środa, 10 lutego 2016

56. Neymar nie oszukujmy się. Nie powiem kto tu kogo udaje.

- Nasze drogie panie. Każdy z nas wie, że interesujecie się modą. Więc prosimy was o zajęcie miejsc i zaprojektowanie czegoś. Życzymy powodzenia. Macie niewiele czasu, ponieważ dzień się jeszcze nie skończył. – zaśmiał się Dani, a my zajęłyśmy miejsca przy stolikach. Uznałyśmy, ze zaprojektujemy coś wspólnie. I padło na sukienkę i buty. Po skończeniu naszych projektów, oddałyśmy je i miałyśmy czekać, aż będą gotowe, a wtedy przyślą nam je do domów. My natomiast podeszłyśmy do chłopaków i ich przytuliłyśmy.
- A już myślałam, ze mnie zdradzasz. – zaśmiałam się i zarzuciłam ręce na jego szyję.
- Bo zdradziłem. – powiedział. Zamurowało mnie.
- Co ?! – wszystkie dziewczyny spojrzały na Brazylijczyka jak na idiotę.
- No zdradziłem. – okeej.
- To kim jest ta dzi** ? – zdenerwowałam się.
- Ja cię zdradziłem z Danim. – powiedział poważnie, a po chwili wybuchł śmiechem. Jak wszyscy zebrani. Ale nie ja. - No Mari. – powiedział i odgarnął niesforny kosmyk z mojej twarzy.
- To nie było śmieszne. – powiedziałam i zaczęłam walić pięciami w jego ramię.
- Widzę, że już ci przeszło. – zaśmiał się i pocałował mnie namiętnie. To było piękne.

***

Następnym punktem było kino, a potem wspólna kolacja w restauracji na plaży. Chłopakom się trochę od nas dostało, ale cała złość w jednej chwili nam przeszła. Oczywiście w szampańskich nastrojach wróciliśmy do domu. Ja nic nie piłam ze względu na dziecku, Neymar ze względu na leki. Kiedy wróciliśmy do domu mała już spała, a w domu było cicho. Było po 23. No trochę się zasiedzieliśmy.

***

- Wiesz, że cię kocham ? – zaśmiałam się, kiedy leżeliśmy przytuleni na łóżku.
- Oj wiem słońce. – pocałował mnie w czoło.
- A jak było na tych rehabilitacjach ? - nareszcie się może dowiem.
- Źle, okropnie źle. Bez was to jakaś klęska. Tylko ćwiczenia, ćwiczenia, i ćwiczenia. Prawie zero czasu wolnego. – wyjaśnił.
- A możesz mi powiedzieć co dalej będzie ? – powiedziałam i spojrzałam mu wyczekująco w oczy.
- Nie wiadomo. Nie wiadomo czy będę mógł dalej grać. Być może będę musiał porzucić swoje marzenia. – powiedział, a mi łzy napłynęły do oczu. Jakby nie patrzył – jestem częścią niego. I nie będę mogła znieść widoku jak cierpi, jak jest smutny, jak nie ma chęci do życia, jak nie ma chęci żyć.
- Ale nie możesz się poddać. Musisz walczyć, być silny. Damy razem radę. – powiedziałam i pocałowałam go namiętnie. Wiedziałam, że tego potrzebował. Zresztą ja też tego potrzebowałam. Oderwałam się od niego jak zabrakło nam tchu. Wyrównując oddechy, daliśmy się porwać w krainę Morfeusza.

***

W nocy kilkakrotnie budził mnie płacz. Tak samo nad ranem. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc wstałam. Była godzina 7 rano. Byłam po prostu nie wyspana.

* Tydzień później *

Neymar zachowuje się strasznie dziwnie. Nie wiem o co chodzi. W ogóle dostaliśmy wczoraj zaproszenie na ślub Shaki i Gerarda ! Już niedługo będą oficjalnie państwem Pique ! Ale wracając do Neymara. Jest jakiś nieobecny, ciągle ma w dłoni telefon jakby na coś czekał. Nie wiem co się dzieje. Jak chcę zaczęć z nim rozmowę to mnie nie słucha. Nie wiem co się dzieje. Kiedy ja już śpię, on dopiero przychodzi. Tak było i dzisiaj, ale ja niestety nie spałam. Była godzina 3 w nocy, a on przyszedł do domu pijany.
- Witaj słońce. – powiedział i chciał mnie pocałować.
- Chodź tu. – powiedziałam i pociągnęłam go na dół, do salonu. – Co ty sobie wyobrażasz ? Ile masz lat ?! – niemal, że krzyknęłam.
- Czy ja zrobiłem coś złego ? – zdziwił się.
- Co tu się dzieje ? – zapytał Jo i zszedł na dół.
- Nie wiem. Pogadaj sobie z braciszkiem. – powiedziałam złośliwie i poszłam na górę do naszej sypialni. Zamknęłam drzwi od środka i poszłam spać.

***

- Hej Jo. Cześć Marcela. – powiedziałam i przywitałam się z nimi i zajęłam miejsce przy stole.
- Witaj kochanie. – powiedział Neymar w stylu „ja też tu jestem”. Ja postanowiłam nie odpowiadać.
- Marcela co powiesz na zakupy ? – zapytałam przyjaciółki.
- Dobry pomysł. To za jakąś godzinę ok. ?
- Jasne. – powiedziałam rozpromieniona i zjadłam jajecznicę do końca. – To jak ? Jo zajmiesz się Lu ? – poprosiłam Brazylijczyka.
- Nie ma problemu.
- Kochany jesteś. – powiedziałam i ucałowałam go w policzek. Wstałam od stołu, podziękowałam, odniosłam talerz i poszłam na górę. Ale za mną przyszedł jakiś rzep. – Czego chcesz ? – zapytałam od niechcenia.
- Pogadać.
- Wydaje mi się, że nie mamy o czym rozmawiać. Ty myślisz, ze jestem głupia i nic nie wiem, tak ? Przychodzisz prawie codziennie pijany i myślisz, że ja już śpię i nic nie wiem. Powiem ci, że wiem i to, aż za dużo. Od kiedy mamy dziecko mam bardzo czujny sen. Bardzooo. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo. Może masz mi coś do powiedzenia ? – powiedziałam i spojrzałam mu wyzywająco w oczy. Stał zamurowany. – Neymar nie oszukujmy się. Nie powiem kto tu kogo udaje.
- No przepraszam, no.
- Ale te twoje przepraszam tu nic nie da. Masz dziecko, mnie, chyba, że już się nie liczę, a w alkoholu smutków nie zatopisz. Nie dasz rady. Prędzej się zapijesz. – stwierdziłam i podeszłam bliżej.
- Teraz wiem, żałuję. – podszedł bliżej i pocałował mnie namiętnie. Nie mogłam nie odwzajemnić tego pocałunku. Po chwili moje ręce znalazły się pod jego koszulką. Ja wierze, że on się zmieni. Już raz to zrobił, a ja mu w tym tylko pomogę. Nie wiem jeszcze jaki ma problem. Ale wracając do tu i teraz. Po chwili znaleźliśmy się na łóżku. Zataczał kółka na moim brzuchu. Ja zdążyłam się pozbyć jego koszulki. Kiedy on chciał zdjąć moją przypomniałam sobie, ze to nie jest najlepszy moment. Oderwałam się od niego.
- Może nie, co ? Przynajmniej nie teraz. – powiedziałam i założyłam swoja koszulkę. On podrapał się niezręcznie po karku.
- Może i masz rację, ale teraz chce ci powiedzieć jedną rzecz. – złapał mnie za ręce. – Obiecuję, że od dzisiaj nie piję.

* Miesiąc później *

Wesele u Shakiry było świetne. Neymar nie upił się jak świnia, co jest dziwne. Co najmniej dziwne. Między nami wszystko układało się dobrze. Mało się kłóciliśmy,  Neymar wrócił do treningów. Oczywiście na meczu zadedykował pierwszą swoją bramkę, Luanie.

***

Neymar na treningu, a ja musiałam znaleźć papiery o które prosił mnie jego menadżer. Ogólnie nie mam zwyczaju grzebania w jego dokumentach, ale musiałam – sprawa była pilna. Przeglądałam segregatory i znalazłam przelew na 2000 tysięcy. Nie przypominam sobie, żeby Neymar był coś komuś krewny, a to nie było konto Instytutu, jego ojca, ani matki. Rafaelli też nie. Transakcja została dokonana miesiąc temu, wtedy kiedy Ney zachowywał się tak dziwnie. Nie było to konto firmowe, tylko prywatne. To było jeszcze nic. Z równowagi wyprowadził mnie telefon.


***



***

Oi! ;*
Jestem z nowym rozdziałem i informuje, że jest to przedostatni rozdział tej części ! Pojawi się taki epilog z wyjaśnieniami dlaczego tak się stało, potem prolog następnej części i lecimy z II częścią ;D
Od kogo był ten tajemniczy telefon i o co chodzi z tym przelewem ? ^^
Buziaczki ;*

czwartek, 4 lutego 2016

55. Dlaczego ja jeszcze nie chcę cię zabić ?

Jak mówił, tak się stało. Wrócił po godzinie. Zawołałam go do siebie i zamknęłam drzwi od pokoju gościnnego.
- Powiesz dlaczego tak szybko wyszedłeś ? – zapytałam i skrzyżowałam ręce.
- A czy to ważne ? – zapytał obojętnie.
- Bardzo ważne.
- A mi się wydaje, że nie ważne. – zaśmiał się głupio.
- Toć do cholery, Neymar. Jestem twoją żoną ! – lekko mnie poniosło, nie powiem, że nie.
- Jesteś. A ja jestem twoim mężem. I to nic nie zmienia. – uśmiechnął się głupio. Myślałam, że zaraz wybuchnę i mu przywalę.
- Ok. Chcesz tak żyć to proszę. Dzisiaj śpisz tu. Przecież to, że jesteśmy małżeństwem nic nie zmienia. – powiedziałam i wyszłam z pokoju. Przyniosłam jego rzeczy i rzuciłam o ziemię. Razem z tabletem. Dobrze, że się nie zbił, ale co tam. Przecież to, że jesteśmy małżeństwem nic, a nic nie zmienia. Cała zdenerwowana wyszłam z pokoju i poszłam do ogrodu. Stałam dłuższą chwilę, kiedy poczułam dłoń na prawym biodrze. Szybko się odsunęłam.
- Nie dotykaj mnie. – powiedziałam oburzona, zirytowana.
- Ale słońce … - próbował dalej ze mną pogadać, ale mu nie szło. Przysunął się o dwa kroki bliżej.
- Nie mów tak do mnie. Nie masz prawa mnie tak nazywać. Nie jestem twoim słońcem, ani nikim. – uśmiechnęłam się złośliwie.
- Ale Mari … - dalej próbował.
- Nie mów do mnie. W ogóle się do mnie nie odzywaj, nie zbliżaj i nie proś o nic. – powiedziałam minęłam go i poszłam do pokoju. Sprawdziłam czy malutka śpi, poinformowałam moja mamę, że wychodzę, założyłam kurtkę i wyszłam z domu. Udałam się do Rafaelli. Otworzyła mi po chwili.
- Mogę zabić twojego brata ? – zapytałam się, kiedy się z nią przywitałam.
- Jasne. Masz moje pozwolenie. – zaśmiała się. Potem wyjaśniłam jej o co chodzi, a ona mi powiedziała, że właśnie Alves też tak zrobił i też się pokłócili, ale u nich to trochę inna sytuacja, bo nie są małżeństwem. To teraz nie wiem co oni kombinują, dlatego wspólnie z Rafą zadzwoniłyśmy do Anto i Shak i okazało się, że obie też pokłóciły się ze swoimi partnerami o to samo o co my. Grabią sobie piłkarzyki, grabią. Uznałam, że nie ma sensu siedzieć dłużej u Rafy, a sama już i tak musiałam wracać do domu, bo jakby nie patrzył jestem matką i też muszę się zajmować swoim dzieckiem. Więc spacerkiem wróciłam do domu, zdjęłam buty, kurtkę i poszłam do swojej sypialni. Tam w pokoju Neymar uspokajał małą, więc postanowiłam im nie przeszkadzać. Poszłam sobie na dół i przeglądałam Ig. Neymar dodał zdjęcie małej i podpisał Moja mała księżniczka *.* Kocham <3 Lajknęłam i skomentowałam <3 Nie wiedziałam co innego napisać. Nie było co napisać nawet. Kiedy skończyłam przeglądać zdjęcia, odłożyłam telefon i patrzyłam się tępo w telewizor, w którym leciał jakiś denny serial. Po chwili dosiadł się do mnie Brazylijczyk. Na bezpieczną odległość.
- Możemy pogadać ? – zapytał, a ja uznałam, ze jestem tak zafascynowana serialem, że nie słyszę. – I tak wiem, że nie oglądasz. – nadal nic nie odpowiedziałam. – Mari nie gniewaj się.
- Ja ? Ja mam się nie gniewać ? Ha, a to dobre. Tylko, że to ty wszystko zacząłeś, bo to ty nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi. – powiedziałam i spojrzałam na niego.
- Ale nie mogę ci powiedzieć. – powiedział zrezygnowany.
- Trudno. Ale jak nie będziesz wiedział jakie imię wybrać, to nie proś mnie o rade. – powiedziałam i wstałam.
- Co ty znowu z tymi dziećmi ?!
- To co zwykle. – rzekłam obojętnie.
- Ale Mari, to nie tak, jak myślisz. Nie zdradziłem cię. – oznajmił i poszedł ze mną do kuchni.
- Zachowujesz się jak dziecko, Neymar. Dorośnij. – powiedziałam i nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki.
- Ja już dawno dorosłem. – oznajmił wielce z siebie dumny.
- No jakoś nie widać. – powiedziałam złośliwie i odstawiłam pustą szklankę do zlewu.
- Niby dlaczego ? – był ciekawy o co mi chodzi.
- Mam zacząć wymieniać ? Uwierz, nie chcesz tego słuchać. – uśmiechnęłam się. Było już późno, więc postanowiłam wziąć prysznic. Kiedy byłam już gotowa do spania, położyłam się i wzięłam telefon do ręki. W pokoju niespodziewanie pojawił się Neymar i poszedł do łazienki. Po chwili wyszedł i próbował nieudolnie przed lustrem założyć gorset.
- Mari .. – odezwał się.
- Powinnam być wredna, ale ci pomogę. – wstałam i podeszłam do niego. – Daj to sieroto. – wzięłam od niego gorset i zapięłam mu wystarczająco ścisło.
- Dziękuję. – powiedział i chciał ucałować mnie w policzek, ale skutecznie się odsunęłam.
- Nie ma sprawy. – powiedziałam, on wyszedł i zostałam sama. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza. Ale przed tym jeszcze chwilę rozmyślałam. Co prawda byłam na niego zła, ale nie wiem czy nie przesadziłam. Trudno.

* Rano *

Nie obudziłam się sama. Ktoś mnie obudził. Zaspana jeszcze wzięłam telefon do ręki i odebrałam.
- Halo ? – powiedziałam mega zaspanym głosem.
- Ja go zabiję ! Ja go ku*** za chwilę zabije ! No do cholery jasnej co on sobie wyobraża ! Utłukę, zamorduje, zastrzelę i uduszę własnymi rękami ! – musiałam przerwać to.
- Ale jak ty go zastrzelisz, udusisz, zamordujesz i utłuczesz za jednym razem ? – głupio się zaśmiałam.
- To go wrzucę pod samochód. I po sprawie, chociaż pociąg też jest dobrą opcją. – uspokoiła się. Szacuj. – Ale ja mu chyba krzywdę zrobię ! Uduszę, zabije …
- Sorry Rafa, ale muszę kończyć. – powiedziałam i się rozłączyłam, ponieważ nie mogłam tego słuchać. Wiedziałam, że po tych wrzaskach i tak nie zasnę no i wcale się nie pomyliłam, ponieważ do mojego pokoju wpadła odmiana polskiej, HURAGANOWEJ BARBARY. Ale ta odmiana była gorsza. HURAGANOWA SHAKIRA.
- Ja to go chyba uduszę, zastrzelę, utłukę … - tak jak w poprzednim przypadku musiałam to przerwać.
- Ty też ? – zapytałam i zakryłam się poduszką.
- To Anto też tu była ? – zdziwiła się Shaki.
- Nie, ale Rafa dzwoniła. – powiedziałam. No nieźle. Rafa, Shaki, Anto. A ja ? Dlaczego ja jeszcze nie chcę zabić Neymara ?
- Też chciała zabić Daniego ?! Ja jej pomogę ! – Shak już chciała wychodzić, ale złapałam ją za nadgarstek.
- Chodź, pogadamy na dole. Tylko poczekaj tu chwilę. – powiedziałam i udałam się do „pokoju”, tymczasowego pokoju Barcelońskiej 11. Myślałam, że będzie spał, ale nie. – Dlaczego ja jeszcze nie chcę cię zabić ? – zapytałam i się głupio zaśmiałam.
- Bo mnie kochasz ?
- Wal się. – uśmiechnęłam się głupio i razem z Membran zeszłyśmy na dół i poszłam zrobić herbatę. Po chwili do domu wpadła jeszcze Deszczowa Rafaella i Burzowa Anto. Wszystkie, jak katarynki, zaczęły mi opowiadać, że ich partnerzy chcieli je przepraszać i się tłumaczyć, ale im nie wyszło i im nie uwierzyły.
- A ty Mari ? Neymar się odezwał ? Przepraszał ? – zapytała mnie Antonella.
- Nie. – odpowiedziałam krótko.
- Kochanie ! – usłyszałam krzyk Neymara.
- Zamknij się ! Nie odzywaj się do mnie, bo ci zaraz zrobię krzywdę.
- Widocznie ją też dopadła choroba o nazwie „Mam go dość. Zaraz mu zrobię krzywdę”. – zaśmiała się Isabel, co udzieliło się wszystkim zebranym. Neymar się już nie odezwał. No i dobrze. Bardzo dobrze.

***

Po pół godzinie, nasi faceci przyszli i każdy podszedł do swojej dziewczyny. My nadal byłyśmy na nich obrażone, ale kazali nam wziąć tylko telefon, ponieważ chcieli żebyśmy z nimi pojechały. Marcela została z Lu, a każdy zabrał się swoim samochodem i pojechaliśmy w te tajemnicze miejsce. Nie odezwałam się do Neymara, tak jak on do mnie. Kiedy dojechałyśmy na miejsce, chłopaki wzięli nas za ręce i prowadzili. Nie miałyśmy opasek na oczach. Co chwila wymieniałyśmy się spojrzeniami. Aż doszłyśmy do białych, tajemniczych drzwi.
- To niby nic takiego … - zaczął Ney.
- Ale razem z chłopakami … - dopowiedział Messi.
- doszliśmy do wniosku … - kontynuował Pique.
- że wam też należy się coś od życia. – całą wypowiedź zakończył Alves. I zaprosili nas do środka. Jak się okazało to było jeszcze nic takiego.

***



***

Oi !!
Jestem z następnym rozdziałem i powiem, że nie podoba mi się, ale nie miałam pomysłu.
Już tylko kilka rozdziałów i koniec tej części.
Ale zanim koniec to wyjdzie na jaw tajemnica Neymara, która może się okazać bardzo krzywdząca dla Mari.
Ale czy to będzie prawda czy Neymar będzie miał racje, że wszystko jest ukartowane przeciwko niemu ?
Zapraszam do komentowania ;)
Pozdrawiam ;*
Besos ;*