sobota, 26 września 2015

37. I znowu muszę leczyć wasze sprawy miłosne. To Neymar ma to naprawić.


PROSZĘ O KOMENTARZ KAŻDEGO KTO PRZECZYTAŁ !!!!!


***


Rzucam studia ! Nie mam zamiaru narażać naszego związku. To nie ma kompletnie sensu. Moje szczęście jest przy tobie. I tylko przy tobie. Mam najlepszego chłopaka na świecie, gram w niepokonanym klubie i mieszkam w słonecznym kraju. Czego mi jeszcze do szczęścia brakuje ? No może gromadki dzieci i tej złotej obrączki na moim palcu, jak i na twoim, ale na to mamy jeszcze czas. – powiedziałam, a on mnie po prostu czule pocałował.
- I masz racje. Moje miejsce również jest przy tobie. Więc już nie odwracaj się. Potrzebuję namiętności. Tylko ty możesz mi ją dać.* - szepnął do mojego ucha po czym je delikatnie przygryzł, a następnie złagodził pocałunkiem. Pocałował mnie namiętnie w usta. I całowaliśmy się tak dłuższą chwilę, gdyby nie to, że ktoś nam przerwał.
- Wszystko ok. ! – krzyknął nie kto inny jak Alves, który wyszedł z piwnicy ! Potem runął na ziemię i krzyknął co krzyknął. Neymar natychmiast poderwał się z kanapy.
- Dani, stary wszystko ok. ?
- Jasne. – zaśmiał się i wstał.
- Powiesz mi po co byleś u mnie w piwnicy ? – zaśmiał się młodszy Brazylijczyk.
- Bo zapomniałem kluczy od głównych drzwi i zczaiłem się dopiero jak tu byłem, a miałem przy sobie ten komplet co jest w nim klucz od twojego garażu i piwnicy. – pokazał ten swój szczery uśmiech. Rozbrajał mnie ten smile !
- I tak cię kocham Dani ! – zaśmiałam się i przytuliłam go. Ney tylko popatrzył zdezorientowany. – A po piwnicy możesz mu grzebać ile zechcesz. – szepnęłam mu na ucho, na co oboje się roześmialiśmy. Neymar był jeszcze bardziej zdezorientowany.
- Kurde, najpierw mówisz, że go kochasz, potem przytulasz i mówisz coś na ucho, na co wybuchacie oboje śmiechem. Wyjaśnisz Mari o co chodzi ? – podeszłam do niego, położyłam ręce na bokach jego brzucha, a następnie pocałowałam lekko w usta.
- To, że cię kocham. I nikogo innego, znaczy … Daniego też na swój sposób, no nie Dani ? – zaśmiałam się w stronę obecnej barcelońskiej „6”.
- A jak ? – zaśmiał się. – Się braciszku nie martw, mam twoją siostrzyczkę. – rzekł i poszedł przeszukać lodówkę.
- Dani do cholery, znowu nie zrobiłeś zakupów ? – Ney się roześmiał.
- O kur** stary, zapomniałem. – walnął się z otwartej ręki w czoło i się zaśmiał, a następnie wyjął browara, a drugiego podał Neymarowi.
- No sorry, ale też tu jestem. – pomachałam mu przed nosem i dostałam to czego chciałam. Smakowe piwo. Usiedliśmy wszyscy przed telewizorem. Oglądaliśmy jakiś denny film, ale to nie to było w tym momencie ważne. Ważne było towarzystwo. Pośmialismy się trochę, pożartowaliśmy, powygłupialiśmy się i tak było świetnie. Najlepiej. Nie zamieniłabym moich przyjaciół na nic innego. Neymar też się do nich zalicza, trochę pod inną postacią, ale też. On jest moim kumplem, chłopakiem, kolegą z drużyny, kochankiem. Pełni wiele ról. I jest przede wszystkim moim najlepszym przyjacielem i osobą, która zawsze mnie wysłucha. Oczywiście wszyscy przyjaciele mnie wysłuchają i doradzą, pomogą, ale on jest takim szczególnym kumplem.

***

22 września

Dziś rano Neymar opuścił nasz dom i poleciał. Dosłownie. Będzie mi go trochę brakować, ale przeżyję. Przecież za kilka dni ujrzę go ponownie.
Przez cały dzisiejszy dzień nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Posprzątałam trochę w naszej wspólnej szafie, przyjechała Marcela, która zrobiła nam obiad, znaczy zrobiłyśmy obiad, który zjadłyśmy w miłej atmosferze. Potem z lampką wina na kanapie trochę poplotkowałyśmy. Na jutrzejszy dzień umówiłyśmy się na zakupy. Około 12 w nocy, poszłam wziąć długą kąpiel, a o 1 w nocy zadzwoniłam do Ney’a. Odebrał po 3 sygnałach.
- Siema słoneczko. – powiedział radosny i w tym momencie na pewno był uśmiechnięty.
- Witaj. – zaśmiałam się.
- Ney chodź już ! – usłyszałam damski głos. Czy ja się przesłyszałam. O co tu do cholery chodzi ?
- Ja pier***** ! Wytłumaczysz mi o co tam chodzi ? Co to za dziewczyna, która cię woła ?! – byłam mocno zdenerwowana.
- Włącz kamerkę. – poprosił, a ja zrobiłam to o co prosił. Zobaczyłem białe pomieszczenie i tą blondynkę. To przecież była Carol ! A ja głupia myślałam, że to jakaś jego kochanka. Haha. No sorry, ale poniosło mnie. Mam do niego bezgraniczne zaufanie, ale każda dziewczyna by się zdenerwowała.
- Hej Mari ! – krzyknęła Cah i mi pomachała.
- Hejo ! – zaśmiałam się.
- Dobra słońce ja zadzwonię później, bo muszę podpisać te papiery, bo Davi nie pójdzie do przedszkola.
- Dobra, pozdrów Daviego, ale się nie zapominaj, bo u mnie jest 1 w nocy. – zaśmiałam się, a on odpowiedział tym samym.
- Dzięki za przypomnienie. – powiedział przez śmiech.
- Sierota. – wystawiłam język. – Pa Carol !
- Paa Mari ! – i rozłączyłam się.
Postanowiłam w tym czasie czekania przeczytać jakąś ciekawą książkę. Padło na „ Papierowe miasto„
Zaczytana w powieść, czekałam na telefon od mojego księcia z bajki. Odłożyłam na chwilę książkę i podeszłam do mojej sportowej torby. Zajrzałam do środka w celu znalezienia moich butów, ale po nich ani śladu ! Przypomniało mi się, że były w torbie u Neymara. Zeszłam więc na korytarz, gdzie przeważnie leżała, ale jej nie było. Poszłam jeszcze do pralni, bo często tak było, że jak miał rzeczy do prania to ją tam zostawiał. Brudne ubrania były, a po torbie ani śladu ! Znowu ! Prawdopodobnie wziął ją ze sobą do Brazylii. No nic. Przeżyje. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu, którym aktualnie była piosenka „ What do you mean ? „ Justina Biebera. Strasznie podobała mi się ta piosenka, więc nie mogłam jej nie ustawić.
Śpiesznym krokiem popędziłam na górę i odebrałam telefon rzucając się przy tym na łóżko.
- Powiedz mi jedna rzecz. Znaczy dwie. Czy masz moje Hypervernomki ze sobą ? I na którą jest ten mecz ? – zaczęłam notorycznie zadawać pytania.
- Wziąłem przez przypadek. Tak się śpieszyłem, że ich nie wyjąłem, a po drugie mecz jest na 19 czasu brazylijskiego. – wyjaśnił.
- Ok. Muszę zabukować sobie bilet.
- Ja mieszkam w hotelu więc zatrzymaj się u mnie w domu. – powiedział radośnie.
- Ok. A czy to jest ten hotel co myślę ? – zaśmiałam się.
- Jasne. – odpowiedział tym samym.
- A jak tam pierwszy dzień ?
- Dobrze. Dużo znajomych mordeczek, wspomnień. Cudownie tylko ciebie tu nie ma. – posmutniał.
- Ej słońce. Ciesz się chwilą. Ona zaraz zleci i wszystko wróci do normy. Naciesz się kolegami, powspominaj stare chwile. I te dobre i te złe. Wszystko będzie ok. Kocham cię i wybacz, ale muszę już kończyć, bo jest 2:16 i jestem padnięta. – powiedziałam szczęśliwa. Nie wiem w sumie dlaczego, ale …
- Wybaczam, bo u mnie dopiero młoda godzina. – zaśmiał się. – Też cię kocham słońce. – oznajmił, a ja się rozłączyłam. Po chwili jednak otrzymałam wiadomość. Zdjęcie Neya, jak robi całuska z podpisem.




„ Całuski Skarbie ;** „

Również odesłałam mu zdjęcie.

„ Wzajemnie, a teraz spać, bo rano nie wstaniesz xdd. Całuję ;** <3 „

I taką miłą chwilą zakończył się ten dzień. Poszłam spać, aby jutro zacząć następny, mam nadzieje, ze równie wspaniały jak ten, albo jeszcze lepszy.

***

Rano wstałam i z przyzwyczajenia looknęłam w bok. Nie ujrzałam tam twarzy Braxylijczyka. Lekko załamana wstałam z łóżka i wybrałam ubrania w których jak człowiek mogę iść na miasto z Marcelą. Może chociaż trochę o nim zapomnę.

***

Wróciłam do domu około 18 obwałowana przeróżnymi torbami z przeróżnych sklepów. Wszystko postawiłam przed szafą w naszej sypialni, a następnie usiadłam na łóżku, włączyłam laptopa i zabukowałam bilet na kilka godzin wcześniej niż miałam być. Wiem, że to mała różnica, no ale … zdążę chociaż go zobaczyć przed meczem, a nie.
Potem zjadłam kolację, około 23 pogadałam z Neymarem, a następnie położyłam się spać.

***

28 września, 15:10, El Prat

Te 6 dni zleciało szybko, a zarazem wolno. Zajęłam się czymś – czas gonił jak najęty. Pomyślałam o Neymarze – czas się nieubłaganie dłużył.
Do mojego samolotu zostało 5 minut. Przeszłam wszystkie odprawy, a teraz windą kieruję się na dół, na pas startowy.

***

W Brazylii byłam około 13. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę i udałam się do hotelu, w którym mieszkają chłopaki. Nie, nie dowiedziałam się tego od Ney’a tylko od dziewczyny Borgesa.
Po 16, no dobra, 17 minutach, byłam w hotelu. Szybko się zameldowałam i poszłam do pokoju. Zadzwoniłam do Rafaeli, że już jestem. Ona akurat była w autokarze. Wzięłam prysznic i przebrałam się w czyste ubrania. Poszłam zjeść coś na mieście, aby chłopaki mnie nie zobaczyli. Gdybym zjadła w tutejszej restauracji było by duże prawdopodobieństwo, że mnie zobaczą. Chociaż i tak mnie mogą zobaczyć, dlatego też spięłam włosy w niechlujnego koka i założyłam moje nowe okulary od Chanel. Zbiegłam po schodach i wpadłam na kogoś. O nie ! Tylko nie to. Ten wzrok, ten uśmiech. Neymar. Czerwona lampka w mojej głowie.
- I’m sorry. – powiedziałam i szybko zbiegłam na dół.

* Ney *


Czy to była Mari ? Nie no to niemożliwe. Zadzwoniłaby. Może ma swojego sobowtóra ? Na tym świecie nigdy nic nie wiadomo.

* Mari *

Kiedy zjadłam zapiekankę, pochodziłam po sklepach. Kupiłam dwie koszulki i kosmetyki. Około 16 postanowiłam wracać.
Weszłam biegiem do hotelu i pognałam pod prysznic. Ubrałam koszulkę Neymara z Santosu. Jednak będzie grał ze swoją starą drużyną i innymi osobami. Z tego co mi wiadomo będą się przebierać w szatni Santosu.
Przed 17:30 wyszłam z pokoju. Taksówką pojechałam pod to miejsce. Miałam lekki problem, bo nie chcieli mnie tam wpuścić, ale na szczęście Ganso mnie zobaczył i powiedział, że zna. Kazałam mu trzymać buzię na kłódkę. Weszłam z nim do pomieszczenia.
- Gdzie Ney ? – zapytałam szeptem.
- Tam skąd słychać muzykę. – wskazał palcem, a ja tam po cichu podeszłam z palcem na ustach, aby chłopaki wiedzieli o co chodzi. Neymar tańczył taniec do „Exagerado” ( https://www.youtube.com/watch?v=wjfj8Mw1490 - 5:04'  ). Śpiewał i tańczył. Był bez koszulki. Stał na początku tego ich „boiska”. Fajnie, boisko w pomieszczeniu.
Podeszłam cicho i objęłam go w pasie. Lekko drgnął, ale po chwili się chyba zorientował. Odwrócił się do mnie. Spojrzał w moje oczy, a następnie wpił się w moje usta. Kiedy zabrakło nam tchu, oderwaliśmy się od siebie. Santos oparł czoło o moje, a następnie wyszeptał w moje usta :
- Tęskniłem. - powiedział to z tak niewyobrażalnym uczuciem tęsknoty.
- Uwierz, że ja też. Bardzo. - oznajmiłam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Juninho otarł ją kciukiem, a następnie złapał mnie za rękę i zaczął przedstawiać jego kolegów.
- Ej ! Nie mamy jednego zawodnika ! Pablo nie może zagrać. Skręcił sobie kostkę. - zawołał André. Automatycznie spojrzenia wszystkich znalazły się na mojej osobie.
- No co ? - zapytałam i rozłożyłam ręce.
- Ty zagrasz ! - zaśmiał się Ganso i mnie przytulił.
- Spoko, ale ja nie mam stroju i w ogóle. - rzekłam.
- Koszulkę już masz. - zaśmiał się mój mężczyzna.
- Taa i będziemy grać w koszulce z tym samym numerem, nazwiskiem i imieniem. Znaczy imieniem, nazwiskiem i numerem. - zaśmiałam się.
- Tak, a co do korków to ... - podbiegł do swojej szafki. - Twoje zguby. - wręczył mi buty. Po chwili gdzież znowu pobiegł. - Spodenki, getry, a ochraniacze masz te. - podał mi rzeczy, a ze swojej sportowej torby wyjął dwa komplety ochraniaczy, z całego jeden podał mi.
- Jak ja ciebie kocham. - zaśmiałam się i go mocno przytuliłam.
- A teraz leć się przebrać, bo zaraz rozgrzewka. - Junior wskazał gdzie mam się przebrać. Swoje rzeczy zostawiłam u niego w szafce. Przebierałam się w pomieszczeniu odizolowanym od mężczyzn. I bardzo dobrze.

***

Kto powiedział, że piłka nożna nie może być zabawą ? Kto powiedział, że nie może być częścią życia ? Kto powiedział, że to głupi sport i że 11 dorosłych mężczyzn biega za piłką, a jeden z nich rzuca się na nią ? Kto powiedział, że zachowujemy się jak dzieci ? Dziś nasza drużyna będzie wyjątkowa ! Gra tu tyle wspaniałych osób. Wszystkich poznałem dużo wcześniej i jestem z tego powodu bardzo dumny, że mam takich znajomych. Cieszy mnie to niezmiernie. Nasza drużyna jest inna niż wszystkie. Nie będzie nas jedenastu - będą nas tysiące, a na całym świecie nawet miliony. Dziś nie będzie jedenastu mężczyzn na boisku. Będzie nas 10, bo jedna z nas to dziewczyna. Dziewczyna bez której moje życie nie miało by sensu. Która jest przy mnie wtedy, kiedy tego potrzebuje. Zraniłem ją nie raz, ale to teraz nie jest ważne ! Ważne jest to, że jesteśmy drużyną. Najlepszą drużyną ! - wygłosił przemówienie kapitan zespołu, a następnie ustaliśmy w rzędzie i wyszliśmy z pomieszczenia i ustaliśmy w tunelu.
- Uważaj jak upadasz, uważaj na siebie. - powiedział Neymar.
- Nie mam 10 lat, a poza tym ... Będę. - lekko się uśmiechnęłam, Brazylijczyk wziął moją twarz w dłonie, a następnie złożył, krótki, czuły pocałunek, który - nie muszę wspominać - odwzajemniłam. Złapał moją rękę, lekko ją ścisnął, a następnie puścił i złapał rączkę małego chłopca. Ja zrobiłam to samo, ale mnie prowadziła dziewczynka.

***


Ouviram do Ipiranga as margens plácidas
De um povo heróico o brado retumbante,
E o sol da Liberdade em raios fúlgidos,
Brilhou no céu da Pátria nesse instante.

Se o penhor dessa igualdade
Conseguimos conquistar com braço forte,
Em teu seio, ó Liberdade,
Desafia o nosso peito a própria morte!
Ó Pátria amada,
Idolatrada,
Salve! Salve!

Brasil, um sonho intenso, um raio vívido,
De amor e de esperança à terra desce,
Se em teu formoso céu, risonho e límpido,
A imagem do Cruzeiro resplandece.

Gigante pela própria natureza,
És belo, és forte, impávido colosso,
E o teu futuro espelha essa grandeza.

Terra adorada
Entre outras mil
És tu, Brasil,
Ó Pátria amada!

Dos filhos deste solo
És mãe gentil,
Pátria amada,
Brasil!



***


Po godzinie 18 zrobiliśmy rozgrzewkę. Powygłupialiśmy się przy okazji. Potem każdy chwilę odpoczął. Każdy się po cichu pomodlił, a następnie ja podeszłam do Neymara.
- Daj to. - powiedziałam i wzięłam od niego opaskę kapitana, z którą się tak męczył. Założyłam mu ją na prawe ramię. - Powodzenia mój kapitanie. - powiedziałam i lekko go pocałowałam. On jak to on musiał pogłębić pocałunek.

***


* Oczami kibica *

Mecz był wielce zacięty. Drużyny co chwila odbierały sobie piłkę. Drużyna Neymara, miała większe opanowanie sytuacji. 32 minuta pierwszej połowy. André podaje do Ganso, ten z pierwszej podał do Neymara, a ten do swojej dziewczyny i gol ! Cały stadion szaleje. Junior podbiegł do Mari i wziął ją na ręce, obrócił dookoła własnej osi, a potem położył ręce na jej twarzy i oparł swoje czoło o jej, a potem namiętnie pocałował. Cały stadion zaczął piszczeć. Potem odwrócili się do kibiców i zaczęli tańczyć z chłopakami do piosenki " Ai se tu pego ". Reszta meczu minęła spokojnie. Ostateczny wynik to 5:3 po dwóch golach Neya, Mari oraz jednym Andre.


- Świetnie grałaś. Masz rozgrzewkę przed debiutem. – powiedział i ucałował mnie w czoło.
- Ty i tak lepiej. – zaśmiałam się, złapałam go za rękę i podążyliśmy w stronę szatni.
- Ale bramka świetna. Gratuluję. – powiedział nie kto inny, jak trener Santosu. Potem każdy sobie gratulował. Neymar ze łzami w oczach wziął swoje rzeczy.
- Ej no. – powiedziałam i położyłam mu rękę na ramieniu.
- Dziwisz się ?
- Nie.
- I prawidłowo. – powiedział oschle, a ja jak gdyby nigdy nic, poszłam do samochodu.

***

Przez całą drogę nikt nie miał odwagi się odezwać. Każdy poszedł do swojego pokoju, spakował swoje rzeczy, wymeldowaliśmy się z hotelu i pojechaliśmy do domu rodziców Ney’a. Oczywiście byli obecni na meczu syna, razem z Rafaellą.
Weszłam do środka i przywitałam się z jego rodzicami oraz przyjaciółką. Jako pierwsza zauważyła Rafa, że jet coś nie tak. Pociągnęła mnie za rękę do swojego pokoju.
- Co znowu ? – zapytała lekko rozdrażniona. – I znowu muszę leczyć wasze sprawy miłosne. – westchnęła i opadła na łóżko.
- Nic się nie stało i nie musisz. To Neymar ma to naprawić. – powiedziałam, zbiegłam na dół i bez słowa wyszłam z domu. Udałam się na plażę. Płakałam, a może raczej szlochałam ? Sama w tamtej chwili nie wiem jak się czułam.
- Przepraszam. – powiedział Brazylijczyk, a ja nie miałam zamiaru wcale się odwracać w jego stronę.
- I myślisz, ze zapomnę o tym jakim tonem się do mnie odezwałeś. Ja cię chciałam pocieszyć, a ty najzwyczajniej w świecie mnie olałeś !
- No i przepraszam. ! – wstałam i ustałam przed mną.
- No, a chociaż głupio ci ?
- Bardzo. – powiedział, a ja się w niego wtuliłam.
- No i dobrze. – zaśmiałam się i razem wróciliśmy do domu. Oczywiście Neymar poratował mnie swoją ukochaną bluza, bo oczywiście ja swojej nie wzięłam.

***

W cudownym towarzystwie spędziliśmy pełne 4 dni, ale musieliśmy wracać. 2 października byliśmy już w słonecznej Katalonii. Do mojego debiutu zostało tylko 10 dni. Intensywne treningi z całą drużyną. 2, 3 godziny prawie codziennie to było coś, ale oczywiście nie sprawiało mi to większego problemu. Mój debiut to marzenie – Gramy z Realem Madryt. Lepszego to ja sobie nie mogłam wymarzyć. Oczywiście przez te 10 dni Ney ciągle podtrzymywał mnie na duchu. Był ciągle obecny obok mnie.

* 2 dni przed debiutem, 10 października *


Ostatni trening przed meczem i najbardziej intensywny. Wyszłam z piłkarzem z samochodu, wziął nasze torby i spojrzeliśmy przed siebie. Lekko byłam zaszokowana …

+++++++

*Piosenka Dawida Kwiatkowskiego - Szepczę

***


***

Nowy rozdział !
Mam nadzieję, że się podoba i bardzo proszę o komentarze !
To chyba tyle.
Do napisania za tydzień ;D
Pozdrawiam ;*

piątek, 18 września 2015

36. No sorry skarbie. Wiedziałeś z kim się wiążesz.

Proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem !!

Rozdział dedykowany Beacie Nowak !
Dzięki Kochana za pomysł ;)

- A tobie co ? – zapytał kiedy wszedł do pokoju i zauważył, ze szczerzę się do telefonu.
- Nic. Mam fajny wierszyk o tobie. – ten nadal stał przed tym swoim lustrem. Czasami mam wrażenie, ze zostawi mnie dla niego. Bardziej wielbi je niż mnie. To jet chore ! – Hot lips, dirty hips. Nice ass, High class. Sexy smile, Neymar style. – ten na każde słowo uśmiechał się inaczej.
- Serio ? – zapytał.
- Serio. To może teraz sprawdźmy fakty. – zaśmiałam się i podeszłam do niego.
- Hot Lips. – wpiłam się w jego usta i przygryzałam lekko jego wargę, aby złagodzić ból pocałunkiem.
- Dirty hips. – ustałam za nim i ułożyłam ręce na jego biodrach.
- Nice ass. – klepnęłam go w tyłek, na co uśmiechnął się kokietująco.
- High class. – położyłam ręce na jego torsie i poczułam jak jego mięśnie się napinają.
- Sexy smile. – uśmiechnął się do mnie, a ja skradłam mu buziaka, którego on pogłębił i uśmiechał się przez pocałunki.
- Neymar style. – tu nieoczekiwany zawrót akcji. Brazylijczyk pozbył się mojej koszulki, która leżała gdzieś przy drzwiach, złapał mnie w pasie, ja zaplotłam nogi na jego biodrach i po chwili ułożył mnie na łóżku. Zostawiał mokre pocałunki na moim brzuchu i szyi. Następnie namiętnie wpił się w moje usta. Ja badałam jego tors, każdy mięsień od nowa. Przejechałam dłonią po jego lewym ramieniu, w czasie kiedy on mnie całował. Wiadomo co było potem.

***

Wstałam rano i od razu zaczęłam budzić Brazylijczyka. Jutro jest chrzest Ymini.
- Wstawaj. – powiedział i ucałowałam go lekko w usta.
- Ej no. Jeszcze chwilę. – powiedział i nakrył się po uszy białą kołdrą.
- Dobra śpij. I tak nie masz dziś nic ciekawego do roboty. – powiedziałam i udałam się do łazienki. Miałam dziś jechać do miasta.
Po ogarnięciu się i przebraniu, nie pomijając prysznica, wyszłam z pokoju.
- Ej kotek ? Gdzie masz kluczyki i dokumenty ? – zapytałam.
- W spodniach kluczyki i dokumenty w portfelu, który jest w tych samych spodniach. – aha. Ciekawe, które spodnie.
- A byś powiedział, które spodnie.
- Te moje ulubione, luźne, szare dresy. – powiedział i spojrzał na mnie. Zagwizdał. – Świetnie wyglądasz.
- Dzięki. – powiedziałam i wystawiłam mu język. Udałam się do łazienki, bo z tego co wiem, to wiszą na wieszaku. I wcale się nie myliłam. Wyjęłam z jego portfela dokumenty, wzięłam z kieszeni kluczyki i wróciłam ponownie do pokoju.
- Nie wiem, o której będę, no, ale cóż. – zaśmiałam się i podeszłam do niego i pocałowałam namiętnie w usta. – Lece. Pa skarbie ! – uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju, uprzednio zamykając drzwi.
Zbiegłam ze schodów, aby po chwili znaleźć się na dole. Wyszłam z domu i ruszyłam do garażu. Wsiadłam i wyjechałam białym Audi RS7 z garażu. I z piskiem opon ruszyłam przed siebie.

***

Będąc na mieście kupiłam kosmetyki, zapłaciłam rachunki, kupiłam krawat mojemu ukochanemu, bo ten sierota oczywiście zapomniał. Kupiłam jakąś biżuterię i wróciłam do domu.
- Jestem ! – krzyknęłam, kiedy tylko postawiłam nogę za progiem. Nikt mi nie odpowiedział. Poszłam do salonu. No tak. Bo przecież Brazylijczyk był zajęty graniem w Fifę. – Jetem ! – krzyknęłam mu do ucha, a ten odskoczył jak poparzony.
- Kurde, słońce. Nie strasz. – powiedział i zatrzymał grę.
- Podłącz drugiego pada. – zaśmiałam się i takim oto sposobem spędziliśmy cały dzień na graniu w tą – uważaną przez niektórych – nudną, nędzną grę.

***

Wstałam rano i udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i myłam włosy, które następnie wysuszyłam i pokręciłam . Zrobiłam mocniejszy makijaż i owinięta w biały, puchowy ręcznik, poszłam do pokoju, z którego wzięłam swoją sukienkę. Santos dopiero zwlókł się z łóżka.
Poszłam do łazienki i ubrałam się. Neymar w tym czasie brał prysznic i ubierał się w swoje ubrania. Poprawiłam jeszcze włosy kiedy to on swoje dopiero układał. Weszłam do pokoju i założyłam kolczyki, delikatny łańcuszek ze Złotym serduszkiem oraz bransoletkę. Poprawiłam Neymarowi krawat, założyłam buty i wyszliśmy z domu. Białym Porsche popędziliśmy do domu Messich, który znajdował się na drugim końcu dzielnicy. Weszliśmy i pomogliśmy ubrać Ymi. Kiedy wszyscy byli już gotowi czekaliśmy na rodziców Messiego, ale ich nie było. Antonella była lekko zestresowana. Postanowiła do nich zadzwonić - byli już w drodze. Ja w tym czasie sprawdzałam Ig. Shakira dodała zdjęcie 33 sekundy temu.
„Zbieramy się na chrzest Ymi”
Czy ona się dopiero zbiera ? Postanowiłam do niej zadzwonić.
- Shaki nie mów mi, że jesteś w proszku ?
- Zbieram się dopiero, a co ? Coś się stało ?
- Wam się godziny pomyliły czy jak ? Za 20 minut mamy być w kościele ?
- A nie za godzinę i 20 minut ? – zapytała zdenerwowana.
- Nie. Za dwadzieścia minut ! – ta szybko się rozłączyła.
- Neymar dzwoń do wszystkich, bo z tego co mi wiadomo to każdy przyjdzie na złą godzinę.

***

Tak też było. Wszystkim pomyliły się godziny. Na szczęście dało radę wszystko uratować. Wszyscy zbierali się wcześniej, a u księdza mieliśmy być za 40 minut.
Po określonym czasie, pojechaliśmy do kościoła. My razem z Anto i Leo zajęliśmy miejsce w pierwszym rzędzie.
Ksiądz powiedział całą regułkę i polał święconą wodą główkę małej Ymini. Oczywiście wcześniej zrobiliśmy jej na czole znak Krzyża. Potem nałożono białą szatę, a ojciec chrzestny zapalił świeczkę. Mała ani razu się nie odezwała podczas mszy. Non stop spała. Lepsze to niż to, że by płakała.
Potem pojechaliśmy na poczęstunek. Chłopaki trochę wypili, ale miałam rację, że po ostatnim incydencie Neymar nie sięgnie tyle razy po kieliszek. Ja zawsze mam rację.

***

Około 23, kiedy to Neymar był lekko wstawiony – wróciliśmy do domu. Następnego dnia mieliśmy iść na obiad do mojego wujka – Luisa. Byli tam moi rodzice i brat, który nie mógł ssie doczekać spotkania z idolem. Zawsze sprzeczaliśmy się kto jest jego większym fanem. Mówiłam, że tylko ja znam ciekawostki z jego życia itp. Zawsze to ja miałam być na pierwszym miejscu, a on zaraz za mną – na drugim.

***

Po bezpiecznym dotarciu do domu poszłam szybko do łazienki i przebrałam się w piżamę. Po mnie to samo zrobił Brazylijczyk, tylko że ten spał w samych bokserkach. Położyliśmy się spać, aby rano wstać wypoczętym.

***

Wstałam pierwsza, około godziny 10. Postanowiłam najpierw pójść do łazienki. Wzięłam prysznic, przebrałam się w czyste ubrania, zrobiłam makijaż. Nie zeszło mi się długo, bo tylko godzinę. Po 11 poszłam zrobić śniadanie. Postanowiłam na naleśniki z dżemem truskawkowym i brzoskwiniowym. Postawiłam dwa talerze na stole, a pośrodku talerz pełen naleśników. Obok w słoikach stał dżem. Poszłam na górę obudzić mojego śpiocha.

***

- Słońce wstawaj, bo nie zdążymy. – powiedziałam i ucałowałam Brazylijczyka lekko w spierzchnięte usta.
- Dobra, już. – przetarł oczy i twarz dłonią. Pocałował mnie jeszcze namiętnie w usta i wstał.
- Załóż najpierw jakieś luźne spodenki, a potem się zaczniesz stroić. – jak powiedziałam, tak Neymar uczynił. Wyjął z szafy swoje ulubione bermudy – szare z Nike. Zastanawiam się jak to zdąża wysycać. Ma tyle spodni, ale przeważnie w tych chodzi.
Zeszliśmy na dół, zjedliśmy naleśniki, które Ney obowiązkowo pochwalił. Znaczy mnie pochwalił. Haha.
Potem udaliśmy się na górę, on wziął prysznic, ubrał się jak człowiek i uczesał włosy. Już chciał zakładać czapkę, ale w odpowiednim momencie mu ją zabrałam.
- Po co układasz, malujesz i chodzisz do fryzjera, skoro te włosy ciągle przykrywasz pod czapką ? Jaki jest tego sens ? Jedziemy do moich rodziców, Anie na spotkanie z kumplami. Sadzę, że twoja mama by sobie nie życzyła, abym przyszła w mega luźnym dresie, za dużej bluzie i nieuczesanymi włosami, nieprawdaż ? – zapytałam, mówiąc kazanie.
- W sumie … Cholera, czy ty musisz mieć zawsze rację ? – zaśmiał się.
- No sorry skarbie. Wiedziałeś z kim się wiążesz. – cmoknęłam go w policzek, wzięłam torebkę i wyszliśmy z domu do samochodu, którym pojechaliśmy do moich rodziców, a raczej do domu wujka Luisa.
W radiu leciała właśnie piosenka „Sail”. Może nie tyle co w radiu, a z telefonu Brazylijczyka. Spokojnie słuchając piosenki, muzyka w pewnym momencie ssie zatrzymała i zaczęła lecieć następna „Hey, mundo”. Neymar odłączył telefon i odebrał.
- …
- Tak.
- …
- Ychym.
- ….
- Do zobaczenia. – powiedział ostatnie słowo i się rozłączył. – 28 września lecimy do Brazylii. Znaczy ja lecę 22, a ty przylecisz przed meczem.
- A po co ? I dlaczego tak ?
- Bo mam mecz. Graja dwie drużyny. Stary skład Santosu i jakaś tam drużyna. A dlatego tak, że ja będę miał treningi, a poza tym nie będziesz siedziała non stop sama. Moja mama z tatą non stop w instytucie, a Rafa zajmuję się dzieckiem jakiejś przyjaciółki, dwie godziny drogi do Sao Paulo. – i wtedy w mojej głowie zrodził się pomysł. Przyjadę wcześniej, bez zapowiedzi.
- Ok. – zgodziłam się, a potem następnie zaczęła lecieć muzyka. Po niecałych 20 minutach byliśmy u wujka. Wyszliśmy z samochodu, a następnie trzymając się za rękę udaliśmy się pod drzwi trenera Barcelony. Zapukałam, a otworzyła mi moja ciocia.
- Witaj słońce. – powiedziała i mnie przywitała serdecznym uściskiem. Następnie przywitał się z nią Neymar. Potem wujek, moi rodzice i najukochańszy brat. To nie ważne, że był ode mnie młodszy, ale za to zawsze mogłam się z nim dogadać i na niego liczyć.

***

- A ty Neymar, masz zamiar już do końca zostać w Barcelonie ? – tym razem pytanie zadał wujek.
- Chciałbym. Nie mam zamiaru zmieniać, ale jeśli to będzie konieczne to wtedy nie będzie wyboru. – uśmiechnął się.- Moi drodzy, planujecie dzieci ? – zapytała moja mama. Tak zznienacka. Znowu ten niezręczny temat. Tym razem ja postanowiłam wybrnąć z tej sytuacji. Bo zaraz Neymar by palnął coś w stylu – to ona nie chce mieć dzieci !
- Na razie nie mamy w planach. Dopiero co zamieszkaliśmy ze sobą. Jeszcze jest na to dużo czasu. – rozmowa się kleiła. Co chwilę zostawaliśmy zasypywani pytaniami ze strony wujka, cioci, taty oraz mamy. Mój brat się też udzielił, ale to było jedne, proste, wojskowe pytanie. – czy może dziś u nas przenocować. Oczywiście od razu się zgodziliśmy.

***

U nas w domu graliśmy w Fifę, w nogę, ale w Realu, zjedliśmy zamówioną pizzę i poszliśmy spać. Za 4 dni mama, tata i Oskar lecą do domu.

***

*1,5 tygodnia później*

Co się działo przez ten czas ?
Moja rodzinka wróciła do ojczystego kraju – oczywiście nie obyło się bez smutnego pożegnania. Pełnego łez i rozpaczy, ale wiadomo – wszystko co dobre szybko się kończy. Neymar za 10 dni miał lecieć, a ja miałam ostatnie rzeczy do załatwienia odnośnie studiów. Już w październiku mogłam zacząć rok, ciężki rok.
Z jednej strony dobrze mi było tak jak teraz. Miałam czas dla wszystkich i na wszystko. Potem będę zaniedbywać Neymara, chociaż bardzo będę tego unikać, ale jak pogodzić moje wykłady, naukę, trening, wyjazdy i naszą miłość, kiedy codziennie będę padnięta chodzić spać ? W tym przypadku będzie nam ciężko utrzymać to uczucie. Mam nadzieję, że jednak wszystko się jakoś potoczy, byleby dobrze.
Przez te 1,5 tygodnia były 4 treningi. Swój debiut – na który tak bardzo czekam – miał być 12 października. Jeśli chodzi o chłopaków, to jak to oni, bardzo się cieszyli. Oczywiście nie przebierałam się przy nich, tylko w łazience. Nie mogłabym tak, a poza tym Neymar nie byłby zadowolony i wcale mu się nie dziwię.
Poszłam dziś do dziekanatu zanieść pewne dokumenty. Uśmiechnięta weszłam do pomieszczenia.
- Dzień dobry. – powiedziałam radośnie.
- Witaj Marizzette. – uśmiechnął się profesor.
- Tu są pewne dokumenty. Proszę to przejrzeć. – podałam mu z czarnej teczki parę dokumentów. Teczkę po chwili zamknęłam.
- Ale jesteś pewna ? – zapytał zdziwiony. - Wiesz zmiana kierunku też wchodzi w grę, to jak ? – zapytał, a ja mu odpowiedziałam.

***

Cała uśmiechnięta weszłam do domu.
- Jestem ! – krzyknęłam od progu.
- Ja też jestem ! – odkrzyczał rozbawiony czymś Brazylijczyk.
- Co się tak cieszysz ? Kosmitę zobaczyłeś ? – zapytałam i weszłam do kuchni.
- Nie. Po prostu nasze piękne zdjęcia w gazecie, jak to jechaliśmy do twojego wujka i te jak byliśmy na spacerze i w ogóle. – pokazał mi gazetę.
- Możemy pogadać ? – zapytałam w miarę poważnie.
- Jasne, tylko chodź do salonu. – rozsiedliśmy się na jasno brązowej kanapie i zaczęliśmy rozmowę.
- Jak wiesz byłam dziś w dziekanacie. Rozmawiałam z tym gościem i zmiana kierunku też wchodziła w grę. – odpowiedziałam uśmiechnięta, na co Brazylijczyk się rozpromienił. Nie wiem co wtedy czuł.
- No i dalej kontynuuj. – zaśmiał się.
- Postanowiłam, że …





***
Witajcie !
To może na początek to co najważniejsze ...
Komentarze ...
Wasza aktywność bardzo spadła, a co za tym idzie - mój brak motywacji.
Wcześniej potrafiło dojść do 14 komów, a teraz 7.
Wiem, ze szkoła i obowiązki, ale proszę tylko o jakąś uśmiechniętą minkę, czy coś, ze ktoś to jeszcze czyta.
Teraz rozdziały będą pojawiać się co tydzień, chyba że uda mi się co napisać wcześniej.
Pozdrawiam Kochani ;*

sobota, 12 września 2015

35. Nie miałem dla kogo być perfekcyjny.

Nie dość, że wszyscy moi przyjaciele włącznie z rodzina stali dookoła tego „podestu” w koszulkach z moim imieniem to jeszcze na scenie śpiewała Shakira piosenkę z Nickim Jam’em. Śpiewali połączenie piosenki Shakiry na Mundial 2014 oraz tej z Copa America „ Un Sueno „. Byłam wprost zachwycona ! Zaczęłam płakać ze szczęścia.
- Zadowolona ? – zapytał Ney przytulając mnie od tyłu.
- Się jeszcze pytasz ? – zaśmiałam się, odwróciłam do niego i czule pocałowałam. Czule i namiętnie. Wszyscy zaczęli bić brawo, a potem krzyczeć „ Mari i Ney Ole Ole „. To było cudowne uczucie. Potem ja już musiałam iść na środek, ale pociągnęłam Neymara za rękę, aby wyszedł ze mną.
Obróciłam się wokół własnej osi, z podniesionymi rękami, którymi klaskałam. Złapałam ponownie Brazylijczyka za rękę i weszliśmy na scenę. Nasi przyjaciele do końca zaśpiewali piosenkę, a następnie zarzucili na siebie klubowe koszulki. Zeszli ze sceny, a przy nas ustała Melissa, również moja przyjaciółka i partnerka Bartry. Jest dziennikarzem sportowym.
- Jak czujesz się na Camp Nou ? – zapytała zaraz po tym, jak ucałowałam ja w policzek na powitanie.
- Świetnie. To niesamowite uczucie. Cieszę się, że tyle osób się tu zebrało, aby mnie powitać. – zaśmiałam się.
- Też tak sądzę. - uśmiechnęła się serdecznie w moją stronę. – A czy kiedykolwiek marzyłaś, o tym, aby znaleźć się właśnie tu, jako nowy zawodnik klubu ?
- Tak. To było moje marzenie, które dzięki pomocy najbliższych się spełniło. Marzyłam o tym gdy grałam w reprezentacji Polski. To były naprawdę piękne czasy, ale sądzę, że te mogą być piękniejsze. – powiedziałam i mocniej złapałam dłoń Ney’a. On odwzajemnił to takim samym gestem.
- A teraz zwrócę się do ciebie Neymarze. Czy jesteś dumny ze swojej dziewczyny ? – zastanawiałam się jak się wypowie.
- Jestem dumny z niej jak nikt inny. Nie chcę być w tym momencie egoistą, ale można mi pozazdrościć dziewczyny, która tak jak ja gra w nogę i jet ze mną w jednym klubie. To jest dla mnie naprawdę zaszczyt. Bardzo się cieszę, ze ją mam i chciałbym ją zapytać o coś, co jest dla mnie bardzo ważne. – powiedział, a cały stadion zamarł. Tak samo jak ja. Złapał mnie za ręce i zaczął mi mówić o tej sprawie. Oczywiście do mikrofonu. – Jesteśmy ze sobą wystarczająco długo, aby dzielić nasze życie razem. Mieliśmy drobne sprzeczki. Czasami poważniejsze, czasami bardziej delikatne. Nasze serca się dogadał i teraz jesteśmy szczęśliwi. Moje podpowiedziało mi bardzo ważną rzecz. Czy chciałabyś uszczęśliwić mnie i zamieszkać ze mną ? – zapytał, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Niby to tylko wyprowadzka, ale teraz będę dzielić do z moim ukochanym. Wszyscy w tamtym momencie czekali na moją odpowiedź.
- Tak. Oczywiście, ze tak. – krzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję. On objął mnie w pasie i zaczął kręcić się wokół własnej osi, a wszyscy krzyczeli ze szczęścia, chociaż coś czuje, ze fanki Neymara mnie normalnie porozrywają na strzępy i pozabijają. Może mój królewicz Neymar mnie ochroni haha.
Nasi przyjaciele też się cieszyli i wszyscy powoli podchodzili do nas, ale my zeszliśmy na dół, aby ie zmieścić. Zrobiliśmy tak zwanego, grupowego przytulańca, a kiedy wszyscy się ogarnęliśmy, oni poszli tam gdzie wcześniej, a ja musiałam pobawić się piłką.
- Idź i zrób swoje. – szepnął mi Neymar do ucha i pocałował delikatnie w usta. Ja poszłam i zrobiłam żonglerkę, a Ney bacznie mi się przyglądał. Był chyba pod lekkim wrażeniem. Potem skończyło się wszystko, ja zeszłam z podestu, Meli jeszcze powiedziała kilka słów, a potem kibice zaczęli wychodzić. Kopnęłam w ich stronę około 10 piłek, które leżały na murawie.
Poszłam do Neymara i się w niego wtuliłam. Rozpłakałam się.
- Co jest ? – zapytał i mocniej mnie przytulił.
- Jestem szczęśliwa. Jestem szczęśliwa, że jestem z tobą. – powiedziałam i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Ja też. Ja też. – powiedział i wpił się w moje usta. Gdy skończyliśmy „czułości” poszliśmy do szatni. Wszyscy mieliśmy się spotkać w domu mojego wujka.
Szybko się przebrałam, a Neymarowi kazałam włożyć moje rzeczy do torby. Ja tylko poprawiłam włosy i makijaż, zrobiliśmy selfie i białym Audi pojechaliśmy do domu trenera.
Po krótkiej jeździe byliśmy na miejscu. Neymar wziął moją torbę i torebkę i oboje udaliśmy się do środka.
- Witajcie ! – krzyknęli wszyscy.
- Cześć. – odpowiedziałam uśmiechnięta.
- To teraz tak. – zaczął Alves. – Najpierw cię pakujemy, a potem u Neymara urządzamy balangę. Znaczy albo u Neymara, albo w klubie. – zaśmiał się. Wszyscy już chcieli iść na górę.
- Stop ! – zarządziłam. – My z dziewczynami pozbieramy moje rzeczy, a wy zostajecie na dole i będziecie nosić nasze, znaczy moje kartony. – poprawiłam się. Ucałowałam Neymara przelotnie w policzek i poszłyśmy na górę. Nie powiem, bo było na sporo, ale wszystkie to moje przyjaciółki. Jedne lepsze, ale wszystkie przyjaciółki. Zapomniałam wspomnieć, że moi przyjaciele z Brazylii też się pojawili. Zjawił się Adao, Mc Guime, Pedro, Bruna, Caroli, Tata, Julia, Man i tak dalej.
Będąc już u mnie w pokoju nikt nie wiedział za co się brać.
- Rafa z Carol niech opróżnią szafki nocne. Ja zajmę się komodą razem z mamą i ciocią. Anto, Shak, Melissa, Bruna, Tata i Julia niech wezmą się za szafę. Caroli i Man za kosmetyki, które są w łazience. A wszyscy pozostali niech ssię biorą za obojętnie jakie szafki. – i takim oto sposobem, zaczęła się moja wyprowadzka. Co chwilę zaglądał do nas Neymar i się pytał czy potrzebujemy pomocy. Gdy za 5 razem przyszedł, miał do zabrania 3 kartony. Z pomocą przyszedł mu Gil i oboje zanieśli je do samochodu. Mam tak dużo ciuchów, ze będą musieli kilka razy jeździć do Neymara i z powrotem.
Po nędznej godzinie, wszystko było spakowane. Zajrzałam do niego ostatni raz i zeszłam na dół wraz z kartonem z moimi pamiątkami.

***

- Dobra to widzimy się o 21. – powiedziałam do naszych przyjaciół, kiedy wnieśliśmy wszystkie kartony do NASZEGO domu. O ludzie ! Jak to cudownie brzmi !
Po chwili wszyscy się ulotnili. Moja mama, tata i brat zatrzymali się u wujka. Rafa u Daniego, a Carol z Davim u Danny. Każdy chciał, abyśmy byli sami i przyzwyczaili się do nowej sytuacji. A zapewne zastanawiacie się, gdzie reszta moich przyjaciół z Brazylii ? Wszyscy chłopacy zatrzymali się u jakiegoś kolegi Gil’a i Joty, Man tam gdzie Cah. Bruna, Caroli, Tata i Julia u znajomej Rafy.
- I jak ? Cieszysz się ? – zapytał i usiadł na łóżku. Ja rozpakowywałam pierwszy karton.
- Cieszę się, ale jakbyś mi pomógł, to bym jeszcze bardziej się cieszyła. -  Uśmiechnęłam się głupio. On nic nie mówiąc, wziął karton i zaczą rozpakowywać moje bluzki. Muszę wam powiedzieć, że Da Silva się postarał i zrobił porządek w szafie i chociaż jest miejsce na moje ciuchy, ale nie, nie. Full-Cap’y nadal są tam gdzie były i zajmują honorowe miejsce w szafce. – Dziękuję skarbie. – powiedziałam, dałam mu buziaka w policzek i poszłam na drugi koniec pokoju po następny karton.
- To ja dziękuję, że się zgodziłaś, ze mną zamieszkać. – powiedział i tak jak ja, odłożył karton.
- Wiesz, ze zawsze bym się zgodziła… no dobra. Nie zawsze. – uśmiechnęłam się i pocałowałam go czule w usta. – A powiedz ty mi, czy te bluzki to poskładałeś chociaż ? – zapytałam, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- To ja może je jeszcze raz ułożę, bo coś może być nie tak. – powiedział i odłożył karton. Coś może być nie tak ? Ale mi wytłumaczenie. To jasne, że wszystko będzie nie tak i będzie nieposkładane.

***

-  Ty to chodź już połóż się spać. – powiedziałam spokojnie do ukochanego, który żegnał ostatnich gości. Impreza się udała. Piłkarze byli zadowoleni, a ich partnerki … Lepiej nie mówić. Pique wyższy od Shakiry o duuuużo centymetrów, nie jest lekki jak piórko. Moja ciocia i mama tez nie były zachwycone. Carol przyszła bez Daviego, bo nie chciała, aby mały brał przykład z ojca „alkoholika”.
- Al..le ch..yba..ba mu..sz..sze o…o…pić t…oo, że mo…ja dzie…dziew…czyn…na g..ra w ba…rwach wi…ee….llkiej ba…ba..rcell…ony. – powiedział ledwo wypowiadając słowa.
- Już wypiłeś za mnie wystarczająco wódki. – powiedziałam poddenerwowana. Ludzie ile to można pić ?! A teraz weź mu przetłumacz, żeby spać poszedł… przede mną ciężka noc. Ja już jestem zmęczona, a jest 3 nad ranem. To nie tak, że nic nie piłyśmy. Piłyśmy, ale my w porównaniu do naszych mężczyzn potrafimy zachować umiar.
- Za ciebie nigdy nie wypiję za dużo ! – krzyknął i gdyby nie ja, już dawno by leżał na podłodze.
- To się zapij na śmierć ! Weź się człowieku ogarnij ! Ty widzisz jak ty wyglądasz ?! – wybuchłam. Kompletnie.
- Teraz .. too ja.. się d..oo cie…bie…za…to…nie…od…zywa…mm ! – krzyknął, a ja nie mając zamiaru go dalej słuchać, i tych jego narzekań, upewniłam się czy drzwi są zamknięte i nie myśląc o nim poszłam spać. Ta … jutro będzie mnie przepraszał. Zobaczymy jak długo się nie będzie odzywał.

***

Wstałam około 12. Pierwszą rzeczą jaka była mi potrzebna do normalnego funkcjonowania to zimny, orzeźwiający prysznic. Uznałam, ze do niego zejdę potem i poczekam. Zobaczę czy mnie przeprosi.
Ubrana i gotowa, około 13 zeszłam na dół. Brazylijczyk kręcił się na kanapie. Jak on się tam znalazł ? Pewnie przebudził się w nocy. I dał radę podnieść tyłek z podłogi.
- Kac nie ma serca ? Zimne poty ? I pewnie moralny do tego ? – powiedziałam nabijając się z niego. – Wiem co przeżywasz… chociaż nie. I wcale nie mam zamiaru. Dobrze ci tak i gratuluję głupoty. – poklaskałam w ręce, najgłośniej jak się dało.
- Daj mi spokój. – powiedział i nakrył się kocem.
~ Ok. Nie będę cię męczyć. ~ - pomyślałam. Jeszcze ci się odechcę pić tak dużo. Popamiętasz ten dzień na zawsze.
- Możesz mi przynieść tabletki ? – krzyknął kiedy byłam w kuchni. Włączyłam i podgłosniłam muzykę.
- Sorry, ale nic nie słyszę.! – krzyknęłam. Poszłam do salonu.
- Możesz przynieść mi tabletki ? Teraz to już chyba słyszysz. – powiedział beznamiętnie.
- A nóżek Bozia nie dała ? – zapytałam kpiąco i również kpiąco sobie sama odpowiedziałam. – No tak dała, ale są dziś tak nie sprawne, że nie mogą się dziś podnieść. A dziewczyna jest tak wredna i będzie kazała swojemu chłopakowi cierpieć. Ciężkie te życie twoje. – oznajmiłam sarkastycznie i kręcąc, specjalnie, biodrami wróciłam do kuchni. Pogłośniłam muzykę i zabrałam się za robienie śniadania.

***

Uznałam, że nie będę robić śniadania. Zjadłam serek. Jak będzie głodny to sam sobie coś weźmie, no nie ?
Za dwa dni Chrzest małej Ymi. Tak. Tak właśnie państwo Messi postanowili nazwać swoją córkę.
Siedziałam w kuchni i pisałam z Rafą. Ona siedziała właśnie też wkurzona na Alvesa, a każdy facet wie, jak kobieta – w dodatku w ciąży – może się zdenerwować.
Brazylijczyk przyszedł do kuchni i zajrzał do szafki z lekami. Byłam tak wredna i pochowałam wszystkie tabletki przeciwbólowe. A to pech ! – pomyślałam i spojrzałam na niego „współczująco”.
- Czy u nas w domu są tabletki ? – zapytał i – ludzie nie uwierzycie – spojrzał na mnie ! Sorry, ale mam z niego taką bekę, ze nie wyrabiam. Haha.
- Z tego co mi wiadomo to u mnie w torebce były jakieś. – odpowiedziałam beznamiętnie.
- A gdzie masz tą swoją TOREBKĘ ?
- Na górze w pokoju. W którym miejscu to dokładnie nie wiem, ale jesteś taki mądry, że znajdziesz. – uśmiechnęłam się uroczo, a ten lekko się poczerwieniał ze złości i poszedł krokiem pokraki na górę.
Po nędznych 15 minutach wrócił na dół. Wlał do szklanki wodę, przy czym trochę niej znalazło się na blacie. Wziął do ręki tabletkę, która następnie znalazła się w jego ustach. Popił wodą i to na tyle.
- Możemy pogadać ? – zapytał i usiadł naprzeciwko mnie.
- Tak, a o czym królewicz alkoholik chce rozmawiać ? – zapytałam i się szeroko uśmiechnęłam. Ten spojrzał na mnie złowrogo.
- O wczoraj. Przepraszam, ze się tak zachowałem. Teraz żałuję i wiem. Jestem piep***** świnią i tyle ! – powiedział i wstał od stołu. Udał się w kierunku pokoju. Moja reakcja była następująca. Wstałam szybko z krzesła i złapałam go za rękę. Nie chcę się z nim kłócić o drobnostki.
Odwrócił się natychmiast w moją stronę, ale nie zabrał ręki.
- Wcale nie jesteś świnią i alkoholikiem też nie. Przepraszam. Rozumiem, ze w dobrym towarzystwie się piję najlepiej, ale na następny raz trochę stonuj. Przepraszam i nie chcę się z tobą kłócić o drobnostki. Przepraszam cię skarbie. – powiedziałam i podeszłam bliżej niego. Ujęłam jego twarz w dłonie, spojrzałam w te piękne oczy i wpiłam się w jego stęsknione usta.
- Też przeprazam. Uwierz, że kocham cię nad życie Mari. – powiedział, dysząc, kiedy oderwaliśmy się od siebie z powodu braku tchu. Odarliśmy nasze czoła o nasze i wpatrywaliśmy się w nasze oczy.

***

- Nie sądziłam, że tak szybko mnie przeprosisz. – zaśmiałam się.
- A no widzisz. – powiedział i uśmiechnął się co ja zobaczyłam w lustrze. Stał i podziwiał się przed lustrem. Bermudy nisko opuszczone, bez koszulki. Aww !
- Przytyłeś. Ty serio przytyłeś. – powiedziałam i objęłam go w pasie.
- Hmm…, jak nie byłem z tobą to się zapuściłem. Nie miałem dla kogo być perfekcyjny. – oznajmił i poszedł na chwilę do łazienki. Ja nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc dobrze, że na chwilę wyszedł. Ja weszłam na neta, następnie na fb i dostałam od przyjaciółki wiadomość.
„Przeczytaj to Neymarowi xd xd „
A pod spodem zdjęcie. Śmiałam się trochę z tego, ale nie tak tragicznie. Miałam pomysł.



***

Witajcie !!
Przychodzę z następnym rozdziałem ;D
Kompletnie mi się nie podoba ;/
Jest taki bezsensu ...
Następny rozdział pojawi się pod koniec następnego tygodnia, albo na początku jeszcze następnego ..
Pozdrawiam ;*

niedziela, 6 września 2015

34. Nie po prostu, tylko na zawsze.

… zostać zawodnikiem naszego klubu ? – dokończył wujek.
- Jasne ! Tak ! O tym marzyłam ! – krzyknęłam szczęśliwa.
- To podziękuj temu o tam. – uśmiechnięty Bartomeu wskazał głową na Neymara.
- Ale poważnie ? – zapytałam. Pokiwał twierdząco głową. Wiedział, ze o tym marzyłam. – Kocham cię ! – krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyje. On odwzajemnił uścisk.
- Ale to ja będę grała z chłopakami czy z dziewczynami ? – zapytałam, kiedy trochę się uspokoiłam.
- A jak myślisz ? – zapytał wujek.
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem. – powiedziałam zrezygnowana.
- Z chłopakami. – odezwał się radosny prezes.
- O kurdeee. Zaje***** ! – krzyknęłam z radości. – A co na to FIFA ?
- Przyjmują takie warunki. – odezwał się Luis.
- Jutro wieczorem ustalimy szczegóły umowy, a teraz jesteś wolna. – powiedział prezydent.
- Nie zdziwię się jak nie wrócisz na noc. – zadeklarował wujek.
- Spokojnie. – puściłam mu oczko i wyszliśmy z ośrodka.
Przed całą drogę do mojego domu dziękowałam Da Silvie. Gdy byłam już pod domem, pożegnałam się z nim i weszłam do domu. Zsunęłam się po drzwiach i zaczęłam płakać, ponieważ zaczęło mi go brakować.

***

Około godziny 17 do moich drzwi zapukał ktoś. Byłam w opłakanym stanie. Dosłownie. Otworzyłam drzwi owemu osobnikowi, jakim okazał się być Neymar.
- Wejdź. – wpuściłam go i zaprosiłam do salonu. Akurat z nim miałam najmniej zamiaru, aby rozmawiać.
- Tu są twoje rzeczy. – podał mi jedną ogromną reklamówkę. Aż tyle tego tam u niego miałam ?
- Dziękuję. Poczekaj moment na mnie. – poszłam szybko do pokoju, wyciągnęłam z szuflady reklamówkę i zapakowałam jego ubrania. Po chwili byłam już na dole. – A to są twoje. – wręczyłam mu torbę.
- Dzięki.
- Dobrze, ze przyszedłeś. – popatrzył na mnie pytająco. – Bo chciałam ci oddać pieniądze za bilet.
- Nie ma sprawy. Żadnych biletów nie było. – uśmiechnął się.
- Ile ? – zapytałam poirytowana i zdenerwowana,  na przemian ze złością.
- I tak nie wezmę od ciebie tych pieniędzy.
- Niech ci będzie. Chyba dobrze będzie jak już pójdziesz. – ja wcale nie chciałam być nie miła, tylko chciałam zostać sama.
- Chyba masz rację. – rzucił ciche cześć i wyszedł. Ja znowu płakałam.


* Następnego dnia po południu *


Mało spałam od wczoraj. Leżę w swoim łóżku, w III stadium choroby złamanego serca. Chusteczki walają się wszędzie, a ja wylewam z siebie co chwilę morze łez. Miało być lepiej, ale nie jest. Nie sądziłam, że będzie mi go tak strasznie brakować. Jeszcze te zemsty … jest mi naprawdę przykro.
Szlocham i szlocham. Bardzo głośno, że nie słyszę otwierających się drzwi. Ktoś kładzie się obok mnie i obejmuje mnie ramieniem. Tylko jedna osoba ma takie perfumy i takie bezpieczne ramię.
- Shh … - uspokaja mnie co chwilę. Nadal szlocham, ale trochę mniej. Kołdra, która okrywa moje ciało jest ciepła, ale to i tak nie równa się z ciepłem jakie emanuje od Brazylijczyka.
- Ja … ja … przepraszam. – mówię przez płacz i odwracam się w jego stronę. Nasze oczy się spotykają.
- Już spokojnie. – powiedział, pogłaskał mnie po włosach i ucałował w głowę.
- Te zemsty … musiało to być dla ciebie trudne. Teraz wiem, że popełniłam błąd zgadzając ię na to wszystko. Ja cię bardzo przepraszam. Jeśli mi nie wybaczysz, zrozumiem to … - przerwał mi czułym pocałunkiem w usta. Pocałunek był długi i namiętny. Pełny pasji i czułości. To w tamtej chwili od niego zależało nasze życie. Jeszcze czegoś takiego nie przeżyłam. Ten pocałunek był wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju.
- Czy to znaczy … - powiedziałam kiedy oderwaliśmy się od siebie z braku tchu, ale on znowu mi przerwał.
- Że cię kocham. – uśmiechnął się delikatnie.
- Muszę ci powiedzieć, że właśnie wyleczyłeś mnie z III stadium złamanego serca. – zaśmiałam się.
- Tylko ja mam taki dar. – również się zaśmiał. Jego śmiech był jedyny w swoim rodzaju.
- To co teraz ? – spytałam.
- Tyle piękna w sobie masz, chcę przy tobie być lecz nie wiem jak, moje serce tylko twoje jest, proszę skarbie nie zapomnij nigdy mnie. Bo z Tobą chcę iść przez świat, bo z Tobą chcę gonić wiatr. Lecz wiem, że nic nie na siłę, ale przez Ciebie mam w brzuchu motyle.
 – odpowiedział.
- Czyli … - i znowu mi przerwał.
- Bądźmy po prostu razem. – uśmiechnął się szeroko.
- Nie po prostu, tylko na zawsze. – i wtedy złączyłam nasze usta w jedność. Powiem szczerze, ze zaczęłam płakać, ale … ze szczęścia. Mam obok faceta, którego kocham. Tyle wyrządziliśmy sobie krzywd, ale w końcu nasze serca się dogadały. On nie potrafił żyć beze mnie, a ja bez niego. On skradł moje serce, a ja jego i wcale nie mam zamiaru go odzyskać.
- A i jeszcze jedna sprawa do wyjaśnienia. – podrapał się nerwowo po głowie. – Ta dziewczyna co wtedy była u mnie w Brazylii, ta blondyna, to między nami nic nie zaszło, bo ja jej zapłaciłem, aby udawała. – uśmiechnął się niemrawo.
- Spoko. Mateus też mi pomagał i też nic nie było. – uśmiechnęłam się co on odwzajemnił i pocałowaliśmy się jeszcze raz.
- Przepraszam za wszystko. – powiedział.
- Ja też. Kocham cię. – byłam strasznie szczęśliwa, ze sobie wszystko wyjaśniliśmy.
- Tez cię kocham księżniczko. – ucałował mnie w czoło, a następnie wtuliłam się w jego ciepłe ramiona i razem z nim odpłynęłam w krainę Morfeusza.

***

Wstałam po 15. Obok mnie leżał Brazylijczyk szczelnie trzymając moją drobną dłoń. Zapomniałam, że wieczorem, a dokładniej o 17:30 miałam spotkać się z ludźmi z Barcy.
- Wstawaj ! - krzyknęłam i pocałowałam go w policzek, a następnie musnęłam lekko jego usta.
- I znowu zaczynają się takie poranki. - powiedział, pociągnął mnie za talię i pocałował namiętnie w usta.
- Też cię kocham, ale mam spotkanie na 17:30, na którym mam być. A i ty jedziesz ze mną. - powiedziałam i wstałam z łóżka.
- Po pierwsze poleżysz sobie potem ... - jak zwykle musiał wtrącić te swoje 5 groszy.
- Ale z tobą. - powiedział dumnie uśmiechnięty. Ten jego szeroki uśmiech jest taki cudowny !
- No ok, a co do ciuchów... dolna szafka po lewej stronie w szafie. - powiedziałam i przy okazji wytłumaczyłam Brazylijczykowi.
- A ty przypadkiem nie oddałaś mi WSZYSTKICH ciuchów ? - dał nacisk na wszystkich.
- Wiesz... Tak w razie co kilka ciuchów zostało. - powiedziałam niepewnie.
- Spoko. U mnie też kilka twoich zostało. - wstał i objął mnie od tyłu. - Moja mała księżniczka Mari jest znowu przy mnie i jest moja. - powiedział i ucałował mnie w ramię, a następnie w policzek. - Kocham cię. - wyszeptał wprost do mojego ucha. Po chwili patrzyliśmy się w nasze odbicie w lustrze.
- Czyż nie pięknie wyglądamy ? - spytał po chwili o patrzył na moje szklane odbicie. Na moje szklane oczy.
- Pięknie, tylko szkoda, że tyle wycierpieliśmy przez siebie. A powiedz, kim dla ciebie była ta El ? - spytałam podejrzliwie.
- Tylko koleżanką. Byłem samotny bez ciebie i szukałem kogoś na pocieszenie, ale nic nigdy z tego nie było, ponieważ jesteś wyjątkowa. - obrócił mnie w swoją stronę i namiętnie wpił się w moje usta. Pasja z jaką się całowaliśmy była cudowna !
- Kocham cię mój księciu. - złapałam jego twarz i wyszeptałam prosto w usta.
- Też ciebie kocham moja księżniczko. - i po chwili ponownie złączyliśmy nasze usta.

***

- U siebie jesteś, że się tak zbierasz ?! - krzyknęłam z dołu. Denerwowała mnie już jego długa nieobecność.
- Już, już. - zbiegł szybko ze schodów. - Prawie u siebie. - szepnął mi do ucha, za co oberwał w głowę.
- A to za co ? - zapytał "zbulwersowany". Wiecie. Udający zbulwersowanego.
- A tak dla sprawiedliwości. Nie myśl, że jak się ze mną ożenisz to będziesz miał przywileje u trenera. Wcale, że nie. Jeszcze bardziej będę kazać cię torturować. - powiedziałam z uśmiechem, jakbym coś myślała, kombinowała.
- Aha. Czyli jednak. Jakie ? Złote czy z białego złota ? - kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Obrączki. - zrobił tak zwanego "face plam'a".
- Znowu to samo. Znowu się zaczyna. - powiedziałam.
- Ale sama powiedziałaś, że jak się z tobą ożenię. Więc chcesz tego. Chcesz się ze mną ożenić. - powiedział dumnie
- Może i chcę. - uśmiechnęłam się do niego zalotnie i wyszliśmy z domu.


* Oczami Njr. *

Czyli chcę się ze mną ożenić. A jednak. No ale teraz to chyba za wcześnie. Dopiero się pogodziliśmy. Teraz trzeba ułożyć stare sprawy, aby móc zacząć nowe. Poczekam jeszcze trochę i może się jej oświadczę ? Kto wie.

* Marizzette *

Po 25 minutach drogi byliśmy na miejscu. Weszliśmy do budynku. Dookoła pełno paparazzich i fanów krzyczących za nami. To wielki dzień. Dziś ustalamy warunki, a jutro podpisujemy umowę i prezentacja na Camp Nou, przed tysiącami kibiców ! Coś niesamowitego !
Wyszliśmy z samochodu, którym kierował Neymar. Złapaliśmy się za ręce i wyszliśmy z auta. Jak to powiedział Neymar, prezentowałam się świetnie, cudownie i co tylko.
Fani Neymara, jak i moi ? Nie wiem czy mogę tak powiedzieć, ale do rzeczy.
Wszyscy stali i czekali na nas. Krzyczeli nasze imiona, a ochrona pilnowała tego całego sajgonu. Pilnowali tego, aby nic nam się nie stało.
Weszłam z moim chłopakiem - tak, znowu mogę tak mówić - do pomieszczenia, w którym było 3 razy więcej osób niż wczoraj.
- Dzień dobry. - powiedzieliśmy wspólnie z Juninhem.
- Siadajcie dzieci. - powiedział Barto, a my zajęliśmy swoje miejsca.

***

- Więc tak to wygląda, tylko jeszcze jedna rzecz zanim podpiszemy umowę. Z jakim chcesz grać numerem ? - decyzja była trudna, no ale.
- Moim marzeniem jest zagrać z numerem 32. - odpowiedziałam dumnie.
- Dobrze. To teraz długopis w rękę i podpisujemy. - nie dość, że podpisałam tak ważny dokument, to jeszcze ukochana osoba jest obok mnie i będę z nią w drużynie. To teraz się nie wywinie. Będzie siedział ze mną w autokarach, samolotach itp., a poza tym będzie po złym meczu obrywał od razu na miejscu. Ja już się o to postaram.
Chwila dla fotoreporterów i gotowe. Podpisałam ! Teraz wyszliśmy na zewnątrz i znowu zdjęcia. Oficjalnie powiedziałam, że jestem w drużynie. Tak naprawdę jutro mieliśmy podpisać umowę, ale tak wyszło.
W szampańskich nastrojach wróciliśmy do mojego domu. Wujek teraz musiał zostać i pilnować, aby wszystko było przygotowane na jutro. Teraz on jest moim menażerem. Do domu na noc nie wróci, więc mam wolny, a ciocia u koleżanki. Jutro prezentacja jest na 14, a badania na 12 i od 13 mam czas, aby się ogarnąć.
- To co robimy ? - powiedział Brazylijczyk i rzucił się na kanapę w salonie.
- Juninho ! - krzyknęłam na niego i zganiłam za zachowanie.
- Uwielbiam jak tak do mnie mówisz. - powiedział i cwaniacko się uśmiechnął.
- Nie słodź już tak kochanie. A na co mój skarb ma ochotę ? - zapytałam i usiadłam przy Juniorze.
- Travesuras. - powiedział dumnie.
- To idź się nachlaj i powiedz policji, że masz na nich wyje****, a i tak nic ci nie zrobią. - powiedziałam i wstałam z kanapy. Zdenerwowałam się trochę. Sama nie wiem czym.
- Spokojnie już. - powiedział kiedy opierałam się rękami o blat. Przytulił mnie od tyłu. - Tamta kara nadal aktualna ? - zapytał. Pokiwałam twierdząco głową. I takim oto sposobem po chwili znaleźliśmy się w sypialni. Wiadomo co się potem działo.

***

Wstałam około 9. Poszłam szybko pod prysznic i wybrałam ubranie. Na razie ubrałam się w zwykły szary dres.
Po wyjściu z łazienki postanowiłam obudzić Brazylijczyka, który słodko spał.

***

Będąc już na parkingu, wyszliśmy z samochodu i od razu spotkałam się z krzykiem fanów. Neymar zaprowadził mnie, tam gdzie miały odbyć się badania. Przecież to on już miał swoją prezentację za sobą. Tylko 2 lata wcześniej.
Poszłam szybko do „garderoby”, czyli takiego pustego pomieszczenia. Przebrałam się w top sportowy i spodenki. Zaczęli mi po chwili robić różne badania, a Brazylijczyk tylko przypatrywał mi się i robił zdjęcia, z których jedno trafiło na jego instagrama, ponieważ dostałam powiadomienie w swoim telefonie. Tsa… cały on.
Kiedy dobiegł koniec badań, najpierw podeszłam do Brazylijczyka, dostał kuksańca, a następnie poszłam się przebrać w poprzednie ciuchy. Potem udaliśmy się z Neymarem do szatni, abym mogła odłożyć wszystko, co w tamtym momencie było mi zbędne. Za chwilę przyszła kolej na obiad. Udaliśmy się do stołówki, w której – jak się okazało – byli wszyscy moi przyjaciele. Kiedy przywitałam się z nimi z tłumu wyłonili się rodzice Neymara, Carol z Davim, oraz Rafa, a przede wszystkim moi rodzice ! Byłam mega szczęśliwa. Oczywiście nie zabrakło też mojego brata, który – sądząc po minie – był przeszczęśliwy.
- Nie łaska było zadzwonić ? – zapytała mama, kiedy mnie przytuliła.
- No nie wiem. – powiedziałam zakłopotana. – Ale skąd wy … - nie dała mi dokończyć i wskazała głową, abym się odwróciła. Zobaczyłam tam wujka i Neymara. Podeszłam do nich i pierwszego w kolejności przytuliłam trenera, a następnie pocałowałam namiętnie Neymara, na co wszyscy zaczęli bić brawo.
Po tych wszystkich powitaniach, przyszła kolej na obiad. Zasiedliśmy wszyscy przy wieeeeeeeeelkim, okrągłym stole. Zapomniałam wspomnieć, że dzieci wujka też się pojawili. Byli to moi przyjaciele, których dawno nie widziałam.
Po skończonym posiłku, chłopaki zadeklarowali się, ze pokażą mojemu tacie i bratu, chociaż „kawałek” Camp Nou – czyt. Świątyni. Dziewczyny natomiast poszły trochę poplotkować, a ja z moim chłopakiem poszliśmy do szatni. Weszłam do środka i pierwsze co zrobiłam to zdjęłam buty i rzuciłam w kąt. Trzeba przypomnieć, ze szpilki nie są, aż tak wygodne. Ney tylko się zaśmiał.
- No i z czego rżysz ? – zapytałam złośliwie.
- Z ciebie i tego jak się stresujesz. – śmiał się jeszcze bardziej, a ja nerwowo chodziłam po pomieszczeniu. To fakt. Stresuję się. Postanowiłam też mu coś „wspomnieć” i podeszłam bliżej.
- A pamiętasz te zdjęcie ze swoim ojcem jak stoicie przy twojej szafce i się sztucznie uśmiechasz i nawet nie spojrzałeś w obiektyw, bo byłeś strasznie rozkojarzony ? – przytaknął. – Wiec nie miej i do mnie pretensji. – uśmiechnęłam się złośliwie.
- Ale ja nie mam pretensji. – wytłumaczył się.
- To daj mi święty spokój ! – krzyknęłam.
- Zamknij się ! – również krzyknął, podszedł, przywarł  mnie do ściany i namiętnie pocałował. Oderwaliśmy się kiedy zabrakło nam tchu. – Przepraszam. – wyszeptał.
- To ja przepraszam. Stresuję się i nie panuję nad emocjami. – wyjaśniłam.
- Dobra, zapomnijmy o tym. Zaraz się wszystko zaczyna, bo jest za 20 druga. – powiedział spoglądając na zegarek, a po chwili przyszli fotografowie.
- Możemy pani zrobić zdjęcie w tym stroju, a za chwile w klubowej koszulce ? – zapytał.
- Jasne, tylko moment. – podbiegłam po buty, a Ney się tylko głupio zaśmiał, a ja spojrzałam na niego złowrogo. Po chwili miałam już na nogach kremowe szpilki.
Ney też bawił się w fotografa. Zrobił mi kilka zdjęć.
- Mógłby pan zapozorować z dziewczyną ? – zapytał mężczyzna.
- Jasne. – powiedział i ustał obok mnie. Objął mnie w pasie lewą ręką i znowu zaczęli robić nam zdjęcia.
- Proszę się teraz przebrać, a my wracamy za pięć minut. – i wyszli. Ja się nie przebierałam.
- Dlaczego się nie przebierasz ? – zapytał zdziwiony Neymar.
- Wyjdź. – uśmiechnęłam się serdecznie.
- Ale dlaczego ? – zapytał coraz bardziej zdziwiony. Ja natomiast powtórzyłam wypowiedz sprzed kilku sekund.
- Wyjdź. – ten chciał już wyjść, ale złapałam go w ostatniej chwili za nadgarstek. – Żartowałam. Chciałam zobaczyć twoja reakcje. – ten się tylko uśmiechnął szyderczo i skradł mi pocałunek.
Podeszłam szybko do swojej szafki. Tak mojej. Z moim imieniem i nazwiskiem. Wyjęłam z niej strój i zaczęłam się przebierać. Po pięciu minutach byłam już ubrana. Zastanawiacie się jakie miałam na sobie buty ? Trzeba podziękować takiemu kochanemu Brazylijczykowi, który dogadał się z Nike i stworzyli parę butów, której kolorystyka była specjalnie dla mnie. Były to te buty, w których aktualnie gra Neymar, ale w innym kolorze.
- Ej skarb, słyszysz ? – zapytałam Brazylijczyka.
- Mhm. – mruknął.
- Neymar ! – krzyknęłam, a ten natychmiastowo schował telefon do kieszeni. – Zawiążesz mi buty ? – zapytałam i zrobiłam oczy kota ze Shreka.
- Że niby ja ? – zapytał z pogardą.
- Powiem ci, ze ja mam takie szczęście. Na wszystkich ważnych meczach czy coś, zawsze rozwiązywały mi się buty, więc bądź tak mądry i przerwij ta tradycje. – ten posłusznie zawiązał mi buty za co podziękowałam mu buziakiem w uta. – Szczerze to mi się po prostu nie chciało. – zaśmiałam się, a tan na mnie krzywo spojrzał. Z taką jakby złością ? Ja chciałam się z nim po prostu podroczyć. – Żartowałam. Z tobą pożartować nie można.
- Można, można. – powiedział i ucałował mnie w policzek.
Po chwili przyszli tamci i zaczęli ponownie robić zdjęcia. Mi samej i z Neymarem. Potem wyszłam na boisku, ale ta prezentacja nie zapowiadała się, aby była normalna. To co zobaczyłam na boisku … Byłam wprost zaskoczona.

Mari i Ney na prezentacji dla ułatwienia wyobraźni i strojów
****

Hej !
Przepraszam za tak długą nieobecność.
Ale już jestem ;D
Nawet rozdział mi się podoba, ale to ze względu na ten moment kiedy się godzą <3
Mam nadzieje, że się cieszycie, ze są razem .
Czekam na komentarze odnośnie rozdziału ;)
Do następnego ;*
Pozdrawiam ;*