- Kiedy się o tym dowiedziałaś ? - zapytałam.
- Wczoraj wieczorem poszłam do lekarza i się dowiedziałam. - coraz bardziej zaczynała płakać.
- To dlaczego wczoraj nie zadzwoniłaś ?
- Bo sama się martwiłaś sobą i źle się czułaś i nie chciałam cię martwić.
- Nie płacz już. Nie mów na razie ani Neymarowi, ani Daniemu. Ja potem pogadam z Ney'em i go trochę uspokoję, bo oni się jeszcze nie pogodzili.
- Ok.
- Trzymaj się. - powiedziałam i się rozłączyłam. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umalowałam się, rozczesałam włosy i zrobiłam z nich kłosa na boku. Ubrałam się i wyszłam z łazienki. Spakowałam do torebki najważniejsze rzeczy i wyszłam z domu.
***
Po 5 minutach jazdy taksówką,
byłam na miejscu. Biało-miętowy budynek, recepcja i tysiące tabliczek. Udałam
się – po zarejestrowaniu – na drugie piętro. Czekałam na swoją kolej i coraz
bardziej się niecierpliwiłam. Po jakimś czasie – który dłużył mi się
niemiłosiernie – weszłam niepewnie do pokoju lekarskiego.
- Spokojnie. Niech się pani nie
denerwuje. – uśmiechnęła się kobieta. Wyglądała na około 40 lat.
- Wie pani.. dobrze by było gdybym
nie była w ciąży. Zaczynam studia, a z moim chłopakiem niedawno się związałam.
– wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Rozumiem. – oznajmiła i szukała
mojej karty, aż w końcu ją znalazła – Pani Marizzette Fernandes ?
- Tak to ja. – uśmiechnęłam się
nieco szerzej niż przed chwilą.
- A to już rozumiem. Pani jest
dziewczyną Neymara ? – zapytała zaskoczona.
- Taaak. – przeciągnęłam środkową
literę.
- Dobrze. Zapraszam na USG. –
położyłam się na miętowym leżaku, odsłoniłam swój lekko umięśniony brzuch,
spodnie zsunęłam trochę do dołu. Kobieta nałożyła żel na specjalne urządzenie i
zaczęła jeździć mi nim po brzuchu. Nie odezwała się tylko podała mi kawałek
papieru, abym wytarła brzuch. Po wszystkich czynnościach usiadłam naprzeciwko niej
na krześle.
- Mam dobrą wiadomość. Nie jest
pani w ciąży. – uśmiechnięta od ucha do ucha kobieta zaraziła mnie uśmiechem. –
Ale chciałabym, aby pani udała się do lekarz, tak ogólnie, ponieważ nie wygląda
pani za dobrze. Tu jest skierowanie. Proszę pokazać to na dole w recepcji. –
powiedziała, po czym wzięłam do ręki skrawek białego papieru z czarnym napisem.
- Dziękuję. Do widzenia. –
uśmiechnęłam się w stronę kobiety, po czym wzięłam torebkę i wyszłam z
pomieszczenia. Gdy tylko uchyliłam drzwi głowa osoby siedzącej naprzeciwko
podniosła się do góry. To był Neymar ! Rafaella. Musiała mu jak zawsze wszystko
wypaplać.
- Kochanie. – podniósł się z
miejsca i mnie przytulił.
- Rafaella ?
- Tak. I co ? Będę ojcem czy nie ?
– strasznie się niecierpliwił ten mój Brazylijczyk.
- Nie. – uśmiechnęłam się.
- Ej no. – jęknął z
niezadowolenia. – Już nawet imię wybrałem.
- Co ja ci skarbie poradzę, że
chcesz się tak szybko ustatkować. – zaśmiałam się.
- No, ale miała być Milana. –
marudził niezadowolony.
- Może kiedyś. Ale muszę przyznać,
że fajne imię wybrałeś. Milana. Podoba mi się. – oznajmiłam, po czym splotłam
nasze ręce. – Musimy jeszcze iść do jednego lekarza.
- Po co ? – zapytał zdziwiony.
- Bo blado wyglądam. –
powiedziałam beznamiętnie.
***
- Marizzette Fernandes ! –
zostałam zawołana do gabinetu. Posłusznie wstałam z krzesła.
- Trzymaj kciuki. – uśmiechnęłam
się blado w stronę Brazylijczyka.
- Witam. – uśmiechnęła się niejaka
Any, pani doktor.
- Dzień dobry. – zajęłam miejsce
naprzeciwko.
- Zapraszam na badania. – poszłam
za nią. Wykonała mi rutynowe badania. Ciśnienie i te sprawy. – Pozwoli pani za
mną. – poszłam za kobieta do innego pokoju. – Musimy pani pobrać krew. –
wskazała ręką na miejsce, które zajęłam.
Po pobraniu czerwonej cieczy
zostałam zaproszona na pierwotne miejsce.
- Prosimy poczekać chwilę na
wyniki. Zawołamy panią za chwilę. – kobieta się uśmiechnęła, a ja poszłam do
Neymara i wtuliłam się w jego ciepłe ramię.
- Coś się stało ? – spytał, a
zarazem objął mnie ramieniem.
- Mam przeczucie, że tak. –
przytuliłam się do niego jeszcze mocniej.
- Będzie dobrze. – uśmiechnął się,
czym próbował podnieść mnie na duchu, ale mu się to nie udało.
- A co jeśli nie ? – spojrzałam w
te brązowe oczy szukając odpowiedzi, ale żadnej nie znalazłam.
***
- Więc tak … - zaczęła kobieta
kiedy zajęłam wcześniejsze miejsce. – Ma pani anemię. Musi pani zostać w
szpitalu, ponieważ ma pani bardzo duży, a nawet bym powiedziała wielki niedobór
żelaza.
- Ale ja mogę zostać tylko dzień w
szpitalu, bo 12 lecę do Brazylii. – oznajmiłam.
- Dobrze. W takim razie podłączymy
pani kroplówkę z większa dawką, ale też będzie musiała pani przyjmować żelazo
doustnie, w formie tabletek.
- Dobrze.
- A teraz pozwoli pani za mną. –
podążyłam za kobietą do samochodu, który zawiózł mnie do szpitala. Wyszłam
innym wyjściem, więc napisałam sms’a do Ney’a, aby przyjechał do szpitala.
Po krótkiej drodze byłam w
szpitalu. Leżałam w sali numer 11. Przypadek ? Nie sądzę.
Czekałam na wujka, który miał mi
przywieźć moje rzeczy. Gdy przyjechał wyjęłam piżamę z torby, zamieniłam z nim
słowo i poszłam się przebrać.
Przebrana, tym razem czekałam na
pielęgniarkę. Przyszła, podłączyła mi kroplówkę i zostawiła. W sali nie było
nikogo poza mną. Pusto, biało i nudno.
Zaczęłam pisać sms’a do Neymara,
gdzie on jest i właśnie w tej chwili pojawił się on. Trochę przygnębiony, ale
jednak on. Jest. Nie zostawił mnie. Jest przy mnie. Teraz go najbardziej
potrzebuję.
- Jesteś. – uśmiechnęłam się.
- Mnie by nie było ? – zaśmiał
się.
- Po tobie można się wszystkiego
spodziewać. – również się zaśmiałam.
- Mari … uwierz, że już cię nigdy
nie zostawię. – złapał moją dłoń i splótł nasze palce.
- Jesteś tego pewny ? – spojrzałam
mu głęboko w oczy.
- Jestem. – powiedział i musnął
moje wargi z taką pasją, jakby świat miał się zaraz skończyć.
***
- Ale na pewno wszystko masz ? –
spytał 50 raz.
- Kochanie. Teraz ty mi uwierz.
Mam wszystko czego potrzebuję, a najważniejsze, że mam ciebie. – uśmiechnęłam
się, a on mi zawtórował. – Mam pytanie ?
- Słucham ciebie. – zaśmiał się.
- Mogę zrobić zdjęcie naszych
splecionych dłoni ?
- Ychym. – zrobiłam zdjęcie i
zacytowałam - trochę zmieniony - fragment z piosenki Oli „ Jej ostatni rok „ ;
„ Prawdziwa miłość połączyła nas ... ”
***
- Ja już będę uciekał, bo późno
się zrobiło. Trzymaj się. Kocham Cię. – powiedział po czym wstał i musnął moje
wargi.
- Też cię kocham. – oznajmiłam, po
czym znikł za drzwiami, a ja zostałam sama.
***
Była godzina 2 w nocy. Nie mogłam spać. Czułam się nieswojo. Brakowało mi jakiejś żywej duszy, a jeszcze bardziej Neymara. Postanowiłam wybrać numer ukochanego.
- Coś się stało kochanie ? - zapytał zaspanym i zachrypniętym głosem.
- Nie, nic. Wszystko w jak najlepszym porządku. No może.. Poza jednym. - westchnęłam.
- Co jest ? - zapytał zatroskanym głosem.
- Po prostu chciałam usłyszeć twój głos. Brakuje mi tu ciebie. Chorobliwie mi cię tu brakuje. - pojedyncze krople słonej cieczy, zaczęły spływać po moim policzku.
- Uwierz, że mi też. Bardzo. Ale teraz już idź spać, bo nie będziesz miała jutro siły się ze mną zobaczyć, a wtedy umrę z tęsknoty. - zaśmiał się. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam, a po chwili usłyszałam dźwięk skończonego połączenia. Odłożyłam telefon na szafkę i dałam się porwać w krainę Morfeusza.
- Coś się stało ? - spytała. Nie proszę pani wszystko w porządku. Jak najlepszym porządku.
- Tak. Stało się i to dużo. Proszę tu zawołać lekarza, który zajmuje się moim przebiegiem choroby. - kobieta poszła powoli do drzwi. - Ale może trochę szybciej co ?! - spytałam. Od razu szybciej wyszła. Miałam już dosyć siedzenia - a raczej leżenia - tutaj.
- Kochanie, spokojniej może co ? - zapytał mój ukochany i usiadł przy moim łóżku.
- Tylko ty mnie nie denerwuj co ? - w odpowiedzi dostałam soczystego całusa w usta.
- Wołała mnie pani. O co chodzi ? - zapytał lekarz, tym samym przerywając nam pocałunek.
- Tak. Chcę już stąd wyjść. Jutro lecę do Brazylii. Przyniesie mi pan wypis tutaj czy mam się pofatygować do recepcji ? - spytałam od niechcenia.
- Dobrze. Zaraz. - oznajmił i poszedł.
- To dla ciebie. - uśmiechnął się i wręczył mi bukiet czerwonych róż.
- Dziękuje. Kochany jesteś. - uśmiechnęłam się szeroko i skradłam całusa.
- Proszę tu jest wypis i leki. Proszę je brać według karteczki w środku. Dziękuje. Jest pani wolna. - uśmiechnął się mężczyzna.
- To ja dziękuje. - uśmiechnęłam się. Lekarz odłączył mi kroplówkę, podziękowałam mu jeszcze raz i poszedł.
- Ja się idę przebrać, a ty spakuj mi te wszystkie rzeczy. - wzięłam ubrania i poszłam do łazienki.
- Ok. - zasalutował i się oboje zaśmialiśmy. Wyszłam już gotowa z łazienki i zobaczyłam jak Brazylijczyk mota się ze spakowaniem moich ubrań.
- Oj kotek, kotek. Co z ciebie za mąż będzie ? - zapytałam zrezygnowana i spakowałam do końca swoje rzeczy.
- Czy mam to zrozumieć, że chcesz zostać moją żoną ? - uśmiechnął się cwano.
- Nie. - powiedziałam krótko i na temat, a ten zrobił minę zbitego psa. - ... wiem. - dodałam. Od razu się uśmiechnął i złapał za plecy, przyciągnął do siebie i mocno pocałował.
***
- No wiesz ... - podrapał się po głowie - u mnie z tym będzie trochę gorzej.
- Dobra. Zabieraj manatki i idziem do ciebie. - wstałam z podłogi i zeszłam na dół. Wsunęłam buty na nogi i wyszliśmy z domu trenera Barcelony.
Po krótkiej jeździe byliśmy na miejscu. Weszłam do jego domu jak do swojego i zaczęłam witać się z każdym napotkanym. Jota, Gil, Marcela, a nawet ze sprzątaczką Amy. Fajna z niej dziewczyna. Nie raz z nią gadałam. W ogóle... mają coś do siebie z Roberto. Ona też nie jest jemu obojętna. Fajna para by z nich była. Siedziałam sama przed szafą Santosa z walizką obok. Zaczęłam wyjmować po kolei rzeczy. Spakowałam mu dwa full-cap'y, kilka koszulek, spodni, bermudów, bluzy. Pakowałam i pakowałam i przyszedł on. Zajrzał do walizki.
- Ile czapek spakowałaś ? - zapytał podejrzliwie.
- 2. - odpowiedziałam.
- Serio ? - pokiwał z niedowierzaniem głową. Wyjął z szafki jeszcze 10 i spakował je do walizki.
- Wiem co ci kupię na urodziny. - uśmiechnęłam się dumnie. - Oddzielną walizkę na czapki.
- Ile czapek spakowałaś ? - zapytał podejrzliwie.
- 2. - odpowiedziałam.
- Serio ? - pokiwał z niedowierzaniem głową. Wyjął z szafki jeszcze 10 i spakował je do walizki.
- Wiem co ci kupię na urodziny. - uśmiechnęłam się dumnie. - Oddzielną walizkę na czapki.
– Ha ha ha. Bardzo śmieszne. - powiedział.
- A żebyś wiedział, że bardzo. - oznajmiłam i rzuciłam się na łóżko. Ostatecznie księżniczka spakowała się w dwie mega walizki. Tak. Takie mega mega walizki. No cóż poradzisz, że jestem w związku z taką modnisią.
- Skarbie ! - krzyknęłam.
- No. - przybiegł i rzucił się obok mnie.
- Wiesz, że bardzo cię kocham ? - zapytałam i popatrzyłam w te piękne, brązowo- zielone oczy.
- Tylko po to mnie wolałaś ? - zapytał.
- Jak to nie jest dla ciebie ważne to idź stąd. Tam są drzwi - pokazałam palcem na drewniany obiekt.
- Jest, ale tylko po to mnie wolałaś z drugiego końca korytarza ? - pokiwałam twierdząco głową. - Oj kochanie. Też cię mocno kocham. - oznajmił, serce zaczęło mi fikać koziołki, a on sam pocałował mnie w usta. Po chwili oderwał się ode mnie, podszedł do drzwi i zamknął je na kluczyk.
- Nie. Nie teraz. - powiedziałam, ponieważ wiedziałam co kombinuje. - Innym razem kotek. - podeszłam do niego i położyłam ręce na jego klatce piersiowej. Nagle wyszeptał mi do ucha :
- Y cuando hacemos el amor escondiéndonos de el resto de la gente nos devoramos con pasión ocultándoles que le somos infieles. - lekko się uśmiechnęłam.
- A żebyś wiedział, że bardzo. - oznajmiłam i rzuciłam się na łóżko. Ostatecznie księżniczka spakowała się w dwie mega walizki. Tak. Takie mega mega walizki. No cóż poradzisz, że jestem w związku z taką modnisią.
- Skarbie ! - krzyknęłam.
- No. - przybiegł i rzucił się obok mnie.
- Wiesz, że bardzo cię kocham ? - zapytałam i popatrzyłam w te piękne, brązowo- zielone oczy.
- Tylko po to mnie wolałaś ? - zapytał.
- Jak to nie jest dla ciebie ważne to idź stąd. Tam są drzwi - pokazałam palcem na drewniany obiekt.
- Jest, ale tylko po to mnie wolałaś z drugiego końca korytarza ? - pokiwałam twierdząco głową. - Oj kochanie. Też cię mocno kocham. - oznajmił, serce zaczęło mi fikać koziołki, a on sam pocałował mnie w usta. Po chwili oderwał się ode mnie, podszedł do drzwi i zamknął je na kluczyk.
- Nie. Nie teraz. - powiedziałam, ponieważ wiedziałam co kombinuje. - Innym razem kotek. - podeszłam do niego i położyłam ręce na jego klatce piersiowej. Nagle wyszeptał mi do ucha :
- Y cuando hacemos el amor escondiéndonos de el resto de la gente nos devoramos con pasión ocultándoles que le somos infieles. - lekko się uśmiechnęłam.
***
- Ok. To jutro o 7 tu bądź i masz mi pomóc zabrać się z walizkami. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta.
- Śnij o mnie Mari. - powiedział kiedy wychodziłam z samochodu. Sama na te słowa zaśmiałam się pod nosem. Porozmawiałam jeszcze trochę z wujkiem i ciocią i dowiedziałam się, że pojutrze wyjeżdżają do Grecji na dwa tygodnie. Niech korzystają z życia, póki sługa. Czysta i przebrana położyłam się do łóżka. Dostałam jeszcze sms'a o treści :
" Śnij o mnie skarbie "
Nie wiem co mu tak zależy.
" Skarbuś. Nie wiem co ci tak zależy, ale będę ;* "
Nie wiem czy dostałam sms'a w odpowiedzi, ponieważ spałam i śniłam. Śniłam o nim.
***
Obudziłam się o 5. Tak mi się nie chciało wstać. Zwlokłam się z łóżka, o mało co nie zaliczając gleby dzięki mojemu ukochanemu, puchatemu, białemu dywanowi. Ubrałam się w przygotowane wczoraj rzeczy. Zrobiłam lekki makijaż, czym było zamaskowanie worów pod oczami, lekki makijaż oczu i nałożenie błyszczyka na usta. Zapomniałam wspomnieć, że przed tymi wszystkimi czynnościami wzięłam jakże orzeźwiajacy prysznic, który mnie trochę obudził. Spakowałam ostatnie rzeczy do torby podręcznej i usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Przywitałam się z napastnikiem, zaprosiłam na górę, aby mógł wziąć moje walizki. Schodząc po schodach uświadomił mnie w bardzo ważnej kwestii.
- Ty to chyba tam kamieni nakładłaś. Stop. Nie chyba tylko na pewno.
- Oj księżniczka nie ma siły ? - zapytałam z udawanym przejęciem.
- Za tą księżniczkę... - przerwałam mu.
- Dobra. Streszczaj się, bo zaraz nie zdążymy i będzie na ciebie. Jako twoja przyszła żona ... - właśnie zorientowałam się co powiedziałam. Od razu poczułam jak na moje policzki wychodzą malinowe rumieńce.
- O a to nowość. Chcesz zostać moją żoną. - uśmiechnął się cwano.
- Oj weź już. Nie łap mnie za słówka. - powiedziałam lekko zdenerwowana i wsiadłam do samochodu. Neymar schował moje walizki do bagażnika i po chwili usiadł na miejscu kierowcy. Nie gniewalam się za tamto, ale jeśli tak powiedziałam to może tak na prawdę jest ? Może chcę zostać jego żoną ? W drodze śpiewaliśmy rożne piosenki. Nie zabrakło jednej z ulubionych mojego Brazylijczyka. Włączyłam jedną polską i zaczęłam ją śpiewać. Junior patrzył na mnie jak na wariatkę. Ciężki ten nasz Polski, zdaje mi się. Dotarliśmy na lotnisko. Zostawiliśmy samochód na parkingu. Gil i Jota mieli go odebrać potem. Poszliśmy do odprawy. Oddaliśmy bagaże, bilety i paszporty zostały sprawdzone. Szliśmy sobie właśnie korytarzem, już do samolotu.
- Ej. Oni sobie z nas żartują, no nie ? - zapytałam ukochanego.
- Nie wiem. Też się nad tym zastanawiam, ale nie wiem czy się prędko dowiemy odpowiedzi.
***
Hej ;*
Taki chyba troszkę dłuższy wyszedł ;D
No to się porobiło xd
Rafa w ciąży z Danim.
Co na to Neymar ? Jak się zachowa ?
Będzie chciał znać swoją siostrę ?
Kto miał sobie z nich żartować ?
Zostawiam Was z tymi pytaniami i powiem, że w 20 rozdziale skomplikuje im trochę życie, ponieważ pójdzie o jedną sprawę ^^
Czekam na opinie !
Do Anonimów - podpisujcie się, abym mogła Was rozróżniać ;)
Do następnego ;*
Pozdrawiam ;*
Uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńKochana masz wielki talent. Uwielbiam Twojego bloga <3 Szybko pisz kolejny :* / Natalia
OdpowiedzUsuńCUDO!!!;*<3
OdpowiedzUsuńCudowny jak zawsze :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :) hmm...może to paparazzi albo grupa przyjaciół sobie z nich "żartuje"? Dużo pomysłów a pewnie wydzie zupełnie coś innego. Czekam na następny! :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny rozdział!! ^.^ Dawaj szybko następny!!!
OdpowiedzUsuń<3 Czekam na kolejny i jestem b.ciekawa co się wydarzy ^^
OdpowiedzUsuń