że to wszystko będzie ciągło się za mną przez jakiś x czasu. Postanowiłam odciąć się na trochę, porzuciłam wszystkie dodatkowe zajęcia, lekko przymknęłam się w sobie. Z moją psychiką jeszcze nie jest doskonale a o zdrowiu to nawet szkoda gadać. Jestem wdzięczna osobom, które mnie wspierały i nadal to robią, bo wiedzą, że tego potrzebuje. Niestety w tym wszystkim musiałam porzucić kilka swoich, drobnych, marzeń. Żałuję, że już prawdopodobnie nigdy się nie spełnią, a wspomnienia, i te dobre i te złe zostaną we mnie do końca. Niestety nie wiem kiedy będzie ze mną ok, mam nadzieję, że w najbliższym czasie. Przez ten okres, kiedy mnie nie było, dowiedziałam się bardzo smutnych diagnoz lekarzy, a los chciał, że kilka chorób i urazów zdarzyło się w jednym czasie, ale to i tak nie było równe z bólem, kiedy usłyszałam zdanie od pewnego lekarza, ale chciałabym to zostawić dla siebie, ponieważ pisząc to, zebrało mi się wystarczająco łez, a chciałabym przynajmniej o tym trochę zapomnieć i kodować same dobre wspomnienia ;')

Co do rozdziału. Wyszłam z wprawy ;/;) ale powoli coś piszę i za jakieś 2 góra 3 tygodnie coś powinno być ;)

Przepraszam za ten długie wyjaśnienie, ale nie chciałam, żebyście pomyśleli, ze mi się po prostu nie chciało, bo tak nie było. Ostatnio miałam do nadrobienia około 3 miesięcy w szkole z tego semestru, więc nauki też było dużo...

Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie, bo tylko o to proszę. Przepraszam Was bardzo, z całego serducha.

Pozdrawiam;)

czwartek, 24 marca 2016

PROLOG CZĘŚCI II

Niestety nasi bohaterowie nie pogodzili się z niektórymi błędami, które popełnili. Neymara zaczęło znowu ciągnąć do alkoholu – choć z tym walczył. Mari miała potrzebę bliskości, ale niestety Neymar był wiecznie zapracowany. Nie wiedzieli co mają ze sobą zrobić i jak to zrobić. Ciężko im było żyć z tym, ze są ze sobą chyba z przyzwyczajenia. Sami nie wiedzieli. Nie czuli chemii między sobą, a ciężko jest z kimś żyć, wiedząc, że nie ma już tego czegoś. Niestety życie jak i miłość są kruche, ale powinni walczyć. Walczyć o swoją miłość, bo to było naprawdę ważne.

Każdy sam dla siebie jest
Zagadką i takąż zagadką
Jest dla drugiego człowieka


A. Kępiński


***
Oi!;*
Przepraszam, że tak krótko, ale nie widziałam sensu rozpisywania się.
Pracuję już nad następnymi rozdziałami i muszę przyznać, że nawet nawet mi się podoba, ale moje zdanie jest tu nie ważne xd
Następny rozdział zapewne na początku następnego ze względu na święta.
Ten też miał być wcześniej, ale nie wyrobiłam się z czasem i zeszło się od poniedziałku aż do czwartku ^^
Pozdrawiam ;*

środa, 16 marca 2016

57. Te quiero. + EPILOG CZĘSCI I

Dzwonił telefon Neymara, ponieważ go zapomniał i zostawił w domu. Zmieniłam lekko głos i odebrałam.
- Halo ?
- Cześć Neymar. Mała bardzo tęskni i chce się z tobą zobaczyć. W ogóle badania już przyszły i jesteś jej ojcem. Nie wyobrażasz sobie jak się cieszę ! To kiedy przyjdziesz ? – zamurowało mnie. Natychmiast się rozłączyłam i rzuciłam ty telefonem o dywan. Szybko wzięłam dokumenty dla jego menadżera i wyszłam z pokoju, zostawiając telefon an dywanie.

***

- Mari, słońce, już jestem. – krzyknął Brazylijczyk i rzucił torbę w kąt na korytarzu.
- Dla ciebie nie słońce. – powiedziałam złośliwie.
- Co ci jest znowu ? – zapytał zdziwiony i rzucił się na kanapę.
- Mała bardzo tęskni i chcę się z tobą zobaczyć. W ogóle badania już przyszły i jesteś jej ojcem. Nie wyobrażasz sobie jak się cieszę ! – zacytowałam tą babkę, a ten się tylko złapał za głowę. Czyli coś jest na rzecz. Nie żyje już. Koniec. – Masz mi jeszcze coś do powiedzenia ?
- To nie tak.
- A jak ? Zdradziłeś mnie, a teraz wstyd się przyznać. I masz dziecko !
- To nie tak. – powiedział załamany.
- A te 200 tysięcy to też nie tak ? – powiedziałam i rzuciłam w niego białym skrawkiem papieru,
- Dasz to wszystko wyjaśnić ?
- Dla mnie wszystko jest jasne. Zrobisz badania, ale tym razem ty. Być może ona je sfałszowała. – powiedziałam i usiadłam przy nim.
- Eu te amo. – powiedział i mnie przytulił, a następnie namiętnie pocałował.
- Te quiero. – zaśmiałam się.

Epilog

Można by powiedzieć, że historia zakończyła się szczęśliwie. Byli szczęśliwa rodzinką. Kochali się. Z każdym dniem zakochiwali się w sobie na nowo. Nie mogli narzekać na brak dóbr materialnych, a ni na brak przyjaciół i pomocy. Mari mogła w końcu powiedzieć, że jest szczęśliwa. Neymar mógł przyznać, że nie ciągnie go do innych lasek, a ich córeczka była zapatrzona w piłkarzy. Dosłownie. Albo raczej w synów piłkarzy. Jak się okazało Neymara jedynymi dziećmi byli Davi i jego malutka księżniczka.
Wiadomo, że nigdy nie było między nimi idealnie, ale zawsze potrafili znaleźć złoty środek na swoje kłótnie i sprzeczki.
Pamiętam jak bardzo się nienawidzili. Było coś okropnego. Nie mogli znieść siebie nawzajem, a teraz są małżeństwem.
Szczęśliwa rodzinka – ale czy można tak było powiedzieć. Byli. Nie ukrywam, ale coś się między nimi stało. Przyzwyczajenie ? Za duża potrzeba miłości ? A może zwykła niechęć do siebie nawzajem ? To w takim razie – czy ich miłość była prawdziwa ? Jak to się stało, że są razem ? Dlaczego ?
Pytań jest więcej, ale nikt na nie nie odpowie tak dobrze, jak nasi bohaterowie, bo to w końcu oni najlepiej wiedzieli jak to było, co czuli, ale czy sami się nie pogubili w uczuciach ? Sami zaplątali się w labiryncie swoich serc. Czy sami znają odpowiedź na te pytania ? Niestety nie mogę nic im pomóc, ale wiem jedno – ich serca najlepiej wiedzą, jak mają żyć. Sami nie dadzą rady …

***

Hello Helllo !!
Jestem po dość długiej przerwie.
Wiem, że rozdział krótki i prawie, że o niczym, ale nie miałam pomysłu.
Co do epilogu to w miarę mi się podoba ^^
Zamysł był taki, że dodam to w poniedziałek, ale w niedziele z temperaturą 40 stopni znalazłam się na pogotowiu. Dostałam antybiotyk i wcale nie czuję się lepiej...
Miałam szczęście, że to już miałam napisane, bo nie dałabym rady tego napisać.
I tak musiałam się zmusić, żeby dodać tego posta, bo potwornie boli mnie głowa.
Mam nadzieję, że chociaż trochę się spodoba.
Następny rozdział zapewne na początku następnego tygodnia, ale nie obiecuję.
Ja tu gadu, gadu, a Wy pewnie jesteście już znudzeni tym czytaniem xd
Dzięki, że nadal ze mną jesteście <3
Pozdrawiam wszystkich chorych ( zdrowych zresztą też ) xd ;*

sobota, 5 marca 2016

Przeprosiny !! ;(

 
Drodzy Czytelnicy !
Przepraszam Was z całego serca za to, że rozdział nie pojawił się w ostatnim czasie, ale było to spowodowane moim stanem zdrowia i brakiem czasu.
Obiecuję, że pojawi się pod koniec następnego tygodnia, albo na początku jeszcze następnego.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i nadal jesteście ze mną ;)
Przepraszam jeszcze raz ...
Pozdrawiam ;*
 


środa, 10 lutego 2016

56. Neymar nie oszukujmy się. Nie powiem kto tu kogo udaje.

- Nasze drogie panie. Każdy z nas wie, że interesujecie się modą. Więc prosimy was o zajęcie miejsc i zaprojektowanie czegoś. Życzymy powodzenia. Macie niewiele czasu, ponieważ dzień się jeszcze nie skończył. – zaśmiał się Dani, a my zajęłyśmy miejsca przy stolikach. Uznałyśmy, ze zaprojektujemy coś wspólnie. I padło na sukienkę i buty. Po skończeniu naszych projektów, oddałyśmy je i miałyśmy czekać, aż będą gotowe, a wtedy przyślą nam je do domów. My natomiast podeszłyśmy do chłopaków i ich przytuliłyśmy.
- A już myślałam, ze mnie zdradzasz. – zaśmiałam się i zarzuciłam ręce na jego szyję.
- Bo zdradziłem. – powiedział. Zamurowało mnie.
- Co ?! – wszystkie dziewczyny spojrzały na Brazylijczyka jak na idiotę.
- No zdradziłem. – okeej.
- To kim jest ta dzi** ? – zdenerwowałam się.
- Ja cię zdradziłem z Danim. – powiedział poważnie, a po chwili wybuchł śmiechem. Jak wszyscy zebrani. Ale nie ja. - No Mari. – powiedział i odgarnął niesforny kosmyk z mojej twarzy.
- To nie było śmieszne. – powiedziałam i zaczęłam walić pięciami w jego ramię.
- Widzę, że już ci przeszło. – zaśmiał się i pocałował mnie namiętnie. To było piękne.

***

Następnym punktem było kino, a potem wspólna kolacja w restauracji na plaży. Chłopakom się trochę od nas dostało, ale cała złość w jednej chwili nam przeszła. Oczywiście w szampańskich nastrojach wróciliśmy do domu. Ja nic nie piłam ze względu na dziecku, Neymar ze względu na leki. Kiedy wróciliśmy do domu mała już spała, a w domu było cicho. Było po 23. No trochę się zasiedzieliśmy.

***

- Wiesz, że cię kocham ? – zaśmiałam się, kiedy leżeliśmy przytuleni na łóżku.
- Oj wiem słońce. – pocałował mnie w czoło.
- A jak było na tych rehabilitacjach ? - nareszcie się może dowiem.
- Źle, okropnie źle. Bez was to jakaś klęska. Tylko ćwiczenia, ćwiczenia, i ćwiczenia. Prawie zero czasu wolnego. – wyjaśnił.
- A możesz mi powiedzieć co dalej będzie ? – powiedziałam i spojrzałam mu wyczekująco w oczy.
- Nie wiadomo. Nie wiadomo czy będę mógł dalej grać. Być może będę musiał porzucić swoje marzenia. – powiedział, a mi łzy napłynęły do oczu. Jakby nie patrzył – jestem częścią niego. I nie będę mogła znieść widoku jak cierpi, jak jest smutny, jak nie ma chęci do życia, jak nie ma chęci żyć.
- Ale nie możesz się poddać. Musisz walczyć, być silny. Damy razem radę. – powiedziałam i pocałowałam go namiętnie. Wiedziałam, że tego potrzebował. Zresztą ja też tego potrzebowałam. Oderwałam się od niego jak zabrakło nam tchu. Wyrównując oddechy, daliśmy się porwać w krainę Morfeusza.

***

W nocy kilkakrotnie budził mnie płacz. Tak samo nad ranem. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc wstałam. Była godzina 7 rano. Byłam po prostu nie wyspana.

* Tydzień później *

Neymar zachowuje się strasznie dziwnie. Nie wiem o co chodzi. W ogóle dostaliśmy wczoraj zaproszenie na ślub Shaki i Gerarda ! Już niedługo będą oficjalnie państwem Pique ! Ale wracając do Neymara. Jest jakiś nieobecny, ciągle ma w dłoni telefon jakby na coś czekał. Nie wiem co się dzieje. Jak chcę zaczęć z nim rozmowę to mnie nie słucha. Nie wiem co się dzieje. Kiedy ja już śpię, on dopiero przychodzi. Tak było i dzisiaj, ale ja niestety nie spałam. Była godzina 3 w nocy, a on przyszedł do domu pijany.
- Witaj słońce. – powiedział i chciał mnie pocałować.
- Chodź tu. – powiedziałam i pociągnęłam go na dół, do salonu. – Co ty sobie wyobrażasz ? Ile masz lat ?! – niemal, że krzyknęłam.
- Czy ja zrobiłem coś złego ? – zdziwił się.
- Co tu się dzieje ? – zapytał Jo i zszedł na dół.
- Nie wiem. Pogadaj sobie z braciszkiem. – powiedziałam złośliwie i poszłam na górę do naszej sypialni. Zamknęłam drzwi od środka i poszłam spać.

***

- Hej Jo. Cześć Marcela. – powiedziałam i przywitałam się z nimi i zajęłam miejsce przy stole.
- Witaj kochanie. – powiedział Neymar w stylu „ja też tu jestem”. Ja postanowiłam nie odpowiadać.
- Marcela co powiesz na zakupy ? – zapytałam przyjaciółki.
- Dobry pomysł. To za jakąś godzinę ok. ?
- Jasne. – powiedziałam rozpromieniona i zjadłam jajecznicę do końca. – To jak ? Jo zajmiesz się Lu ? – poprosiłam Brazylijczyka.
- Nie ma problemu.
- Kochany jesteś. – powiedziałam i ucałowałam go w policzek. Wstałam od stołu, podziękowałam, odniosłam talerz i poszłam na górę. Ale za mną przyszedł jakiś rzep. – Czego chcesz ? – zapytałam od niechcenia.
- Pogadać.
- Wydaje mi się, że nie mamy o czym rozmawiać. Ty myślisz, ze jestem głupia i nic nie wiem, tak ? Przychodzisz prawie codziennie pijany i myślisz, że ja już śpię i nic nie wiem. Powiem ci, że wiem i to, aż za dużo. Od kiedy mamy dziecko mam bardzo czujny sen. Bardzooo. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo. Może masz mi coś do powiedzenia ? – powiedziałam i spojrzałam mu wyzywająco w oczy. Stał zamurowany. – Neymar nie oszukujmy się. Nie powiem kto tu kogo udaje.
- No przepraszam, no.
- Ale te twoje przepraszam tu nic nie da. Masz dziecko, mnie, chyba, że już się nie liczę, a w alkoholu smutków nie zatopisz. Nie dasz rady. Prędzej się zapijesz. – stwierdziłam i podeszłam bliżej.
- Teraz wiem, żałuję. – podszedł bliżej i pocałował mnie namiętnie. Nie mogłam nie odwzajemnić tego pocałunku. Po chwili moje ręce znalazły się pod jego koszulką. Ja wierze, że on się zmieni. Już raz to zrobił, a ja mu w tym tylko pomogę. Nie wiem jeszcze jaki ma problem. Ale wracając do tu i teraz. Po chwili znaleźliśmy się na łóżku. Zataczał kółka na moim brzuchu. Ja zdążyłam się pozbyć jego koszulki. Kiedy on chciał zdjąć moją przypomniałam sobie, ze to nie jest najlepszy moment. Oderwałam się od niego.
- Może nie, co ? Przynajmniej nie teraz. – powiedziałam i założyłam swoja koszulkę. On podrapał się niezręcznie po karku.
- Może i masz rację, ale teraz chce ci powiedzieć jedną rzecz. – złapał mnie za ręce. – Obiecuję, że od dzisiaj nie piję.

* Miesiąc później *

Wesele u Shakiry było świetne. Neymar nie upił się jak świnia, co jest dziwne. Co najmniej dziwne. Między nami wszystko układało się dobrze. Mało się kłóciliśmy,  Neymar wrócił do treningów. Oczywiście na meczu zadedykował pierwszą swoją bramkę, Luanie.

***

Neymar na treningu, a ja musiałam znaleźć papiery o które prosił mnie jego menadżer. Ogólnie nie mam zwyczaju grzebania w jego dokumentach, ale musiałam – sprawa była pilna. Przeglądałam segregatory i znalazłam przelew na 2000 tysięcy. Nie przypominam sobie, żeby Neymar był coś komuś krewny, a to nie było konto Instytutu, jego ojca, ani matki. Rafaelli też nie. Transakcja została dokonana miesiąc temu, wtedy kiedy Ney zachowywał się tak dziwnie. Nie było to konto firmowe, tylko prywatne. To było jeszcze nic. Z równowagi wyprowadził mnie telefon.


***



***

Oi! ;*
Jestem z nowym rozdziałem i informuje, że jest to przedostatni rozdział tej części ! Pojawi się taki epilog z wyjaśnieniami dlaczego tak się stało, potem prolog następnej części i lecimy z II częścią ;D
Od kogo był ten tajemniczy telefon i o co chodzi z tym przelewem ? ^^
Buziaczki ;*

czwartek, 4 lutego 2016

55. Dlaczego ja jeszcze nie chcę cię zabić ?

Jak mówił, tak się stało. Wrócił po godzinie. Zawołałam go do siebie i zamknęłam drzwi od pokoju gościnnego.
- Powiesz dlaczego tak szybko wyszedłeś ? – zapytałam i skrzyżowałam ręce.
- A czy to ważne ? – zapytał obojętnie.
- Bardzo ważne.
- A mi się wydaje, że nie ważne. – zaśmiał się głupio.
- Toć do cholery, Neymar. Jestem twoją żoną ! – lekko mnie poniosło, nie powiem, że nie.
- Jesteś. A ja jestem twoim mężem. I to nic nie zmienia. – uśmiechnął się głupio. Myślałam, że zaraz wybuchnę i mu przywalę.
- Ok. Chcesz tak żyć to proszę. Dzisiaj śpisz tu. Przecież to, że jesteśmy małżeństwem nic nie zmienia. – powiedziałam i wyszłam z pokoju. Przyniosłam jego rzeczy i rzuciłam o ziemię. Razem z tabletem. Dobrze, że się nie zbił, ale co tam. Przecież to, że jesteśmy małżeństwem nic, a nic nie zmienia. Cała zdenerwowana wyszłam z pokoju i poszłam do ogrodu. Stałam dłuższą chwilę, kiedy poczułam dłoń na prawym biodrze. Szybko się odsunęłam.
- Nie dotykaj mnie. – powiedziałam oburzona, zirytowana.
- Ale słońce … - próbował dalej ze mną pogadać, ale mu nie szło. Przysunął się o dwa kroki bliżej.
- Nie mów tak do mnie. Nie masz prawa mnie tak nazywać. Nie jestem twoim słońcem, ani nikim. – uśmiechnęłam się złośliwie.
- Ale Mari … - dalej próbował.
- Nie mów do mnie. W ogóle się do mnie nie odzywaj, nie zbliżaj i nie proś o nic. – powiedziałam minęłam go i poszłam do pokoju. Sprawdziłam czy malutka śpi, poinformowałam moja mamę, że wychodzę, założyłam kurtkę i wyszłam z domu. Udałam się do Rafaelli. Otworzyła mi po chwili.
- Mogę zabić twojego brata ? – zapytałam się, kiedy się z nią przywitałam.
- Jasne. Masz moje pozwolenie. – zaśmiała się. Potem wyjaśniłam jej o co chodzi, a ona mi powiedziała, że właśnie Alves też tak zrobił i też się pokłócili, ale u nich to trochę inna sytuacja, bo nie są małżeństwem. To teraz nie wiem co oni kombinują, dlatego wspólnie z Rafą zadzwoniłyśmy do Anto i Shak i okazało się, że obie też pokłóciły się ze swoimi partnerami o to samo o co my. Grabią sobie piłkarzyki, grabią. Uznałam, że nie ma sensu siedzieć dłużej u Rafy, a sama już i tak musiałam wracać do domu, bo jakby nie patrzył jestem matką i też muszę się zajmować swoim dzieckiem. Więc spacerkiem wróciłam do domu, zdjęłam buty, kurtkę i poszłam do swojej sypialni. Tam w pokoju Neymar uspokajał małą, więc postanowiłam im nie przeszkadzać. Poszłam sobie na dół i przeglądałam Ig. Neymar dodał zdjęcie małej i podpisał Moja mała księżniczka *.* Kocham <3 Lajknęłam i skomentowałam <3 Nie wiedziałam co innego napisać. Nie było co napisać nawet. Kiedy skończyłam przeglądać zdjęcia, odłożyłam telefon i patrzyłam się tępo w telewizor, w którym leciał jakiś denny serial. Po chwili dosiadł się do mnie Brazylijczyk. Na bezpieczną odległość.
- Możemy pogadać ? – zapytał, a ja uznałam, ze jestem tak zafascynowana serialem, że nie słyszę. – I tak wiem, że nie oglądasz. – nadal nic nie odpowiedziałam. – Mari nie gniewaj się.
- Ja ? Ja mam się nie gniewać ? Ha, a to dobre. Tylko, że to ty wszystko zacząłeś, bo to ty nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi. – powiedziałam i spojrzałam na niego.
- Ale nie mogę ci powiedzieć. – powiedział zrezygnowany.
- Trudno. Ale jak nie będziesz wiedział jakie imię wybrać, to nie proś mnie o rade. – powiedziałam i wstałam.
- Co ty znowu z tymi dziećmi ?!
- To co zwykle. – rzekłam obojętnie.
- Ale Mari, to nie tak, jak myślisz. Nie zdradziłem cię. – oznajmił i poszedł ze mną do kuchni.
- Zachowujesz się jak dziecko, Neymar. Dorośnij. – powiedziałam i nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki.
- Ja już dawno dorosłem. – oznajmił wielce z siebie dumny.
- No jakoś nie widać. – powiedziałam złośliwie i odstawiłam pustą szklankę do zlewu.
- Niby dlaczego ? – był ciekawy o co mi chodzi.
- Mam zacząć wymieniać ? Uwierz, nie chcesz tego słuchać. – uśmiechnęłam się. Było już późno, więc postanowiłam wziąć prysznic. Kiedy byłam już gotowa do spania, położyłam się i wzięłam telefon do ręki. W pokoju niespodziewanie pojawił się Neymar i poszedł do łazienki. Po chwili wyszedł i próbował nieudolnie przed lustrem założyć gorset.
- Mari .. – odezwał się.
- Powinnam być wredna, ale ci pomogę. – wstałam i podeszłam do niego. – Daj to sieroto. – wzięłam od niego gorset i zapięłam mu wystarczająco ścisło.
- Dziękuję. – powiedział i chciał ucałować mnie w policzek, ale skutecznie się odsunęłam.
- Nie ma sprawy. – powiedziałam, on wyszedł i zostałam sama. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza. Ale przed tym jeszcze chwilę rozmyślałam. Co prawda byłam na niego zła, ale nie wiem czy nie przesadziłam. Trudno.

* Rano *

Nie obudziłam się sama. Ktoś mnie obudził. Zaspana jeszcze wzięłam telefon do ręki i odebrałam.
- Halo ? – powiedziałam mega zaspanym głosem.
- Ja go zabiję ! Ja go ku*** za chwilę zabije ! No do cholery jasnej co on sobie wyobraża ! Utłukę, zamorduje, zastrzelę i uduszę własnymi rękami ! – musiałam przerwać to.
- Ale jak ty go zastrzelisz, udusisz, zamordujesz i utłuczesz za jednym razem ? – głupio się zaśmiałam.
- To go wrzucę pod samochód. I po sprawie, chociaż pociąg też jest dobrą opcją. – uspokoiła się. Szacuj. – Ale ja mu chyba krzywdę zrobię ! Uduszę, zabije …
- Sorry Rafa, ale muszę kończyć. – powiedziałam i się rozłączyłam, ponieważ nie mogłam tego słuchać. Wiedziałam, że po tych wrzaskach i tak nie zasnę no i wcale się nie pomyliłam, ponieważ do mojego pokoju wpadła odmiana polskiej, HURAGANOWEJ BARBARY. Ale ta odmiana była gorsza. HURAGANOWA SHAKIRA.
- Ja to go chyba uduszę, zastrzelę, utłukę … - tak jak w poprzednim przypadku musiałam to przerwać.
- Ty też ? – zapytałam i zakryłam się poduszką.
- To Anto też tu była ? – zdziwiła się Shaki.
- Nie, ale Rafa dzwoniła. – powiedziałam. No nieźle. Rafa, Shaki, Anto. A ja ? Dlaczego ja jeszcze nie chcę zabić Neymara ?
- Też chciała zabić Daniego ?! Ja jej pomogę ! – Shak już chciała wychodzić, ale złapałam ją za nadgarstek.
- Chodź, pogadamy na dole. Tylko poczekaj tu chwilę. – powiedziałam i udałam się do „pokoju”, tymczasowego pokoju Barcelońskiej 11. Myślałam, że będzie spał, ale nie. – Dlaczego ja jeszcze nie chcę cię zabić ? – zapytałam i się głupio zaśmiałam.
- Bo mnie kochasz ?
- Wal się. – uśmiechnęłam się głupio i razem z Membran zeszłyśmy na dół i poszłam zrobić herbatę. Po chwili do domu wpadła jeszcze Deszczowa Rafaella i Burzowa Anto. Wszystkie, jak katarynki, zaczęły mi opowiadać, że ich partnerzy chcieli je przepraszać i się tłumaczyć, ale im nie wyszło i im nie uwierzyły.
- A ty Mari ? Neymar się odezwał ? Przepraszał ? – zapytała mnie Antonella.
- Nie. – odpowiedziałam krótko.
- Kochanie ! – usłyszałam krzyk Neymara.
- Zamknij się ! Nie odzywaj się do mnie, bo ci zaraz zrobię krzywdę.
- Widocznie ją też dopadła choroba o nazwie „Mam go dość. Zaraz mu zrobię krzywdę”. – zaśmiała się Isabel, co udzieliło się wszystkim zebranym. Neymar się już nie odezwał. No i dobrze. Bardzo dobrze.

***

Po pół godzinie, nasi faceci przyszli i każdy podszedł do swojej dziewczyny. My nadal byłyśmy na nich obrażone, ale kazali nam wziąć tylko telefon, ponieważ chcieli żebyśmy z nimi pojechały. Marcela została z Lu, a każdy zabrał się swoim samochodem i pojechaliśmy w te tajemnicze miejsce. Nie odezwałam się do Neymara, tak jak on do mnie. Kiedy dojechałyśmy na miejsce, chłopaki wzięli nas za ręce i prowadzili. Nie miałyśmy opasek na oczach. Co chwila wymieniałyśmy się spojrzeniami. Aż doszłyśmy do białych, tajemniczych drzwi.
- To niby nic takiego … - zaczął Ney.
- Ale razem z chłopakami … - dopowiedział Messi.
- doszliśmy do wniosku … - kontynuował Pique.
- że wam też należy się coś od życia. – całą wypowiedź zakończył Alves. I zaprosili nas do środka. Jak się okazało to było jeszcze nic takiego.

***



***

Oi !!
Jestem z następnym rozdziałem i powiem, że nie podoba mi się, ale nie miałam pomysłu.
Już tylko kilka rozdziałów i koniec tej części.
Ale zanim koniec to wyjdzie na jaw tajemnica Neymara, która może się okazać bardzo krzywdząca dla Mari.
Ale czy to będzie prawda czy Neymar będzie miał racje, że wszystko jest ukartowane przeciwko niemu ?
Zapraszam do komentowania ;)
Pozdrawiam ;*
Besos ;* 

niedziela, 24 stycznia 2016

54. ... a o tym, że nie orientujesz się w terenie to już nie wspomnę.

Chciałabym Was przeprosić z całego serca za moją nieobecność, ale to było tylko i wyłącznie spowodowane stanem mojego zdrowia.
Nie miałam czasu i siły żeby coś napisać.
Humoru zresztą też nie miałam.
Mam nadzieję, że taka sytuacja się nie powtórzy, a Was proszę o wybaczenie i zrozumienie ;)
Zapraszam do czytania ;) !

***

Moją mamę ! Nie wiecie jak się cieszyłam ! Ostatni raz widziałam się z nią tak dawno.
- Mamo ! – krzyknęłam i rzuciłam się jej w ramiona.
- Córciu ! Jak ty się zmieniłaś ! – zaśmiała się.
- Widziałyśmy się w wakacje, więc nie tak dawno. No, ale trochę się zmieniłam, a to zasługa tego o tam. – kiwnęłam głową na Brazylijczyka, a moja mama lekko się zaśmiała.
- A mogę zobaczyć moją wnusię ? – zapytała, uśmiechnęła się szeroko i poszła do Neymara, który trzymał Lu na rekach. Potem zanieśli ją do pokoju. Okazało się, że Neymar o wszystko zadbał razem z Rafą, Nadine, moją mamą oraz jak się okazało z Shak, Anto, Meli i Carą ! Pieluszki, zabawki, smoczki i to jakie. Do wyboru do koloru. Chyba Neymar robił je na zamówienie. Jeden z napisem Luana, drugi w barwach Brazylii, trzeci w barwach FcBarcelony, a trzeci w kolorach Polski ! Były też różne ubranka i wózek. Nie no, Neymar ma głowę, chociaż ostatnio w to zaczęłam wątpić. Jednak myśli. To dobrze.

***

Siedziałam w pokoju i przyglądałam się małej. Nie wyobrażalne jest to szczęście, jakiego doświadczyłam. Nie dość, że mam wspaniałego męża, co prawda jest czasami nieogarnięty, ale i tak najlepszy. Mam wieeeelką, kochaną rodzinkę oraz mój największy skarb – moją córeczkę.

***

Myślałam sobie w spokoju i nagle do środka wszedł Neymar. Usiadł po cichu, a ja się w niego wtuliłam.
- Ej, dlaczego płaczesz ? – zapytał i odsunął mnie od siebie tak, abym patrzyła mu w oczy.
- Jestem tak bardzo szczęśliwa. Mam wspaniałego męża, cudowną córeczkę i jestem zadowolona ze swojego życia. To co najważniejsze mam już przy sobie. Czasami trzeba popłakać ze szczęścia. – uśmiechnęłam się, a Neymar otarł moje łzy. Nastepnie pocałował mnie bardzo namiętnie. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy zabrakło nam tchu.
- Wiem, że to egoistyczne podejście do sprawy, ale jestem dumny, że się zmieniłem, ponieważ gdybyś mi nie pomogła, nie bylibyśmy teraz razem, nie mógłbym się spotykać z Davim, a moja kariera by się już dawno posypała. A i bym jeszcze zapomniał. Miałbym jeszcze 3 dzieci z laskami, do których nic nie czułem. I jeszcze jedno egoistyczne stwierdzenie – teraz jesteś tylko moja. – powiedział i lekko ucałował moje usta.
- Czyli w takim razie też jesteś tylko mój. – zaśmiałam się i wstałam z kanapy. Ucałowałam go w policzek i zeszłam na dół, ponieważ wyczułam jedzenie. Byłam strasznie głodna. Kiedy już wyszłam z pokoju i kierowałam się na schody, za biodra złapał mnie Neymar i razem zeszliśmy na dół. Dziś na obiad były kluski śląskie i kotlety schabowe. Oczywiście gołąbki dla Neymara też się znalazły. Po zjedzonym obiedzie, zajęłam się córką, potem poszła znowu spać, a my razem z moją mamą, mamą Neymara, Rafą, Carą, Gilem, Jotą, usiedliśmy na kanapie i obejrzeliśmy 69 odcinek naszego serialu. To było coś podobnego do „M jak miłość”. Oczywiście odcinek 69 mówi sam za siebie, dlatego też co chwila zasłaniałyśmy swoim chłopakom oczy. Znaczy tylko ja i Cara, bo Jota był wolny. Potem każdy zajrzał do małej, a około 22 poszliśmy spać z Neymarem. Byłam strasznie zmęczona.

***

- Neymar weź teraz ty wstań, bo ja już nie mam siły. Trzy razy już wstawałam. – powiedziałam zrezygnowana, ale tak się okropnie czułam, że nie miałam siły się podnieść. Neymar wykonał moją prośbę i uspokoił małą. Położył się następnie na łóżku, i wtulona w jego tors zasnęłam.

***

Obudziłam się o 7:30, ponieważ mała zaczęła płakać. Wiec się nią zajęłam. Neymar jeszcze spał, a ja nie miałam serca go budzić. Ogarnęłam się i zeszłam na dół zrobić śniadanie. Zawołałam wszystkich i zjedliśmy posiłek. Przy nas zabrakło tylko Neymara. Więc gdy tylko zjadłam udałam się na górę, żeby go obudzić.
- Neymar wstawaj.
- Nie wstaję. Leżę.
- Ja wiem, że nie chcesz jechać do lekarza, ale musisz. – tak. Miał dzisiaj wizytę, dotyczącą jego kręgosłupa.
- I nigdzie nie pójdę. Nie zmusisz mnie. – był oburzony i obrażony.
- Trudno. Gorzej jak z dziećmi - i jak na zawołanie zaczęła płakać Lu. Kiedy się nią zajmowałam, wielmożny pan Neymar, podniósł tyłek i poszedł się ogarnąć. Potem pożegnał się ze mną i pojechał. Zobaczymy co to będzie potem.

***

- Jestem. – powiedział i usiadł obok mnie na kanapie.
- I co ? – zapytałam.
- No nic, ale muszę wyjechać na rehabilitację do Madrytu. – powiedział i podrapał się po głowie. – Ale nie wiem czy pojadę, bo nie chcę cię zostawiać samej. – uśmiechnął się lekko.
- Trudno. Jest twoja mama, moja, jest Rafa, Gil, Jota, Cara i reszta naszej rodzinki, więc nie masz się czym martwić. – uśmiechnęłam się. – A na ile miałbyś jechać.
- Na 11 dni.
- 11 dni to nie tak dużo. Zobaczysz, szybko minie. A kiedy masz zamiar wyjechać ?
- Jutro wieczorem, ale mam to dziś potwierdzić.
- To zadzwoń, że jedziesz. Jeżeli to ma ci pomóc to się zgadzam, ponieważ wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej, bo kocham cię najbardziej na świecie. – uśmiechnęłam się i go pocałowałam, a następnie się niego wtuliłam. Potem Neymar zadzwonił, że przyjedzie i postanowił się dzisiaj spakować. Trochę mu to zajęło, ale mu pomogłam, bo zapewne wszystko by miał wygniecione.

* Następnego dnia wieczorem *

- Kiedy tu wrócę to mam nadzieje, ze będę zdrowy. A ty teraz zajmij się małą, a mną się nie martw. Uważaj na siebie. Bardzo cię kocham słońce. – powiedział i pocałował mnie namiętnie, kiedy to staliśmy na podjeździe.
- Też ciebie kocham. Też masz na siebie uważać, ale też życzę sobie relacji z całego dnia. – zaśmiałam się i ucałowałam go jeszcze w policzek, ale on zamienił ten buziaczek, w namiętny pocałunek. – To pa słońce.
- Pa pa księżniczko. – i odjechał zostawiając mnie samą.

* Tego samego dnia, 2 godziny później *

Była 19, a ja aktualnie odpoczywałam. Mała spała, moja mama i Nadine poszły do państwa Enrique. Ja natomiast siedziałam z Jotą i graliśmy w Fifę. Gil i Cara poszli na miasto, Rafaella w swoim domu. A mi nie pozostało nic innego jak grać w Fifę. Lubiłąm Jotę. Bardzo sympatyczny z niego człowiek. Co tu dużo mówić. Miał takie samo poczucie humoru jak mój mąż. Mój wspaniały Neymar. Dobra, był człowiekiem nieogarniętym i nieorientująym się w terenie, ale bardzo go za to kochałam. Miłość nie wybiera.

* 11 dni później *

Co tu dużo mówić. U Neymara było coraz lepiej. Tęskniłam za nim bardzo, ale wiem, ze pojechał tam dla swojego zdrowia. Pani Nadine ( chociaż od ślubu kazała nazywać się mamą, więc) Dwie mamy zajmowały się małą. Ja oczywiście też. Rafa z Alvesem wpadali do nas z małą. Odwiedziła mnie też Shakira, a następnego dnia również Anto. Gil z Camą, trzy dni po wyjeździe Neymara polecieli do Brazylii, na wesele kuzynki Camy. Jota natomiast poleciał do Brazyli po 6 dniach nieobecności Neymara. Wyjechał w sprawach służbowych, więc musiał tam polecieć. I takim oto sposobem zostałyśmy jako 4 kobiety w tym domu. Dziś wieczorem ma przyjechać mój ukochany. Strasznie za nim tęsknię. Tęsknota, to jedna z naszych wad. Nie ma nic porównywalnego do tęsknoty do drugiej osoby.

***

Z tego co mi wiadomo, Neymar o 11 miał ostatni zabieg, a potem miał jeszcze coś załatwić. Nie wiedziałam dokładnie o której ma wyjechać z Madrytu, ale droga mu trochę zajmie.

***

Było po 22. Tak naprawdę nie miałam żadnego kontaktu z Neymarem od rana. Martwiłam się trochę o niego. Może jednak coś się przedłużyło, no ale trudno. Byłam tak zmęczona dzisiejszym dniem, że musiałam się położyć spać.  Przytuliłam się więc do poduszki i powoli odpływałam do krainy Morfeusza, kiedy usłyszałam lekko otwierające się drzwi.
- Kurde, śpi już. – powiedział po cichu do siebie Brazylijczyk, ale w tej ciszy doskonale to usłyszałam. Dlatego też przewróciłam się na drugi bok, usiadłam na łóżku i załączyłam lampkę. Wstałam i podeszłam do Brazylijczyka.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak się za tobą stęskniłem. – powiedział i namiętnie wpił się w moje usta. Odwzajemniałam pocałunki, zresztą jak zawsze. Oderwaliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam tchu.
- Kocham cię. – powiedziałam, patrząc mu głęboko w oczy.
- Ja też i to bardzo. – powiedział  i musną lekko moje spragnione pocałunku wargi. Następnie podszedł do łóżeczka zobaczyć swoją córeczkę. Swoją małą księżniczkę. Po chwili podszedł do szafki, wziął potrzebne rzeczy i udał się do łazienki. Wziął prysznic i położył się, przy mnie, a ja wtulona w jego tors mogłam spokojnie odpłynąć w krainę Morfeusza, ale zanim to się stało zdołałam usłyszeć.
- Ja dzisiaj nie wstaję. – zaśmiał się mój mąż i zasnęłam, ale nie na długo. Po niecałych trzech godzinach, musiałam wstać i zająć się Lu. Kiedy już wszystko ogarnęłam, znowu się położyłam i zasnęłam. Potem miałam pobudki o 4 i 7. Potem położyłam się jeszcze na chwilę i o 9 zwlokłam się z łóżka. Wzięłam prysznic. Ubrałam się w luźne ubrania, włosy związałam w koka i wyszłam z łazienki. Wzięłam małą na ręce i zeszłam na dół. Przed tym jak wychodziłam, musnęłam lekko policzek piłkarza na co się delikatnie uśmiechnął.

***

Kiedy zrobiłam śniadanie jakim były ukochane naleśniki z jagodami, Neymara, poszłam obudzić królewicza. Mamy już dawno nie spały. Pobiegłam na górę i weszłam do pokoju.
- Neymar wstawaj. – powiedziałam i lekko nim potrząsnęłam.
- Nie chce mi się. – odpowiedział i znowu schował głowę w poduszkę. Taa, bardzo lubi spać na brzuchu.
- Naleśniki z jagodami. – zerwał się jak poparzony i czule mnie pocałował.
- Ty wiesz jak ja cię kocham. – zaśmiał się i poszedł się ubrać do łazienki. Ja natomiast poszłam na dół i zaczęłam konsumować. Po niecałych 5 minutach dołączył do nas Brazylijczyk. Już wiem jak go budzić.
- Mamo, a Ty tak w ogóle na ile zostajesz, znaczy na ile zostajecie ? – zaśmiałam się i wszystkim się to udzieliło.
- Ja na jeszcze tydzień. – powiedziała moja mama.
- Ja tak samo. Wyjeżdżam dzień po twojej mamie. – zwróciła się do mnie. Kończyłam właśnie 2 naleśnika, a Brazylijczyk pokonał już 4. Mała zaczęła płakać, chciałam już wstać, ale Neymar powiedział, że się nią zajmie. Nie ma co – stęsknił się za swoją córeczką. Wziął ją na ręce i się do niej uśmiechnął, następnie przytulił ją do siebie. Mała nadal płakała, a Neymar chyba się domyślił o co chodzi, bo poszedł na górę. Oczywiście zmienić małej pieluszkę. Kiedy wrócił z małą na rękach, włożył ja do wózka, ale najpierw ucałował w główkę. Potem wrócił do mnie i zjadł piątego naleśnika. Kiedy Neymar poszedł na górę Moja mama i Neymara mama, poszły do ogrodu trochę poplotkować, a ja uznałam, że poczekam na ukochanego. Kiedy już pokonał tego naleśnika poszedł odstawić talerz do kuchni, a ja podążyłam za nim. Ucałowałam go.
- Jesteś cały jagodowy. – zaśmiałam się.
- Ty też zaraz możesz być,. – powiedział, podszedł bliżej mnie i pocałował namiętnie. – Tez już jesteś trochę jagodowa. Widać, że jesteś moją żoną. – podkreślił słowo „moją”, no bo kogo innego ? Toć nie Suareza.
- Wiesz, że jesteś perfekcyjny, chociaż nie. Jesteś wspaniały i często nieogarnięty, a o tym, że nie orientujesz się w terenie to już nie wspomnę. – zaśmiałam się i się do niego przytuliłam. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową. On gładził mnie po plecach. Trzeba było nadrobić 11 dni.
- Ty natomiast jesteś idealna. – zaśmiał się. – Kocham cię moja księżniczko. – powiedział i ucałował w głowę.
- A ja ciebie, mój księciu. – powiedziałam i musnęłam czule jego usta.

***

Siedzieliśmy sobie spokojnie wszyscy w salonie. Nie miałam nawet czasu zapytać Neymara jak było na tych rehabilitacjach i co dalej będzie. Rozmawialiśmy codziennie ze sobą, ale chciałam się jeszcze kilku rzeczy dopytać. Kiedy tak siedzieliśmy oglądając ten denny film, rozmawialiśmy trochę. Siedziałam wtulona w Brazylijczyka. Zaczął wibrować mu telefon i wyjął go z kieszeni. Kiedy spojrzał na ekran (  niestety nie zdążyłam przeczytać, co tam było napisane ) szybko się podniósł z kanapy i wybiegł z domu, mówiąc tylko „za godzinę wróce”.
Nie mam pojęcia co się stało. To było dziwne. Jestem ciekawa co się takiego ważnego stało i kto dzwonił. Zobaczymy.

***





***

Co kombinuje Brazylijczyk ?
O co w tym wszystkim chodzi ?
Tajemniczy telefon, szybkie wyjście z domu ...

Jeśli chodzi o tą trzecią część opowiadania to wszyscy zainteresowani czytaniem niech napiszą "Jestem na tak". Wiem, że jeszcze nie zaczęłam publikować II części, ale potrzebne jest mi to do tego, żeby wiedzieć co pisać, a czego nie pisać w II części, którą powoli zaczynam pisać xd

Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 11 stycznia 2016

53. Po prostu nie wiem jak dam sobie radę.

- Ja jestem chory na cukrzycę. To nic takiego, ale ta druga wiadomość jest gorsza. Mogę zostać kaleką do końca życia. – powiedział załamany. Ja nie mogłam przetrawić tych słów. – Chodzi o to, że po tej kontuzji na mundialu, jest ryzyko, że mogło mi stać się coś poważniejszego. – powiedział, a ja podeszłam do niego i złapałam za rękę.
- Razem damy radę. Musimy. – lekko się uśmiechnęłam, co on odwzajemnił.
- Mam taką nadzieję. – powiedział i lekko pocałował mnie w usta.

* Tydzień później *

Jak na razie Neymar zaczyna dopiero rehabilitację. Nie wiadomo co będzie potem, ale żyjemy nadzieją. Widzę jak on to wszystko przeżywa – przecież piłka to całe jego życie. Często siedzi sam w pokoju i do nikogo się nie odzywa. Ja nawet nie mam zamiaru zaczynać z nim rozmowy, bo wiem, że cisza jest ważna w takich momentach. Przejdziemy przez to razem. Musimy. Jestem teraz w 8 miesiącu ciąży. Dokładnie miesiąc i dwa tygodnie. Nie wiem jak ja to wszystko ogarnę, ale jakoś postaram się dać radę,

***

- Mari, mogłabyś mi poprawić ten gorset ? – zapytał Brazylijczyk, a ja poszłam spełnić jego prośbę. Odpięłam gorset i zapięłam ponownie. – Dziękuję. – uśmiechnął się promiennie w moją stronę. I ucałował namiętnie moje spierzchnięte i spragnione pocałunku wargi.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnęłam się lekko.
- Coś się dzieje ? – zapytał i spojrzał pytająco w moje oczy.
- Oprócz tego, że nie wiem jak to będzie to nie. Po prostu nie wiem jak dam sobie radę. Ty, dziecko. – powiedziałam i zmęczona opadłam na kanapę.
- Damy sobie rade Mari. Przecież sama ostatnio powiedziałaś, że musimy. A zresztą. Moja mama przylatuje za niecałe 3 tygodnie, więc damy rade.

* 2 tygodnie później *

Neymar poszedł dziś na trening. Co prawda grał nie będzie ale jakieś rozciąganie i drobne ćwiczenia. W domu też już się nie dało z nim wytrzymać. Widać, że brakowało mu drużyny.

***

- Rafa szybko mój telefon ! – Brazylijka podała mi urządzenie, a ja wykręciłam numer wujka.
- Halo ?
- Wujku, szybko daj Neymara ! – niemal, że krzyknęłam.
- Dobra, dobra. – po chwili usłyszałam głos ukochanego Brazylijczyka. – Szybko Neymar przyjedź tu, bo ja kur** rodzę ! – krzyknęłam. Byłam i zdenerwowana i tak mnie bolało, że nie mogłam wytrzymać.
- O kur** ! Już zaraz będę. – i się rozłączył. Pozostało tylko czekać na wiecznie zajętego tatusia.

* Oczami Neymara *

- Trenerze ja muszę szybko lecieć, bo moja żona ! Ona kur** rodzi ! – krzyknąłem, a wszyscy, włącznie z trenerem, zaczęli bić brawo. – Dani pozbieraj potem moje rzeczy z szatni, ja biorę tylko kluczyki i jadę.
- A telefon ? – zapytał Dani i zrobił minę typu „ nie mów, że o nim zapomniałeś i go nie weźmiesz”.
- Dzięki mamusiu. – zaśmiałem się i udałem do szatni, skąd wziąłem telefon i kluczyki, i następnie w stroju treningowym Barcelony, z turfami na nogach pojechałem do swojego domu.

* Oczami Mari *

- Nareszcie jesteś ! – krzyknęłam uradowana i z pomocą Rafy i Neymara wsiadłam do samochodu, i z podjazdu pojechaliśmy do szpitala. Po niecałych 15 minutach z piracką prędkością Neymara, podjechaliśmy pod szpital. Oczywiście w trakcie drogi myślałam, że nie tylko urodzę dziecko, ale i dostanę zawału. Pięknie Neymar. Twoje dziecko chyba też nie jest zadowolone. Ale wróćmy do tu i teraz. Neymar poszedł mnie zarejestrować, a my z Rafą pojechałyśmy do tych sal dla mam i dzieci. Po 10 minutach dołączył do nas Brazylijczyk i przebrany w strój doktora z prawdziwego zdarzenia, pojechał ze mną na porodówkę. Poród odbył się bez jakichkolwiek komplikacji, a Neymar trzymał mnie cały czas za rękę. I nie zemdlał. A to najważniejsze.

***

Kiedy dostałam swoją córeczkę na ręce byłam mega szczęśliwa. Oczywiście po chwili Neymar wziął ją na ręce i był również szczęśliwy jak nigdy. Cieszyliśmy się oboje. Bo jak tu się nie cieszyć ?

***

Po godzinie badań i tym podobnych, nareszcie Rafa i Neymar mogli mnie odwiedzić. Rafa nie mogła się nacieszyć maleństwem, Neymar tym bardziej. Po godzinie wizyty Neymara i Rafy dołączyła do nas Shaki, Anto, Meli, Messi, Alves, Pique, Bartra, Tello, Luis, Iniesta, Sergi, Alba, Suarez i to chyba wszyscy. Oczywiście wszyscy zaczęli gratulować i dostaliśmy 4 koszuleczki. Z numerem 11 wyjazdową i domową oraz dwie takie same tylko z moim numerem. Wszystkie były oczywiście z imieniem Luana, bo tak postanowiliśmy nazwać naszą córkę. Szczerze mówiąc to istne szczęście mieć taką rodzinę. Barcelońska rodzinka.

***

Odwiedziny się skończyły, Neymar ucałował jeszcze swoją księżniczkę i poszedł do domu. Ja zostałam sama. Jeszcze ostatnie dwa dni i wychodzę ze szpitala.

* 2 dni później *

Wychodzę ze szpitala. Razem z Neymarem i naszą księżniczką jedziemy do domu. Neymar jest non stop rozpromieniony. Oczywiście przez te dwa dni odwiedzili mnie jeszcze państwo Enrique, Jota, Gil i Cara, Rafaella, a nawet pani Nadine, która przyleciała wcześniej.

***


Weszłam do domu. Wszędzie czysto, z kuchni unosił się zapach. Nie była to Marcela, ponieważ była w Brazylii, a przecież Neymar nic nie wspominał o żadnych gościach. Postanowiłam iść do kuchni, a tam ujrzałam …

***





***
Heeeeeej !!
Po pierwsze ; przepraszam, że rozdział się nie pojawił w weekend, ale szkoła mnie dobija ;(
Po drugie wybaczcie ilość gifów, ale nie mogłam się zdecydować na dwa, bo moim zdaniem wszystkie są słodkie na swój sposób ;) xd
Mam nadzieję, że mi wybaczycie nieobecność ;)
Chcę tylko poinformować, że od 10 do 20 rozdziałów i będzie koniec części pierwszej ;)
Tak się teraz zastanawiam czy nie zrobić części 3, ale wtedy nasi główni bohaterowie będą trochę starsi, a dzieci będą grały główniejszą rolę. Oczywiście Mari i Ney byliby też bardzo istotni w tym opo.
Do Was należy decyzja ;)
Jeżeli ktoś będzie to czytał to napiszę nawet trzecią część ;D
Pozdrawiam ;*