niedziela, 29 listopada 2015

46. Będę walczył, będę kochał, będę się o ciebie bił.

… tym gościem był Prince Royce. Nie ukrywam – chciałam go poznać, ale nie w takich okolicznościach.
- A ta wasza kłótnia to taka poważna, no nie ? – zapytał Dani i ucałował mnie w policzek.
- Tak, bywa. Miło mi. Jestem Mari. – przedstawiłam się.
- Również mi miło. Prince Royce. – przedstawił się pseudonimem i teatralnie pocałował mnie w dłoń.
- Masz Dani mój telefon i zrób nam zdjęcie. – dałam Brazylijczykowi telefon i podeszłam do piosenkarza. On objął mnie ramieniem. Potem zdjęcie trafiło na insta.

***

Posiedziałam trochę u Alvesa i postanowiłam wracać.
Po powrocie zjadłam wspólnie z domownikami kolację i położyłam się spać.

* Sobota *

Z tego co mi wiadomo w środę Brazylijczyk też był skacowany – widocznie nie szczędzi sobie alkoholu. Miał stłuczkę we wtorek w nocy i ledwo co został powołany na dzisiejszy mecz. I ja z nim chciałam założyć rodzinę.

***

Do południa nic nie robiłam. Po południu zresztą też. Nic oprócz czytania książki. Około godziny 19 zaczęłam się zbierać. Lekko się pomalowałam, przebrałam w MOJA koszulkę meczową. W innym wypadku pewnie bym założyła koszulkę Neymara. Około 19:45 wyszliśmy z domu. Piłkarze mieli być na 20:20, ale ze względu na korki wyjechaliśmy wcześniej.

***

Mecz był bardzo emocjonujący, ale zauważyłam, że Neymara nie mógł się skupić. Jego podania były niedokładne, dryblingi bez grama magii, i każde celowanie w bramkę kończyło się piłką gości. Nie mógł trafić.

***

W czasie przerwy poszłam do szatni.
- Dani włączaj naszą piosenkę. – powiedziałam, a z głośnika usłyszałam „ Back it up „ Zaczęliśmy kręcić biodrami, chociaż w naszym przypadku to wyglądało komicznie. Jakby to powiedział ktoś kto prowadzi zumbę – nie macie bioder.
Po tańcu chłopaki chwilę odpoczęli i dostali wskazówki ode wujka Luisa. Cały czas czułam na sobie wzrok zdołowanego Brazylijczyka. Sama byłam nad zwyczaj radosna.
Pod koniec przerwy wyszłam po to, aby nie zamieniać słowa z Santosem. Poszłam na wcześniejsze miejsca.

***

Mecz zakończył się wynikiem 2:0 po bramkach Messiego. W 54’ i 77’.
Po meczu, razem z Shaki i Milanem oraz Sashą, zeszliśmy do piłkarzy. Każdego przytuliłam i pogratulowałam. Następnie przyszedł czas na Neymara.
- Cześć. Świetny mecz. – powiedziałam i próbowałam nie spojrzeć mu w oczy, ale uległam. Widziałam w nich tęsknotę i smutek.
- Dzięki. Kiedy wrócisz ? – zapytał i próbował złapać mnie za rękę, ale mu nie pozwoliłam.
- Jak się zastanowisz jaki jest sens naszego związku. Musimy od siebie odpocząć, bo może wtedy zrozumiemy co straciliśmy. – powiedziałam spokojnie i odeszłam od niego do chłopaków, którzy śmiali się w niebo głosy. On postał chwile i poszedł do szatni. Sam.

* Poniedziałek *

Stety bądź niestety – wracam.
Spakowałam rano swoją torebkę i wyszłam z domu. Pojechałam na trening swoim samochodem, ponieważ Pique pojechał wcześniej, żeby coś załatwić.
Odpaliłam silnik i pojechałam przed siebie. Po niedługim czasie dojechałam do Ciutuat Esportiva Joan Gamper, i zaparkowałam samochodem przy Neymarze. Nie wiem czy oni się w zmowie, ale tylko tam było wolne miejsce.
Poszłam do szatni, przebrałam się i poszłam na boisko. Nikogo jeszcze oprócz wujka i Unze, nie było, więc przywitałam się z nimi, zamieniłam parę słów i wzięłam piłkę i zaczęłam nią odbijać. To, że jestem w ciąży nie oznacza, że będę się, aż tak ograniczać. Postrzelałam trochę na bramkę i wtedy przyszli chłopaki. Przywitałam się z nimi i zaczęła się rozgrzewka. Bieganie, dziadek, rozciąganie. No i czas na mecz. Trening dłużył mi się niemiłosiernie – prawdopodobnie z powodu obecności Brazylijczyka. Starałam się go unikać. Tak szczerze to przez ten tydzień, zaczęło go trochę brakować. Chciałabym być teraz u jego boku, w bezpiecznych ramionach, które chroniły mnie przed złem tego świata i fankami, które nie pogodziły się jeszcze z faktem naszej miłości i roztrzepałyby mnie najchętniej na strzępy.

***

Wybierał Suarez i Messi.
- Suarez.
- Bravo.
- Ter Stegen.
- Thomas.
- Neymar.

***

Za najlepszego piłkarza uważam Ney’a. Bardzo mi go brakuje. Z każdym dniem, z każdą godziną, coraz bardziej. Musimy chyba pogadać.

***
My dziewczyny, jak to my – postanowiłyśmy lekko zaszaleć. Nadal nie rozmawiałam z Brazylijczykiem, a z tego co wiem to oni też się maja dziś spotkać.
Spakowałam strój sportowy i zeszłam na dół. Razem z Shaki pojechałyśmy do Sali tanecznej. Za chwile przyszła reszta i zaczęłyśmy tańczyć uwielbiany przez Kolumbijkę – taniec brzucha.

* Oczami Neymara *

- Ej stary co jest ? – zapytał mnie Gerard kiedy stałem oparty o balustradę i paliłem fajka.
- Nic.
- Palisz.
- No wiesz. Martwię się o to co będzie z naszym związkiem. Dzwoniłem teraz, ale nie odbiera.
- Może się dobrze bawią, ale zadzwonię do Shak. – i poszedł na chwile. – Masz jeszcze te fajki ? – pokiwałem głową na tak. – To daj jednego, też nie odbiera.
- Tak bym chciał mieć moją Mari znowu przy sobie.
- Nie wiem stary czy ona jest nadal twoja. – poklepał mnie po ramieniu i spaliłem do końca papierosa.

* Oczami Mari *

Miałyśmy iść do parku linowego, ale padło na zumbę. Po tych tańcach pojechałyśmy do domu.
- I, że ja z tym debilem będę miała dziecko. – powiedziałam przygnębiona.
- Nie będzie tak źle. Byle by alimenty płacił. – powiedziała i puściła mi oczko. Oczywiście powiedziała żartobliwie.
- Ale to jest taki debil. – zaśmiałam się. – Kochany debil. – dodałam szeptem.

***

Odczytałam sms’a. Chciał się spotkać dziś o 21 na plaży. Zgodziłam się, no bo przecież mamy co wyjaśnić miedzy sobą,

***

O punkt 20:45 wyszłam z domu Shaki i Gerarda. W bluzie z kapturem, która należała do mojego chłopaka, podążałam w stronę plaży. Kiedy byłam na miejscu zauważyłam chłopaka, który siedzi na piasku i patrzy się w morze, co chwila rzucając kamyczkiem do wody. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Obok niego.
- Jednak przyszłaś. – oznajmił.
- A wątpiłeś w to ? – zapytałam.
- Nigdy nie wątpiłem w takie rzeczy, ale powoli zwątpiłem w naszą miłość. – przyznał szczerze.
- Masz rację. To co w takim razie masz mi do powiedzenia ?
- Że zachowywałem się jak dupek. Ignorowałem to totalnie, a ty próbowałaś to wszystko naprawić, póki się dało. Ignorowałem ciebie. A teraz cholernie tego żałuję, a wiem, że to była moja ostatnia szansa. – wyznał i z impetem wrzucił kamyk do wody.
- Cieszy mnie to bardzo, ze zrozumiałeś swój błąd. I nie nazywaj siebie dupkiem, bo nim nie jesteś … - przerwał mi.
- A kim niby jestem ? – zapytał i spojrzał mi w oczy.
- Jesteś świetnym facetem, a powiem ci, że niektórzy zasługują nawet na trzecią szansę. Trzeba komuś zaufać i uwierzyć, ze jej nie spie****. A ta druga osoba musi zrozumieć sens. – powiedziałam i ujęłam jego twarz w dłonie. – Takiego cię pokochałam i chcę żebyś taki został, bo to z tobą chcę iść przez życie i z tobą chcę dzielić życie. Jesteś częścią mnie i nic tego nie zmieni. Nikt też nie da rady. Chcę budzić się za pomocą twojego czarodziejskiego pocałunku i zasypiać w twoich magicznie uspokajających ramionach. Po prostu cię kocham. – wyznałam i wpiłam się w jego usta. Z pasją, tęsknotą. Z połączeniem wszystkich uczuć w jedno.
Oderwaliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam tchu. Oddychaliśmy nie równo, przez co dopełnialiśmy się nawzajem. Po prostu oddychaliśmy miłością.
- Wrócisz do mnie ? – zapytał, tak trochę nieśmiało.
- Tak słońce, wrócę. – powiedziałam i lekko musnęłam jego usta.
- To w takim razie chodź. Wracamy do NASZEGO domu.
- Czekaj tylko napiszę do Shaki, ze mnie nie porwałeś, bo będzie się martwić. – zaśmiałam się, a on złożył na policzku, na moim policzku soczystego całusa. Mam nadzieję, ze zrozumiał co miałam na myśli o tym, że coś się między nami popsuło. Nie jest taki tępy jak się wydaje. Chyba. – Dobra, chodźmy. – pociągnęłam go za rękę i udaliśmy się w stronę naszego, wspólnego domu. Cieszę się, że jestem jego dziewczyną. Jest wspaniały. I zabawny.

***

- Co robisz ? – zapytał mnie, przytulając od tyłu kiedy stałam oparta o balustradę.
- Próbuję przetłumaczyć mojemu rozumowi, że jednak jesteś właściwym facetem. Po prostu on cie nie lubi. – dodałam szeptem i się lekko zaśmiałam.
-  A mój za to cię uwielbia. – zaśmiał się i ucałował mnie w policzek.
- No widzisz. Kocham cię. – powiedziałam, odwróciłam się do niego i pocałowałam namiętnie w usta.
- Będę walczył, będę kochał, będę się o ciebie bił. – powiedział, patrząc mi głęboko w oczy.

* 2 miesiące później *

Co się działo przez te dwa miesiące ? Tak szczerze nic nadzwyczajnego. Przestaliśmy się zachowywać jak stare, dobre małżeństwo. Teraz zachowywaliśmy się jak para, która zachowuje się w sobie od nowa, każdego dnia.
Byłam prawie trzy tygodnie w Polsce. Neymar ciągle na wyjazdach, bo jakby nie patrzył – zbliża się koniec sezonu.

***

- Jeszcze raz gratulacje. Mamy nowego zawodnika w drużynie. – zaśmiałam się do Rafy i Daniego. Zostaliśmy ponownie wybrani na chrzestnych.
- Oj tak. – powiedziała uśmiechnięta Rafaella.
- To teraz my mamy nadzieje, że będziemy mieli nowego napastnika. – zaśmiał się Dani do Neymara.
- No chyba nie. – powiedziałam. Następnie pogadaliśmy jeszcze trochę i po jakiś 4 godzinach wróciliśmy z Sali bankietowej. Wróciliśmy do domu, przebrałam się z sukienki w dres, wygodny dres. Wróciłam do pokoju i jak to Neymar potrafi – zaplątał się z krawatem. Nie wiem jak on to robi.
- Daj to. – zaśmiałam się i mu pomogłam. Następnie ucałował mnie w nos i się przebrał. Potem zeszliśmy na dół, usiedliśmy na kanapie, przytuliliśmy się do siebie i ktoś zapukał do drzwi. Neymar przeklną pod nosem i poszedł otworzyć. Następnie przyszedł z gościem do pokoju. Jak go zobaczyłam to, aż się przeraziłam …

***


***

Jestem xd
Wiem, że miałam dodać w piątek/sobotę, ale wierzę, że mnie rozumiecie, bo każdy często nie ma czasu.
Kłótnia nie była długa i mam do Was pytanie.
Mam zamiar zrobić dwie części tego opowiadania. Czyli skończyć jak będą po ślubie i zacząć drugą cześć 2 lata później.
Co o tym sądzicie ?
Mam ciekawy pomysł i chciałabym go przelać na papier, tylko sęk w tym czy ktoś to będzie czytał.
Czekam na komentarze ;)
Pozdrawiam ;*

piątek, 20 listopada 2015

45. A ty księżniczko nie możesz ?

- Zdecydowałam się na dziecko.
- Co ? – zdziwił się. - To do ciebie nie podobne. – zaśmiał się.
- Zrobisz coś z tym faktem czy będziesz się tak głupio uśmiechał ? – zaśmiałam się.
- Już już. – no i stało się.

* Kilka dni potem *

Starałam się jakoś tak intensywnie nie ćwiczyć, ale dziś był mecz. Musiałam stawić czoło Brazylijczykowi. Okazało się, że nasz mecz z końca  marca został przełoży, więc jutro po południu lecimy do Rio De Janeiro.

***

- Skończysz na ławce. – zaśmiałam się.
- Masz na siebie uważać.
- Ty też. – oznajmiłam, cmoknęłam w powietrzu i wyszliśmy na boisko. Brazylijczyk zajął swoje miejsce i ja też swoje. Byłam vis a vis  niego. Takie były nasze pozycje, a to, ze gramy po przeciwnych stronach boisku przesądziło o tym. Przepadek ? Nie sądzę.
Często chciałam zabrać Ney’owi piłkę, ale on mnie okiwał i to nie raz. W końcu kiedy wyczułam jego grę, ja zabrałam mu piłkę i podałam do chłopaków, a sama pobiegłam pod bramkę. Dostałam podanie od Lewego i strzeliłam w środek bramki. Gol !! – cały stadion się cieszy. Chłopaki przybiegli do mnie i pogratulowali. Po chwili podszedł do mnie Juninho.
- Piękna bramka i pięknie mnie okiwałaś.
- Dzięki. – pocałował mnie w czoło i się uśmiechnął, no i po chwili poszedł.

***

Pod koniec pierwszej połowy Junior był przy piłce i strzelił. Wiem, że nie powinnam, ale się ucieszyłam i pogratulowałam mu, soczystym buziakiem w usta.

***

Mecz zakończył się wynikiem 2:2, co było dla nas w miarę. Ani oni nie przegrali, ani my.

***

Weszłam do pokoju i zaczęłam zbierać rzeczy. Jutro lecimy. Niestety nie jednym samolotem. Ale od czego są telefony.

***

Dziś jest 4 dzień pobytu w Brazylii, a ja rzygam jak kot. Postanowiłam iść do trenera i powiedzieć, że nie zagram na dzisiejszym wieczornym meczu, choć to było moje marzenie.
- Trenerze ja dziś nie zagram. Bardzo boli mnie brzuch i nie dam rady.
- Trudno, ale dobrze. – kiedy skończyłam gadać z trenerem poszłam do apteki po test. Kupiłam i wróciłam do hotelu. Wykonałam test i musiałam poczekać kilka minut. Te czekanie strasznie mi się dłużyło. Po czasie spojrzałam na test. Wyszedł … pozytywny. Cieszyłam się, więc po chwili chwyciłam za telefon i poprosiłam Brazylijczyka, żeby do mnie przyszedł. Po 10 minutach był.
- Coś się stało ? – zaśmiał się. Był nad zwyczaj uśmiechnięty.
- Tak tatusiu. – uśmiechnęłam się. Chwilę popatrzył.
- Ale … - zastanowił się. – Jesteś w ciąży ! Mari jak się cieszę ! – powiedział i obrócił mnie wokół własnej osi. Następnie namiętnie wpił się w moje usta.
- Masz wygrać dzisiejszy mecz dla mnie. -  uśmiechnęłam się uroczo.
- Tak jest. – powiedział i ucałował mój brzuch, a następnie mnie. – Muszę uciekać. Do zobaczenia na stadionie. – pocałował mnie ostatni raz i poszedł.

***

Jak obiecał, tak było. Brazylia wygrała 4-2. Jedną bramkę strzelił Alves, a 3 pozostałe należały do Brazylijczyka. Jutro możemy już wracać. Do słonecznej Hiszpanii.

***

W Hiszpanii poszłam do lekarza – byłam w drugim tygodniu ciąży. Oszczędzałam się na razie, ale potem postanowiłam żyć tak jak wcześniej. No może nie do końca tak samo, ale w miarę normalnie. Cieszyłam się.

* 25 marca *

Moje urodziny – jeden z najpiękniejszych dni mojego życia. Niestety moi rodzice ze względu pracy, nie mogli opuścić pracy. Ale był przy mnie Brazylijczyk.

***

Shaki i Anto zaprowadziły mnie do domu Messich. Nie wiedziałam kompletnie co się dzieje. Najśmieszniejsze było to, że byłam w podartych jeansach i w miarę eleganckiej koszulce.
Weszłyśmy do środka i usłyszałam sto lat. Mogłam się spodziewać po tych wariatkach, ze to oto chodzi. Po chwili podszedł do mnie mój wybranek serca. Objął w talii, uniósł do góry i obrócił się ze mną wokół własnej osi, aby następnie postawić mnie na ziemi i namiętnie, soczyście pocałować w usta. Potem zaczęła się impreza. Oczywiście szampan był też bezalkoholowy, ale wszyscy, abym nie czuła się samotna pili go ze mną. Ci co mogli pić wypili po kieliszku za moje zdrowie i wręczyli mi prezenty. Było mi strasznie miło. Miałam już 21 lat. Czas goni, a my się starzejemy.
Wyszłam na taras i usiadłam przy siostrze Brazylijczyka. Prezentowała się wręcz świetnie z 7-miesięcznym brzuchem. Jeszcze dokładnie dwa miesiące i urodzi… właśnie co urodzi ?
- Ej Rafcia, kogo mam się spodziewać ? – zaśmiałam się. – Będzie modeleczka chodziła ze mną po wybiegach czy z wujciem grała w piłkę ? – powiedziałam na co tamta się roześmiała.
- Niestety… wujek będzie miał towarzysza. – szeroko się uśmiechnęła.
- Eee tam. – machnęłam. – Fajnie by było… - w odpowiedniej chwili ugryzłam się w język. Ona jeszcze nie wie nic o ciąży tak samo jak inni. Dowie się 4 Kwietnia, kiedy to sprowadzamy moich i Neymara rodziców do Hiszpanii. Potem dowiedzą się przyjaciele.
- Fajnie by było … - poprosiła abym kontynuowała.
- Gdybyśmy w przyszłości też mieli dziecko, ale dziewczynkę. – zaśmiałam się.
- Macie jeszcze czas. – przytuliła mnie. – A tobie coś się chyba przytyło ? – żeby się nie wydało, żeby się nie wydało.
- Niestety. Przez te święta i sylwestra. Trzeba popracować nad sobą.
- A o czym tak dyskutujecie ? – zaśmiał się i usiadł obok mnie.
- Właśnie wujku. Możesz już kupować piłkę. – zaśmiałam się.
- Serio ? Będziesz miała Rafa chłopaka ? – powiedział uradowany. – Ja zaraz wracam. – ucałował nas w głowy i poszedł. – Ejj chłopaki ! Dani będzie szczęśliwym ojcem chłopaka ! Dawać kieliszki !
- Szalony - zaśmiałam się.
- Chodź teraz do nich. – i poszłyśmy. Potem zatańczyłam wolnego z Ney’em tak jak prawie każdy ze swoją połówką. Około 2 w nocy impreza się skończyła, bo chłopaki mieli jutro trening, a mój wujek sądząc po tym jak się dziś bawił będzie nieprzytomny.

* Następnego dnia rano *

- I jak ? Podobało ci się wczoraj ? – uśmiechnął się do mnie kiedy siedzieliśmy w kuchni, popijając kawę.
- Tak. Dziękuje. – powiedziałam i ucałowałam go w policzek, a potem w usta, ale to tylko dzięki niemu.
- Cieszę się, że ci się podobało, a jak tam nasz dzidziuś ? – zaśmiał się i ucałował mnie w brzuch.
- Sądząc po rodzicach to dobrze. – roześmiałam się.
- A szczególnie po tobie. – pocałował mnie w czoło. – A teraz wybacz, ale muszę iść do pracy, bo jak nie pójdę to nie będzie do śmiechu. – pożegnał się i wyszedł z domu.

***

Byłam w 5 tygodniu ciąży, ale widziałam lekkie zmiany na brzuchu. Nie były one widoczne gołym okiem, ale ja je dostrzegłam. Nie ma co się zadręczać na razie, ale takie uroki ciąży.

***

- I don’t like it, I love it ! – śpiewałam sobie pod nosem. Ogarnęłam “ z grubsza “ kuchnie i zabrałam się za obiad. Marcela dostała wolne, więc  ktoś musiał ugotować, no bo przecież mój piłkarzy nie będzie chodził głodny. Mam chyba za dobre serce. Jak coś przeskrobie to będzie sobie sam gotował.

* 4 marca *

- Mamo, tato, proszę pani, proszę pana, Rafa, Jota, Oscar chcemy was poinformować, że jestem w 6 tygodniu ciąży. – uśmiechnęłam się, a razem ze mną Brazylijczyk.
- No nareszcie ! – zaśmiali się wszyscy jednocześnie i zaczęli nas przytulać i gratulować.
- Sylwester ? – zaśmiała się Rafa.
- Toć nie mogłam ci powiedzieć przed wszystkimi. Tak ustaliłam z Neymarem, ale właśnie po świętach i sylwestrze mi się Przytuło. Wtedy to był dopiero 5 tydzień. Wiec wiesz. – uściskałam ją.
- Nich ci będzie.
- No stary. – zaśmiał się Jota do Neymara, a ja stałam oparta o niego.
- No moje drogie dzieci, nareszcie ! Nareszcie ! – zaśmiała się pani Nadine.
- Tak mamo. Nareszcie. – powiedział i puścił mi oczko, a ja bardziej się wtuliłam w jego ramię.

***


- Chłopiec !
- Dziewczynka !
- Chłopiec !
- Dziewczynka !
- Chłopiec !
- Nie sprzeczaj się, bo i tak wygram. Będzie dziewczynka i nie sprzeczaj się. Będzie to mała modeleczka.
- A nie ! Bo mój następca, napastnik w Barcelonie.
- Taki piłkarzyna, który strzela wszystko fartem. Nawet piłki kopnąć nie potrafi. Pff.
- Ciesz się, że jeszcze, żes butów na wybiegu nie połamała.
- A ty, żeś jeszcze kaleką nie został. Będzie i tak dziewczynka.
- Ja mówię, że chłopak i się możemy nawet założyć.
- A o co ?
- Obojętnie, bo i tak wygram. – zaśmiał się.
- Ok. O twoje Ferrari, te czerwone. – powiedziałam dumnie.
- Ok. jak ty wygrasz. A jak ja to oddajesz Bejce.
- Dobra mistrzu. Pogadamy za kilka miesięcy.
- El mismo sol. – uśmiechnął się, ja przeczesałam mu włosy i wtuliłam w jego nagi tors. Zasnęłam.

***

- Oj oj. – zaśmiałam się, kiedy potargałam Neymarowi pięknie ułożone włosy.
- Osz ty. – powiedział.
- Weź wymyśl coś innego, bo te „Osz ty”, już mi się znudziło. – wydęłam usta.
- Hmmm… - zaczął się zastanawiać z mina milorda, a ja to wykorzystałam i uciekłam, uciekając od … czegoś. Nie wiem co mu się zrodziło tam w główce.

* Miesiąc później *

Zaraz po tym jak nasi przyjaciele i wujek się dowiedzieli, że zostaniemy rodzicami, wiele się zmieniało, ale to za chwilę. Najpierw krótko wam przedstawię w jaką furię – taką pozytywną oczywiście – wpadły dziewczyny. Oczywiście zaczęły piszczeć, a faceci jak to faceci patrzyli na nie jak na idiotki. Zaczęły się oczywiście gratulację i tyle. A o tym co zmieniło się w naszym życiu. Uznałam, że nie będę trenować. W zamian za to mam być prawą ręką mojego wujka. Pan Uznue pojechał do sanatorium i wujek był sam. Teraz jestem ja. Oczywiście kiedy Uznue wróci też będę im pomagać.

* 2 tygodnie później *

Od 2 tygodni nie przychodzę na treningi z powodu słabego samopoczucia.. Dziś jest poniedziałek. W poniedziałek następny już wracam.
W sobotę gramy mecz. Znaczy … chłopaki grają. A ja siedzę teraz w domu i przemyślałam i myślę o wszystkiemu. O przyszłości.
- Jestem ! – słyszę krzyk z korytarza i spadającą na podłogę torbę. Przychodzi do mnie i daje lekkiego buziaka w policzek, potem idzie do kuchni, je płatki z mlekiem i wraca do mnie. Siada na kanapie, włącza telewizor i nic nie mówi. Jest zapatrzony w niego.
- Jak było na treningu ? – postanawiam się pierwsza odezwać.
- W miarę. – mówi, nie odrywając wzroku od ekranu.
- Ychym. – przytakuje. Coś miedzy nami się popsuło i nie sposób to zauważyć. Kiedyś to wyglądało tak :
- Kochanie wróciłem ! – krzyczy od progu i idzie do mnie. Składa soczystego buziaka na moich ciepłych wargach. Idzie do kuchnie coś zjeść i potem wraca do mnie. Siada na kanapie i mnie obejmuje.
- Jak na treningu ? – pytam uśmiechnięta i taki sam odpowiada mi Brazylijczyk.
- Bez ciebie ? Do dupy. – zaśmiał się i ucałował mnie w głowę.

Żeby teraz mnie pocałował, uśmiechnął się, przytulił – trzeba cudu. Jestem już tym znudzona i wkurzona.
Wstaję z kanapy i kieruje się do kuchni. Biorę wodę z lodówki i upijam kilka łyków, wyciągam telefon i sprawdzam godzinę. Dostałam sms’a od Rafy. Odpisałam jej, ale nie miałam zamiaru mówić i jej martwić tym, co się teraz u mniej dzieje.
Po 5 minutach wróciłam do salonu, ale tam nie było Brazylijczyka.
~ Pewnie na górze. ~ pomyślałam. Wzięłam tylko jego torbę z korytarza i pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju i zauważyłam go pół siedzącego i pół leżącego na łóżku. Uśmiechał się do telefonu.
- Ychym. – odchrząknęłam teatralnie, a temu natychmiast zszedł uśmiech. Spojrzał na mnie.
- Co ? – zapytał leniwie.
- Może byś to łaskawie sprzątną, co ? – powiedziałam nadzwyczaj spokojnie, ale można było w tym poczuć nutę złości, zdenerwowania. Rzuciłam torbę na podłogę.
- A ty księżniczko nie możesz ? – zapytał oburzony.
- Nie moja torba, nie mój problem. – powiedziałam i wyszłam z pokoju. Dopiero wtedy dałam upust swoim emocjom. Rozkleiłam się totalnie. Kiedyś nazywał mnie księżniczką z miłości i wszystko robił za mnie, a teraz uważa mnie za księżniczkę, która jest zadufana w sobie i niczego nie może zrobić.
Poszłam do łazienki i ogarnęłam się trochę. Pomalowałam oczy, bo przez łzy się rozmazałam. Nałożyłam czerwoną szminkę na usta, a następnie wszystkie kosmetyki spakowałam do kosmetyczki. Wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy, która stoi na korytarzu i wyciągnęłam z niej wielką, czarną walizkę. Poszłam z nią do pokoju, otworzyłam szafę i zaczęłam po kolei wkładać do niej ubrania, kosmetyki, biżuterię. Spakowałam kilka par butów. Walizka była ogromna, więc wystarczy mi na kilka dni ubrań. Te na trening też spakowałam, bo nie wiedziałam kiedy tak naprawdę wrócę.
- Adiόs. – powiedziałam i wyszłam z pokoju. I tak wiem, że nie będzie za mną płakał.
Zeszłam z walizką na dół. Zarzuciłam kurtkę i założyłam buty. Wzięłam z szafki swoja torebkę i kluczyki i wyszłam przed dom. Otworzyłam pilotem drzwi garażu i włożyłam do samochodu walizkę, a następnie sama wsiadłam i wyjechałam z garażu. Potem go zamknęłam i z piskiem opon odjechałam i pojechałam do obranego celu.

* Neymar *

Szczerze myślałem, że trochę żartuje, ale się okazało, że nie. Zobaczyłam jak odjeżdżała z podjazdu. Z piskiem opon – była bardzo zdenerwowana, ale co tam. I tak nie mam zamiaru po niej płakać. Chyba.

* Marizzette *

- Hej. – powiedziałam kiedy stałam pod drzwiami posiadłości państwa Pique. No prawie – Shakira jeszcze nie Pique.
- Cześć, coś się stało ? – zapytała i spojrzała na walizkę.
- Tak, mogę u was przenocować kilka dni ? – zapytałam niepewnie.
- No jasne. Możesz ile chcesz. Wejdź. – weszłam z Kolumbijką do środka.
- To opowiadaj komu mam skopać dupę. – zaczęła.
- Neymarowi. Coś się między nami popsuło. Nie wiem co, ale coś.
- Nie wiem o co jemu znowu chodzi. To jest taki idiota, że nie wiem. -  przyznałam jej rację i tak spędziłyśmy dzień. Potem położyłam się spać, jeśli to można nazwać spaniem, bo to raczej podchodziło pod płakanie.

* Następnego dnia, godzina 12:43 *

- Hej. – powiedział Gerard po wejściu do domu.
- Cześć, jak tam na treningu ? – zapytałam.
- Nie uwierzycie. Ten, co Shaki miała mu skopać dupę, przyjechał dziś na takim kacu, że masakra. Nie dość, że się spóźnił to jeszcze taki skacowany.
- I pewnie sam przyjechał ? Nie dość, że idiota to jeszcze nieodpowiedzialny. – stwierdziłam.
- Nie. Przywiozła go Marcela.
- Bo już myślałam. – odpowiedziałam spokojnie. – Chociaż tak naprawdę, to teraz mam na niego wyje****. – stwierdziłam. Nie miałam zamiaru się tym przejmować, co robi, z kim, gdzie, kiedy.
- Ciekawe czy jutro będzie tak samo. – rzekła Shakira.
- W dupie to mam i jego tak samo. A teraz wybaczcie, ale idę się przejść. – pobiegłam na górę po słuchawki i zeszłam na dół. Założyłam buty i wyszłam z mieszkania.

***

Spacerowałam uliczkami Barcelony i postanowiłam zajść do Daniego. Zapukałam i weszłam do środka. Okazało się, że ma gościa …

***


***

Hej Wam ;*
Dłuższy niż ostatni ;D
Czy jestem zadowolona ?
Hmm.. może trochę, ale to nie ja tu jestem od oceniania ;p
Czekam na komentarze ;')
Pozdrawiam ;*

piątek, 13 listopada 2015

44. Jestem od ciebie zależny, bo masz moje serce.

… zostaniemy rodzicami ! I to jest zaproszenie na nasz ślub ! – razem z Ney’em otworzyliśmy oczy ze zdziwienia. Najpierw zarywa do Neymara, a teraz nam obwieszczają, że zostają rodzicami i biorą ślub. Moja szczęka jak i Brazylijczyka stanęła na ziemi. Po chwili się ogarnęliśmy, pogratulowaliśmy, wzięliśmy zaproszenie i poszli dalej zaprosić następnych.
- Chociaż będę spokojna, ze cie mi nie odbije, ale z nia nigdy nic nie wiadomo. – zaśmiałam się.
- To ci nie grozi, że zostaniesz beze mnie. Jestem od ciebie zależny, bo masz moje serce.
- A ty moje, skarbie.

* 26 stycznia *

Siedzimy od kilku dni w Polsce. Neymar zdycha dosłownie. Udowodniłam mu jak wygląda zima.
- Dlaczego się rozchorowałem ?! – zapytał jak każdego dnia.
- Mężczyzna nie choruje. On walczy o życie.
- Śmieszne. Na szczęście niedługo wracamy. – i tak się stało. Czas poleciał jak z bicza strzelił i nadszedł 4 lutego. Ostatnie poprawki, aby na jutro wszystko było perfekcyjnie.

* 5 luty *

- Dobra wszystko jest jak być powinno. Mam nadzieję. – zaśmiałam się i tylko czekaliśmy, aż Brazylijczyk przyjedzie tu z Danim.
No i przyszli.
- Sto lat, sto lat. – wszyscy zaczęliśmy śpiewać. Kiedy Santos wypatrzył mnie w tłumie podszedł i objął od tyłu.
- Wszystko zorganizowałaś ? – zapytał mnie szeptem.
- Tak, ale z małą pomocą. – zaśmiałam się. Urodziny minęły w miłej atmosferze, ale też w imprezowym klimacie. Ney co prawda nie upił się tak jak na sylwestrze, ale nie szczędził alkoholu. W końcu to jego urodziny.

* 17 luty *

Kto na mecze ten na mecze. Kto na treningi ten na treningi. My niestety należeliśmy do tej drugiej grupy. Część zawodników pojechała na mecze reprezentacji.

***

Pewnego popołudnia kiedy oglądaliśmy telewizję, w tym samym momencie zadzwonił nasz telefon. Znaczy mój i jego. Odebraliśmy. Wyglądało to trochę komicznie, bo odpowiadaliśmy w tym samym momencie i tak samo. Wyglądało to mniej więcej tak.
- Ychy
- …
- Aha.
- ….
- Dziękuję bardzo. – a w przypadku Brazylijczyka. – Muito Obrigada.
Okazało się, że my też jedziemy na mecze reprezentacyjne. Na półtora tygodnia. Będziemy mieszkać w tym samym hotelu w Polsce, ale będziemy musieli ograniczyć kontakt, chociaż i tak każdy głupi wie, ze nawet w nocy będziemy się spotykać, jak nie będzie można w dzień.

* 23 luty *

- Na razie. – pocałował mnie w usta, a następnie w czoło i każdy poszedł w swoją stronę. Dziś trening z reprezentacją. Będziemy grać dwa mecze. Jeden w Polsce drugi w Brazylii, ale to dopiero w marcu. Najpierw ten w Polsce.
Dziś zapoznam się z drużyną. Gram w drużynie z mężczyznami, bo podobno z dziewczynami nie pokażę swoich umiejętności.

***

Trening był wyczerpujący, ale poznałam wspaniałe osoby.
Właśnie była 1 w nocy i czekałam na Brazylijczyka. Korzystając z faktu, że mam sama pokój, uznaliśmy, że to on będzie przychodził do mnie.
- No już jesteś. – powiedziałam i złożyłam soczystego buziaka na jego ustach.
- No, jestem.
- Zdecydowałam się. – zaśmiałam się.
- Na co ? – zapytał zdziwiony.
- Na ….

***


***

Kompletnie bez sensu i WCALE mi się nie podoba ;/
Wiem, ze krótki, ale powiem szczerze - tak wyszło. Nie miałam pomysłu, ale w następnym rozdziale mam nadzieję, że będzie ciekawiej xd
Pozdrawiam ;*

sobota, 7 listopada 2015

43. W co ja się wrobiłem.

Radzę na początku obejrzeć teledysk do piosenki Farruko " 6 AM ", aby wczuć się w historię ;)

***

… Obrączka.
- O ku*** co my wczoraj robiliśmy ? – zapytał przerażony.
- Widocznie wziąłeś z kimś ślub. – zaśmiałam się.
- To brawo mężu. – zaśmiała się Julia.
- Ja jestem za młody. – złapał się za głowę.
- Ja jestem w tym samym wieku słońce. – zaśmiała się Valente, która w porównaniu do Gila miała zabawę i bekę z całej tej sytuacji.

***

Wczorajszej nocy było grubo, nie ma co. Znaleźliśmy Rafinhę i El w wannie. Ciekawie wyglądali, cali mokrzy, być może robiliśmy konkurs na miss i mistera mikrego podkoszulka.
Na podłodze było dużo szkła, a Rafa gdzieś wybyła z domu. Potem się jej zapytam, pewnie coś wie.
Ogarnęliśmy bajzel, zjedliśmy trzy paczki leków przeciw bólowych i każdy poszedł do siebie. Wywietrzyliśmy mieszkanie, a potem poszliśmy z Ney’em i Jotą  oraz Gilem pogadać z Rafą.
- Jak było wczoraj ? – zapytałam pierwsza.
- No to tak. Julia wyszła za mąż za Gil’a, Rafa i El wygrali konkurs mokrego podkoszulka, Alves przepraszał mnie na kolanach za to, że jest świnią, Neymar oświadczył się Mari, a ty byłaś taka mądra, że sprzedałaś mu liścia no i tak dalej. A i bym zapomniała. Jota przystawiał się do Carol, a jej się to bardzo podobało.
- No spoko. Oświadczyłem się, sprzedała mi liścia, ale miałem ślady jej szminki i malinkę, więc ?
- Haha. To śmieszna historia. Ona podeszła do ciebie po autograf, no i jak Mari zauważyłaś miałaś go na ręku. – spojrzałam ponownie na rękę. – No i ona w podziękowaniu cie zaczęła całować, a ty jej na to pozwalałeś i zapomniałeś, że dała ci kosza, a malinka, to wtedy jak tańczyliście wolnego, ale przyznam szczerze, że słodko to wyglądało.
- No, a ja ? Coś z Carol, no wiesz ?
- No tak, znaczy nie. Tańczyliście, całowaliście się.
- A ja się chociaż oświadczyłem Julii ?
- Nie Romeo. Za ciebie zrobił to Alvaro, a wyglądało to mniej więcej tak :
- Hej Julia. Wiesz mój kolega jest nieśmiały, a cię kocha i chce się zapytać czy wyjdziesz za niego ? – zapytał Alvaro.
- Jasne. – no i poszli do Gila.
- Moja miłości. Bardzo cię Wielbię moja mentorko. Jesteś jak Julia z Romea i Julii. Kocham cię nad wyraz …
- No i tak dalej.
- Spoko, a chcę wiedzieć kto był księdzem, świadkowymi i świadkami.
- Świadkowe i Świadkowie to byli wszyscy obecni, a księdzem był … - i wybuchła śmiechem. – Wielce pobożny. – dalej się śmiała. – Neymar ! – teraz płakała.
- Masz coś do mojej pobożności ? – lekko się oburzył, choć sam się z siebie śmiał.
- Nie.
- A widzisz. Nie przyjęłam oświadczyn, bo wiedziałam, ze jesteś księdzem.
- W co ja się wrobiłem. – powiedzieli wszyscy na raz. Gil, Jota i Neymar. My za Rafą tylko się śmiałyśmy z nich, ale tak po cichu.

* Oczami Rafaelli *

Oczywiście ominęłam kilka „nieistotnych” punktów, ale wszystkiego się – chyba – dowiedzą. Nagrałam też kilka filmików, ale niepotrzebnie. Paparazzi też istnieją.

* Oczami Mari *

- Wczoraj Brazylijska gwiazda wraz z ukochaną i przyjaciółmi, nieźle zabalowała. Było grubo, jednym słowem. Miejmy nadzieję, że piłkarz nie zrobił żadnej głupoty i nie zostanie ponownie ojcem … - powiedziałam i rzuciłam następną gazetę na stół.
- No to mam prze*** od ojca. – zaśmiał się.
- Nie wiem co się śmieszy. A ja głupia miałam cię pilnować, a sama się upiłam. No po prostu brawo.


* Kilka dni później *

W Brazylii posiedzieliśmy jeszcze trochę. Neymar miał rację i dostał kazanie ze strony ojca. 5 wróciliśmy do Hiszpanii, w której było o wiele zimniej, ale mam zamiar zabrać Neymara jeszcze w zimę do Polski, żeby zobaczył jak wygląda prawdziwa zima.
Media się trochę uciszyły, a Neymar na swoim Twitterze napisał następujący post :

Sylwester jest czasem świętowania. Kończymy dobry, bądź zły rok i zostawiamy go za sobą. Nie inaczej było w moim przypadku. Nie wiem dlaczego media nie mogą dać mi chwili prywatności. To co robiłem podczas sylwestrowej nocy jest moją sprawą i to z kim się bawiłem też. Proszę media na przyszłość o uspokojenie się i o niepisanie głupot typu „ miejmy nadzieję, że nie zostanie ponownie ojcem …” czy nim zostanę czy nie to moja sprawa, ale obiecuje, ze się o tym na pewno dowiecie. Media z całego serca proszę o niedoczekanie i nie puszczanie plotek i dawanie ludziom prywatności. Żal mi takich ludzi, którzy nie mogą zrozumieć, że prywatność to rzecz ważna.

Po tym poście zaczęły napływać dobre przeprosiny, ale Neymar był świadomy tego, ze mogą one być tylko „ na chwilę „. Tak jak to z mediami była.

***

Pewnego ranka, 12 stycznia, ostatniego dnia naszego odpoczynku, pijąc kawę, postanowiłam sprawdzić pocztę, ale przez przypadek się na kogoś  natknęłam. Był to Rafa razem z El, ale zaprosiłam ich do nas. Zawołałam Brazylijczyka i usiedliśmy w salonie.
- A co tam słychać ? Jak po sylwestrze ?
- A dobrze, a musimy wam jeszcze o czymś powiedzieć, bo ja z El …




***

Jestem ! xd
Przepraszam za jakość i długość, ale nie miałam kompletnie czasu i pomysłu ;/
W następnych rozdziałach zacznie się trochę komplikować ich życie, ale też będą pozytywne strony ;)
Za błędy przepraszam ;')
Do następnego ! ;D
Pozdrawiam ;*