poniedziałek, 20 czerwca 2016

58. Przepraszam, ale ja tak nie mogę.

- Byś może ruszył tą dupę z tej kanapy i coś pożytecznego zrobił ?! A nie ! Cały dzień leżysz rozwalony na tej kanapie i nic nie robisz ! Bo najlepiej jest mieć wszystko w dupie ! Dobrze, że tu teraz nie ma Lu. – wielce nie wzruszony pokiwał tylko bezinteresownie ramionami. – Chociaż sprzątnij tę koszulkę. – powiedziałam i rzuciłam mu w twarz czarnym materiałem.
- Zachowujemy się jak stare małżeństwo. – stwierdził, wcale na mnie nie patrząc.
- Cieszę się, że to dostrzegłeś. – rzuciłam sarkastycznie i poszłam na górę się ogarnąć i jechać do miasta. Bo oczywiście wielce królewicz nic nie załatwi.

* Następnego dnia rano *

Popijaliśmy w ciszy kawę. Cisza była przytłaczająca. W nocy mogło być tak pięknie, ale oczywiście coś, albo raczej humorek mojego męża, musiał to popsuć. Teraz śpimy z dwóch stron swojego łóżka, w odległości od siebie, która wynosi około 0,5 metra.
- Wiesz co ? To już nie ma sensu. – stwierdziłam i upiłam łyk gorącej cieczy.
- Też tak sądzę. – powiedział beznamiętnie. Bez żadnych uczuć.
- W najbliższym czasie przygotuję papiery rozwodowe. – rzekłam i odstawiłam kubek do zlewu, razem z tym, który należał do Neymara. Potem rzuciłam tylko krótkie „cześć” i wyszłam z domu.

***

- O jesteś. Weź na chwilę chodź pogadać ze mną do kuchni. – oznajmił po czym wziął córkę i usadził ją na dywanie w salonie.
- No co ? – zapytałam zdezorientowana.
- Co się z nami stało ?
Bądź dużym chłopcem i przestać do mnie słać pytania. Twe słowa to ciągi liczb, nie ułożę z nich równania. Nie umiem być suką, a ty sypiesz mi piach w ozy. Mam dosyć już chłopców co nie potrafią mnie zaskoczyć. – powiedziałam, machnęłam ręką i zaczęłam się zbierać.

***

Wieczorem zbierałam się na spotkanie z moim kochankiem.
- Zajmiesz się małą ? Nie wiem czy wrócę na noc, ale to jeszcze nic pewnego. Zależy ile przeciągnie się spotkanie. – oczywiście musiałam mu wkręcić, że idę na spotkanie biznesowe.
- Tak, baw się dobrze. – szczerze się uśmiechną. Ucałowałam tylko córeczkę i dałam Neymarowi buziaka w policzek. Kiedy tylko odwróciłam się szepnęłam pod nosem. – Będę. Założyłam tylko buty i wzięłam torebkę, w której miałam kosmetyczkę i ubrania.
Wyjechałam z garażu samochodem i pojechałam prosto pod dom mojego ‘przyjaciela’.

***

Kiedy dojechałam na miejsce zauważyłam, że światła w domu się świeciły, to znaczy, że czekał. Czekał na mnie.
Weszłam do środka i przywitałam się z kochankiem soczystym całusem w usta. Pogadaliśmy do późnych godzin wieczornych. Potem postanowiłam wrócić do domu, aby Neymar się nie zorientował, bo wtedy mogłoby być nieciekawie. A nie chciałabym tego, choć tak bardzo go nienawidzę. I już niestety ni kocham. Ale zasłużył sobie na to. Tak jak ja sobie na to zasłużyłam. Mam nadzieję, że będzie dobrze.

* Następnego dnia *

Wstałam rano. Wyszłam z pokoju gościnnego i pomaszerowałam do naszej byłej sypialni. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Neymar spał na brzuchu jak zabity. Był bez koszulki, ale jakoś wcale mnie to nie zainteresowało. Już mnie po prostu nie kręcił.

***

- Fajnie się tobą tatuś zajmował. – powiedziałam i wyjęłam z pod ławy pustą butelkę po wódce. Myślałam, że go uduszę w tamtym momencie. Zobaczyłam czy moja córeczka grzecznie się bawi i poszłam na górę razem z butelką.
- Wstawaj ! – krzyknęłam. Dopiero teraz poczułam woń alkoholu.
Neymar przetarł twarz rękami i spojrzał na mnie. Miał czerwone oczy. Ni mówcie mi, że jeszcze do tego palił.
- Miałeś się wczoraj córką zając, a nie pić ! – krzyknęłam i postawiłam butelkę na komodę, choć miałam ochotę nią rzucić o ziemię, tak, aby roztrzaskała się na milion kawałków.
- Daruj sobie ! Nic wielkiego się nie stało ! – przetarł ponownie ręką oczy.
- Nic się nie stało ?! Nic się kurna nie stało ?! – myślałam, że go tam na miejscu uduszę.
- No nic się nie stało.
- Ile ty masz lat, co ?
- No… 26.
- Mam mniej, a jestem mądrzejsza od ciebie. – rzuciłam na odchodne i wyszłam z tej jego sypialni. Zeszłam na dół, wzięłam na dół i wyszłam z domu. Postanowiłam tu wrócić dopiero wieczorem.

***

Czas zleciał szybko. Razem z Shak i Anto gadałyśmy na różne tematy. Moja córeczka usnęła w samochodzie, więc kiedy byłam w domu, zaniosłam ją na górę i ułożyłam w łóżeczku. Widziałam, że na dole w salonie siedział Neymar, więc postanowiłam z nim pogadać. Patrzył w telefon. Usiadłam obok niego i spojrzał na mnie. Miał czerwone oczy, ale też czułam alkohol.
- Piłeś. – stwierdziłam.
- Nie, ćpałem. – odburknął.
- Co ty robisz ze swoim życiem ? – zapytałam spokojnie. On schował telefon do kieszeni i spojrzał na mnie.
- Nic. – roześmiał się, ale po chwili spoważniał, kiedy spojrzałam na niego ‘spod byka’. – To co ty zrobiłaś z moim. – stwierdził.
- A co ja zrobiłam niby z twoim życiem ? Wyjaśnij mi bo nie rozumiem ? Wydaje mi się, że to dzięki mnie przestałeś pić, ćpać, palić, więc co ja mogłam zrobić nie tak ?
- To, że kiedy wszystko się sypało między nami, to nie próbowałaś tego ratować. Ja to tylko ratowałem. To ja podawałem ci rękę, kiedy spadałaś. Miałaś mnie w dupie. Ten związek się rozpadał, ty byłaś tego świadoma, ale nic nie zrobiłaś ! – podniósł minimalnie głos.
- Bo wiedziałam, że nie ma czego ratować.
- Skąd mogłaś to wiedzieć ? – spojrzał głęboko w moje oczy.
- Bo każda nasza kłótnia kończyła się kilkudniowym nie odzywaniem się do siebie, albo wyprowadzką na kilka dni.
- Ale każda kłótnia jest inna. – rzekł.
- Ale ich było już za dużo ! – krzyknęłam, ale tak, aby nie obudzić małej.
- Zamknij się ! – powiedział i wpił się w moje usta. Tego mi brakowało, ale wiem, ze tak nie mogę, ale i tak nic z tym nie zrobiłam. Nie odepchnęłam go, nic. Po prostu jedno, wielkie NIC !
Oderwaliśmy się od siebie, kiedy zabrakło nam tchu.
Przepraszam, ale ja tak nie mogę. – powiedziałam dysząc.

***
Hej !
Wróciłam i mam nadzieję, że już zostanę ;)
W miarę podoba mi się rozdział, ale opinię zostawiam Wam.
Do następnego
Pozdrawiam
Neymarowwa11 ;*