Carol !! Byłem szczęśliwy. Dawno się z nią nie widziałem. Jest moją przyjaciółką, no i oczywiście matką mojego
kochanego synka.
- Carol ! – uśmiechnąłem się i ją
przytuliłem. Właśnie zapłaciła.
- Ney ! – również się uśmiechnęła
i odwzajemniła uścisk.
- Co tam sobie wytatuowałaś ? –
zapytał.
- A taki tam napis. – pokazała nam
tatuaż na swojej lewej ręce.
- To już tak przy okazji. To jest
moja nowa i mam nadzieję, że ostatnia dziewczyna, Mari. – ukochana się
uśmiechnęła, tak samo jak Car.
- Miło poznać. – Dantas podała
rękę Marizzette.
- Również. – zaśmiała się.
- Przepraszam was, ale muszę już
uciekać. Davi bardzo chcę się z Tobą spotkać. – uśmiechnęła się w moją stronę.
– A ciebie Mari zapraszam do kawiarni jak będziesz miała czas. – przytuliła nas
na pożegnanie i poszła. – Paaa !!
* Oczami Mari *
- Siema stary ! – Ney zwrócił się
do Adao.
- Witaj ! – uśmiechnął się.
- To jest moja dziewczyna, Mari. –
przestawił mnie i podałam tatuażyście rękę.
- Ja jestem Adao Rosa . Miło poznać. –
uśmiechnął się. – Widzę Ney, że coraz to ładniejsze te dziewczyny masz. –
zaśmiał się do mojego ukochanego.
- No wiesz. Ma się branie. –
również się zaśmiał. Dostał kuksańca w bok i powiedział :
- Ała !
- Dobrze ci tak. – uśmiechnęłam
się i podążyłam za Ad .
- To co chcesz sobie wytatuować ?
– zapytał.
- Chcę na boku krzyż, na wysokości
łokcia, kotwicę na kostce, samolocik na nadgarstku po lewej stronie i serduszko
na palcu, takie jak ma Rafaella. – uśmiechnęłam się.
- No dobrze. To chodź, odciśniemy
ci szablony. – wydrukował wszystko i poszliśmy na jeden z foteli. – To
zaczniemy najpierw od kostki. – odcisnął szablon, wziął pistolet i zaczął
tatuować. Nie bolało. Jestem odporna na ból. Kiedy Rosa robił mi tatuaż Neymar
zrobił mi zdjęcie.
Następnie wytatuował mi Krzyż. Do
Neymara zadzwonił telefon. Poszedł odebrać, a po chwili wrócił.
- Dobra skarbie ja muszę jechać.
Ważna sprawa. Przyjadę po ciebie i zapłacę. Poczekaj tu na mnie. – i wybiegł z
salonu.
- Jeszcze chcę sobie wytatuować na
ramieniu napis „ The one and only „ i żeby pod tym napisem było napisane Njr. –
powiedziałam, kiedy skończył tatuować Krzyżyk.
- Nie ma sprawy. To chodź teraz
dopóki go nie ma. Mogę się założyć, że to wszystko było ustawione. – zaśmiał
się.
- Tak. Dogadałam się z kolegą, aby
po niego zadzwonił. – zawtórowałam mu.
- Ozdobnym pismem czy takim
normalnym ? – zapytał.
- Ozdobnym. – po krótkim czasie
miałam już napis na ramieniu. Następnie zaczął robić samolocik. Wtedy do
salonu wpadł Ney.
- Dobra, dobra spoko. Już jestem.
– oznajmił na co wszyscy się zaśmialiśmy. – Co jeszcze zostało ? – zapytał.
- Własnie kończymy samolocik i
jeszcze serduszko i koniec. – rzekłam i uśmiechnęłam się. Gdy tatuowano mi
serduszko, też nie zabrakło zdjęcia ze strony Ney’a.
Po chwili byłam już wytatuowana. Jeszcze jedno zdjęcie i pożegnaliśmy się z Adao i wróciliśmy do domu. Było już późno. Zjedliśmy kolację
i poszliśmy do pokoju. Wzięłam prysznic wcześniej, bo teraz nie mogę muszę
uważać na tatuaże. Neymar wziął prysznic i gdzieś poszedł. Ja zmieniłam spodnie
na dresy i zdjęłam koszulkę. Zostałam w samym staniku i zaczęłam przyglądać się
swoim dziełom na ciele. Najbardziej podobał mi się ten napis. Nagle do pokoju
wparował on. Ustał za mną.
- Pokaż te tatuaże. – uśmiechnął
się. Zobaczył kotwicę, samolocik, serduszko, Krzyż. Stał jeszcze za mną, aż
zauważył napis na ramieniu. Przeczytał go i się zdziwił.
- Serio ? – zapytał z
niedowierzaniem, ale cały szczęśliwy.
- Tak kochanie serio. –
uśmiechnęłam się. On odwrócił mnie twarzą do siebie i namiętnie wpił się w moje
usta. Po chwili leżeliśmy już na łóżku. Chciał ściągnąć ze mnie stanik, ale mu
na to nie pozwoliłam.
- Sorry, ale mam tatuaże, muszę
uważać. – powiedziałam przekonująco, a ten zrobił minę zbitego psa.
- No ok. Rozumiem jak to jest mieć
tatuaże. – uśmiechnął się. – Ale całować nikt nie broni. – i własnie wtedy
wróciliśmy do poprzedniej czynności. Nawet się nie spostrzegliśmy, kiedy oboje
zasnęliśmy w swoich ramionach.
***
Wstałam rano, uśmiechnięta od ucha do ucha. Cieszyłam się, że się pogodziliśmy. Dziś ostatni trening i jutro rano lecimy. Przyciągnęłam się i ucałowałam go w policzek. Nic nie reagował. W usta, też nic. Po chwili poddałam się, a on przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Wszystko czułeś. - zaśmiałam się.
- A jakby inaczej. - zawtórował mi.
- Będzie kara. - powiedziałam poważnie.
- Uwielbiam kary. - powiedział seksownie i pocałował mnie w szyję.
– No to skarbie sorry ale musisz poczekać do wieczora. - zaśmiałam się i położyłam się na wcześniejsze miejsce. - A ty nie masz dziś treningu ? - zapytałam.
- Dziś nie. Ale będę musiał wyjść wieczorem. - oznajmił mi.
- A z kim ? - zapytałam podejrzliwie.
- A yyy... Z kolegami. Na piwo. - powiedział i się jąkał. Spojrzałam mu w oczy, ale unikał mojego wzroku. Jestem ciekawa co kombinuje. Jest w Brazylii. To tu spędził część swojego życia. Może on... ale nie to nie może być prawda. A jeśli ? Najwyżej... Stop ! Nie ma najwyżej. Jest nie, albo spierd**** ! I koniec kropka. - Dobra idę się ogarnąć do łazienki. Idziesz ze mną ? - zapytał czym wyrwał mnie z zamyśleń.
- Nie, nie. - powiedziałam lekko zdenerwowana i zaniepokojona. Poszedł, a ja postanowiłam sprawdzić jego telefon. Jesteśmy parą to nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic, no nie ? Wzięłam telefon, sprawnie go odblokowałam i weszłam w wiadomości. Od razu moją uwagę przykuła wiadomość od nieznanego numeru.
Kur** co to ma być ?! Szybko wyłączyłam, że tam wchodziłam, zablokowałam i odłożyłam telefon na półkę. Byłam jakaś zdenerwowana. No może to jego kolega, ale tam było napisane, że nikogo nie będzie. Nie wiem sama. Wzięłam ubrania i poszłam do innej łazienki.
Zszedłem właśnie na śniadanie. Mari siedziała i konsumowała śniadanie. Omlet może i jej smakował, ale nie mogła się skupić. Calu czas się nad czymś zastanawiała. No nic. Postanowiłem to zostawić i sam zabrać się za śniadanie.
- Dzień dobry rodzinko. - uśmiechnąłem się promiennie w ich stronę i usiadłem obok ukochanej. - Co jest skarbie ? - zapytałem.
- A nic, nic. - odpowiedziała zdenerwowana i właśnie skończyła posiłek.
- Na pewno ? - wolałem się upewnić.
- Tak, tak. A o której będziesz szedł to może się umówię na kawę z Cah. - oznajmiła.
- No wiesz. O 15 mam być na miejscu. - uświadomiłem ją.
- A gdzie będziecie ? - zapytała podchwytliwie.
- U takiego jednego w domu. - zmyśliłem.
- Tylko się nie napij proszę. - spojrzała mi w oczy.
- A jakby inaczej. - zawtórował mi.
- Będzie kara. - powiedziałam poważnie.
- Uwielbiam kary. - powiedział seksownie i pocałował mnie w szyję.
– No to skarbie sorry ale musisz poczekać do wieczora. - zaśmiałam się i położyłam się na wcześniejsze miejsce. - A ty nie masz dziś treningu ? - zapytałam.
- Dziś nie. Ale będę musiał wyjść wieczorem. - oznajmił mi.
- A z kim ? - zapytałam podejrzliwie.
- A yyy... Z kolegami. Na piwo. - powiedział i się jąkał. Spojrzałam mu w oczy, ale unikał mojego wzroku. Jestem ciekawa co kombinuje. Jest w Brazylii. To tu spędził część swojego życia. Może on... ale nie to nie może być prawda. A jeśli ? Najwyżej... Stop ! Nie ma najwyżej. Jest nie, albo spierd**** ! I koniec kropka. - Dobra idę się ogarnąć do łazienki. Idziesz ze mną ? - zapytał czym wyrwał mnie z zamyśleń.
- Nie, nie. - powiedziałam lekko zdenerwowana i zaniepokojona. Poszedł, a ja postanowiłam sprawdzić jego telefon. Jesteśmy parą to nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic, no nie ? Wzięłam telefon, sprawnie go odblokowałam i weszłam w wiadomości. Od razu moją uwagę przykuła wiadomość od nieznanego numeru.
" Dziś o 15. Tam gdzie zawsze. Będę czekać. Nikogo powinno nie być. Do zobaczenia potem. "
* Oczami Neymara *
Zszedłem właśnie na śniadanie. Mari siedziała i konsumowała śniadanie. Omlet może i jej smakował, ale nie mogła się skupić. Calu czas się nad czymś zastanawiała. No nic. Postanowiłem to zostawić i sam zabrać się za śniadanie.
- Dzień dobry rodzinko. - uśmiechnąłem się promiennie w ich stronę i usiadłem obok ukochanej. - Co jest skarbie ? - zapytałem.
- A nic, nic. - odpowiedziała zdenerwowana i właśnie skończyła posiłek.
- Na pewno ? - wolałem się upewnić.
- Tak, tak. A o której będziesz szedł to może się umówię na kawę z Cah. - oznajmiła.
- No wiesz. O 15 mam być na miejscu. - uświadomiłem ją.
- A gdzie będziecie ? - zapytała podchwytliwie.
- U takiego jednego w domu. - zmyśliłem.
- Tylko się nie napij proszę. - spojrzała mi w oczy.
- Obiecuję. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
- Synku. Idź do sklepu. Tu masz kartkę i pieniądze. - pani Nadine podała mu rzeczy.
- Ok. - powiedział, założył buty i poszedł. Super. Mogę pogadać z Rafą na temat Brazylijczyka.
- Rafa, Rafa, Rafa ! - krzyczałam i pobiegłam, a raczej wparowałam do jej pokoju.
- Co ? Pali się czy jak ? - zaśmiała się.
- Słuchaj sprawa jest. ... - wytłumaczyłam jej wszystko.
- Żartujesz chyba co ? - zapytała zdziwiona.
- No chyba nie. - powiedziałam poważnie.
- Mam pomysł. Zadzwońmy do chłopaków. Oni pewnie wszystko wiedzą. - po chwili już rozmawiałam z Gilem.
- Ale to powiesz mi o co chodzi ? - zapytałam znudzona wypytywaniem go o wszystko.
- Nie mogę, ale on z żadną dziewczyną się nie spotyka. Będziemy z nim przez cały czas. - wyjaśnił.
* Oczami Mari *
- Ok. - powiedział, założył buty i poszedł. Super. Mogę pogadać z Rafą na temat Brazylijczyka.
- Rafa, Rafa, Rafa ! - krzyczałam i pobiegłam, a raczej wparowałam do jej pokoju.
- Co ? Pali się czy jak ? - zaśmiała się.
- Słuchaj sprawa jest. ... - wytłumaczyłam jej wszystko.
- Żartujesz chyba co ? - zapytała zdziwiona.
- No chyba nie. - powiedziałam poważnie.
- Mam pomysł. Zadzwońmy do chłopaków. Oni pewnie wszystko wiedzą. - po chwili już rozmawiałam z Gilem.
***
- Ale to powiesz mi o co chodzi ? - zapytałam znudzona wypytywaniem go o wszystko.
- Nie mogę, ale on z żadną dziewczyną się nie spotyka. Będziemy z nim przez cały czas. - wyjaśnił.
– No ja mam nadzieję. Dobra, a ja teraz kończę. Paa ! - rzuciłam na pożegnanie i się rozłączyłam.
- No i ? - zapytała Rafa.
- Nie chcą mi powiedzieć, ale będą non stop z nim i wszystko będzie ok. - uśmiechnęłam się blado.
- Nie smutaj. - powiedziała i mnie przytuliła.
- Ok. To o 15. A teraz uciekam. Paa !! - rozłączyłam się i poszłam do mojego skarba.
- Słuchaj, bo ja się na 15 umówiłam z Carol i czy mógłbyś mnie zawieźć do kawiarni " Fran's Café Vila São Francisco ".
- No i ? - zapytała Rafa.
- Nie chcą mi powiedzieć, ale będą non stop z nim i wszystko będzie ok. - uśmiechnęłam się blado.
- Nie smutaj. - powiedziała i mnie przytuliła.
***
- Ok. To o 15. A teraz uciekam. Paa !! - rozłączyłam się i poszłam do mojego skarba.
- Słuchaj, bo ja się na 15 umówiłam z Carol i czy mógłbyś mnie zawieźć do kawiarni " Fran's Café Vila São Francisco ".
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się. Kręci.
- Ale przecież miałeś iść na piwo. - oznajmiłam zdziwiona.
- No tak, ale uznałem, że nie będę pił. - uświadomił mnie.
- Ychym, ale ... Dobra już nie ważne. Ja idę się szykować. - powiedziałam, wyciągnęłam rzeczy z walizki i udałam się do łazienki. Dochodziła godzina 14. Pooglądałam trochę brazylijskiej telenoweli i równo o 14:30 wyszliśmy bez słowa z domu. Pożegnałam się z nim buziakiem w policzek, a nie w usta i poszłam w wyznaczone miejsce, spotkać się z matką dziecka mojego chłopaka. O ludzie. Jak to dziwnie brzmi.
Nie wiem co ją ugryzło. Pożegnała się buziakiem w policzek. A może ona myśli ... ale chyba nie. A jak tak ? O cholera. Ale musiałem trochę nazmyślać. Nie powiem jej przecież gdzie jadę i po co. Wszystkiego dowie się w swoim czasie.
- Witaj Carol. - powiedziałam i przytuliłam dziewczynę.
- Hej, hej. - uśmiechnęła się promiennie w moją stronę i odwzajemniła uścisk.
- Siadaj. - usiadłyśmy do stolika. Po chwili przyszedł kelner. Zamówiliśmy podwójne latte i zaczęłyśmy rozmawiać. Rozmawiałyśmy już 1,5 godziny. Zaprzyjaźniliśmy się. Nagle zadała pytanie :
- Jesteś szczęśliwa z Neymarem ?
- Tak, tak. - zapewniłam ją.
- Coś mnie nie przekonałaś. - uznała. Miała rację.
- No, bo Ney gdzieś pojechał. Powiedział najpierw, że z kolegami na piwo, potem, że jednak nie będzie pił, a gdy to mówił się jąkał. Niby razem z Rafaellą dzwoniłyśmy do chłopaków i powiedzieli nam, że nie mogą powiedzieć, ale że będą cały czas z nim. Ale się rozgadałam. - zaśmiałam się.
- Spokojnie. Neymar taki nie jest. Jak mówi o uczuciach to mówi z sensem i naprawdę. - zapewniła mnie. Może coś w tym było prawdy ? Sądzę, że tak.
- Dzięki. Ja już muszę zmykać, bo jutro lecimy. - uśmiechnęłam się.
- To leć. Ja też będę na meczu jakby co. Dostałam od Ney'a bilety razem z Davim więc skorzystamy i przelecimy. - odwzajemniła uśmiech.
- Ok. To do zobaczenia. - zaśmiałam się.
- Do zobaczenia. Pamiętaj on cię kocha. - powiedziała, na co ja uśmiechnęłam się pod nosem. Przytuliłyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu. Neymara jeszcze nie było. Nie wiem co oni tam robią, ale chyba świetnie się bawią skoro ich jeszcze nie ma. Usiadłam sobie i wzięłam do ręki telefon. Przejrzałam portale społecznościowe. Nic ciekawego. Jak zwykle. Postanowiłam poczekać na Ney'a. Zobaczymy czy się jednak nie napije jak jest z chłopakami. Dobra. Poczekamy, zobaczymy. Chociaż ... ja mu jednak ufam. Fajnie. Już późno, a go nie ma. Właśnie przyszłam do pokoju. Przed chwilą zjedliśmy kolację. Usiadłam w pokoju i czekałam na niego. Umyłam się już, ponieważ mam zamiar iść wcześniej spać, bo mam problem z rannym wstawaniem. Do szkoły trzeba było mnie budzić bynajmniej 3! razy.
Przyszedł. Właśnie wszedł do pokoju.
- Skarbie, gdzie ty byłeś tyle czasu ? - nagle zerwałam się z łóżka i do niego podeszłam. Nie odpowiedział. Przytulił mnie. Gdy się od niego oderwałam zapytałam ponownie - Odpowiesz ? - tym razem podniosłam głos, ale ten zniknął za drzwiami łazienki. Po chwili wyszedł w krótkich spodenkach i bez koszulki. Wstałam i podeszłam do niego.
- Już teraz wiesz ? - zapytał i wskazał na swoje tatuaże. Jeden z tyłu na dole pleców " Marizzette”. A drugi na prawym przedramieniu. " MF Forever "
- Kocham cię wariacie. - powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję. Ten mnie mocno objął i tak właśnie zamknęliśmy się w niedźwiedzim uścisku.
- Ja ciebie też księżniczko. - szepnął w moje włosy.
- A teraz spać. - zarządziłam. Po chwili już leżałam pod ciepłą kołderką.
- No to spać. - zaśmiał się. Pocałował mnie jeszcze w moje odkryte ramie, te na którym znajdował się napis i przytulił mnie do siebie. Po chwili spałam wdychając jego zapach, który działał na mnie kojąco i uspokajająco. Jakby taki dym z narkotyków. Dzięki niemu zawsze się uśmiechałam. Zasnęłam na dobre w rytmach jego bijącego serca.
Budzik nie ma za grosz szacunku, a co tu mówić o sercu. Szybko go wyłączyłam i podniosłam się z łóżka. Neymar przekręcił się tylko na drugi bok i tyle to pożytku z tego budzika. Choroba. Co ja teraz zrobię ? A myślałam, że ja mam problem z rannym wstawaniem. Nie wiem jak on nie spóźnia się do pracy.
- Ej kochanie, jakbyś tak mógł podnieść te swoje cztery litery i wstać. - powiedziałam mu do ucha.
- No już, już. - mamrotał. Ludzie z facetami to jak z dziećmi. Usiadł na łożku i przetarł zaspane oczy.
- A teraz won pod prysznic. - wskazałam ręką na drzwi od łazienki. Nic. Żadnej reakcji. - Kur** powiedziałam won pod prysznic.
- Jaka brutalna. Lubię takie. - usłyszałam w odpowiedzi śmiech Brazylijczyka.
- Chol*** jasna. Neymar no !! - krzyknęłam. Podniósł się. Wstał. Rozprostował kończyny.
- Złość urodzie szkodzi, kotku. - szepnął mi kiedy wchodził do łazienki. Zrobiłam się czerwona jak burak.
- Poczekaj chwilę. - zabrałam jakieś rzeczy i pędem pobiegłam do łazienki.
- Czyli jednak nie możesz mi się oprzeć. Musisz patrzeć na mnie 24/24. Czyli jednak jestem wspaniały, mądry, przystojny ... - przerwałam mu.
- A do tego skromny....
- Jedz szybciej, a nie jak baba się guzdrzesz. - powiedziałam i go pogoniłam.
- A jednak brutalna. - skomentował.
- A jednak głupi. - podsumowałam i poszłam na górę. Wzięłam to co najlżejsze czyli torba podręczna i moja torebka. Przyszedł on. Wziął walizki, pożegnaliśmy się z domownikami i udaliśmy się do samochodu, a następnie na lotnisko. Dzięki ukochanemu piłkarzowi, zwiedzę trochę świata. Po tych całych odprawach, mogliśmy spokojnie wejść na pokład. Neymar odstąpił mi miejsce przy oknie. Bardzo mu za to podziękowałam. Nie ma to jak dać jedynie buziaka w usta i wszystko załatwione. Potem drugiego w podziękowaniu i elegancko. Nie lecieliśmy jakoś strasznie długo. Ten mój leń zasnął i leżał mi na ramieniu. Bolało. Nie wiem ile on musi spać ? Przynajmniej 12 godzin.
- Wstawaj leniu ! - powiedziałam i zdjęłam jego głowę z mojego ramienia.
- No już. - przetarł zaspane oczy. - To my już jesteśmy na miejscu ? - zapytał. Jaki zdziwiony.
- No już jesteśmy. A możesz mi powiedzieć dlaczego lecisz ze mną, a nie z reprezentacją ? - zapytałam.
- Na taki mecz każdy piłkarz mógł jechać na własną rękę, byleby stawić się dziś o 19 na zbiórce. - uśmiechnął się. - Aha. Czyli w hotelu będziemy ze wszystkimi ? - Tak właśnie. - wyszczerzył się.
- Dobra. - uśmiechnęłam się blado. Coś sądzę, że to się źle skończy dla nas obojga.
- Prosimy zapiąć pasy, ponieważ za chwilę lądujemy. - powiedziała stewardessa. Po chwili już byliśmy na lotnisku w Ezeiza Ministro Pistarini . Ney dogadał się z Messim, że nas odbierze. Siedzieliśmy właśnie w samochodzie u Argentyńczyka. Chłopaki jak to chłopaki rozmawiali na męskie tematy, a ja zupełnie wyłączona, siedziałam i gapiłam się w telefon jak w obrazek. Tak. Bardzo ciekawe zajęcie. Byliśmy na miejscu. Wreszcie ! Mogę odetchnąć z ulgą. Weszliśmy. Brazylijczyk odebrał kluczyk i już po chwili byliśmy w naszym wypasionym pokoju. Tak wypasionym. Był taki zajebis** ! Apartament ! Widać, że Ney nie oszczędza i bierze wszystko z najwyższej półki.
- Kochanie. Tu jest cudownie. - zachwyciłam się.
- Wiem. Wszystko dla mojej ukochanej. - zaśmiał się i przytulił mnie od tyłu.
- Wszystko ? - zapytałam.
- Owszem. - zapewnił mnie.
- Radzę się bać. - zaśmiałam się i wyrwałam z jego uścisku. Po chwili zaczął mnie ganiać po pokoju, a uwierzcie, że było gdzie. Nagle złapał mnie i rzuciliśmy się na łóżko. Zasypał mnie tysiącem całusów, omijając usta.
- Teraz tu. - powiedziałam i wskazałam na usta. Pocałował mnie w ich kącik. - Tak nie będzie. - powiedziałam niezadowolona. Przyciągnęłam go za koszulkę bliżej siebie i po chwili nasze usta się złączyły. Tak. Ta chwila była wyjątkowa, ale co wyjątkowe jest tylko na chwilę i zawsze się kończy. Czasami przez kogoś, albo tak jak w naszym przypadku przez dzwonek do drzwi czyli też przez kogoś, bo z tego co mi wiadomo dzwonek sam nie dzwoni. Niechętnie się ode mnie oderwał i poszedł otworzyć drzwi. Rzucił " zaraz przyjdę " i już go nie było. Postanowiłam się powygłupiać. Włączyłam piosenkę i pogłośniłam na maxa. Taa. Niech słyszy cały hotel. Piosenka się skończyła, ale zaczęła lecieć druga. Przyszedł on. No naprawdę za chwilę. 3:46. No naprawdę niezły czas. Wszedł do pomieszczenia i zaczął tańczyć. Tak. " Współautor " piosenki. Przynajmniej tak jest wpisane w Google. Ale ... Google czasami potrafi kłamać. Ha ! I tu je mam. Co ja znowu pierdz**** ? Dobra w ch** z tym.
- Fajna piosenka. - oznajmił.
- Ta. Jak się wystąpiło w teledysku to se możesz. - powiedziałam i rzuciłam w niego poduszką. Dostał w klatkę piersiową. W ten jego UMIĘŚNIONY tors.
- O nie nie kochana. Tak się nie będziemy bawić. - powiedział i rzucił się na mnie i zaczął gilgotać.
- Przestań ! - krzyczałam. Nic nie dało.
- A co za to będę miał ? - śni. Chciałby.
- Nic. - powiedziałam wielce pewna siebie.
- Ychym. To ... nie. - zaśmiał się.
- Dobra coś, ale skończ ! - krzyknęłam na niego. Zostawił mnie w świętym spokoju.
- Masz. - powiedziałam i cmoknęłam go w usta.
- No i to rozumiem koleżanko. - uśmiechnął się.
- Koleżanko ? - zapytałam z wyrzutem.
- Droczę się. Kochanie, kochanie. - uśmiechnął się ponownie, tylko szerzej.
- Ale przecież miałeś iść na piwo. - oznajmiłam zdziwiona.
- No tak, ale uznałem, że nie będę pił. - uświadomił mnie.
- Ychym, ale ... Dobra już nie ważne. Ja idę się szykować. - powiedziałam, wyciągnęłam rzeczy z walizki i udałam się do łazienki. Dochodziła godzina 14. Pooglądałam trochę brazylijskiej telenoweli i równo o 14:30 wyszliśmy bez słowa z domu. Pożegnałam się z nim buziakiem w policzek, a nie w usta i poszłam w wyznaczone miejsce, spotkać się z matką dziecka mojego chłopaka. O ludzie. Jak to dziwnie brzmi.
* Oczami Neymara *
Nie wiem co ją ugryzło. Pożegnała się buziakiem w policzek. A może ona myśli ... ale chyba nie. A jak tak ? O cholera. Ale musiałem trochę nazmyślać. Nie powiem jej przecież gdzie jadę i po co. Wszystkiego dowie się w swoim czasie.
* Oczami Mari *
- Witaj Carol. - powiedziałam i przytuliłam dziewczynę.
- Hej, hej. - uśmiechnęła się promiennie w moją stronę i odwzajemniła uścisk.
- Siadaj. - usiadłyśmy do stolika. Po chwili przyszedł kelner. Zamówiliśmy podwójne latte i zaczęłyśmy rozmawiać. Rozmawiałyśmy już 1,5 godziny. Zaprzyjaźniliśmy się. Nagle zadała pytanie :
- Jesteś szczęśliwa z Neymarem ?
- Tak, tak. - zapewniłam ją.
- Coś mnie nie przekonałaś. - uznała. Miała rację.
- No, bo Ney gdzieś pojechał. Powiedział najpierw, że z kolegami na piwo, potem, że jednak nie będzie pił, a gdy to mówił się jąkał. Niby razem z Rafaellą dzwoniłyśmy do chłopaków i powiedzieli nam, że nie mogą powiedzieć, ale że będą cały czas z nim. Ale się rozgadałam. - zaśmiałam się.
- Spokojnie. Neymar taki nie jest. Jak mówi o uczuciach to mówi z sensem i naprawdę. - zapewniła mnie. Może coś w tym było prawdy ? Sądzę, że tak.
- Dzięki. Ja już muszę zmykać, bo jutro lecimy. - uśmiechnęłam się.
- To leć. Ja też będę na meczu jakby co. Dostałam od Ney'a bilety razem z Davim więc skorzystamy i przelecimy. - odwzajemniła uśmiech.
- Ok. To do zobaczenia. - zaśmiałam się.
- Do zobaczenia. Pamiętaj on cię kocha. - powiedziała, na co ja uśmiechnęłam się pod nosem. Przytuliłyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu. Neymara jeszcze nie było. Nie wiem co oni tam robią, ale chyba świetnie się bawią skoro ich jeszcze nie ma. Usiadłam sobie i wzięłam do ręki telefon. Przejrzałam portale społecznościowe. Nic ciekawego. Jak zwykle. Postanowiłam poczekać na Ney'a. Zobaczymy czy się jednak nie napije jak jest z chłopakami. Dobra. Poczekamy, zobaczymy. Chociaż ... ja mu jednak ufam. Fajnie. Już późno, a go nie ma. Właśnie przyszłam do pokoju. Przed chwilą zjedliśmy kolację. Usiadłam w pokoju i czekałam na niego. Umyłam się już, ponieważ mam zamiar iść wcześniej spać, bo mam problem z rannym wstawaniem. Do szkoły trzeba było mnie budzić bynajmniej 3! razy.
Przyszedł. Właśnie wszedł do pokoju.
- Skarbie, gdzie ty byłeś tyle czasu ? - nagle zerwałam się z łóżka i do niego podeszłam. Nie odpowiedział. Przytulił mnie. Gdy się od niego oderwałam zapytałam ponownie - Odpowiesz ? - tym razem podniosłam głos, ale ten zniknął za drzwiami łazienki. Po chwili wyszedł w krótkich spodenkach i bez koszulki. Wstałam i podeszłam do niego.
- Już teraz wiesz ? - zapytał i wskazał na swoje tatuaże. Jeden z tyłu na dole pleców " Marizzette”. A drugi na prawym przedramieniu. " MF Forever "
- Kocham cię wariacie. - powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję. Ten mnie mocno objął i tak właśnie zamknęliśmy się w niedźwiedzim uścisku.
- Ja ciebie też księżniczko. - szepnął w moje włosy.
- A teraz spać. - zarządziłam. Po chwili już leżałam pod ciepłą kołderką.
- No to spać. - zaśmiał się. Pocałował mnie jeszcze w moje odkryte ramie, te na którym znajdował się napis i przytulił mnie do siebie. Po chwili spałam wdychając jego zapach, który działał na mnie kojąco i uspokajająco. Jakby taki dym z narkotyków. Dzięki niemu zawsze się uśmiechałam. Zasnęłam na dobre w rytmach jego bijącego serca.
***
Budzik nie ma za grosz szacunku, a co tu mówić o sercu. Szybko go wyłączyłam i podniosłam się z łóżka. Neymar przekręcił się tylko na drugi bok i tyle to pożytku z tego budzika. Choroba. Co ja teraz zrobię ? A myślałam, że ja mam problem z rannym wstawaniem. Nie wiem jak on nie spóźnia się do pracy.
- Ej kochanie, jakbyś tak mógł podnieść te swoje cztery litery i wstać. - powiedziałam mu do ucha.
- No już, już. - mamrotał. Ludzie z facetami to jak z dziećmi. Usiadł na łożku i przetarł zaspane oczy.
- A teraz won pod prysznic. - wskazałam ręką na drzwi od łazienki. Nic. Żadnej reakcji. - Kur** powiedziałam won pod prysznic.
- Jaka brutalna. Lubię takie. - usłyszałam w odpowiedzi śmiech Brazylijczyka.
- Chol*** jasna. Neymar no !! - krzyknęłam. Podniósł się. Wstał. Rozprostował kończyny.
- Złość urodzie szkodzi, kotku. - szepnął mi kiedy wchodził do łazienki. Zrobiłam się czerwona jak burak.
- Poczekaj chwilę. - zabrałam jakieś rzeczy i pędem pobiegłam do łazienki.
- Czyli jednak nie możesz mi się oprzeć. Musisz patrzeć na mnie 24/24. Czyli jednak jestem wspaniały, mądry, przystojny ... - przerwałam mu.
- A do tego skromny....
***
- Jedz szybciej, a nie jak baba się guzdrzesz. - powiedziałam i go pogoniłam.
- A jednak brutalna. - skomentował.
- A jednak głupi. - podsumowałam i poszłam na górę. Wzięłam to co najlżejsze czyli torba podręczna i moja torebka. Przyszedł on. Wziął walizki, pożegnaliśmy się z domownikami i udaliśmy się do samochodu, a następnie na lotnisko. Dzięki ukochanemu piłkarzowi, zwiedzę trochę świata. Po tych całych odprawach, mogliśmy spokojnie wejść na pokład. Neymar odstąpił mi miejsce przy oknie. Bardzo mu za to podziękowałam. Nie ma to jak dać jedynie buziaka w usta i wszystko załatwione. Potem drugiego w podziękowaniu i elegancko. Nie lecieliśmy jakoś strasznie długo. Ten mój leń zasnął i leżał mi na ramieniu. Bolało. Nie wiem ile on musi spać ? Przynajmniej 12 godzin.
- Wstawaj leniu ! - powiedziałam i zdjęłam jego głowę z mojego ramienia.
- No już. - przetarł zaspane oczy. - To my już jesteśmy na miejscu ? - zapytał. Jaki zdziwiony.
- No już jesteśmy. A możesz mi powiedzieć dlaczego lecisz ze mną, a nie z reprezentacją ? - zapytałam.
- Na taki mecz każdy piłkarz mógł jechać na własną rękę, byleby stawić się dziś o 19 na zbiórce. - uśmiechnął się. - Aha. Czyli w hotelu będziemy ze wszystkimi ? - Tak właśnie. - wyszczerzył się.
- Dobra. - uśmiechnęłam się blado. Coś sądzę, że to się źle skończy dla nas obojga.
- Prosimy zapiąć pasy, ponieważ za chwilę lądujemy. - powiedziała stewardessa. Po chwili już byliśmy na lotnisku w Ezeiza Ministro Pistarini . Ney dogadał się z Messim, że nas odbierze. Siedzieliśmy właśnie w samochodzie u Argentyńczyka. Chłopaki jak to chłopaki rozmawiali na męskie tematy, a ja zupełnie wyłączona, siedziałam i gapiłam się w telefon jak w obrazek. Tak. Bardzo ciekawe zajęcie. Byliśmy na miejscu. Wreszcie ! Mogę odetchnąć z ulgą. Weszliśmy. Brazylijczyk odebrał kluczyk i już po chwili byliśmy w naszym wypasionym pokoju. Tak wypasionym. Był taki zajebis** ! Apartament ! Widać, że Ney nie oszczędza i bierze wszystko z najwyższej półki.
- Kochanie. Tu jest cudownie. - zachwyciłam się.
- Wiem. Wszystko dla mojej ukochanej. - zaśmiał się i przytulił mnie od tyłu.
- Wszystko ? - zapytałam.
- Owszem. - zapewnił mnie.
- Radzę się bać. - zaśmiałam się i wyrwałam z jego uścisku. Po chwili zaczął mnie ganiać po pokoju, a uwierzcie, że było gdzie. Nagle złapał mnie i rzuciliśmy się na łóżko. Zasypał mnie tysiącem całusów, omijając usta.
- Teraz tu. - powiedziałam i wskazałam na usta. Pocałował mnie w ich kącik. - Tak nie będzie. - powiedziałam niezadowolona. Przyciągnęłam go za koszulkę bliżej siebie i po chwili nasze usta się złączyły. Tak. Ta chwila była wyjątkowa, ale co wyjątkowe jest tylko na chwilę i zawsze się kończy. Czasami przez kogoś, albo tak jak w naszym przypadku przez dzwonek do drzwi czyli też przez kogoś, bo z tego co mi wiadomo dzwonek sam nie dzwoni. Niechętnie się ode mnie oderwał i poszedł otworzyć drzwi. Rzucił " zaraz przyjdę " i już go nie było. Postanowiłam się powygłupiać. Włączyłam piosenkę i pogłośniłam na maxa. Taa. Niech słyszy cały hotel. Piosenka się skończyła, ale zaczęła lecieć druga. Przyszedł on. No naprawdę za chwilę. 3:46. No naprawdę niezły czas. Wszedł do pomieszczenia i zaczął tańczyć. Tak. " Współautor " piosenki. Przynajmniej tak jest wpisane w Google. Ale ... Google czasami potrafi kłamać. Ha ! I tu je mam. Co ja znowu pierdz**** ? Dobra w ch** z tym.
- Fajna piosenka. - oznajmił.
- Ta. Jak się wystąpiło w teledysku to se możesz. - powiedziałam i rzuciłam w niego poduszką. Dostał w klatkę piersiową. W ten jego UMIĘŚNIONY tors.
- O nie nie kochana. Tak się nie będziemy bawić. - powiedział i rzucił się na mnie i zaczął gilgotać.
- Przestań ! - krzyczałam. Nic nie dało.
- A co za to będę miał ? - śni. Chciałby.
- Nic. - powiedziałam wielce pewna siebie.
- Ychym. To ... nie. - zaśmiał się.
- Dobra coś, ale skończ ! - krzyknęłam na niego. Zostawił mnie w świętym spokoju.
- Masz. - powiedziałam i cmoknęłam go w usta.
- No i to rozumiem koleżanko. - uśmiechnął się.
- Koleżanko ? - zapytałam z wyrzutem.
- Droczę się. Kochanie, kochanie. - uśmiechnął się ponownie, tylko szerzej.
– Kocham cię. - powiedziałam.
- Ja też cię kocham skarbie. - pocałował mnie w czoło.
Leżeliśmy i leżeliśmy na tym łóżku i nim się spostrzegliśmy była już 3. Postanowiliśmy zejść do restauracji na obiad. Usiedliśmy do stolika, a po chwili już zamawialiśmy danie jakim było Ravioles con tuco. Do tego lampka czerwonego wina. Po nie dłuższej niż 15 minut chwili dostaliśmy potrawę pod nos. Konsumowaliśmy wszystko ze smakiem, popijając czerwoną, słodką cieczą. Kiedy nasze talerze były już puste z braku zawartości, mój mężczyzna zapłacił oraz przy okazji dał napiwek. Podziękowaliśmy serdecznie i wyszliśmy z pomieszczenia.
- Ja też cię kocham skarbie. - pocałował mnie w czoło.
Leżeliśmy i leżeliśmy na tym łóżku i nim się spostrzegliśmy była już 3. Postanowiliśmy zejść do restauracji na obiad. Usiedliśmy do stolika, a po chwili już zamawialiśmy danie jakim było Ravioles con tuco. Do tego lampka czerwonego wina. Po nie dłuższej niż 15 minut chwili dostaliśmy potrawę pod nos. Konsumowaliśmy wszystko ze smakiem, popijając czerwoną, słodką cieczą. Kiedy nasze talerze były już puste z braku zawartości, mój mężczyzna zapłacił oraz przy okazji dał napiwek. Podziękowaliśmy serdecznie i wyszliśmy z pomieszczenia.
- Ale się najadłam. - zaśmiałam się.
- Ja jakoś tak nie... znaczy najadłem się, ale no wiesz ... - zaczął.
- Taa, ale jedzenie mamusi, albo Marceli jest najlepsze. - uśmiechnęłam się serdecznie.
- Otóż to. - zaśmiał się.
- Wnieś mnie na górę. - zaśmiałam się. Nie sądziłam, że weźmie to na poważnie. Przerzucił mnie przez ramię i już za moment wchodziliśmy do windy. Potem tylko na 5 piętro i na miejscu. Rzucił mnie na łóżko, a sam położył się obok mnie. - Dziękuje. - powiedziałam i wypiłam się w jego usta. Czułam, że uśmiecha się przez pocałunki.
Godzina 16:30, a my nadal w tym samym miejscu, jakim jest łóżko. Leżeliśmy i non stop gadaliśmy o czymś. Zawsze znalazł się temat do rozmowy. Tamten to jest taki gaduła. Wcale mu się buzia nie zamykała, a ja zdążyłam mowić jedynie " ychym ", " aha ", " tak ", ale czasami miałam ochotę powiedzieć " no co ty nie powiesz ? ". Denerwujący z niego człowiek. Bardzo. Dźwięk sms'a. Telefon Neymara. No bo czyj telefon zawsze przerywa nam kiedy o czymś gadamy ?
- Dobra ja dziś nie mam treningu.
- No ok. - powiedziałam beznamiętnie.
- Ale muszę iść. Niedługo powinienem wrócić. - pocałował mnie w czoło i wyszedł.
- Mam nadzieję. - powiedziałam kiedy drzwi zamknęły się na dobre.
Siedzę i nudzę się. Zresztą tylko to robię od 2 godzin. Jak poszedł tak go jeszcze nie ma. Postanowiłam do niego zadzwonić. Nie odbierał. Jeszcze raz. Jeden sygnał, drugi. Nic. Kurde. No i co zrobisz jak nic nie zrobisz. Zadzwoniłam do partnerki Oscara, ale on był ciągle z nią. No nic.
Wyszedł z pokoju. Zostawił ją samą. Nie powiedział gdzie idzie. Wyciszył telefon. Nie to, że miał jej dosyć. Po prostu miał wielką ochotę utopić wszystkie swoje smutki. Poszedł do kumpla. Wszedł. Na stół postawił pół litra najmocniejszej. Kieliszki poszły w ruch. Jeden za drugim. Butelka pusta, a smutki w niewielkim procencie utopione. Zawsze lżej. Żalili się sobie nawzajem. Robiło się późno i Brazylijczyk postanowił wracać do domu. Szedł i szedł i doszedł. Wszedł do mieszkania. Zamurowało go ...
- Ja jakoś tak nie... znaczy najadłem się, ale no wiesz ... - zaczął.
- Taa, ale jedzenie mamusi, albo Marceli jest najlepsze. - uśmiechnęłam się serdecznie.
- Otóż to. - zaśmiał się.
- Wnieś mnie na górę. - zaśmiałam się. Nie sądziłam, że weźmie to na poważnie. Przerzucił mnie przez ramię i już za moment wchodziliśmy do windy. Potem tylko na 5 piętro i na miejscu. Rzucił mnie na łóżko, a sam położył się obok mnie. - Dziękuje. - powiedziałam i wypiłam się w jego usta. Czułam, że uśmiecha się przez pocałunki.
***
Godzina 16:30, a my nadal w tym samym miejscu, jakim jest łóżko. Leżeliśmy i non stop gadaliśmy o czymś. Zawsze znalazł się temat do rozmowy. Tamten to jest taki gaduła. Wcale mu się buzia nie zamykała, a ja zdążyłam mowić jedynie " ychym ", " aha ", " tak ", ale czasami miałam ochotę powiedzieć " no co ty nie powiesz ? ". Denerwujący z niego człowiek. Bardzo. Dźwięk sms'a. Telefon Neymara. No bo czyj telefon zawsze przerywa nam kiedy o czymś gadamy ?
- Dobra ja dziś nie mam treningu.
- No ok. - powiedziałam beznamiętnie.
- Ale muszę iść. Niedługo powinienem wrócić. - pocałował mnie w czoło i wyszedł.
- Mam nadzieję. - powiedziałam kiedy drzwi zamknęły się na dobre.
***
Siedzę i nudzę się. Zresztą tylko to robię od 2 godzin. Jak poszedł tak go jeszcze nie ma. Postanowiłam do niego zadzwonić. Nie odbierał. Jeszcze raz. Jeden sygnał, drugi. Nic. Kurde. No i co zrobisz jak nic nie zrobisz. Zadzwoniłam do partnerki Oscara, ale on był ciągle z nią. No nic.
***
Wyszedł z pokoju. Zostawił ją samą. Nie powiedział gdzie idzie. Wyciszył telefon. Nie to, że miał jej dosyć. Po prostu miał wielką ochotę utopić wszystkie swoje smutki. Poszedł do kumpla. Wszedł. Na stół postawił pół litra najmocniejszej. Kieliszki poszły w ruch. Jeden za drugim. Butelka pusta, a smutki w niewielkim procencie utopione. Zawsze lżej. Żalili się sobie nawzajem. Robiło się późno i Brazylijczyk postanowił wracać do domu. Szedł i szedł i doszedł. Wszedł do mieszkania. Zamurowało go ...
***
Tak wiem zawiodłam Was ! ;c
Przepraszam bardzo, ale wiecie. Niby są wakacje, a tak naprawdę nie ma na nic czasu.
Ale w końcu zmotywowałam się i napisałam rozdział. Dla Was ;*
Dziękuję za wyświetlenia i komentarze. <3 Jesteście wspaniali. ;*
Zachęcam też do podsyłania mi pomysłów. Ma aktualnie lekki dołek blogowy i każdy pomysł się przyda ;)
Mój mail : neymarowwa11@gmail.com
Pozdrawiam ;*
Do następnego ;*
Zachęcam też do podsyłania mi pomysłów. Ma aktualnie lekki dołek blogowy i każdy pomysł się przyda ;)
Mój mail : neymarowwa11@gmail.com
Pozdrawiam ;*
Do następnego ;*
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Boskie !!! Tylko jakie on ma smutki no i co zobaczyl ???
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :* ale kończyć w takim momencie?? :D czekam na następny kochana :* i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńNo i co on tam zobaczyl ???
OdpowiedzUsuńCo to za zakończenie!? :D Co się tam stało? I jakie problemy ma Ney? Mam nadzieję że wszystkiego się dowiem w następnym rozdziale! Do następnego! :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, ale żeby kończyć w takim momencie? Hmm.. nie wybacze. XD
OdpowiedzUsuńCo tam zaszło? Dodawaj prędko kolejny, bo zżera mnie ciekawość. ;D
Cudowny jak zwykle... Nie wiem co mnie tak rozśmiesza, ale... Padłam 😁
OdpowiedzUsuńZapraszam na 19 rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńhttp://przeznaczeniedwochserc.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
Czytam od wczoraj i nie moge przestac! Cudoo kochana! ❤ Mam nadzieje ze szybko wstawisz nastepny rozdzial bo nie moge sie doczekac :3 W wolnych chwilach zapraszam do siebie :*
OdpowiedzUsuń