środa, 8 lipca 2015

18. Jako twoja przyszła żona ...

- Jestem w ciąży ! - powiedziała cała zapłakana Rafa.
- Kiedy się o tym dowiedziałaś ? - zapytałam.
- Wczoraj wieczorem poszłam do lekarza i się dowiedziałam. - coraz bardziej zaczynała płakać.
- To dlaczego wczoraj nie zadzwoniłaś ?
- Bo sama się martwiłaś sobą i źle się czułaś i nie chciałam cię martwić.
- Nie płacz już. Nie mów na razie ani Neymarowi, ani Daniemu. Ja potem pogadam z Ney'em i go trochę uspokoję, bo oni się jeszcze nie pogodzili.
- Ok.
- Trzymaj się. - powiedziałam i się rozłączyłam. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umalowałam się, rozczesałam włosy i zrobiłam z nich kłosa na boku. Ubrałam się i wyszłam z łazienki. Spakowałam do torebki najważniejsze rzeczy i wyszłam z domu.

***

Po 5 minutach jazdy taksówką, byłam na miejscu. Biało-miętowy budynek, recepcja i tysiące tabliczek. Udałam się – po zarejestrowaniu – na drugie piętro. Czekałam na swoją kolej i coraz bardziej się niecierpliwiłam. Po jakimś czasie – który dłużył mi się niemiłosiernie – weszłam niepewnie do pokoju lekarskiego.
- Spokojnie. Niech się pani nie denerwuje. – uśmiechnęła się kobieta. Wyglądała na około 40 lat.
- Wie pani.. dobrze by było gdybym nie była w ciąży. Zaczynam studia, a z moim chłopakiem niedawno się związałam. – wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Rozumiem. – oznajmiła i szukała mojej karty, aż w końcu ją znalazła – Pani Marizzette Fernandes ?
- Tak to ja. – uśmiechnęłam się nieco szerzej niż przed chwilą.
- A to już rozumiem. Pani jest dziewczyną Neymara ? – zapytała zaskoczona.
- Taaak. – przeciągnęłam środkową literę.
- Dobrze. Zapraszam na USG. – położyłam się na miętowym leżaku, odsłoniłam swój lekko umięśniony brzuch, spodnie zsunęłam trochę do dołu. Kobieta nałożyła żel na specjalne urządzenie i zaczęła jeździć mi nim po brzuchu. Nie odezwała się tylko podała mi kawałek papieru, abym wytarła brzuch. Po wszystkich czynnościach usiadłam naprzeciwko niej na krześle.
- Mam dobrą wiadomość. Nie jest pani w ciąży. – uśmiechnięta od ucha do ucha kobieta zaraziła mnie uśmiechem. – Ale chciałabym, aby pani udała się do lekarz, tak ogólnie, ponieważ nie wygląda pani za dobrze. Tu jest skierowanie. Proszę pokazać to na dole w recepcji. – powiedziała, po czym wzięłam do ręki skrawek białego papieru z czarnym napisem.
- Dziękuję. Do widzenia. – uśmiechnęłam się w stronę kobiety, po czym wzięłam torebkę i wyszłam z pomieszczenia. Gdy tylko uchyliłam drzwi głowa osoby siedzącej naprzeciwko podniosła się do góry. To był Neymar ! Rafaella. Musiała mu jak zawsze wszystko wypaplać.
- Kochanie. – podniósł się z miejsca i mnie przytulił.
- Rafaella ?
- Tak. I co ? Będę ojcem czy nie ? – strasznie się niecierpliwił ten mój Brazylijczyk.
- Nie. – uśmiechnęłam się.
- Ej no. – jęknął z niezadowolenia. – Już nawet imię wybrałem.
- Co ja ci skarbie poradzę, że chcesz się tak szybko ustatkować. – zaśmiałam się.
- No, ale miała być Milana. – marudził niezadowolony.
- Może kiedyś. Ale muszę przyznać, że fajne imię wybrałeś. Milana. Podoba mi się. – oznajmiłam, po czym splotłam nasze ręce. – Musimy jeszcze iść do jednego lekarza.
- Po co ? – zapytał zdziwiony.
- Bo blado wyglądam. – powiedziałam beznamiętnie.

***

- Marizzette Fernandes ! – zostałam zawołana do gabinetu. Posłusznie wstałam z krzesła.
- Trzymaj kciuki. – uśmiechnęłam się blado w stronę Brazylijczyka.
- Witam. – uśmiechnęła się niejaka Any, pani doktor.
- Dzień dobry. – zajęłam miejsce naprzeciwko.
- Zapraszam na badania. – poszłam za nią. Wykonała mi rutynowe badania. Ciśnienie i te sprawy. – Pozwoli pani za mną. – poszłam za kobieta do innego pokoju. – Musimy pani pobrać krew. – wskazała ręką na miejsce, które zajęłam.
Po pobraniu czerwonej cieczy zostałam zaproszona na pierwotne miejsce.
- Prosimy poczekać chwilę na wyniki. Zawołamy panią za chwilę. – kobieta się uśmiechnęła, a ja poszłam do Neymara i wtuliłam się w jego ciepłe ramię.
- Coś się stało ? – spytał, a zarazem objął mnie ramieniem.
- Mam przeczucie, że tak. – przytuliłam się do niego jeszcze mocniej.
- Będzie dobrze. – uśmiechnął się, czym próbował podnieść mnie na duchu, ale mu się to nie udało.
- A co jeśli nie ? – spojrzałam w te brązowe oczy szukając odpowiedzi, ale żadnej nie znalazłam.

***

- Więc tak … - zaczęła kobieta kiedy zajęłam wcześniejsze miejsce. – Ma pani anemię. Musi pani zostać w szpitalu, ponieważ ma pani bardzo duży, a nawet bym powiedziała wielki niedobór żelaza.
- Ale ja mogę zostać tylko dzień w szpitalu, bo 12 lecę do Brazylii. – oznajmiłam.
- Dobrze. W takim razie podłączymy pani kroplówkę z większa dawką, ale też będzie musiała pani przyjmować żelazo doustnie, w formie tabletek.
- Dobrze.
- A teraz pozwoli pani za mną. – podążyłam za kobietą do samochodu, który zawiózł mnie do szpitala. Wyszłam innym wyjściem, więc napisałam sms’a do Ney’a, aby przyjechał do szpitala.
Po krótkiej drodze byłam w szpitalu. Leżałam w sali numer 11. Przypadek ? Nie sądzę.
Czekałam na wujka, który miał mi przywieźć moje rzeczy. Gdy przyjechał wyjęłam piżamę z torby, zamieniłam z nim słowo i poszłam się przebrać.
Przebrana, tym razem czekałam na pielęgniarkę. Przyszła, podłączyła mi kroplówkę i zostawiła. W sali nie było nikogo poza mną. Pusto, biało i nudno.
Zaczęłam pisać sms’a do Neymara, gdzie on jest i właśnie w tej chwili pojawił się on. Trochę przygnębiony, ale jednak on. Jest. Nie zostawił mnie. Jest przy mnie. Teraz go najbardziej potrzebuję.
- Jesteś. – uśmiechnęłam się.
- Mnie by nie było ? – zaśmiał się.
- Po tobie można się wszystkiego spodziewać. – również się zaśmiałam.
- Mari … uwierz, że już cię nigdy nie zostawię. – złapał moją dłoń i splótł nasze palce.
- Jesteś tego pewny ? – spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Jestem. – powiedział i musnął moje wargi z taką pasją, jakby świat miał się zaraz skończyć.

***

- Ale na pewno wszystko masz ? – spytał 50 raz.
- Kochanie. Teraz ty mi uwierz. Mam wszystko czego potrzebuję, a najważniejsze, że mam ciebie. – uśmiechnęłam się, a on mi zawtórował. – Mam pytanie ?
- Słucham ciebie. – zaśmiał się.
- Mogę zrobić zdjęcie naszych splecionych dłoni ?
- Ychym. – zrobiłam zdjęcie i zacytowałam - trochę zmieniony - fragment z piosenki Oli „ Jej ostatni rok „ ;

„ Prawdziwa miłość połączyła nas ... ”

***

- Ja już będę uciekał, bo późno się zrobiło. Trzymaj się. Kocham Cię. – powiedział po czym wstał i musnął moje wargi.
- Też cię kocham. – oznajmiłam, po czym znikł za drzwiami, a ja zostałam sama.

***


Była godzina 2 w nocy. Nie mogłam spać. Czułam się nieswojo. Brakowało mi jakiejś żywej duszy, a jeszcze bardziej Neymara. Postanowiłam wybrać numer ukochanego.
- Coś się stało kochanie ? - zapytał zaspanym i zachrypniętym głosem.
- Nie, nic. Wszystko w jak najlepszym porządku. No może.. Poza jednym. - westchnęłam.
- Co jest ? - zapytał zatroskanym głosem.
- Po prostu chciałam usłyszeć twój głos. Brakuje mi tu ciebie. Chorobliwie mi cię tu brakuje. - pojedyncze krople słonej cieczy, zaczęły spływać po moim policzku.
- Uwierz, że mi też. Bardzo. Ale teraz już idź spać, bo nie będziesz miała jutro siły się ze mną zobaczyć, a wtedy umrę z tęsknoty. - zaśmiał się. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam, a po chwili usłyszałam dźwięk skończonego połączenia. Odłożyłam telefon na szafkę i dałam się porwać w krainę Morfeusza.


***

Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek. 11. No pięknie sobie pospałam. Przy łóżku miałam takie coś, że gdy to kliknęłam pielęgniarka od razu przychodziła. Postanowiłam to wykorzystać. Po chwili pojawiła się młoda kobieta.
- Coś się stało ? - spytała. Nie proszę pani wszystko w porządku. Jak najlepszym porządku.
- Tak. Stało się i to dużo. Proszę tu zawołać lekarza, który zajmuje się moim przebiegiem choroby. - kobieta poszła powoli do drzwi. - Ale może trochę szybciej co ?! - spytałam. Od razu szybciej wyszła. Miałam już dosyć siedzenia - a raczej leżenia - tutaj.
- Kochanie, spokojniej może co ? - zapytał mój ukochany i usiadł przy moim łóżku.
- Tylko ty mnie nie denerwuj co ? - w odpowiedzi dostałam soczystego całusa w usta.
- Wołała mnie pani. O co chodzi ? - zapytał lekarz, tym samym przerywając nam pocałunek.
- Tak. Chcę już stąd wyjść. Jutro lecę do Brazylii. Przyniesie mi pan wypis tutaj czy mam się pofatygować do recepcji ? - spytałam od niechcenia.
- Dobrze. Zaraz. - oznajmił i poszedł.
- To dla ciebie. - uśmiechnął się i wręczył mi bukiet czerwonych róż.
- Dziękuje. Kochany jesteś. - uśmiechnęłam się szeroko i skradłam całusa.
- Proszę tu jest wypis i leki. Proszę je brać według karteczki w środku. Dziękuje. Jest pani wolna. - uśmiechnął się mężczyzna.
- To ja dziękuje. - uśmiechnęłam się. Lekarz odłączył mi kroplówkę, podziękowałam mu jeszcze raz i poszedł.
- Ja się idę przebrać, a ty spakuj mi te wszystkie rzeczy. - wzięłam ubrania i poszłam do łazienki.
- Ok. - zasalutował i się oboje zaśmialiśmy. Wyszłam już gotowa z łazienki i zobaczyłam jak Brazylijczyk mota się ze spakowaniem moich ubrań.
- Oj kotek, kotek. Co z ciebie za mąż będzie ? - zapytałam zrezygnowana i spakowałam do końca swoje rzeczy.
- Czy mam to zrozumieć, że chcesz zostać moją żoną ? - uśmiechnął się cwano.
- Nie. - powiedziałam krótko i na temat, a ten zrobił minę zbitego psa. - ... wiem. - dodałam. Od razu się uśmiechnął i złapał za plecy, przyciągnął do siebie i mocno pocałował.

***

- Ok. Jestem już spakowana. Nie wiem jak ty skarbie. - zaśmiałam się.
- No wiesz ... - podrapał się po głowie - u mnie z tym będzie trochę gorzej.
- Dobra. Zabieraj manatki i idziem do ciebie. - wstałam z podłogi i zeszłam na dół. Wsunęłam buty na nogi i wyszliśmy z domu trenera Barcelony.
Po krótkiej jeździe byliśmy na miejscu. Weszłam do jego domu jak do swojego i zaczęłam witać się z każdym napotkanym. Jota, Gil, Marcela, a nawet ze sprzątaczką Amy. Fajna z niej dziewczyna. Nie raz z nią gadałam. W ogóle... mają coś do siebie z Roberto. Ona też nie jest jemu obojętna. Fajna para by z nich była. Siedziałam sama przed szafą Santosa z walizką obok. Zaczęłam wyjmować po kolei rzeczy. Spakowałam mu dwa full-cap'y, kilka koszulek, spodni, bermudów, bluzy. Pakowałam i pakowałam i przyszedł on. Zajrzał do walizki.
- Ile czapek spakowałaś ? - zapytał podejrzliwie.
- 2. - odpowiedziałam.
- Serio ? - pokiwał z niedowierzaniem głową. Wyjął z szafki jeszcze 10 i spakował je do walizki.
- Wiem co ci kupię na urodziny. - uśmiechnęłam się dumnie. - Oddzielną walizkę na czapki. 
–  Ha ha ha. Bardzo śmieszne. - powiedział.
- A żebyś wiedział, że bardzo. - oznajmiłam i rzuciłam się na łóżko. Ostatecznie księżniczka spakowała się w dwie mega walizki. Tak. Takie mega mega walizki. No cóż poradzisz, że jestem w związku z taką modnisią.
- Skarbie ! - krzyknęłam.
- No. - przybiegł i rzucił się obok mnie.
- Wiesz, że bardzo cię kocham ? - zapytałam i popatrzyłam w te piękne, brązowo- zielone oczy.
- Tylko po to mnie wolałaś ? - zapytał.
- Jak to nie jest dla ciebie ważne to idź stąd. Tam są drzwi - pokazałam palcem na drewniany obiekt.
- Jest, ale tylko po to mnie wolałaś z drugiego końca korytarza ? - pokiwałam twierdząco głową. - Oj kochanie. Też cię mocno kocham. - oznajmił, serce zaczęło mi fikać koziołki, a on sam pocałował mnie w usta. Po chwili oderwał się ode mnie, podszedł do drzwi i zamknął je na kluczyk.
- Nie. Nie teraz. - powiedziałam, ponieważ wiedziałam co kombinuje. - Innym razem kotek. - podeszłam do niego i położyłam ręce na jego klatce piersiowej. Nagle wyszeptał mi do ucha :
- Y cuando hacemos el amor escondiéndonos de el resto de la gente nos devoramos con pasión ocultándoles que le somos infieles. - lekko się uśmiechnęłam. 

***

- Ok. To jutro o 7 tu bądź i masz mi pomóc zabrać się z walizkami. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta.
- Śnij o mnie Mari. - powiedział kiedy wychodziłam z samochodu. Sama na te słowa zaśmiałam się pod nosem. Porozmawiałam jeszcze trochę z wujkiem i ciocią i dowiedziałam się, że pojutrze wyjeżdżają do Grecji na dwa tygodnie. Niech korzystają z życia, póki sługa. Czysta i przebrana położyłam się do łóżka. Dostałam jeszcze sms'a o treści :

" Śnij o mnie skarbie " 

Nie wiem co mu tak zależy.


" Skarbuś. Nie wiem co ci tak zależy, ale będę ;* " 


Nie wiem czy dostałam sms'a w odpowiedzi, ponieważ spałam i śniłam. Śniłam o nim.

***

Obudziłam się o 5. Tak mi się nie chciało wstać. Zwlokłam się z łóżka, o mało co nie zaliczając gleby dzięki mojemu ukochanemu, puchatemu, białemu dywanowi. Ubrałam się w przygotowane wczoraj rzeczy. Zrobiłam lekki makijaż, czym było zamaskowanie worów pod oczami, lekki makijaż oczu i nałożenie błyszczyka na usta. Zapomniałam wspomnieć, że przed tymi wszystkimi czynnościami wzięłam jakże orzeźwiajacy prysznic, który mnie trochę obudził. Spakowałam ostatnie rzeczy do torby podręcznej i usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Przywitałam się z napastnikiem, zaprosiłam na górę, aby mógł wziąć moje walizki. Schodząc po schodach uświadomił mnie w bardzo ważnej kwestii.
- Ty to chyba tam kamieni nakładłaś. Stop. Nie chyba tylko na pewno.
- Oj księżniczka nie ma siły ? - zapytałam z udawanym przejęciem.
- Za tą księżniczkę... - przerwałam mu.
- Dobra. Streszczaj się, bo zaraz nie zdążymy i będzie na ciebie. Jako twoja przyszła żona ... - właśnie zorientowałam się co powiedziałam. Od razu poczułam jak na moje policzki wychodzą malinowe rumieńce.
- O a to nowość. Chcesz zostać moją żoną. - uśmiechnął się cwano.
- Oj weź już. Nie łap mnie za słówka. - powiedziałam lekko zdenerwowana i wsiadłam do samochodu. Neymar schował moje walizki do bagażnika i po chwili usiadł na miejscu kierowcy. Nie gniewalam się za tamto, ale jeśli tak powiedziałam to może tak na prawdę jest ? Może chcę zostać jego żoną ? W drodze śpiewaliśmy rożne piosenki. Nie zabrakło jednej z ulubionych mojego Brazylijczyka. Włączyłam jedną polską i zaczęłam ją śpiewać. Junior patrzył na mnie jak na wariatkę. Ciężki ten nasz Polski, zdaje mi się. Dotarliśmy na lotnisko. Zostawiliśmy samochód na parkingu. Gil i Jota mieli go odebrać potem. Poszliśmy do odprawy. Oddaliśmy bagaże, bilety i paszporty zostały sprawdzone. Szliśmy sobie właśnie korytarzem, już do samolotu.
- Ej. Oni sobie z nas żartują, no nie ? - zapytałam ukochanego.
- Nie wiem. Też się nad tym zastanawiam, ale nie wiem czy się prędko dowiemy odpowiedzi.

***
Hej ;*
Taki chyba troszkę dłuższy wyszedł ;D
No to się porobiło xd
Rafa w ciąży z Danim.
Co na to Neymar ? Jak się zachowa ?
Będzie chciał znać swoją siostrę ?
Kto miał sobie z nich żartować ?
Zostawiam Was z tymi pytaniami i powiem, że w 20 rozdziale skomplikuje im trochę życie, ponieważ pójdzie o jedną sprawę ^^
Czekam na opinie !
Do Anonimów - podpisujcie się, abym mogła Was rozróżniać ;)
Do następnego ;*
Pozdrawiam ;* 

7 komentarzy:

  1. Kochana masz wielki talent. Uwielbiam Twojego bloga <3 Szybko pisz kolejny :* / Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! :) hmm...może to paparazzi albo grupa przyjaciół sobie z nich "żartuje"? Dużo pomysłów a pewnie wydzie zupełnie coś innego. Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze świetny rozdział!! ^.^ Dawaj szybko następny!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. <3 Czekam na kolejny i jestem b.ciekawa co się wydarzy ^^

    OdpowiedzUsuń