piątek, 20 listopada 2015

45. A ty księżniczko nie możesz ?

- Zdecydowałam się na dziecko.
- Co ? – zdziwił się. - To do ciebie nie podobne. – zaśmiał się.
- Zrobisz coś z tym faktem czy będziesz się tak głupio uśmiechał ? – zaśmiałam się.
- Już już. – no i stało się.

* Kilka dni potem *

Starałam się jakoś tak intensywnie nie ćwiczyć, ale dziś był mecz. Musiałam stawić czoło Brazylijczykowi. Okazało się, że nasz mecz z końca  marca został przełoży, więc jutro po południu lecimy do Rio De Janeiro.

***

- Skończysz na ławce. – zaśmiałam się.
- Masz na siebie uważać.
- Ty też. – oznajmiłam, cmoknęłam w powietrzu i wyszliśmy na boisko. Brazylijczyk zajął swoje miejsce i ja też swoje. Byłam vis a vis  niego. Takie były nasze pozycje, a to, ze gramy po przeciwnych stronach boisku przesądziło o tym. Przepadek ? Nie sądzę.
Często chciałam zabrać Ney’owi piłkę, ale on mnie okiwał i to nie raz. W końcu kiedy wyczułam jego grę, ja zabrałam mu piłkę i podałam do chłopaków, a sama pobiegłam pod bramkę. Dostałam podanie od Lewego i strzeliłam w środek bramki. Gol !! – cały stadion się cieszy. Chłopaki przybiegli do mnie i pogratulowali. Po chwili podszedł do mnie Juninho.
- Piękna bramka i pięknie mnie okiwałaś.
- Dzięki. – pocałował mnie w czoło i się uśmiechnął, no i po chwili poszedł.

***

Pod koniec pierwszej połowy Junior był przy piłce i strzelił. Wiem, że nie powinnam, ale się ucieszyłam i pogratulowałam mu, soczystym buziakiem w usta.

***

Mecz zakończył się wynikiem 2:2, co było dla nas w miarę. Ani oni nie przegrali, ani my.

***

Weszłam do pokoju i zaczęłam zbierać rzeczy. Jutro lecimy. Niestety nie jednym samolotem. Ale od czego są telefony.

***

Dziś jest 4 dzień pobytu w Brazylii, a ja rzygam jak kot. Postanowiłam iść do trenera i powiedzieć, że nie zagram na dzisiejszym wieczornym meczu, choć to było moje marzenie.
- Trenerze ja dziś nie zagram. Bardzo boli mnie brzuch i nie dam rady.
- Trudno, ale dobrze. – kiedy skończyłam gadać z trenerem poszłam do apteki po test. Kupiłam i wróciłam do hotelu. Wykonałam test i musiałam poczekać kilka minut. Te czekanie strasznie mi się dłużyło. Po czasie spojrzałam na test. Wyszedł … pozytywny. Cieszyłam się, więc po chwili chwyciłam za telefon i poprosiłam Brazylijczyka, żeby do mnie przyszedł. Po 10 minutach był.
- Coś się stało ? – zaśmiał się. Był nad zwyczaj uśmiechnięty.
- Tak tatusiu. – uśmiechnęłam się. Chwilę popatrzył.
- Ale … - zastanowił się. – Jesteś w ciąży ! Mari jak się cieszę ! – powiedział i obrócił mnie wokół własnej osi. Następnie namiętnie wpił się w moje usta.
- Masz wygrać dzisiejszy mecz dla mnie. -  uśmiechnęłam się uroczo.
- Tak jest. – powiedział i ucałował mój brzuch, a następnie mnie. – Muszę uciekać. Do zobaczenia na stadionie. – pocałował mnie ostatni raz i poszedł.

***

Jak obiecał, tak było. Brazylia wygrała 4-2. Jedną bramkę strzelił Alves, a 3 pozostałe należały do Brazylijczyka. Jutro możemy już wracać. Do słonecznej Hiszpanii.

***

W Hiszpanii poszłam do lekarza – byłam w drugim tygodniu ciąży. Oszczędzałam się na razie, ale potem postanowiłam żyć tak jak wcześniej. No może nie do końca tak samo, ale w miarę normalnie. Cieszyłam się.

* 25 marca *

Moje urodziny – jeden z najpiękniejszych dni mojego życia. Niestety moi rodzice ze względu pracy, nie mogli opuścić pracy. Ale był przy mnie Brazylijczyk.

***

Shaki i Anto zaprowadziły mnie do domu Messich. Nie wiedziałam kompletnie co się dzieje. Najśmieszniejsze było to, że byłam w podartych jeansach i w miarę eleganckiej koszulce.
Weszłyśmy do środka i usłyszałam sto lat. Mogłam się spodziewać po tych wariatkach, ze to oto chodzi. Po chwili podszedł do mnie mój wybranek serca. Objął w talii, uniósł do góry i obrócił się ze mną wokół własnej osi, aby następnie postawić mnie na ziemi i namiętnie, soczyście pocałować w usta. Potem zaczęła się impreza. Oczywiście szampan był też bezalkoholowy, ale wszyscy, abym nie czuła się samotna pili go ze mną. Ci co mogli pić wypili po kieliszku za moje zdrowie i wręczyli mi prezenty. Było mi strasznie miło. Miałam już 21 lat. Czas goni, a my się starzejemy.
Wyszłam na taras i usiadłam przy siostrze Brazylijczyka. Prezentowała się wręcz świetnie z 7-miesięcznym brzuchem. Jeszcze dokładnie dwa miesiące i urodzi… właśnie co urodzi ?
- Ej Rafcia, kogo mam się spodziewać ? – zaśmiałam się. – Będzie modeleczka chodziła ze mną po wybiegach czy z wujciem grała w piłkę ? – powiedziałam na co tamta się roześmiała.
- Niestety… wujek będzie miał towarzysza. – szeroko się uśmiechnęła.
- Eee tam. – machnęłam. – Fajnie by było… - w odpowiedniej chwili ugryzłam się w język. Ona jeszcze nie wie nic o ciąży tak samo jak inni. Dowie się 4 Kwietnia, kiedy to sprowadzamy moich i Neymara rodziców do Hiszpanii. Potem dowiedzą się przyjaciele.
- Fajnie by było … - poprosiła abym kontynuowała.
- Gdybyśmy w przyszłości też mieli dziecko, ale dziewczynkę. – zaśmiałam się.
- Macie jeszcze czas. – przytuliła mnie. – A tobie coś się chyba przytyło ? – żeby się nie wydało, żeby się nie wydało.
- Niestety. Przez te święta i sylwestra. Trzeba popracować nad sobą.
- A o czym tak dyskutujecie ? – zaśmiał się i usiadł obok mnie.
- Właśnie wujku. Możesz już kupować piłkę. – zaśmiałam się.
- Serio ? Będziesz miała Rafa chłopaka ? – powiedział uradowany. – Ja zaraz wracam. – ucałował nas w głowy i poszedł. – Ejj chłopaki ! Dani będzie szczęśliwym ojcem chłopaka ! Dawać kieliszki !
- Szalony - zaśmiałam się.
- Chodź teraz do nich. – i poszłyśmy. Potem zatańczyłam wolnego z Ney’em tak jak prawie każdy ze swoją połówką. Około 2 w nocy impreza się skończyła, bo chłopaki mieli jutro trening, a mój wujek sądząc po tym jak się dziś bawił będzie nieprzytomny.

* Następnego dnia rano *

- I jak ? Podobało ci się wczoraj ? – uśmiechnął się do mnie kiedy siedzieliśmy w kuchni, popijając kawę.
- Tak. Dziękuje. – powiedziałam i ucałowałam go w policzek, a potem w usta, ale to tylko dzięki niemu.
- Cieszę się, że ci się podobało, a jak tam nasz dzidziuś ? – zaśmiał się i ucałował mnie w brzuch.
- Sądząc po rodzicach to dobrze. – roześmiałam się.
- A szczególnie po tobie. – pocałował mnie w czoło. – A teraz wybacz, ale muszę iść do pracy, bo jak nie pójdę to nie będzie do śmiechu. – pożegnał się i wyszedł z domu.

***

Byłam w 5 tygodniu ciąży, ale widziałam lekkie zmiany na brzuchu. Nie były one widoczne gołym okiem, ale ja je dostrzegłam. Nie ma co się zadręczać na razie, ale takie uroki ciąży.

***

- I don’t like it, I love it ! – śpiewałam sobie pod nosem. Ogarnęłam “ z grubsza “ kuchnie i zabrałam się za obiad. Marcela dostała wolne, więc  ktoś musiał ugotować, no bo przecież mój piłkarzy nie będzie chodził głodny. Mam chyba za dobre serce. Jak coś przeskrobie to będzie sobie sam gotował.

* 4 marca *

- Mamo, tato, proszę pani, proszę pana, Rafa, Jota, Oscar chcemy was poinformować, że jestem w 6 tygodniu ciąży. – uśmiechnęłam się, a razem ze mną Brazylijczyk.
- No nareszcie ! – zaśmiali się wszyscy jednocześnie i zaczęli nas przytulać i gratulować.
- Sylwester ? – zaśmiała się Rafa.
- Toć nie mogłam ci powiedzieć przed wszystkimi. Tak ustaliłam z Neymarem, ale właśnie po świętach i sylwestrze mi się Przytuło. Wtedy to był dopiero 5 tydzień. Wiec wiesz. – uściskałam ją.
- Nich ci będzie.
- No stary. – zaśmiał się Jota do Neymara, a ja stałam oparta o niego.
- No moje drogie dzieci, nareszcie ! Nareszcie ! – zaśmiała się pani Nadine.
- Tak mamo. Nareszcie. – powiedział i puścił mi oczko, a ja bardziej się wtuliłam w jego ramię.

***


- Chłopiec !
- Dziewczynka !
- Chłopiec !
- Dziewczynka !
- Chłopiec !
- Nie sprzeczaj się, bo i tak wygram. Będzie dziewczynka i nie sprzeczaj się. Będzie to mała modeleczka.
- A nie ! Bo mój następca, napastnik w Barcelonie.
- Taki piłkarzyna, który strzela wszystko fartem. Nawet piłki kopnąć nie potrafi. Pff.
- Ciesz się, że jeszcze, żes butów na wybiegu nie połamała.
- A ty, żeś jeszcze kaleką nie został. Będzie i tak dziewczynka.
- Ja mówię, że chłopak i się możemy nawet założyć.
- A o co ?
- Obojętnie, bo i tak wygram. – zaśmiał się.
- Ok. O twoje Ferrari, te czerwone. – powiedziałam dumnie.
- Ok. jak ty wygrasz. A jak ja to oddajesz Bejce.
- Dobra mistrzu. Pogadamy za kilka miesięcy.
- El mismo sol. – uśmiechnął się, ja przeczesałam mu włosy i wtuliłam w jego nagi tors. Zasnęłam.

***

- Oj oj. – zaśmiałam się, kiedy potargałam Neymarowi pięknie ułożone włosy.
- Osz ty. – powiedział.
- Weź wymyśl coś innego, bo te „Osz ty”, już mi się znudziło. – wydęłam usta.
- Hmmm… - zaczął się zastanawiać z mina milorda, a ja to wykorzystałam i uciekłam, uciekając od … czegoś. Nie wiem co mu się zrodziło tam w główce.

* Miesiąc później *

Zaraz po tym jak nasi przyjaciele i wujek się dowiedzieli, że zostaniemy rodzicami, wiele się zmieniało, ale to za chwilę. Najpierw krótko wam przedstawię w jaką furię – taką pozytywną oczywiście – wpadły dziewczyny. Oczywiście zaczęły piszczeć, a faceci jak to faceci patrzyli na nie jak na idiotki. Zaczęły się oczywiście gratulację i tyle. A o tym co zmieniło się w naszym życiu. Uznałam, że nie będę trenować. W zamian za to mam być prawą ręką mojego wujka. Pan Uznue pojechał do sanatorium i wujek był sam. Teraz jestem ja. Oczywiście kiedy Uznue wróci też będę im pomagać.

* 2 tygodnie później *

Od 2 tygodni nie przychodzę na treningi z powodu słabego samopoczucia.. Dziś jest poniedziałek. W poniedziałek następny już wracam.
W sobotę gramy mecz. Znaczy … chłopaki grają. A ja siedzę teraz w domu i przemyślałam i myślę o wszystkiemu. O przyszłości.
- Jestem ! – słyszę krzyk z korytarza i spadającą na podłogę torbę. Przychodzi do mnie i daje lekkiego buziaka w policzek, potem idzie do kuchni, je płatki z mlekiem i wraca do mnie. Siada na kanapie, włącza telewizor i nic nie mówi. Jest zapatrzony w niego.
- Jak było na treningu ? – postanawiam się pierwsza odezwać.
- W miarę. – mówi, nie odrywając wzroku od ekranu.
- Ychym. – przytakuje. Coś miedzy nami się popsuło i nie sposób to zauważyć. Kiedyś to wyglądało tak :
- Kochanie wróciłem ! – krzyczy od progu i idzie do mnie. Składa soczystego buziaka na moich ciepłych wargach. Idzie do kuchnie coś zjeść i potem wraca do mnie. Siada na kanapie i mnie obejmuje.
- Jak na treningu ? – pytam uśmiechnięta i taki sam odpowiada mi Brazylijczyk.
- Bez ciebie ? Do dupy. – zaśmiał się i ucałował mnie w głowę.

Żeby teraz mnie pocałował, uśmiechnął się, przytulił – trzeba cudu. Jestem już tym znudzona i wkurzona.
Wstaję z kanapy i kieruje się do kuchni. Biorę wodę z lodówki i upijam kilka łyków, wyciągam telefon i sprawdzam godzinę. Dostałam sms’a od Rafy. Odpisałam jej, ale nie miałam zamiaru mówić i jej martwić tym, co się teraz u mniej dzieje.
Po 5 minutach wróciłam do salonu, ale tam nie było Brazylijczyka.
~ Pewnie na górze. ~ pomyślałam. Wzięłam tylko jego torbę z korytarza i pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju i zauważyłam go pół siedzącego i pół leżącego na łóżku. Uśmiechał się do telefonu.
- Ychym. – odchrząknęłam teatralnie, a temu natychmiast zszedł uśmiech. Spojrzał na mnie.
- Co ? – zapytał leniwie.
- Może byś to łaskawie sprzątną, co ? – powiedziałam nadzwyczaj spokojnie, ale można było w tym poczuć nutę złości, zdenerwowania. Rzuciłam torbę na podłogę.
- A ty księżniczko nie możesz ? – zapytał oburzony.
- Nie moja torba, nie mój problem. – powiedziałam i wyszłam z pokoju. Dopiero wtedy dałam upust swoim emocjom. Rozkleiłam się totalnie. Kiedyś nazywał mnie księżniczką z miłości i wszystko robił za mnie, a teraz uważa mnie za księżniczkę, która jest zadufana w sobie i niczego nie może zrobić.
Poszłam do łazienki i ogarnęłam się trochę. Pomalowałam oczy, bo przez łzy się rozmazałam. Nałożyłam czerwoną szminkę na usta, a następnie wszystkie kosmetyki spakowałam do kosmetyczki. Wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy, która stoi na korytarzu i wyciągnęłam z niej wielką, czarną walizkę. Poszłam z nią do pokoju, otworzyłam szafę i zaczęłam po kolei wkładać do niej ubrania, kosmetyki, biżuterię. Spakowałam kilka par butów. Walizka była ogromna, więc wystarczy mi na kilka dni ubrań. Te na trening też spakowałam, bo nie wiedziałam kiedy tak naprawdę wrócę.
- Adiόs. – powiedziałam i wyszłam z pokoju. I tak wiem, że nie będzie za mną płakał.
Zeszłam z walizką na dół. Zarzuciłam kurtkę i założyłam buty. Wzięłam z szafki swoja torebkę i kluczyki i wyszłam przed dom. Otworzyłam pilotem drzwi garażu i włożyłam do samochodu walizkę, a następnie sama wsiadłam i wyjechałam z garażu. Potem go zamknęłam i z piskiem opon odjechałam i pojechałam do obranego celu.

* Neymar *

Szczerze myślałem, że trochę żartuje, ale się okazało, że nie. Zobaczyłam jak odjeżdżała z podjazdu. Z piskiem opon – była bardzo zdenerwowana, ale co tam. I tak nie mam zamiaru po niej płakać. Chyba.

* Marizzette *

- Hej. – powiedziałam kiedy stałam pod drzwiami posiadłości państwa Pique. No prawie – Shakira jeszcze nie Pique.
- Cześć, coś się stało ? – zapytała i spojrzała na walizkę.
- Tak, mogę u was przenocować kilka dni ? – zapytałam niepewnie.
- No jasne. Możesz ile chcesz. Wejdź. – weszłam z Kolumbijką do środka.
- To opowiadaj komu mam skopać dupę. – zaczęła.
- Neymarowi. Coś się między nami popsuło. Nie wiem co, ale coś.
- Nie wiem o co jemu znowu chodzi. To jest taki idiota, że nie wiem. -  przyznałam jej rację i tak spędziłyśmy dzień. Potem położyłam się spać, jeśli to można nazwać spaniem, bo to raczej podchodziło pod płakanie.

* Następnego dnia, godzina 12:43 *

- Hej. – powiedział Gerard po wejściu do domu.
- Cześć, jak tam na treningu ? – zapytałam.
- Nie uwierzycie. Ten, co Shaki miała mu skopać dupę, przyjechał dziś na takim kacu, że masakra. Nie dość, że się spóźnił to jeszcze taki skacowany.
- I pewnie sam przyjechał ? Nie dość, że idiota to jeszcze nieodpowiedzialny. – stwierdziłam.
- Nie. Przywiozła go Marcela.
- Bo już myślałam. – odpowiedziałam spokojnie. – Chociaż tak naprawdę, to teraz mam na niego wyje****. – stwierdziłam. Nie miałam zamiaru się tym przejmować, co robi, z kim, gdzie, kiedy.
- Ciekawe czy jutro będzie tak samo. – rzekła Shakira.
- W dupie to mam i jego tak samo. A teraz wybaczcie, ale idę się przejść. – pobiegłam na górę po słuchawki i zeszłam na dół. Założyłam buty i wyszłam z mieszkania.

***

Spacerowałam uliczkami Barcelony i postanowiłam zajść do Daniego. Zapukałam i weszłam do środka. Okazało się, że ma gościa …

***


***

Hej Wam ;*
Dłuższy niż ostatni ;D
Czy jestem zadowolona ?
Hmm.. może trochę, ale to nie ja tu jestem od oceniania ;p
Czekam na komentarze ;')
Pozdrawiam ;*

9 komentarzy:

  1. Świetne czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. mega, super, świetny <3 Najlepsze kłótnie to te czy będzie chłopiec czy dziewczynka <3 :D zapraszam w wolnej chwili na 15 ;) http://nada-sucede-sin-una-razon.blogspot.com/2015/11/rozdzia-15.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze genialne :) Mam nadzieje ze sie pogodza bo chyba wiem jakiego goscia mial Dani :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I znów namieszałaś. :( Ale w sumie chyba się cieszę. ;) I czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. No i się porobiło. Rozdział świetny, dłuższy i ciekawy co najważniejsze. Czekam na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny *,* dodaj szybko next bo długo nie wytrzymam ❤❤ Bardzo lubię takie plątanie historii jest ciekawiej życzę weny i czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. cudowny czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Musisz dodawać częściej, bo nie mogę tak długo czekać <3
    Zapraszam wszystkich do siebie :
    http://neymarloveforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Heeeja, przepraszam za głupi spam, ale zapraszam wreszcie na 2 rozdział <3 http://historia-o-niezwyklej-milosci.blogspot.com/2015/11/rozdzia-2.html aaa i kiedy wreszcie next? :333

    OdpowiedzUsuń