piątek, 18 września 2015

36. No sorry skarbie. Wiedziałeś z kim się wiążesz.

Proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem !!

Rozdział dedykowany Beacie Nowak !
Dzięki Kochana za pomysł ;)

- A tobie co ? – zapytał kiedy wszedł do pokoju i zauważył, ze szczerzę się do telefonu.
- Nic. Mam fajny wierszyk o tobie. – ten nadal stał przed tym swoim lustrem. Czasami mam wrażenie, ze zostawi mnie dla niego. Bardziej wielbi je niż mnie. To jet chore ! – Hot lips, dirty hips. Nice ass, High class. Sexy smile, Neymar style. – ten na każde słowo uśmiechał się inaczej.
- Serio ? – zapytał.
- Serio. To może teraz sprawdźmy fakty. – zaśmiałam się i podeszłam do niego.
- Hot Lips. – wpiłam się w jego usta i przygryzałam lekko jego wargę, aby złagodzić ból pocałunkiem.
- Dirty hips. – ustałam za nim i ułożyłam ręce na jego biodrach.
- Nice ass. – klepnęłam go w tyłek, na co uśmiechnął się kokietująco.
- High class. – położyłam ręce na jego torsie i poczułam jak jego mięśnie się napinają.
- Sexy smile. – uśmiechnął się do mnie, a ja skradłam mu buziaka, którego on pogłębił i uśmiechał się przez pocałunki.
- Neymar style. – tu nieoczekiwany zawrót akcji. Brazylijczyk pozbył się mojej koszulki, która leżała gdzieś przy drzwiach, złapał mnie w pasie, ja zaplotłam nogi na jego biodrach i po chwili ułożył mnie na łóżku. Zostawiał mokre pocałunki na moim brzuchu i szyi. Następnie namiętnie wpił się w moje usta. Ja badałam jego tors, każdy mięsień od nowa. Przejechałam dłonią po jego lewym ramieniu, w czasie kiedy on mnie całował. Wiadomo co było potem.

***

Wstałam rano i od razu zaczęłam budzić Brazylijczyka. Jutro jest chrzest Ymini.
- Wstawaj. – powiedział i ucałowałam go lekko w usta.
- Ej no. Jeszcze chwilę. – powiedział i nakrył się po uszy białą kołdrą.
- Dobra śpij. I tak nie masz dziś nic ciekawego do roboty. – powiedziałam i udałam się do łazienki. Miałam dziś jechać do miasta.
Po ogarnięciu się i przebraniu, nie pomijając prysznica, wyszłam z pokoju.
- Ej kotek ? Gdzie masz kluczyki i dokumenty ? – zapytałam.
- W spodniach kluczyki i dokumenty w portfelu, który jest w tych samych spodniach. – aha. Ciekawe, które spodnie.
- A byś powiedział, które spodnie.
- Te moje ulubione, luźne, szare dresy. – powiedział i spojrzał na mnie. Zagwizdał. – Świetnie wyglądasz.
- Dzięki. – powiedziałam i wystawiłam mu język. Udałam się do łazienki, bo z tego co wiem, to wiszą na wieszaku. I wcale się nie myliłam. Wyjęłam z jego portfela dokumenty, wzięłam z kieszeni kluczyki i wróciłam ponownie do pokoju.
- Nie wiem, o której będę, no, ale cóż. – zaśmiałam się i podeszłam do niego i pocałowałam namiętnie w usta. – Lece. Pa skarbie ! – uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju, uprzednio zamykając drzwi.
Zbiegłam ze schodów, aby po chwili znaleźć się na dole. Wyszłam z domu i ruszyłam do garażu. Wsiadłam i wyjechałam białym Audi RS7 z garażu. I z piskiem opon ruszyłam przed siebie.

***

Będąc na mieście kupiłam kosmetyki, zapłaciłam rachunki, kupiłam krawat mojemu ukochanemu, bo ten sierota oczywiście zapomniał. Kupiłam jakąś biżuterię i wróciłam do domu.
- Jestem ! – krzyknęłam, kiedy tylko postawiłam nogę za progiem. Nikt mi nie odpowiedział. Poszłam do salonu. No tak. Bo przecież Brazylijczyk był zajęty graniem w Fifę. – Jetem ! – krzyknęłam mu do ucha, a ten odskoczył jak poparzony.
- Kurde, słońce. Nie strasz. – powiedział i zatrzymał grę.
- Podłącz drugiego pada. – zaśmiałam się i takim oto sposobem spędziliśmy cały dzień na graniu w tą – uważaną przez niektórych – nudną, nędzną grę.

***

Wstałam rano i udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i myłam włosy, które następnie wysuszyłam i pokręciłam . Zrobiłam mocniejszy makijaż i owinięta w biały, puchowy ręcznik, poszłam do pokoju, z którego wzięłam swoją sukienkę. Santos dopiero zwlókł się z łóżka.
Poszłam do łazienki i ubrałam się. Neymar w tym czasie brał prysznic i ubierał się w swoje ubrania. Poprawiłam jeszcze włosy kiedy to on swoje dopiero układał. Weszłam do pokoju i założyłam kolczyki, delikatny łańcuszek ze Złotym serduszkiem oraz bransoletkę. Poprawiłam Neymarowi krawat, założyłam buty i wyszliśmy z domu. Białym Porsche popędziliśmy do domu Messich, który znajdował się na drugim końcu dzielnicy. Weszliśmy i pomogliśmy ubrać Ymi. Kiedy wszyscy byli już gotowi czekaliśmy na rodziców Messiego, ale ich nie było. Antonella była lekko zestresowana. Postanowiła do nich zadzwonić - byli już w drodze. Ja w tym czasie sprawdzałam Ig. Shakira dodała zdjęcie 33 sekundy temu.
„Zbieramy się na chrzest Ymi”
Czy ona się dopiero zbiera ? Postanowiłam do niej zadzwonić.
- Shaki nie mów mi, że jesteś w proszku ?
- Zbieram się dopiero, a co ? Coś się stało ?
- Wam się godziny pomyliły czy jak ? Za 20 minut mamy być w kościele ?
- A nie za godzinę i 20 minut ? – zapytała zdenerwowana.
- Nie. Za dwadzieścia minut ! – ta szybko się rozłączyła.
- Neymar dzwoń do wszystkich, bo z tego co mi wiadomo to każdy przyjdzie na złą godzinę.

***

Tak też było. Wszystkim pomyliły się godziny. Na szczęście dało radę wszystko uratować. Wszyscy zbierali się wcześniej, a u księdza mieliśmy być za 40 minut.
Po określonym czasie, pojechaliśmy do kościoła. My razem z Anto i Leo zajęliśmy miejsce w pierwszym rzędzie.
Ksiądz powiedział całą regułkę i polał święconą wodą główkę małej Ymini. Oczywiście wcześniej zrobiliśmy jej na czole znak Krzyża. Potem nałożono białą szatę, a ojciec chrzestny zapalił świeczkę. Mała ani razu się nie odezwała podczas mszy. Non stop spała. Lepsze to niż to, że by płakała.
Potem pojechaliśmy na poczęstunek. Chłopaki trochę wypili, ale miałam rację, że po ostatnim incydencie Neymar nie sięgnie tyle razy po kieliszek. Ja zawsze mam rację.

***

Około 23, kiedy to Neymar był lekko wstawiony – wróciliśmy do domu. Następnego dnia mieliśmy iść na obiad do mojego wujka – Luisa. Byli tam moi rodzice i brat, który nie mógł ssie doczekać spotkania z idolem. Zawsze sprzeczaliśmy się kto jest jego większym fanem. Mówiłam, że tylko ja znam ciekawostki z jego życia itp. Zawsze to ja miałam być na pierwszym miejscu, a on zaraz za mną – na drugim.

***

Po bezpiecznym dotarciu do domu poszłam szybko do łazienki i przebrałam się w piżamę. Po mnie to samo zrobił Brazylijczyk, tylko że ten spał w samych bokserkach. Położyliśmy się spać, aby rano wstać wypoczętym.

***

Wstałam pierwsza, około godziny 10. Postanowiłam najpierw pójść do łazienki. Wzięłam prysznic, przebrałam się w czyste ubrania, zrobiłam makijaż. Nie zeszło mi się długo, bo tylko godzinę. Po 11 poszłam zrobić śniadanie. Postanowiłam na naleśniki z dżemem truskawkowym i brzoskwiniowym. Postawiłam dwa talerze na stole, a pośrodku talerz pełen naleśników. Obok w słoikach stał dżem. Poszłam na górę obudzić mojego śpiocha.

***

- Słońce wstawaj, bo nie zdążymy. – powiedziałam i ucałowałam Brazylijczyka lekko w spierzchnięte usta.
- Dobra, już. – przetarł oczy i twarz dłonią. Pocałował mnie jeszcze namiętnie w usta i wstał.
- Załóż najpierw jakieś luźne spodenki, a potem się zaczniesz stroić. – jak powiedziałam, tak Neymar uczynił. Wyjął z szafy swoje ulubione bermudy – szare z Nike. Zastanawiam się jak to zdąża wysycać. Ma tyle spodni, ale przeważnie w tych chodzi.
Zeszliśmy na dół, zjedliśmy naleśniki, które Ney obowiązkowo pochwalił. Znaczy mnie pochwalił. Haha.
Potem udaliśmy się na górę, on wziął prysznic, ubrał się jak człowiek i uczesał włosy. Już chciał zakładać czapkę, ale w odpowiednim momencie mu ją zabrałam.
- Po co układasz, malujesz i chodzisz do fryzjera, skoro te włosy ciągle przykrywasz pod czapką ? Jaki jest tego sens ? Jedziemy do moich rodziców, Anie na spotkanie z kumplami. Sadzę, że twoja mama by sobie nie życzyła, abym przyszła w mega luźnym dresie, za dużej bluzie i nieuczesanymi włosami, nieprawdaż ? – zapytałam, mówiąc kazanie.
- W sumie … Cholera, czy ty musisz mieć zawsze rację ? – zaśmiał się.
- No sorry skarbie. Wiedziałeś z kim się wiążesz. – cmoknęłam go w policzek, wzięłam torebkę i wyszliśmy z domu do samochodu, którym pojechaliśmy do moich rodziców, a raczej do domu wujka Luisa.
W radiu leciała właśnie piosenka „Sail”. Może nie tyle co w radiu, a z telefonu Brazylijczyka. Spokojnie słuchając piosenki, muzyka w pewnym momencie ssie zatrzymała i zaczęła lecieć następna „Hey, mundo”. Neymar odłączył telefon i odebrał.
- …
- Tak.
- …
- Ychym.
- ….
- Do zobaczenia. – powiedział ostatnie słowo i się rozłączył. – 28 września lecimy do Brazylii. Znaczy ja lecę 22, a ty przylecisz przed meczem.
- A po co ? I dlaczego tak ?
- Bo mam mecz. Graja dwie drużyny. Stary skład Santosu i jakaś tam drużyna. A dlatego tak, że ja będę miał treningi, a poza tym nie będziesz siedziała non stop sama. Moja mama z tatą non stop w instytucie, a Rafa zajmuję się dzieckiem jakiejś przyjaciółki, dwie godziny drogi do Sao Paulo. – i wtedy w mojej głowie zrodził się pomysł. Przyjadę wcześniej, bez zapowiedzi.
- Ok. – zgodziłam się, a potem następnie zaczęła lecieć muzyka. Po niecałych 20 minutach byliśmy u wujka. Wyszliśmy z samochodu, a następnie trzymając się za rękę udaliśmy się pod drzwi trenera Barcelony. Zapukałam, a otworzyła mi moja ciocia.
- Witaj słońce. – powiedziała i mnie przywitała serdecznym uściskiem. Następnie przywitał się z nią Neymar. Potem wujek, moi rodzice i najukochańszy brat. To nie ważne, że był ode mnie młodszy, ale za to zawsze mogłam się z nim dogadać i na niego liczyć.

***

- A ty Neymar, masz zamiar już do końca zostać w Barcelonie ? – tym razem pytanie zadał wujek.
- Chciałbym. Nie mam zamiaru zmieniać, ale jeśli to będzie konieczne to wtedy nie będzie wyboru. – uśmiechnął się.- Moi drodzy, planujecie dzieci ? – zapytała moja mama. Tak zznienacka. Znowu ten niezręczny temat. Tym razem ja postanowiłam wybrnąć z tej sytuacji. Bo zaraz Neymar by palnął coś w stylu – to ona nie chce mieć dzieci !
- Na razie nie mamy w planach. Dopiero co zamieszkaliśmy ze sobą. Jeszcze jest na to dużo czasu. – rozmowa się kleiła. Co chwilę zostawaliśmy zasypywani pytaniami ze strony wujka, cioci, taty oraz mamy. Mój brat się też udzielił, ale to było jedne, proste, wojskowe pytanie. – czy może dziś u nas przenocować. Oczywiście od razu się zgodziliśmy.

***

U nas w domu graliśmy w Fifę, w nogę, ale w Realu, zjedliśmy zamówioną pizzę i poszliśmy spać. Za 4 dni mama, tata i Oskar lecą do domu.

***

*1,5 tygodnia później*

Co się działo przez ten czas ?
Moja rodzinka wróciła do ojczystego kraju – oczywiście nie obyło się bez smutnego pożegnania. Pełnego łez i rozpaczy, ale wiadomo – wszystko co dobre szybko się kończy. Neymar za 10 dni miał lecieć, a ja miałam ostatnie rzeczy do załatwienia odnośnie studiów. Już w październiku mogłam zacząć rok, ciężki rok.
Z jednej strony dobrze mi było tak jak teraz. Miałam czas dla wszystkich i na wszystko. Potem będę zaniedbywać Neymara, chociaż bardzo będę tego unikać, ale jak pogodzić moje wykłady, naukę, trening, wyjazdy i naszą miłość, kiedy codziennie będę padnięta chodzić spać ? W tym przypadku będzie nam ciężko utrzymać to uczucie. Mam nadzieję, że jednak wszystko się jakoś potoczy, byleby dobrze.
Przez te 1,5 tygodnia były 4 treningi. Swój debiut – na który tak bardzo czekam – miał być 12 października. Jeśli chodzi o chłopaków, to jak to oni, bardzo się cieszyli. Oczywiście nie przebierałam się przy nich, tylko w łazience. Nie mogłabym tak, a poza tym Neymar nie byłby zadowolony i wcale mu się nie dziwię.
Poszłam dziś do dziekanatu zanieść pewne dokumenty. Uśmiechnięta weszłam do pomieszczenia.
- Dzień dobry. – powiedziałam radośnie.
- Witaj Marizzette. – uśmiechnął się profesor.
- Tu są pewne dokumenty. Proszę to przejrzeć. – podałam mu z czarnej teczki parę dokumentów. Teczkę po chwili zamknęłam.
- Ale jesteś pewna ? – zapytał zdziwiony. - Wiesz zmiana kierunku też wchodzi w grę, to jak ? – zapytał, a ja mu odpowiedziałam.

***

Cała uśmiechnięta weszłam do domu.
- Jestem ! – krzyknęłam od progu.
- Ja też jestem ! – odkrzyczał rozbawiony czymś Brazylijczyk.
- Co się tak cieszysz ? Kosmitę zobaczyłeś ? – zapytałam i weszłam do kuchni.
- Nie. Po prostu nasze piękne zdjęcia w gazecie, jak to jechaliśmy do twojego wujka i te jak byliśmy na spacerze i w ogóle. – pokazał mi gazetę.
- Możemy pogadać ? – zapytałam w miarę poważnie.
- Jasne, tylko chodź do salonu. – rozsiedliśmy się na jasno brązowej kanapie i zaczęliśmy rozmowę.
- Jak wiesz byłam dziś w dziekanacie. Rozmawiałam z tym gościem i zmiana kierunku też wchodziła w grę. – odpowiedziałam uśmiechnięta, na co Brazylijczyk się rozpromienił. Nie wiem co wtedy czuł.
- No i dalej kontynuuj. – zaśmiał się.
- Postanowiłam, że …





***
Witajcie !
To może na początek to co najważniejsze ...
Komentarze ...
Wasza aktywność bardzo spadła, a co za tym idzie - mój brak motywacji.
Wcześniej potrafiło dojść do 14 komów, a teraz 7.
Wiem, ze szkoła i obowiązki, ale proszę tylko o jakąś uśmiechniętą minkę, czy coś, ze ktoś to jeszcze czyta.
Teraz rozdziały będą pojawiać się co tydzień, chyba że uda mi się co napisać wcześniej.
Pozdrawiam Kochani ;*

9 komentarzy:

  1. I postanowiła, że.... No, co postanowiła? Muszę to wiedzieć! ;D A tym wierszykiem o Neymarze to mnie totalnie rozwaliłaś, kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział! Nie wiesz nawet jak się cieszę że wykorzystałaś mòj pomysł :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe co postanowiła. Czekam na next :D Powodzenia w pisaniu :3 / Natalia

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział genialny! Kocham to opowiadanie. Wierszyk cudeńko! <3 przepraszam, ze nie komentowałam, ale po prostu zapominalam! Wiem, głupia ja. Teraz obiecuje, ze będziesz widziała moją aktywność pod każdym postem! Oczywiście w wolnej chwili zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń