czwartek, 31 grudnia 2015

51. Dlaczego nadal ze mną jesteś ? Dlaczego mi nie powiedziałeś i nie zerwałeś ze mną przed ślubem ?

Zdjęcia Neymara i tej laski co była dziś w szpitalu. Całowała go w policzek, przytulała się do niego. Ale to nie wszystko. Znalazłam jeszcze listy. Ale nie byle jakie. O tym może potem. Wiedziałam, że najwięcej dowiem się z tableta Neymara. Wzięłam go do ręki i odblokowałam. Nie wiedział, że znam hasło. Zawsze pilnował go jak oka w głowie. Nawet lepiej telefonu nie pilnował, czyli musiał mieć coś na nim. Weszłam na czat. Wszystko jasne. Rozmowy, zdjęcia. Myślałam, że go normalnie zabiję. Własnymi rekami na szpitalnym łóżku.

***

Cała zdenerwowana zadzwoniłam po Daniego, który po 10 minutach był u mnie. Nie byłam w stanie żeby prowadzić. Wzięłam ze sobą tableta i te zdjęcia oraz listy i razem z Danim pojechaliśmy do szpitala.

***

- Nie może tam pani wejść. – oznajmił mi lekarz.
- Muszę. – weszłam cała zdenerwowana do sali.
- O Mari – uśmiechnął się.
- Żadne o Mari, tylko powiedz mi do cholery co to jest ?! – rzuciłam mu listami i zdjęciami w twarz.
- To nie tak jak myślisz. – podniósł zdjęcia.
- To też nie tak jak myślę ? – pokazałam mu jego rozmowy. Załamał się totalnie.
- Ale skąd ty … - nie mógł zrozumieć jak odblokowałam jego tableta.
- Normalnie ! – przerwałam mu. Podeszłam bliżej i strzeliłam dwa razy w twarz. Tak pożądanie. – Mnie nie chciałeś widzieć, ale swoją, nawet nie wiem jak ja nazwać, kochankę, dziewczynę do łóżka, chciałeś widzieć ? Jesteś zwykłym szmaciarzem ! – powiedziałam i rzuciłam jego tabletem o ziemię. – A i jeszcze jedno. Jeśli dziś jest dzień szczerości, to nie wiem czy to dziecko jest twoje. – chciałam mu jeszcze dopiec za wszelką cenę i chyba się udało. Toć wiadomka, że to było jego dziecko. Wyszłam uśmiechnięta z koszmarnej sali 69 i udałam się w stronę Daniego. – Jedziemy już. – uśmiechnęłam się i udałam się z Alvesem do Neymara domu. To od dziś już nie był mój dom.

* Oczami Neymara *

To nie moje dziecko, albo ona to powiedziała specjalnie. Kur**. Jak ja mam jej udowodnić to, że jej nie zdradziłem. To wcale nie była moja kochanka ! Nigdy z nią nie spałem ! Kurde. Ona mi za żadne skarby świata nie uwierzy. Może kiedy dowie się prawdy, uwierzy jak naprawdę było.

* Oczami Mari *

Pogotowie (czyt. Shaki, Anto i Meli oraz Rafa) było już w drodze. Nie chciałam im powiedzieć co się stało przez telefon, ale jak im opowiem, to aż im się nogi jak z waty zrobią. Trudno. Zasłużył sobie na to, aby dostać lanie i od dziewczyn i od chłopaków. Trudno

* Oczami Neymara *

- Proszę o wypis. – poprosiłem spokojnie panią doktor.
- W takim stanie, pan chce wyjść do domu ? Pan jest niepoważny. Ta piłka nożna to serio niebezpieczny sport. – zaśmiała się. Była wredna.
- Proszę o wypis w tej chwili ! Albo pozwę panią i cały szpital. Jestem piłkarzem, więc to nie będzie trudne. – uśmiechnąłem się złośliwie, a ona pognała do gabinetu. Po 20 minutach byłem gotowy do wyjścia. Z torbą na ramieniu i wypisem w ręku.

* Oczami Mari *

- Dzięki dziewczyny. Trzymajcie się. – uśmiechnęłam się do nich. Lekko, ale szczerze.
- Ty się lepiej trzymaj. – uśmiechnęły się, a ja zamknęłam za nimi drzwi i usiadłam na kanapie ze zdjęciami przed sobą i chusteczkami pod ręką. W pewnym momencie usłyszałam jak drzwi się otwierają. Szczerze mówiąc trochę się wystraszyłam, ale kiedy usłyszałam charakterystyczny trzask torby o ziemię to wiedziałam, że to był Neymar. Wszedł do salonu i usiadł obok mnie.
- Nawet mężowi nic nie powiesz ? – odezwał się.
- Najlepiej to bym ci teraz w mordę wyje****. – uśmiechnęłam się złośliwie.
- Wiem. – potwierdził.
- Wyjaśnisz mi jak długo to trwa ? Dlaczego nadal ze mną jesteś ? Dlaczego mi nie powiedziałeś i nie zerwałeś ze mną przed ślubem ? – spojrzałam na niego, a łzy napływały mi do oczu.
- Przeczytałaś całe rozmowy, czy tak po trochu ? – zapytał odważnie, pewnie.
- Po trochu. – przyznałam się. Mój błąd – mogłam przeczytać całe.
- Bo ja… to jest dla mnie…ja ją kocham…ona jest dla mnie ...

***



***

Heeej Wam !!
Ze względu, że nuda mnie zżera i nie mam zbytnio co robić dodaję rozdział !
Czekam na komentarze, pokażcie, że jeszcze to czytacie.
Następny rozdział planuję dodać bliżej weekend'u.
A ze względu, że dziś jest Sylwester, chcę życzyć wszystkim udanej zabawy.
Jestem tego świadoma, że niektórzy z Was mogą siedzieć w domu, ale i tak można dobrze spędzić Sylwestra ;)
Jaki Sylwester, taki cały rok podobno xd
No to udanej zabawy ;D
I tego, żeby 2016 był jeszcze lepszy niż ten.
Spełnienia marzeń i zrealizowania planów ;)
Już nie przynudzam xd
Pozdrawiam i do napisania w 2016 roku !! ;*<3

wtorek, 29 grudnia 2015

50. Musimy to wszystko zakończyć. To już koniec.

Neymar został faulowany. Upadł na ziemie, a z nosa poleciała mu krew. Myślałam, że zaraz wstanie, ale nie mógł się ruszyć. Sędzia przerwał grę i podszedł no niego, a on zaczął coś krzyczeć, potem tylko przynieśli nosze i zdjęli go z boiska. Wykręciłam numer wujka, a on mi powiedział gdzie zabrali Neymara. Szybko wyłączyłam telewizor, wzięłam kluczyki, założyłam bluzę, zamknęłam dom i wyjechałam samochodem z garażu. Pojechałam szybko do szpitala. Oczywiście pod szpitalem był tłum. Jakoś udało mi się przejść do środka i pobiegłam do recepcji.
- Gdzie leży Neymar ?
- A kim pani jest dla niego ?
- Żoną.
- A od kiedy on ma żonę ?
- A co panią to interesuje ? – nie wiem czy babka była zazdrosna czy jak ? – Gdzie leży ?! – uniosłam lekko głos.
- Sala numer 17. – podziękowałam i pobiegłam, weszłam do środka, uprzednio pukając. Po usłyszeniu „proszę” weszłam do środka.
- Jak się czujesz ? – zapytałam i złapałam go za dłoń. Widziałam łzy w jego oczach. Uśmiechnął się znikomo.
- Do dupy. – stwierdził.
- Martwiłam się o ciebie. Myślałam, że zawału dostanę. – mocniej ścisnęłam jego rękę.
- Nie masz się o co martwić.
- Mam ! Jesteś całym moim światem, rozumiesz ? – pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. On ją starł.
- Rozumiem. Kocham cię. – podeszłam bliżej niego i namiętnie się pocałowaliśmy. Wiedziałam, że pod żadnym pozorem nie mogłam go stracić. Nigdy.

***

Na prośbę Neymara, poinformowałam o wszystkim jego rodzinę. Pani Nadine bardzo się martwiła. Jego ojciec również. Ja wróciłam do domu i siedziałam sama. Nie wiadomo ile jeszcze zostanie w szpitalu. Oczywiście smutno mi było samej. Nie miałam się do kogo przytulić, a do tego doszło jeszcze martwienie się o niego. Był całym moim światem. Był i jest wszystkim.

* Rano *

Po porannej kawie postanowiłam od razu udać się do szpitala, ale zanim to nastąpiło to razem z kawą usiadłam na sofie i włączyłam telewizor.
- … ze względu poważnego stanu zdrowia Neymara, został on przeniesiony na intensywną terapię. Na razie nie wiadomo nic więcej, bo ani lekarze, ani Brazylijczyk nie wyraził zgody udzielania takich informacji. – co ?! Dlaczego nie zostałam o tym poinformowana ?! Szybko chwyciłam za telefon i wystukałam numer Ney’a. Odrzucał moje połączenia. Tak też odstawiłam kawę i udałam się w drogę do szpitala.

***

- Poczeka pani tu chwilę, ja wejdę i się zapytam czy się chce z panią widzieć. – oznajmił lekarz i po chwili wszedł do środka. Po minucie wyszedł i spojrzał na mnie niemrawo. – Nie chce nikogo widzieć, tak samo pani. Powiedział żeby pani udała się do domu.
- Jak to ?! A kiedy będę mogła tam wejść do niego ?
- Nie wiadomo. – powiedział i poszedł. No i co ja mam teraz zrobić ? Ze łzami w oczach usiadłam na krześle. Co ja mu takiego zrobiłam ? Czy on się naprawdę obraził za to, że nie byłam na meczu ? To niemożliwe. Przecież wiedział, że się źle czułam i jeszcze sam mi kazał zostać w domu.
Kiedy tak rozmyślałam nagle usłyszałam bieg. Po chwili do sali wbiegł doktor. Nie wiem co się stało. Po jednych z najdłuższych w moim życiu minutach, wyszedł lekarz.
- Co się stało ?
- Zaburzenia bicia serca, ale jest już wszystko w porządku. – i poszedł. Znowu. Uznałam, że nie ma sensu tu dłużej siedzieć. Wyślę mu sms’a. Jak będzie chciał to odczyta. Jak nie to nie. Po prostu przykro mi, że mój własny mąż tak mnie olewa. Mnie i nasze dziecko.

***

Kiedy już miałam wstawać minęłam się z jakąś blondi, która stała pod salą Neymara. Po chwili  przyszedł lekarz, zapytała się go czy może wejść, on wszedł do sali i zaprosił ją do środka. To wydało mi się bardzo dziwne.

***

Nie wiem o co ci chodzi, ale ok. Zastanawia mnie to, że z jakąś laską chciałeś się widzieć, a nie z własną żoną. Rozumiem. Jak znajdziesz dla mnie czas to chociaż mi odpisz. Może wysilisz się na coś. Twoja KOCHAJĄCA żona -.-  -  i wysłane.

* Oczami Neymara *

- Witaj Lidiane. – uśmiechnąłem się szeroko, a ona podeszła i ucałowała mnie w policzek.
- Hej. Widziałam, że twoja laska tu była. – wspomniała.
- Zapomnijmy o niej. – oznajmiłem – Musimy poważnie pogadać. – powiedziałem poważnie.
- Słucham.
- Musimy to wszystko zakończyć. To już koniec. Nic się nigdy nie stało. A teraz wyjdź stad. – powiedziałem złośliwie. Kiedy wyszła miałem ogromne wyrzuty sumienia, że nic nie powiedziałem Mari – O sms. – powiedziałem sam do siebie. Wziąłem telefon do ręki. – Mari. Teraz nie mogłem spojrzeć jej w oczy, sms’a też nie przeczytałem. Założyłem słuchawki i udałem się do krainy Morfeusza.

* Oczami Mari *

Sprzątałam trochę w naszej sypialni. Neymar nadal nie odpisał. Trudno. Sprzątałam w swojej szafce nocnej, a potem zajęłam się za Neymara. Wywaliłam wszystko, a tam, pod kilkoma papierami …

***




***

Tak wiem !
Juz po weekendzie a rozdział dopiero teraz.
Ale wiecie - święta,
Po świętach byłam bardziej zmęczona, niż tymi całymi przygotowaniami do świąt.
Nie miałam nawet czasu usiąść przed komputerem.
Wybaczcie ;(
Oddaje rozdział do oceny ...
Wiem, że jest krótki i bez sensu, ale tylko to dałam radę napisać.
Pozdrawiam ;*
PS Krytyka mile widziana xd

sobota, 19 grudnia 2015

49. Szczerze to ja też nie mogłem sobie siebie wyobrazić jako męża.

- Mari ? Możemy pogadać ? – zapytał niepewnie.
- Jasne. Chodź na górę. – weszliśmy do pokoju gościnnego i zajęłam miejsce na łóżku. – To o czym Alves chciał pogadać ? – powiedziałam uśmiechnięta, a jemu plątał się język.
- No…bo… pamiętasz tą imprezę sprzed dwóch tygodni ?
- No tak. Co mnie na niej nie było, bo poszłam z dziewczynami do Anto.
- No i sęk w tym, że się upiłem i teraz mam prześwity no i ten … no i się boję, że zdradziłem Rafaelę ! – powiedział załamany, usiadł na łóżku i schował głowę w dłonie.
- No, ale w czym ja ci mogę pomóc ? – nie rozumiałam do czego zmierzał.
- No bo Neymar najmniej wypił. Chłopaki nic nie pamiętają, a ja się boję go zapytać, bo prędzej mi zrobi krzywdę niż odpowie na pytanie.
- No, ale Dani. To tym bardziej by cię powstrzymał. No nie wiem. A nie możesz się zapytać Gila i Joty ? Przecież oni też byli. Będą w domu około 17. – powiedziałam.
- Mari, jesteś święta ! – wstał i wybiegł z pokoju, a ja poszłam za nim. – Kocham cię ! – i trzasnął drzwiami.
- Czy ty mnie zdradzasz ? – zapytał poważnie Neymar, ale po chwili wybuchł śmiechem.
- Tak i to z dwoma. – uśmiechnęłam się złośliwie i poszłam sobie zrobić sałatkę.

* 25 sierpnia *

- Drogie panie, dziś ostatni dzień wolności. Dobra, nie ostatni. Nie ma co. Potem będzie tylko Neymar, A teraz bawimy się i hej !

* Oczami Neymara *

- Dziś postanowiłem, że się nie nachlam. – zacząłem się śmiać. – Ale chyba zrezygnuję z tego postanowienia. – wyszczerzyłem się. – Wszystkie butelki do naszej dyspozycji ! – zarządziłem i impreza trwała w najlepsze.

* 28 sierpnia *

* Oczami Mari *

- Wszystko dopięte na ostatni guzik. – powiedziała mi moja mama i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam cudownie. Postanowiliśmy z Neymarem, że do ślubu nie będzie prowadził mnie tata, tylko od razu pójdziemy razem. Dlaczego tak ? Na większości Polskich ślubów tak jest i ja też tak chciałam, a Neymar nie miał nic przeciwko.

***

- Kocham cię, przyszła pani Da Silvo. – zaśmiał się do mojego ucha. Kiedy tylko usłyszeliśmy muzykę, poszliśmy przed siebie i zajęliśmy miejsce przed ołtarzem.

***

- Czy ty Marizzette … - ksiądz nie skończył, ponieważ ktoś mu przerwał.
- Moment, jeszcze ja. – zaśmiał się Brooklyn. Spóźnił się, ponieważ miał samolot i nie zdążył na czas. "Kościół" się zaśmiał i ksiądz kontynuował.
- Czy ty, Marizzette, bierzesz sobie za męża Neymara Juniora i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuścisz, aż do śmierci ?
- Tak. – potwierdziłam uśmiechnięta.
- Czy ty, Neymarze Juniorze, bierzesz sobie za żonę Marizzette i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz, aż do śmierci ?
- Tak. – uśmiechnął się szeroko, a ja się ponownie w nim zakochałam. Codzienni zakochiwałam się w nim na nowo.
- Ja, Marizzette Fernandes, biorę sobie za męża ciebie, Neymarze Juniorze, i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę, aż do śmierci. Taki mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący i wszyscy święci.
- Ja, Neymar Junior, biorę sobie za żonę ciebie, Marizzette Fernandes, i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę, aż do śmierci. Taki mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący i wszyscy święci. – uroczo się uśmiechnął w moją stronę.
- Ogłaszam was mężem i żoną, a teraz możecie się pocałować. – zarządził ksiądz i się pocałowaliśmy. To była najpiękniejsza chwila w naszym życiu. I nigdy nie będzie zapomniana. Obym się nie myliła.

***

- To teraz wznieśmy toast za państwa młodych ! – odezwał się Dani. Kiedy każdy już upił trochę swojego szampana Dani zaczął krzyczeć – Gorzko, gorzko ! – no i się zaczęło. Zdążyli powoli policzyć do 11. Przypadek ? Nie sądzę.

***

Pierwszy taniec zatańczyliśmy do „ You are not alone „. Ogólnie wesele było udane. Wszystko wyszło tak jak miało, a noc poślubna. Może zostawimy to bez opisu. Poprawiny… ahh. Każdy był skacowany. No oprócz pana młodego, ale na poprawinach idealnie się załatwił. Należy wam się wyjaśnienie. Na szczęście Dani nie zdradził Rafy. Gil akurat był trzeźwy i potwierdził, że nic się nie stało.

* Poniedziałek *

No i piękna chwila minęła. Teraz oboje szczęśliwi czekamy na narodziny naszej córeczki. Jutro Neymar wraca do treningów. Teraz jeszcze śpi, a ja siedzę w kuchni i popijam kawę. Pisałam z Rafą i oznajmiła mi, że Dani ledwo żyje.
- Witaj słońce ! – zaśmiałam się kiedy z góry do kuchni zszedł Neymar.
- No cześć. – blado się uśmiechnął i mnie ucałował. Poszedł, zrobił sobie kawę i wrócił do mnie. Usiadł przy stole. Nie wyglądał za bardzo dobrze. Wstałam od stołu i wyjęłam tabletki przeciwbólowe.
- Masz. – podałam mu do ręki, a on wziął jedną i popił wodą. Po chwili znowu wrócił do picia kawy. Położyłam moją dłoń na jego. – Szczerze, jeszcze kiedy cię nie znałam nie mogłam sobie ciebie wyobrazić z obrączką na palcu, ale teraz to już bardziej realne. Zaśmiałam się, szeroko uśmiechnęłam i spojrzałam głęboko w te piękne, cudowne, czekoladowe oczy.
- Szczerze to ja też nie mogłem sobie siebie wyobrazić jako męża. – zaśmiał się.
- Kocham cię mój mężu. – uśmiechnęłam się uroczo.
- Ja ciebie też księżniczko.

* 2 tygodnie później *


Letni wieczór, Neymar na meczu. Ja nie poszłam ze względu słabego samopoczucia. Siedziałam i oglądałam mecz. 54 minuta i stała się tragedia …

***






***

Przychodzę z rozdziałem ;)
Trochę bardziej romantyczny, ale jak to ja, muszę coś zepsuć, ale o tym w następnym rozdziale.
Nie wiem ile jeszcze rozdziałów będzie do końca tej części, ale zobaczymy.
Czekam na komentarze, krytykę.
PS Za błedy przepraszam jakby co xd
Pozdrawiam ;* Pokażcie, ze jeszcze tu jesteście !!

piątek, 11 grudnia 2015

48. Nie no stary, nie wygłupiaj się.

Brooklyna. Bladego, zmęczonego, wcale nie uśmiechniętego, cierpiącego.
- Cześć ? – zdziwiłam się.
- Przyszedłem pogadać. Mogę ? – zapytał.
- Tak, wejdź. – wpuściłam go do środka. Neymar się skwasił jak go zobaczył, ale rzuciłam mu współczujące spojrzenie. Widać, ze działo się z nim coś niedobrego. Cierpiał. Bardzo cierpiał. – O czym chciałeś pogadać ? – zapytałam i usiadłam, uprzednio pytając, czy chce do picia. Więc już kiedy przyszłam ze szklanką wody, na spokojnie, zapytałam o wszystko.
- W takim razie, co cię do nas sprowadza ? – zagadnęłam.
- No, bo ja was przyszedłem przeprosić. Teraz kiedy zachorowałem doceniłem piękno tego świata. Co prawda jestem zdrowy, ale nie wiadomo czy białaczka nie zaatakuje znowu. Miałem wielkie szczęście, że się w ogóle wyleczyłem. Przepraszam was bardzo. Naprawdę. – powiedział, a my ? Kompletnie nas zamurowało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Dobrze wybaczamy. Wierzę, że się zmieniłeś, bo to jest wykonalne. – odpowiedziałem, a Ney spojrzał na mnie wzrokiem „ A ty mu wierzysz ? „ Najchętniej powiedziałabym mu, że też mogłam nie wierzyć w to, że on się zmieni.
- Dziękuję Wam bardzo, a teraz muszę lecieć do szpitala. Jeszcze raz was przepraszam. – przytulił mnie, a Brazylijczykowi podał dłoń. Po chwili nie było go już w naszym domu.

* 3 lipiec *

Oficjalne zakończenie treningów i sezonu. Impreza do późnych godzin wieczornych i bolące głowy jutrzejszego dnia. I dużo planowania. Przecież ślub sam się nie zaplanuje.

* Następnego dnia *

- Wieź się skup ! Było wczoraj tyle chlać ? – pokiwał znacząco głową na nie. – Masz tu tabletki. – rzuciłam mu biało – niebieskie opakowanie i zaczęłam dalej mówić. – Widzę, że nic z tego nie będzie. – chciałam wstać od stołu, ale mnie zatrzymał, łapiąc za rękę.
- Już, ogar. – powiedział i się otrząsnął.
- Dobra. To najpierw ustalmy w jakiej wierze się pobieramy i gdzie. Jak wiesz twoja wiara to jest odłamek mojej, więc tylko pytanie czy się na to zgadzasz ?
- No tak. Co ja się będę sprzeczał ? – zaśmiał się.
- A na temat gdzie się pobieramy to tak pomyślałam, żeby było sprawiedliwie, abyśmy się pobrali tu, w Barcelonie. Wtedy i twoja rodzina będzie musiała przylecieć i moja, wiec będzie w miarę sprawiedliwie, a to było tez moje marzenie z dzieciństwa, aby się tu pobrać. – wyjaśniłam.
- Moje szczerze też, ale cii. – zaśmiał się.
- Widzę, że już pana tak głowa nie boli. – wyszczerzyłam się.
- No już lepiej. – uśmiechnął się słodko. – A co do Sali to tak pomyślałem o „ Besos” co ty na to ?
- Dobry pomysł, szczerze mówiąc. Garnitur to już z chłopakami wybierzesz, ja z dziewczynami sukienkę, tylko jeszcze czym pojedziemy, chociaż ja myślałam, nad białą limuzyną, taką trochę typu retro w środku, albo z biała skórą, taka nowocześniejsza.
- Chyba postawię na tą nowocześniejszą.

***

- Dobrze teraz tylko czas wybrać tort. – kobieta pokazała nam kilkanaście zdjęć, ale w końcu wybraliśmy ten najwspanialszy. Potem jeszcze potrawy i dekoracje, a poza tym to już wszystko.

***

- Nie no, w tej wyglądasz olśniewająco. – powiedziała Anto.
- Nie no, ona ma rację. – dodała Shaki.
- Bierz tą, a buty te. – pokazała mi Rafaella, piękne, białe szpilki.
- Biżuteria jeszcze, welon i jesteś gotowa. – powiedziała ciocia i razem poszłyśmy dalej.

* Oczami Neymara *

- Nie no stary, nie wygłupiaj się. – zaśmiał się Dani.
- No co ty masz do tego ? – zapytałem zdziwiony.
- Na pewno nie ta mucha, a garnitur masz ten. – no i podał mi następne ubranie. Przebrałem się i wyszedłem do nich.
- No i teraz zaje**** - uśmiechnął się Messi, a reszta go poparła.
- Buty masz te. – Gil podał mi lśniące lakierki i przyznam szczerze, że prezentowałem się elegancko.

* Oczami Mari *

- Gdzie jedziem w tym roku na wakacje ? – zapytał Brazylijczyk.
- Myślałam w tym roku nad Kretą, co ty na to ?
- Dobry pomysł. – powiedział i dosiadł się do mnie. Leżeliśmy na leżakach przy basenie i cieszyliśmy się słońcem i latem w bardzo miłej atmosferze. I w bardzo pięknym kraju. Barcelonie.

* 24 lipca *

- No muszę przyznać, ze było świetnie, ale gorąco. – zaśmiał się.
- Co racja to racja. – pocałowała go w policzek i razem trzymając się za ręce wrócili do domu. Do ich cudownego domu.

***

Jestem w 6 miesiącu ciąży. Dokładnie to 6 miesięcy i dwa tygodnie. Mój brzuch jest już spory.

***

- Kocham cię. – powiedział i mnie namiętnie pocałował, a potem ucałował  mój brzuch. Właśnie zbieraliśmy się na gale rozdania nagród. Zasunął mi piękną, długą suknie od Dolce&Gabana, założyłam jeszcze tylko buty od Valentino oraz biżuterię i byłam gotowa. Neymar ubrany w garnitur z muchą i idealnie ułożoną grzywką, prezentował się niesamowicie przystojnie. Jednym słowem fantastycznie.

***

Shakira i Pique, Messi i Anto, Alves i Rafaella, to tylko kilka par, które pojawiły  się na czerwonym dywanie. Pośród nich znalazł się również Cristino Ronaldo, mój wujek z ciocią i wiele innych osobistości świata piłki.

***

Po tym całym pozowaniu na ściance, zajęliśmy wygodne miejsca.
Neymar otrzymał nagrodę najlepszego strzelca w La Liga. Inni piłkarze też otrzymali równie ważne wyróżnienia. Po tym całym rozdaniu nagród udaliśmy się na bankiet i zostaliśmy tam do wczesnych godzin rannych.

***

Kiedy wstałam rano i razem z Brazylijczykiem piliśmy kawę, w domu z wejściem smoka, pojawił się Dani i to nie w byle jakiej sprawie …

***
Cieszę się, ze udało mi się dziś dodać rozdział ;)
Czekam na komentarze ! ;)
Pozdrawiam ;*

niedziela, 6 grudnia 2015

47. Mój biedulek. Musi wyjść 1,5 godziny wcześniej, żeby zdążyć na trening.

- Jeju Rafa, co ci się stało ? – zapytałam Brazylijczyka. Rafinha się lekko uśmiechnął.
- Dostałem od kobiety.
- Ale jak się dałeś pobić kobiecie ? – powiedział „poważnie” Neymar, który tłumił śmiech.
- No bo jak się okazało El mnie zdradzała i to nie moje dziecko. Zerwałem z nią zaręczyny, a najlepsze jest to, że jak się jej zapytałem jak może być taką su** i dostałem prawego, a potem lewego sierpowego. – zaśmiał się.
- I co cię tak śmieszy ? – zapytałam zdezorientowana.
- Bo dostałem od kobiety. – ludzie, czy on coś ćpał.
- Siadaj, a ja idę po apteczkę. – powiedziałam, a za mną przyszedł Ney. – Czy on coś ćpał ? – zapytałam szeptem.
- Sądzę, że tak. Jak wiesz on zawsze należał do grupy pijących i palących. U nas w Barcy są trzy grupy. Pijący, palący i pijący palący.
- A ty jak zawsze jesteś w tej trzeciej grupie. – no i masz za swoje. Nie wiem czy riposta mi wyszła, ale co tam. Nie mój problem.
Poszłam do Rafy i się okazało, że zasnął na kanapie. Najśmieszniejsze jest to, że na chrzcinach się nie nachlał.
Neymar odprowadził Rafę do domu i tak skończył się nasz dzień.

***

- Ku*** co znowu ?! – krzyknęła kiedy piłam kawę. Mój telefon dzwonił od rana i nie dawał mi chwili wytchnienia.
- Uspokój się. – zaśmiał się Da Silva, który jak zwykle – inny od innych – miał z tego ubaw.
- A ty się zamknij. Niech tak do ciebie dzwonią. Halo ? – odebrałam.

* Po chwili *

- 28 czerwca lecę do Ameryki.
- Serio ? Ja wtedy nie mogę, bo jak wiesz jeszcze do 3 LIPCA trenujemy. – podkreślił.
- Trudno. – wzruszyłam ramionami.
- A po co tam lecisz ?
- Jak byś nie wiedział jestem trochę sławna, a teraz bardzoooooo sławna i biorę udział w kampanii reklamowej „Born and bred” Powinieneś wiedzieć co to jest – masz z tego czapkę.
- Tak, tak, tak, ale że nie nie wzięli ? – zaśmiał się,
- Widocznie jestem lepsza od ciebie. I piękniejsza. I sławniejsza. – wytknęłam język w jego stronę. Dopiłam spokojnie kawę i poszłam się pakować na jutrzejszą podróż do Sewilli.

* Następnego dnia – po meczu *

- Trudno chłopaki. Pakujcie się i wracamy. – powiedział zawiedziony trener. Nie był zadowolony wynikiem 2:2, ponieważ zbliża się koniec sezonu, a Sewilla jest 4 w kolejce.

***

Po około 20 minutach zajęliśmy miejsce w autobusie. Wcześniej były krzyki śmiechy, a teraz ? Cisza głucha, cisza. Usiadłam przy oknie i założyłam słuchawki. Włączyłam „Locked away”, która była w miarę idealna – jak dla mnie – na tą chwilę. Brazylijczyk też założył słuchawki – swoje ulubione Beats z flagą Brazylii. Ja natomiast miałam złote. Złapał mnie za rękę, na co się oboje lekko uśmiechnęliśmy, ale to był trochę uśmiech smutku. Remis nie jest nigdy zadowalający. Nie musieliśmy sobie mówić nawzajem nic, ponieważ przed dotyk wiedzieliśmy wszystko. Wszystko, a czasami nic. Teraz oboje czuliśmy smutek.

***

- Co robisz ? – zapytał, kiedy od razu po przyjeździe usiadłam do laptopa.
- Dostałam właśnie e-maila od „Born and bred” no i jak się okazało będzie pozował ze mną jakiś mężczyzna. – oznajmiłam mu.
- Mężczyzna mówisz. – mruknął.
- Ej i tak jesteś mój, a ja twoja, więc nie masz się czym martwić. – powiedziałam i go przytuliłam i cmoknęłam w usta. – Tylko mam nadzieję, że to nie będzie jakiś debil, bo nie wytrzymam.
- Debil mówisz. – znowu mruknął.
- O co ci chodzi ? – zapytałam zrezygnowana.
- Nic. Idziesz spać, bo jest już późno. Jest po 1 w nocy, a ja padam.
- Tak idę. – powiedziałam i poszłam na górę. Umyłam się i przebrałam w moją piżamę w myszkę Mini i poszliśmy wspólnie spać.

* Dzień zakończenia La Ligi *

Emocje rozpierały mnie od środka. Jeszcze niecałe dwadzieścia minut i jak dobrze pójdzie to zostaniemy zwycięzcami.
Messi podaje do Neymara, 15 minut do końca meczu, Neymar ma piłkę pod stopami i biegnie, celuje w środek bramki i Goooooooooooooooool !! Piszczę jak oszalała, a on wyciąga piłkę z bramki. Bierzę piłkę do ręki, wkłada ją pod bluzkę i pokazuję na mnie, a następnie wkłada kciuka do ust. Teraz już można powiedzieć, że oficjalnie cały świat wie, że będziemy rodzicami. Jutro dowie się jeszcze jedna dla nas ważna osoba.
Podeszłam  do Neymara, na boisku. Mecz się skończył i oficjalnie Barcelona była Mistrzami !! Ujęłam jego twarz w dłonie.
- Powiem ci, że jak jesteś mokry jeszcze przystojniej wyglądasz. – zaśmiałam się, a on złączył nasze czoła.
- A ty jak zawsze zabawna. – powiedział i lekko musnął moje usta.
- Dobra robota. – pocałowałam go namiętnie i poszliśmy do chłopaków. Kilka zdjęć, puchar i pojechaliśmy do Ciutuat Esportiva, bo tam miała odbyć się impreza.

* Następnego dnia *

Nie ma co – Neymar schlał się w cztery dupy. Dziś wieczorem, około 17 będzie Davi, a do tego czasu muszę „ogarnąć” Brazylijczyka.
Była już 12:05.
- Wstawaj ! – powiedziałam i ściągnęłam z niego kołdrę, odsłoniłam rolety i pocałowałam w ramie.
- Muszę ? Głowa mnie cholernie boli, a ty mi karzesz robić niedorzeczne i nierealne rzeczy. Litości.
- Powiem ci, że za 5 godzin Davi będzie tu, a przy synu chyba nie chcesz wyglądać jak „ojciec alkoholik” ?
- No nie.
- No to leć pod prysznic, a ja otworzę okno, bo śmierdzi tu alkoholem. – pomachałam ręką przed nosem.

***

- Nie śpij. – zaśmiałam się, kiedy oglądaliśmy film, a on przysypiał na moim ramieniu.
- Ychym.
- Neymar !
- Co ?! – i wstał jak poparzony.
- Nic. – zaśmiałam się. – Ale ja jadę, a ty masz tu nie spać. Nieźle wczoraj zabalowaliście, nie ma co. – powiedziałam, sięgnęłam po kluczyki z szafki i wyszłam z domu. Otworzyłam garaż i wyjechałam samochodem. Ciekawa jestem czy pod moją nieobecność zaśnie ?
- Halo ? – powiedziałam i odebrałam telefon.
- Cześć tu ja, Bruna. – no jej to się nie spodziewałam.
- Cześć ?
- Chciałam wam pogratulować. – powiedziała. Słyszałam, że mówi to szczerze.
- Dziękujemy.
- Jeszcze raz was przepraszam za to wszystko. Teraz żałuję.
- Nic już nie szkodzi. Możesz nas odwiedzić kiedyś w Barcelonie, zapraszamy.
- Dzięki. A teraz kończę, bo idę na siłownię, na razie.
- Bay. – powiedziałam i zaparkowałam przed lotniskiem. Wyszłam z samochodu i weszłam do środka. Zauważyłam Carol z Davim, wychodzących z windy. Po chwili już byli przy mnie.
- Cześć wam. – uścisnęłam ich oboje. – Oglądałeś mecz ? – zapytałam.
- Niestety nie, ale słyszałem, ze zostali mistrzami.
- Tak.
- A gdzie tata ? – zapytał. Trzeba trochę pozmyślać.
- Tata został w domu, bo się trochę źle poczuł. – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie wczorajszej imprezy. Nie żeby zdarzyło się coś ciekawego, ale widok chłopaków, piłkarzy, którzy chodzą jak kaleki – bezcenny.
- A tak na serio ? – zapytała mnie szeptem Cah.
- Zabalowali wczoraj ostro i takie skutki. – zaśmiałam się. Carol też. Po chwili już byliśmy w samochodzie. Weszliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę domu piłkarza.

***

- Tata ! – krzyknął donośnie Lucca, a Neymar, aż wykrzywił się z tego hałasu jaki spowodował.
- Synku ! – wysilił się na szeroki uśmiech.
- A teraz Davi mamy ci coś do powiedzenia. – uśmiechnęłam się do chłopczyka.
- Ale stop, stop, stop. Ty Mari chyba przytyłaś. – wskazał na mój brzuch.
- Nooooo tak, ale teraz posłuchaj chwile. – powiedziałam, a Davi pokiwał głową, że będzie słuchał. – Będziesz miał rodzeństwo. – jego oczy zrobiły się wielkie jak orbity.
- Siostrę czy brata ?
- Siostrę.
- Brata. – Powiedzieliśmy równocześnie.
- I to i to ? – zdziwił się.
- Nie. Jeszcze nie wiadomo, chociaż ja chcę córkę, a twój tata brata.
- Uff. – przetarł teatralnie dłonią czoło. – Ale ja tam wolę siostrę.
- Ha ha ha. – powiedziałam do Neymara.
- Ale Davi. – rzekł błagalnie jego ojciec.
- Ale tatooo. – Neymar nic się już nie odezwał.

* 25 czerwca *

- Więc co pani doktor ? Córka czy syn ? – zapytałam.
- Córka. – uśmiechnęła się szeroko.
- Wiedziałam. – zaśmiałam się. Brazylijczyk nie był tym faktem szczęśliwy. Przecież sprawa była poważna – chodziło o jego samochód.

***

Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do domu. Zaraz po przekroczeniu progu wystawiłam rękę.
- Kluczyki. – uśmiechnęłam się. Z wielkim trudem oddał mi swój skarb. – Czasami myślę, że samochód jest ważniejszy ode mnie. – zaśmiałam się złośliwie. – Teraz już nie będzie takiego problemu. – no nie będzie, a jutro na trening idzie piechotą. Audi u Gila i Joty, BMW mu nie oddam, a Ferrari teraz też już należało do mnie.
Z triumfalnym uśmiechem udałam się do salonu. I z kluczykami w ręce.

* Następnego dnia rano *

- Mój biedulek. Musi wyjść 1,5 godziny wcześniej, żeby zdążyć na trening. Było się nie zakładać. A teraz leć, tylko butów i połowy rzeczy nie pogub. – zaśmiałam się złośliwie i ucałowałam go w policzek. Wyszedł z domu i szedł na trening. Na piechotę.

* Oczami Neymara *

I po co mi to było ? Po co się zakładałem ?

***

Po około godzinie byłem na miejscu. Cały zmęczony i zadyszany. Jestem niby piłkarzem, ale czasami bywa i tak.
- A tobie co stary ? – zapytał Dani, kiedy zobaczył mnie takiego jakiego zobaczył.
- Przegrałem samochód. – powiedziałem przygnębiony.
- Serio ?! – śmiał się Alves. – Bo jak się stary nie umie grać w pokera to się nie gra. – normalnie zwijał się ze śmiechu.
- Ale nie w pokera.
- To coś ty robił ? – zdziwił się i automatycznie uspokoił.
- Przegrałem z Mari. I teraz aktualnie jestem bez samochodu.
- O co się założyliście ? – zapytał.
- O to czy będzie chłopiec czy dziewczynka, no i przegrałem.
- Oj stary, chodź. – poklepał mnie po plecach. – To może my się o coś założyć.
- O nie. Zakładów to ja mam na razie dosyć. – zaśmiałem się i poszliśmy się przebrać.

***

Po treningu Dani odwiózł mnie do domu. Nie wyobrażam sobie dalej chodzić na piechotę, albo wykorzystywać kogoś, aby mnie woził do pracy, czyli takiego Daniego.

***

- Jak po treningu ? – zaśmiała się złośliwie Mari.
- Wiesz ? Fajnie. – odburknąłem. Zaśmiała się.
- I tak wiem, ze chcesz samochód. Oddać ci go nie oddam, ale pożyczyć mogę. Tu są kluczyki. Fajnie było się raz pośmiać, ale aż taka wredna to ja nie jestem wiec wiesz, albo i nie wiesz. – skradła krótkiego całusa na moich ustach i wręczyła kluczyki.
- Oj wiem, wiem. – powiedziałem szeptem do jej ucha i zacząłem całować po szyi.

***

Stałam oparta o balustradę. Podziwiałam piękną Barcelonę, która nocą była jeszcze bardziej tajemnicza. Po chwili ktoś położył ręce na moich biodrach, oparł głowę o moje prawe ramię i zaczął szeptać mi do ucha.
- Wiesz gdzie chcę cię pocałować ? – zapytał.
- W usta ?
- Yy.
- W policzek ?
- Yy.
- W szyje ?
- Yy.
- To gdzie ? – zapytałam, bo naprawdę nie wiedziałam.
- W kościele, przed moją i twoją rodziną, kiedy powiemy sobie sakramentalne tak. – zaskoczył mnie.
- Ale …
- Cii. – powiedział i położył palec na moich ustach. Byłam zdziwiona. Po chwili ukląkł przede mną i wyjął czerwone pudełeczko z kieszeni dresów. – Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi i zostaniesz moją żoną ? – płakałam ze szczęścia. Nie mogłam uwierzyć, ze to się dzieję naprawdę.
- Tak ! – krzyknęłam, a on założył na mój palec pierścionek. Po chwili wstał, a ja rzuciłam się mu na szyję i płakałam. Ze szczęścia. Następnie namiętnie się pocałowaliśmy.
- Wiem, ze to nie są oświadczyny tak jak w filmach, ale ja nie chciałem, żeby było tak jak być powinno. Nie są takie wymarzone.
- Może nie takie jak w filmach, ale najlepsze. – spojrzałam mu w oczy. Ręce miałam zarzucone na jego szyi.
- Kocham cię. – powiedział.
- Ja ciebie bardziej. – i utonęliśmy w uścisku.

* 28 czerwca *

Jako szczęśliwa wybranka na żonę Neymara Juniora, opuściłam Barcelonę, ale na szczęście – tylko na chwilę.
Byłam już w samolocie i leciałam 2 godziny. Z jednaj strony chciałam zostać w Barcelonie, a z drugiej chciałam polecieć do Nowego Jorku.

***

Wczoraj wszyscy opijaliśmy nasz związek. Moi i Neymara rodzice się dowiedzieli, Neymar potwierdził na konferencji prasowej, że jest zaręczony. Na TT, fb i Ig też taka informacja się znalazła. Przyjaciele byli mega szczęśliwi. Oczywiście nie zabrakło piosenki – „ Ole, Ole Neymar i Mari wezmą ślub „, chociaż i tak bardziej podobała mi się wersja „ Ole, Ole Mari w ciąży jest „. w wykonaniu Joty, Gila i Alvaro.

***

Po strasznie długim locie dostałam się do hotelu. Odpoczęłam, ponieważ jutro idę na spotkanie. I poznam tego z którym będę współpracować. Mam nadzieję, że ktoś mnie wysłucha i to nie będzie jakiś maruda, bo nie dam rady psychicznie.

* Rano *

Spacerowałam sobie i przy okazji szłam do studia. Postanowiłam, ze dziś idę na Broadway na spektakl „ Wicked”.
Kiedy doszłam na miejsce przywitałam się ze wszystkim.
- No teraz czas poznać osobę, która będzie z tobą współpracowała. – powiedziała Violette i przyszedł Neymar ! Ten „maruda” nie będzie taki zły.
- Oszust. – zaśmiałam się i namiętnie go pocałowałam.
- Wcale, ze nie.
- Taa jasne. Najpierw gada, że rozmawiał z wujkiem i nie dał mu urlopu, a teraz pojawia się znikąd i bierze ze mną udział w Kampanii. – pstryknęłam go w nos i zaczęliśmy rozmowę z fotografem.

***

Co jak co ale dobrej zabawy nie ma końca. Kiedy tylko dowiedziano się, że jesteśmy w Stanach, zrobiliśmy kampanię dla Police, okładkę dla Vogue i pokaz dla Colcci. Kobieta w ciąży idąca na wybiegu.

***

Oczywiście poszliśmy na Broadway, zwiedziliśmy kilka miejsc, a nawet poszliśmy na mecz koszykówki, o który tak błagał Ney, choć przyznam się szczerze , że z wielką chęcią na niego poszłam.

***

Nasi rodzice się dowiedzieli, dziewczyny dostały szału, a chłopaki tylko udokumentowali to na swoich Iphone’a.  Oczywiście dziewczyny chciały nam zaplanować cały ślub, ale uznałam, ze zaplanujemy go wspólnie z Neymarem Z POMOCĄ dziewczyn i chłopaków.

***


- Ja otworzę. – powiedziałam kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Popędziłam do drzwi i otworzyłam. Zastałam tam …

***





***

Tak wiem.
Teraz tak może być, że rozdziały będą w niedziele.
Trudno, ale szkoła też jest ważna.
Blog też zresztą ;D
Nie ważne.
Przepraszam za błędy i liczę na komentarze, bo to teraz jest największa motywacja, kiedy nie mam czasu, ale jak przeczytam miłe słowa to wiem, że mam dla kogo mam pisać ;)
Pozdrawiam ;*

niedziela, 29 listopada 2015

46. Będę walczył, będę kochał, będę się o ciebie bił.

… tym gościem był Prince Royce. Nie ukrywam – chciałam go poznać, ale nie w takich okolicznościach.
- A ta wasza kłótnia to taka poważna, no nie ? – zapytał Dani i ucałował mnie w policzek.
- Tak, bywa. Miło mi. Jestem Mari. – przedstawiłam się.
- Również mi miło. Prince Royce. – przedstawił się pseudonimem i teatralnie pocałował mnie w dłoń.
- Masz Dani mój telefon i zrób nam zdjęcie. – dałam Brazylijczykowi telefon i podeszłam do piosenkarza. On objął mnie ramieniem. Potem zdjęcie trafiło na insta.

***

Posiedziałam trochę u Alvesa i postanowiłam wracać.
Po powrocie zjadłam wspólnie z domownikami kolację i położyłam się spać.

* Sobota *

Z tego co mi wiadomo w środę Brazylijczyk też był skacowany – widocznie nie szczędzi sobie alkoholu. Miał stłuczkę we wtorek w nocy i ledwo co został powołany na dzisiejszy mecz. I ja z nim chciałam założyć rodzinę.

***

Do południa nic nie robiłam. Po południu zresztą też. Nic oprócz czytania książki. Około godziny 19 zaczęłam się zbierać. Lekko się pomalowałam, przebrałam w MOJA koszulkę meczową. W innym wypadku pewnie bym założyła koszulkę Neymara. Około 19:45 wyszliśmy z domu. Piłkarze mieli być na 20:20, ale ze względu na korki wyjechaliśmy wcześniej.

***

Mecz był bardzo emocjonujący, ale zauważyłam, że Neymara nie mógł się skupić. Jego podania były niedokładne, dryblingi bez grama magii, i każde celowanie w bramkę kończyło się piłką gości. Nie mógł trafić.

***

W czasie przerwy poszłam do szatni.
- Dani włączaj naszą piosenkę. – powiedziałam, a z głośnika usłyszałam „ Back it up „ Zaczęliśmy kręcić biodrami, chociaż w naszym przypadku to wyglądało komicznie. Jakby to powiedział ktoś kto prowadzi zumbę – nie macie bioder.
Po tańcu chłopaki chwilę odpoczęli i dostali wskazówki ode wujka Luisa. Cały czas czułam na sobie wzrok zdołowanego Brazylijczyka. Sama byłam nad zwyczaj radosna.
Pod koniec przerwy wyszłam po to, aby nie zamieniać słowa z Santosem. Poszłam na wcześniejsze miejsca.

***

Mecz zakończył się wynikiem 2:0 po bramkach Messiego. W 54’ i 77’.
Po meczu, razem z Shaki i Milanem oraz Sashą, zeszliśmy do piłkarzy. Każdego przytuliłam i pogratulowałam. Następnie przyszedł czas na Neymara.
- Cześć. Świetny mecz. – powiedziałam i próbowałam nie spojrzeć mu w oczy, ale uległam. Widziałam w nich tęsknotę i smutek.
- Dzięki. Kiedy wrócisz ? – zapytał i próbował złapać mnie za rękę, ale mu nie pozwoliłam.
- Jak się zastanowisz jaki jest sens naszego związku. Musimy od siebie odpocząć, bo może wtedy zrozumiemy co straciliśmy. – powiedziałam spokojnie i odeszłam od niego do chłopaków, którzy śmiali się w niebo głosy. On postał chwile i poszedł do szatni. Sam.

* Poniedziałek *

Stety bądź niestety – wracam.
Spakowałam rano swoją torebkę i wyszłam z domu. Pojechałam na trening swoim samochodem, ponieważ Pique pojechał wcześniej, żeby coś załatwić.
Odpaliłam silnik i pojechałam przed siebie. Po niedługim czasie dojechałam do Ciutuat Esportiva Joan Gamper, i zaparkowałam samochodem przy Neymarze. Nie wiem czy oni się w zmowie, ale tylko tam było wolne miejsce.
Poszłam do szatni, przebrałam się i poszłam na boisko. Nikogo jeszcze oprócz wujka i Unze, nie było, więc przywitałam się z nimi, zamieniłam parę słów i wzięłam piłkę i zaczęłam nią odbijać. To, że jestem w ciąży nie oznacza, że będę się, aż tak ograniczać. Postrzelałam trochę na bramkę i wtedy przyszli chłopaki. Przywitałam się z nimi i zaczęła się rozgrzewka. Bieganie, dziadek, rozciąganie. No i czas na mecz. Trening dłużył mi się niemiłosiernie – prawdopodobnie z powodu obecności Brazylijczyka. Starałam się go unikać. Tak szczerze to przez ten tydzień, zaczęło go trochę brakować. Chciałabym być teraz u jego boku, w bezpiecznych ramionach, które chroniły mnie przed złem tego świata i fankami, które nie pogodziły się jeszcze z faktem naszej miłości i roztrzepałyby mnie najchętniej na strzępy.

***

Wybierał Suarez i Messi.
- Suarez.
- Bravo.
- Ter Stegen.
- Thomas.
- Neymar.

***

Za najlepszego piłkarza uważam Ney’a. Bardzo mi go brakuje. Z każdym dniem, z każdą godziną, coraz bardziej. Musimy chyba pogadać.

***
My dziewczyny, jak to my – postanowiłyśmy lekko zaszaleć. Nadal nie rozmawiałam z Brazylijczykiem, a z tego co wiem to oni też się maja dziś spotkać.
Spakowałam strój sportowy i zeszłam na dół. Razem z Shaki pojechałyśmy do Sali tanecznej. Za chwile przyszła reszta i zaczęłyśmy tańczyć uwielbiany przez Kolumbijkę – taniec brzucha.

* Oczami Neymara *

- Ej stary co jest ? – zapytał mnie Gerard kiedy stałem oparty o balustradę i paliłem fajka.
- Nic.
- Palisz.
- No wiesz. Martwię się o to co będzie z naszym związkiem. Dzwoniłem teraz, ale nie odbiera.
- Może się dobrze bawią, ale zadzwonię do Shak. – i poszedł na chwile. – Masz jeszcze te fajki ? – pokiwałem głową na tak. – To daj jednego, też nie odbiera.
- Tak bym chciał mieć moją Mari znowu przy sobie.
- Nie wiem stary czy ona jest nadal twoja. – poklepał mnie po ramieniu i spaliłem do końca papierosa.

* Oczami Mari *

Miałyśmy iść do parku linowego, ale padło na zumbę. Po tych tańcach pojechałyśmy do domu.
- I, że ja z tym debilem będę miała dziecko. – powiedziałam przygnębiona.
- Nie będzie tak źle. Byle by alimenty płacił. – powiedziała i puściła mi oczko. Oczywiście powiedziała żartobliwie.
- Ale to jest taki debil. – zaśmiałam się. – Kochany debil. – dodałam szeptem.

***

Odczytałam sms’a. Chciał się spotkać dziś o 21 na plaży. Zgodziłam się, no bo przecież mamy co wyjaśnić miedzy sobą,

***

O punkt 20:45 wyszłam z domu Shaki i Gerarda. W bluzie z kapturem, która należała do mojego chłopaka, podążałam w stronę plaży. Kiedy byłam na miejscu zauważyłam chłopaka, który siedzi na piasku i patrzy się w morze, co chwila rzucając kamyczkiem do wody. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Obok niego.
- Jednak przyszłaś. – oznajmił.
- A wątpiłeś w to ? – zapytałam.
- Nigdy nie wątpiłem w takie rzeczy, ale powoli zwątpiłem w naszą miłość. – przyznał szczerze.
- Masz rację. To co w takim razie masz mi do powiedzenia ?
- Że zachowywałem się jak dupek. Ignorowałem to totalnie, a ty próbowałaś to wszystko naprawić, póki się dało. Ignorowałem ciebie. A teraz cholernie tego żałuję, a wiem, że to była moja ostatnia szansa. – wyznał i z impetem wrzucił kamyk do wody.
- Cieszy mnie to bardzo, ze zrozumiałeś swój błąd. I nie nazywaj siebie dupkiem, bo nim nie jesteś … - przerwał mi.
- A kim niby jestem ? – zapytał i spojrzał mi w oczy.
- Jesteś świetnym facetem, a powiem ci, że niektórzy zasługują nawet na trzecią szansę. Trzeba komuś zaufać i uwierzyć, ze jej nie spie****. A ta druga osoba musi zrozumieć sens. – powiedziałam i ujęłam jego twarz w dłonie. – Takiego cię pokochałam i chcę żebyś taki został, bo to z tobą chcę iść przez życie i z tobą chcę dzielić życie. Jesteś częścią mnie i nic tego nie zmieni. Nikt też nie da rady. Chcę budzić się za pomocą twojego czarodziejskiego pocałunku i zasypiać w twoich magicznie uspokajających ramionach. Po prostu cię kocham. – wyznałam i wpiłam się w jego usta. Z pasją, tęsknotą. Z połączeniem wszystkich uczuć w jedno.
Oderwaliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam tchu. Oddychaliśmy nie równo, przez co dopełnialiśmy się nawzajem. Po prostu oddychaliśmy miłością.
- Wrócisz do mnie ? – zapytał, tak trochę nieśmiało.
- Tak słońce, wrócę. – powiedziałam i lekko musnęłam jego usta.
- To w takim razie chodź. Wracamy do NASZEGO domu.
- Czekaj tylko napiszę do Shaki, ze mnie nie porwałeś, bo będzie się martwić. – zaśmiałam się, a on złożył na policzku, na moim policzku soczystego całusa. Mam nadzieję, ze zrozumiał co miałam na myśli o tym, że coś się między nami popsuło. Nie jest taki tępy jak się wydaje. Chyba. – Dobra, chodźmy. – pociągnęłam go za rękę i udaliśmy się w stronę naszego, wspólnego domu. Cieszę się, że jestem jego dziewczyną. Jest wspaniały. I zabawny.

***

- Co robisz ? – zapytał mnie, przytulając od tyłu kiedy stałam oparta o balustradę.
- Próbuję przetłumaczyć mojemu rozumowi, że jednak jesteś właściwym facetem. Po prostu on cie nie lubi. – dodałam szeptem i się lekko zaśmiałam.
-  A mój za to cię uwielbia. – zaśmiał się i ucałował mnie w policzek.
- No widzisz. Kocham cię. – powiedziałam, odwróciłam się do niego i pocałowałam namiętnie w usta.
- Będę walczył, będę kochał, będę się o ciebie bił. – powiedział, patrząc mi głęboko w oczy.

* 2 miesiące później *

Co się działo przez te dwa miesiące ? Tak szczerze nic nadzwyczajnego. Przestaliśmy się zachowywać jak stare, dobre małżeństwo. Teraz zachowywaliśmy się jak para, która zachowuje się w sobie od nowa, każdego dnia.
Byłam prawie trzy tygodnie w Polsce. Neymar ciągle na wyjazdach, bo jakby nie patrzył – zbliża się koniec sezonu.

***

- Jeszcze raz gratulacje. Mamy nowego zawodnika w drużynie. – zaśmiałam się do Rafy i Daniego. Zostaliśmy ponownie wybrani na chrzestnych.
- Oj tak. – powiedziała uśmiechnięta Rafaella.
- To teraz my mamy nadzieje, że będziemy mieli nowego napastnika. – zaśmiał się Dani do Neymara.
- No chyba nie. – powiedziałam. Następnie pogadaliśmy jeszcze trochę i po jakiś 4 godzinach wróciliśmy z Sali bankietowej. Wróciliśmy do domu, przebrałam się z sukienki w dres, wygodny dres. Wróciłam do pokoju i jak to Neymar potrafi – zaplątał się z krawatem. Nie wiem jak on to robi.
- Daj to. – zaśmiałam się i mu pomogłam. Następnie ucałował mnie w nos i się przebrał. Potem zeszliśmy na dół, usiedliśmy na kanapie, przytuliliśmy się do siebie i ktoś zapukał do drzwi. Neymar przeklną pod nosem i poszedł otworzyć. Następnie przyszedł z gościem do pokoju. Jak go zobaczyłam to, aż się przeraziłam …

***


***

Jestem xd
Wiem, że miałam dodać w piątek/sobotę, ale wierzę, że mnie rozumiecie, bo każdy często nie ma czasu.
Kłótnia nie była długa i mam do Was pytanie.
Mam zamiar zrobić dwie części tego opowiadania. Czyli skończyć jak będą po ślubie i zacząć drugą cześć 2 lata później.
Co o tym sądzicie ?
Mam ciekawy pomysł i chciałabym go przelać na papier, tylko sęk w tym czy ktoś to będzie czytał.
Czekam na komentarze ;)
Pozdrawiam ;*

piątek, 20 listopada 2015

45. A ty księżniczko nie możesz ?

- Zdecydowałam się na dziecko.
- Co ? – zdziwił się. - To do ciebie nie podobne. – zaśmiał się.
- Zrobisz coś z tym faktem czy będziesz się tak głupio uśmiechał ? – zaśmiałam się.
- Już już. – no i stało się.

* Kilka dni potem *

Starałam się jakoś tak intensywnie nie ćwiczyć, ale dziś był mecz. Musiałam stawić czoło Brazylijczykowi. Okazało się, że nasz mecz z końca  marca został przełoży, więc jutro po południu lecimy do Rio De Janeiro.

***

- Skończysz na ławce. – zaśmiałam się.
- Masz na siebie uważać.
- Ty też. – oznajmiłam, cmoknęłam w powietrzu i wyszliśmy na boisko. Brazylijczyk zajął swoje miejsce i ja też swoje. Byłam vis a vis  niego. Takie były nasze pozycje, a to, ze gramy po przeciwnych stronach boisku przesądziło o tym. Przepadek ? Nie sądzę.
Często chciałam zabrać Ney’owi piłkę, ale on mnie okiwał i to nie raz. W końcu kiedy wyczułam jego grę, ja zabrałam mu piłkę i podałam do chłopaków, a sama pobiegłam pod bramkę. Dostałam podanie od Lewego i strzeliłam w środek bramki. Gol !! – cały stadion się cieszy. Chłopaki przybiegli do mnie i pogratulowali. Po chwili podszedł do mnie Juninho.
- Piękna bramka i pięknie mnie okiwałaś.
- Dzięki. – pocałował mnie w czoło i się uśmiechnął, no i po chwili poszedł.

***

Pod koniec pierwszej połowy Junior był przy piłce i strzelił. Wiem, że nie powinnam, ale się ucieszyłam i pogratulowałam mu, soczystym buziakiem w usta.

***

Mecz zakończył się wynikiem 2:2, co było dla nas w miarę. Ani oni nie przegrali, ani my.

***

Weszłam do pokoju i zaczęłam zbierać rzeczy. Jutro lecimy. Niestety nie jednym samolotem. Ale od czego są telefony.

***

Dziś jest 4 dzień pobytu w Brazylii, a ja rzygam jak kot. Postanowiłam iść do trenera i powiedzieć, że nie zagram na dzisiejszym wieczornym meczu, choć to było moje marzenie.
- Trenerze ja dziś nie zagram. Bardzo boli mnie brzuch i nie dam rady.
- Trudno, ale dobrze. – kiedy skończyłam gadać z trenerem poszłam do apteki po test. Kupiłam i wróciłam do hotelu. Wykonałam test i musiałam poczekać kilka minut. Te czekanie strasznie mi się dłużyło. Po czasie spojrzałam na test. Wyszedł … pozytywny. Cieszyłam się, więc po chwili chwyciłam za telefon i poprosiłam Brazylijczyka, żeby do mnie przyszedł. Po 10 minutach był.
- Coś się stało ? – zaśmiał się. Był nad zwyczaj uśmiechnięty.
- Tak tatusiu. – uśmiechnęłam się. Chwilę popatrzył.
- Ale … - zastanowił się. – Jesteś w ciąży ! Mari jak się cieszę ! – powiedział i obrócił mnie wokół własnej osi. Następnie namiętnie wpił się w moje usta.
- Masz wygrać dzisiejszy mecz dla mnie. -  uśmiechnęłam się uroczo.
- Tak jest. – powiedział i ucałował mój brzuch, a następnie mnie. – Muszę uciekać. Do zobaczenia na stadionie. – pocałował mnie ostatni raz i poszedł.

***

Jak obiecał, tak było. Brazylia wygrała 4-2. Jedną bramkę strzelił Alves, a 3 pozostałe należały do Brazylijczyka. Jutro możemy już wracać. Do słonecznej Hiszpanii.

***

W Hiszpanii poszłam do lekarza – byłam w drugim tygodniu ciąży. Oszczędzałam się na razie, ale potem postanowiłam żyć tak jak wcześniej. No może nie do końca tak samo, ale w miarę normalnie. Cieszyłam się.

* 25 marca *

Moje urodziny – jeden z najpiękniejszych dni mojego życia. Niestety moi rodzice ze względu pracy, nie mogli opuścić pracy. Ale był przy mnie Brazylijczyk.

***

Shaki i Anto zaprowadziły mnie do domu Messich. Nie wiedziałam kompletnie co się dzieje. Najśmieszniejsze było to, że byłam w podartych jeansach i w miarę eleganckiej koszulce.
Weszłyśmy do środka i usłyszałam sto lat. Mogłam się spodziewać po tych wariatkach, ze to oto chodzi. Po chwili podszedł do mnie mój wybranek serca. Objął w talii, uniósł do góry i obrócił się ze mną wokół własnej osi, aby następnie postawić mnie na ziemi i namiętnie, soczyście pocałować w usta. Potem zaczęła się impreza. Oczywiście szampan był też bezalkoholowy, ale wszyscy, abym nie czuła się samotna pili go ze mną. Ci co mogli pić wypili po kieliszku za moje zdrowie i wręczyli mi prezenty. Było mi strasznie miło. Miałam już 21 lat. Czas goni, a my się starzejemy.
Wyszłam na taras i usiadłam przy siostrze Brazylijczyka. Prezentowała się wręcz świetnie z 7-miesięcznym brzuchem. Jeszcze dokładnie dwa miesiące i urodzi… właśnie co urodzi ?
- Ej Rafcia, kogo mam się spodziewać ? – zaśmiałam się. – Będzie modeleczka chodziła ze mną po wybiegach czy z wujciem grała w piłkę ? – powiedziałam na co tamta się roześmiała.
- Niestety… wujek będzie miał towarzysza. – szeroko się uśmiechnęła.
- Eee tam. – machnęłam. – Fajnie by było… - w odpowiedniej chwili ugryzłam się w język. Ona jeszcze nie wie nic o ciąży tak samo jak inni. Dowie się 4 Kwietnia, kiedy to sprowadzamy moich i Neymara rodziców do Hiszpanii. Potem dowiedzą się przyjaciele.
- Fajnie by było … - poprosiła abym kontynuowała.
- Gdybyśmy w przyszłości też mieli dziecko, ale dziewczynkę. – zaśmiałam się.
- Macie jeszcze czas. – przytuliła mnie. – A tobie coś się chyba przytyło ? – żeby się nie wydało, żeby się nie wydało.
- Niestety. Przez te święta i sylwestra. Trzeba popracować nad sobą.
- A o czym tak dyskutujecie ? – zaśmiał się i usiadł obok mnie.
- Właśnie wujku. Możesz już kupować piłkę. – zaśmiałam się.
- Serio ? Będziesz miała Rafa chłopaka ? – powiedział uradowany. – Ja zaraz wracam. – ucałował nas w głowy i poszedł. – Ejj chłopaki ! Dani będzie szczęśliwym ojcem chłopaka ! Dawać kieliszki !
- Szalony - zaśmiałam się.
- Chodź teraz do nich. – i poszłyśmy. Potem zatańczyłam wolnego z Ney’em tak jak prawie każdy ze swoją połówką. Około 2 w nocy impreza się skończyła, bo chłopaki mieli jutro trening, a mój wujek sądząc po tym jak się dziś bawił będzie nieprzytomny.

* Następnego dnia rano *

- I jak ? Podobało ci się wczoraj ? – uśmiechnął się do mnie kiedy siedzieliśmy w kuchni, popijając kawę.
- Tak. Dziękuje. – powiedziałam i ucałowałam go w policzek, a potem w usta, ale to tylko dzięki niemu.
- Cieszę się, że ci się podobało, a jak tam nasz dzidziuś ? – zaśmiał się i ucałował mnie w brzuch.
- Sądząc po rodzicach to dobrze. – roześmiałam się.
- A szczególnie po tobie. – pocałował mnie w czoło. – A teraz wybacz, ale muszę iść do pracy, bo jak nie pójdę to nie będzie do śmiechu. – pożegnał się i wyszedł z domu.

***

Byłam w 5 tygodniu ciąży, ale widziałam lekkie zmiany na brzuchu. Nie były one widoczne gołym okiem, ale ja je dostrzegłam. Nie ma co się zadręczać na razie, ale takie uroki ciąży.

***

- I don’t like it, I love it ! – śpiewałam sobie pod nosem. Ogarnęłam “ z grubsza “ kuchnie i zabrałam się za obiad. Marcela dostała wolne, więc  ktoś musiał ugotować, no bo przecież mój piłkarzy nie będzie chodził głodny. Mam chyba za dobre serce. Jak coś przeskrobie to będzie sobie sam gotował.

* 4 marca *

- Mamo, tato, proszę pani, proszę pana, Rafa, Jota, Oscar chcemy was poinformować, że jestem w 6 tygodniu ciąży. – uśmiechnęłam się, a razem ze mną Brazylijczyk.
- No nareszcie ! – zaśmiali się wszyscy jednocześnie i zaczęli nas przytulać i gratulować.
- Sylwester ? – zaśmiała się Rafa.
- Toć nie mogłam ci powiedzieć przed wszystkimi. Tak ustaliłam z Neymarem, ale właśnie po świętach i sylwestrze mi się Przytuło. Wtedy to był dopiero 5 tydzień. Wiec wiesz. – uściskałam ją.
- Nich ci będzie.
- No stary. – zaśmiał się Jota do Neymara, a ja stałam oparta o niego.
- No moje drogie dzieci, nareszcie ! Nareszcie ! – zaśmiała się pani Nadine.
- Tak mamo. Nareszcie. – powiedział i puścił mi oczko, a ja bardziej się wtuliłam w jego ramię.

***


- Chłopiec !
- Dziewczynka !
- Chłopiec !
- Dziewczynka !
- Chłopiec !
- Nie sprzeczaj się, bo i tak wygram. Będzie dziewczynka i nie sprzeczaj się. Będzie to mała modeleczka.
- A nie ! Bo mój następca, napastnik w Barcelonie.
- Taki piłkarzyna, który strzela wszystko fartem. Nawet piłki kopnąć nie potrafi. Pff.
- Ciesz się, że jeszcze, żes butów na wybiegu nie połamała.
- A ty, żeś jeszcze kaleką nie został. Będzie i tak dziewczynka.
- Ja mówię, że chłopak i się możemy nawet założyć.
- A o co ?
- Obojętnie, bo i tak wygram. – zaśmiał się.
- Ok. O twoje Ferrari, te czerwone. – powiedziałam dumnie.
- Ok. jak ty wygrasz. A jak ja to oddajesz Bejce.
- Dobra mistrzu. Pogadamy za kilka miesięcy.
- El mismo sol. – uśmiechnął się, ja przeczesałam mu włosy i wtuliłam w jego nagi tors. Zasnęłam.

***

- Oj oj. – zaśmiałam się, kiedy potargałam Neymarowi pięknie ułożone włosy.
- Osz ty. – powiedział.
- Weź wymyśl coś innego, bo te „Osz ty”, już mi się znudziło. – wydęłam usta.
- Hmmm… - zaczął się zastanawiać z mina milorda, a ja to wykorzystałam i uciekłam, uciekając od … czegoś. Nie wiem co mu się zrodziło tam w główce.

* Miesiąc później *

Zaraz po tym jak nasi przyjaciele i wujek się dowiedzieli, że zostaniemy rodzicami, wiele się zmieniało, ale to za chwilę. Najpierw krótko wam przedstawię w jaką furię – taką pozytywną oczywiście – wpadły dziewczyny. Oczywiście zaczęły piszczeć, a faceci jak to faceci patrzyli na nie jak na idiotki. Zaczęły się oczywiście gratulację i tyle. A o tym co zmieniło się w naszym życiu. Uznałam, że nie będę trenować. W zamian za to mam być prawą ręką mojego wujka. Pan Uznue pojechał do sanatorium i wujek był sam. Teraz jestem ja. Oczywiście kiedy Uznue wróci też będę im pomagać.

* 2 tygodnie później *

Od 2 tygodni nie przychodzę na treningi z powodu słabego samopoczucia.. Dziś jest poniedziałek. W poniedziałek następny już wracam.
W sobotę gramy mecz. Znaczy … chłopaki grają. A ja siedzę teraz w domu i przemyślałam i myślę o wszystkiemu. O przyszłości.
- Jestem ! – słyszę krzyk z korytarza i spadającą na podłogę torbę. Przychodzi do mnie i daje lekkiego buziaka w policzek, potem idzie do kuchni, je płatki z mlekiem i wraca do mnie. Siada na kanapie, włącza telewizor i nic nie mówi. Jest zapatrzony w niego.
- Jak było na treningu ? – postanawiam się pierwsza odezwać.
- W miarę. – mówi, nie odrywając wzroku od ekranu.
- Ychym. – przytakuje. Coś miedzy nami się popsuło i nie sposób to zauważyć. Kiedyś to wyglądało tak :
- Kochanie wróciłem ! – krzyczy od progu i idzie do mnie. Składa soczystego buziaka na moich ciepłych wargach. Idzie do kuchnie coś zjeść i potem wraca do mnie. Siada na kanapie i mnie obejmuje.
- Jak na treningu ? – pytam uśmiechnięta i taki sam odpowiada mi Brazylijczyk.
- Bez ciebie ? Do dupy. – zaśmiał się i ucałował mnie w głowę.

Żeby teraz mnie pocałował, uśmiechnął się, przytulił – trzeba cudu. Jestem już tym znudzona i wkurzona.
Wstaję z kanapy i kieruje się do kuchni. Biorę wodę z lodówki i upijam kilka łyków, wyciągam telefon i sprawdzam godzinę. Dostałam sms’a od Rafy. Odpisałam jej, ale nie miałam zamiaru mówić i jej martwić tym, co się teraz u mniej dzieje.
Po 5 minutach wróciłam do salonu, ale tam nie było Brazylijczyka.
~ Pewnie na górze. ~ pomyślałam. Wzięłam tylko jego torbę z korytarza i pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju i zauważyłam go pół siedzącego i pół leżącego na łóżku. Uśmiechał się do telefonu.
- Ychym. – odchrząknęłam teatralnie, a temu natychmiast zszedł uśmiech. Spojrzał na mnie.
- Co ? – zapytał leniwie.
- Może byś to łaskawie sprzątną, co ? – powiedziałam nadzwyczaj spokojnie, ale można było w tym poczuć nutę złości, zdenerwowania. Rzuciłam torbę na podłogę.
- A ty księżniczko nie możesz ? – zapytał oburzony.
- Nie moja torba, nie mój problem. – powiedziałam i wyszłam z pokoju. Dopiero wtedy dałam upust swoim emocjom. Rozkleiłam się totalnie. Kiedyś nazywał mnie księżniczką z miłości i wszystko robił za mnie, a teraz uważa mnie za księżniczkę, która jest zadufana w sobie i niczego nie może zrobić.
Poszłam do łazienki i ogarnęłam się trochę. Pomalowałam oczy, bo przez łzy się rozmazałam. Nałożyłam czerwoną szminkę na usta, a następnie wszystkie kosmetyki spakowałam do kosmetyczki. Wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy, która stoi na korytarzu i wyciągnęłam z niej wielką, czarną walizkę. Poszłam z nią do pokoju, otworzyłam szafę i zaczęłam po kolei wkładać do niej ubrania, kosmetyki, biżuterię. Spakowałam kilka par butów. Walizka była ogromna, więc wystarczy mi na kilka dni ubrań. Te na trening też spakowałam, bo nie wiedziałam kiedy tak naprawdę wrócę.
- Adiόs. – powiedziałam i wyszłam z pokoju. I tak wiem, że nie będzie za mną płakał.
Zeszłam z walizką na dół. Zarzuciłam kurtkę i założyłam buty. Wzięłam z szafki swoja torebkę i kluczyki i wyszłam przed dom. Otworzyłam pilotem drzwi garażu i włożyłam do samochodu walizkę, a następnie sama wsiadłam i wyjechałam z garażu. Potem go zamknęłam i z piskiem opon odjechałam i pojechałam do obranego celu.

* Neymar *

Szczerze myślałem, że trochę żartuje, ale się okazało, że nie. Zobaczyłam jak odjeżdżała z podjazdu. Z piskiem opon – była bardzo zdenerwowana, ale co tam. I tak nie mam zamiaru po niej płakać. Chyba.

* Marizzette *

- Hej. – powiedziałam kiedy stałam pod drzwiami posiadłości państwa Pique. No prawie – Shakira jeszcze nie Pique.
- Cześć, coś się stało ? – zapytała i spojrzała na walizkę.
- Tak, mogę u was przenocować kilka dni ? – zapytałam niepewnie.
- No jasne. Możesz ile chcesz. Wejdź. – weszłam z Kolumbijką do środka.
- To opowiadaj komu mam skopać dupę. – zaczęła.
- Neymarowi. Coś się między nami popsuło. Nie wiem co, ale coś.
- Nie wiem o co jemu znowu chodzi. To jest taki idiota, że nie wiem. -  przyznałam jej rację i tak spędziłyśmy dzień. Potem położyłam się spać, jeśli to można nazwać spaniem, bo to raczej podchodziło pod płakanie.

* Następnego dnia, godzina 12:43 *

- Hej. – powiedział Gerard po wejściu do domu.
- Cześć, jak tam na treningu ? – zapytałam.
- Nie uwierzycie. Ten, co Shaki miała mu skopać dupę, przyjechał dziś na takim kacu, że masakra. Nie dość, że się spóźnił to jeszcze taki skacowany.
- I pewnie sam przyjechał ? Nie dość, że idiota to jeszcze nieodpowiedzialny. – stwierdziłam.
- Nie. Przywiozła go Marcela.
- Bo już myślałam. – odpowiedziałam spokojnie. – Chociaż tak naprawdę, to teraz mam na niego wyje****. – stwierdziłam. Nie miałam zamiaru się tym przejmować, co robi, z kim, gdzie, kiedy.
- Ciekawe czy jutro będzie tak samo. – rzekła Shakira.
- W dupie to mam i jego tak samo. A teraz wybaczcie, ale idę się przejść. – pobiegłam na górę po słuchawki i zeszłam na dół. Założyłam buty i wyszłam z mieszkania.

***

Spacerowałam uliczkami Barcelony i postanowiłam zajść do Daniego. Zapukałam i weszłam do środka. Okazało się, że ma gościa …

***


***

Hej Wam ;*
Dłuższy niż ostatni ;D
Czy jestem zadowolona ?
Hmm.. może trochę, ale to nie ja tu jestem od oceniania ;p
Czekam na komentarze ;')
Pozdrawiam ;*

piątek, 13 listopada 2015

44. Jestem od ciebie zależny, bo masz moje serce.

… zostaniemy rodzicami ! I to jest zaproszenie na nasz ślub ! – razem z Ney’em otworzyliśmy oczy ze zdziwienia. Najpierw zarywa do Neymara, a teraz nam obwieszczają, że zostają rodzicami i biorą ślub. Moja szczęka jak i Brazylijczyka stanęła na ziemi. Po chwili się ogarnęliśmy, pogratulowaliśmy, wzięliśmy zaproszenie i poszli dalej zaprosić następnych.
- Chociaż będę spokojna, ze cie mi nie odbije, ale z nia nigdy nic nie wiadomo. – zaśmiałam się.
- To ci nie grozi, że zostaniesz beze mnie. Jestem od ciebie zależny, bo masz moje serce.
- A ty moje, skarbie.

* 26 stycznia *

Siedzimy od kilku dni w Polsce. Neymar zdycha dosłownie. Udowodniłam mu jak wygląda zima.
- Dlaczego się rozchorowałem ?! – zapytał jak każdego dnia.
- Mężczyzna nie choruje. On walczy o życie.
- Śmieszne. Na szczęście niedługo wracamy. – i tak się stało. Czas poleciał jak z bicza strzelił i nadszedł 4 lutego. Ostatnie poprawki, aby na jutro wszystko było perfekcyjnie.

* 5 luty *

- Dobra wszystko jest jak być powinno. Mam nadzieję. – zaśmiałam się i tylko czekaliśmy, aż Brazylijczyk przyjedzie tu z Danim.
No i przyszli.
- Sto lat, sto lat. – wszyscy zaczęliśmy śpiewać. Kiedy Santos wypatrzył mnie w tłumie podszedł i objął od tyłu.
- Wszystko zorganizowałaś ? – zapytał mnie szeptem.
- Tak, ale z małą pomocą. – zaśmiałam się. Urodziny minęły w miłej atmosferze, ale też w imprezowym klimacie. Ney co prawda nie upił się tak jak na sylwestrze, ale nie szczędził alkoholu. W końcu to jego urodziny.

* 17 luty *

Kto na mecze ten na mecze. Kto na treningi ten na treningi. My niestety należeliśmy do tej drugiej grupy. Część zawodników pojechała na mecze reprezentacji.

***

Pewnego popołudnia kiedy oglądaliśmy telewizję, w tym samym momencie zadzwonił nasz telefon. Znaczy mój i jego. Odebraliśmy. Wyglądało to trochę komicznie, bo odpowiadaliśmy w tym samym momencie i tak samo. Wyglądało to mniej więcej tak.
- Ychy
- …
- Aha.
- ….
- Dziękuję bardzo. – a w przypadku Brazylijczyka. – Muito Obrigada.
Okazało się, że my też jedziemy na mecze reprezentacyjne. Na półtora tygodnia. Będziemy mieszkać w tym samym hotelu w Polsce, ale będziemy musieli ograniczyć kontakt, chociaż i tak każdy głupi wie, ze nawet w nocy będziemy się spotykać, jak nie będzie można w dzień.

* 23 luty *

- Na razie. – pocałował mnie w usta, a następnie w czoło i każdy poszedł w swoją stronę. Dziś trening z reprezentacją. Będziemy grać dwa mecze. Jeden w Polsce drugi w Brazylii, ale to dopiero w marcu. Najpierw ten w Polsce.
Dziś zapoznam się z drużyną. Gram w drużynie z mężczyznami, bo podobno z dziewczynami nie pokażę swoich umiejętności.

***

Trening był wyczerpujący, ale poznałam wspaniałe osoby.
Właśnie była 1 w nocy i czekałam na Brazylijczyka. Korzystając z faktu, że mam sama pokój, uznaliśmy, że to on będzie przychodził do mnie.
- No już jesteś. – powiedziałam i złożyłam soczystego buziaka na jego ustach.
- No, jestem.
- Zdecydowałam się. – zaśmiałam się.
- Na co ? – zapytał zdziwiony.
- Na ….

***


***

Kompletnie bez sensu i WCALE mi się nie podoba ;/
Wiem, ze krótki, ale powiem szczerze - tak wyszło. Nie miałam pomysłu, ale w następnym rozdziale mam nadzieję, że będzie ciekawiej xd
Pozdrawiam ;*