- Ku*** jak śmiesz się tu pokazywać po tym wszystkim ? – od progu krzyknął Ney, a Alves wstał.
- Ej spokojnie co ? – zapytał.
- Spokojnie kur**, spokojnie ?! – krzyczał jak opętany.
- Tak ku*** spokojnie. – odpowiedział mu Daniel, który też już miał ochotę pobić Brazylijczyka.
- Kochanie idź na górę i weź Rafaellę. – powiedział i pogłaskał po włosach.
- Ale nie zrób niczego głupiego. Obiecujesz ? – zapytałam błagalnie.
- Obiecuje. – powiedział i pocałował mnie w głowę, a potem w usta.
Poszłyśmy na górę. Słyszałyśmy jak się kłócą. Sądzę, że cała Brazylia słyszała jak takich dwóch „ przyjacieli „ się kłóci.
Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy, aż wszystko ucichło. Postanowiłam, że zejdę i zobaczę stan sytuacji. Zeszłam, a tam stał Ney, bez koszulki, ponieważ trzymał ją przy nosie. No nieźle, a obiecał.
- Słonko, obiecałeś coś. – powiedziałam i podeszłam do niego.
- Wiem, ale inaczej wyszło. – oznajmił. U niego wszystko zawsze wychodzi tak jak nie trzeba.
- Daj to. – rzekłam i zabrałam mu biały skrawek materiału. Wytarłam mu łuk brwiowy, policzek i ten nos. Poszliśmy do kuchni po apteczkę. Potem ponownie wróciliśmy do salonu. Neymar położył się na moje kolana.
- Skarbie, ale musisz ? – zapytał.
- Tak skarbie, muszę. – zaśmiałam się.
- Muszę się przyznać, że boję się wody utlenionej. – zaśmiał się, na co i ja odpowiedziałam śmiechem, więc śmialiśmy się oboje. Rany przemyte, a on obandażowany. Dorobił się kilka nowych plastrów. Ach ten mój Brazylijczyk. No cóż. Sam się wpędza w kłopoty.
***
- I teraz to kochanie wyglądasz naprawdę przystojnie. - zaśmiałam się, a Santos podniósł się z moich kolan.
- Oj weź już mnie nie dołuj. - powiedział od niechcenia.
- Ja cię dołuję ? Jaki ty się wrażliwy zrobiłeś, odkąd zacząłeś ze mną chodzić. Cytuję słowa z instagrama " Pra quem tem pensamento forte, o impossível é questão de opinião ". - oznajmiłam temu mojemu piłkarzowi, jak to on się zmienił przez te kilka dni.
- Oj kochanie. Daj mi już spokój, dobrze ? - zapytał błagalnie. Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
- Wiesz słońce, nic nie ma za darmo. - rzekłam.
- Czy ty ... – nie dałam mu dokończyć.
- Czy wy naprawdę jesteście tacy niekumaci czy jak ? - spytałam i podniosłam ręce w geście zastanowienia. Zaraz po tym zrobiłam minę milorda. Podszedł do mnie i mnie pocałował.
- Czyli jednak masz mózg, albo przynajmniej coś podobnego. - wypowiedziałam te słowa prosto w jego usta. Pocałowałam go jeszcze raz i czułam jak uśmiecha się przez pocałunki.
***
- Hahaha. Ale ty mądry jesteś no normalnie, aż cię szkoda. - odpowiedziałam mu. Siedzieliśmy sobie na łóżku i urządzaliśmy pogawędkę, ale z jego pomysłami, głupimi pomysłami to raczej można nazwać jako rozmowa lekarza z człowiekiem chorym psychicznie, który ma zamiar się wyleczyć z tej swojej głupoty.
- Ale pomyśl racjonalnie. Gdybyś teraz była w ciąży to potem jakby dziecko miało 10 lat to ty byś miała 30 . A jak urodzi się za 5 lat i jak będzie miało 10 to wtedy będziesz miała 35. - zaczął mi tłumaczyć.
- Oj. Coś się tak uparł na to dziecko ? Dlaczego chcesz się tak szybko ustatkować ? - zaczęłam zadawać po kolei pytania.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami, a ja zrzuciłam mu ręce na szyję i usiadłam okrakiem na jego kolanach.
- Spokojnie. Nie ucieknę. - zaśmiałam się na co i Brazylijczyk się uśmiechnął. Po chwili jego usta znalazły się na moich.
***
Stałam sobie na balkonie i podziwiałam zachód słońca. Neymar gdzieś znikł. Po chwili poczułam ręce oplatające mój brzuch.
-
Kłam jeśli mnie kochasz. - szepnął mi do ucha.
- Będę. - oznajmiłam.
- " Miénteme si no me amas ,pero ya no juegues mas con mi corazón,
que era tan solo con una palabra, te escribí tu primera canción de amor,
sentimientos guardo en mi interior, y el suave sonido de tu voz,
que me dice que tu quieres ser, el ultimo suspiro de mi respiración. “ - zacytował fragment jednej z moich ulubionych piosenek. Nie wiedziałam, że mam tak romantycznego chłopaka. Kochanego, czułego i mojego. Kocham go najbardziej i to z nim chce mieć dzieci, z nim chcę się zestarzeć. Wiem, że to ten jedyny, wyjątkowy i cudowny. Kochający z całego serca. Powtarzam się, ale tak to jest w miłości. Trzeba się powtarzać, aby nie zapomnieć. Nie zapomnieć, dlaczego kochamy tą drugą osobę.
***
- Śpij już co ? – zapytałam lekko
zdenerwowana.
- Ja już wszystko rozumiem.
Wszystko. Do choroby jasnej. – powiedział i nadal się gapił w ten jakże
interesujący sufit.
- Co ty kotek rozumiesz ? –
spytałam. Ja tu jestem tylko od zadawania pytań, jakby co.
- Ty nie chcesz mieć ze mną dzieci
i to tylko dlatego. A i jeszcze też dlatego, że mnie nie kochasz. – zaczął mi
wypominać. Ach tak. Zapomniałam wspomnieć. Od dobrych 5 minut chcę mnie
przekonać do posiadania dziecka. Na początku tylko mi to wyjaśniał, a teraz
nawet nie liczy się z moim zdaniem, tak jak to było trochę wcześniej.
- Zamknij się co już ? – zapytałam
i wtuliłam się w poduszkę i próbowałam zasnąć. Ten jeszcze coś tam mamrotał,
ale udało się. Zasnęłam.
***
Wstałam rano, on jeszcze spał. Po cichu wyjęłam
rzeczy z walizki, a następnie udałam się pod prysznic. Czułam, że będzie na mnie obrażony za wczoraj, ale co ja mu poradzę ? Jak już się na coś uprze to zlitujcie się. U nie go w słowniku nie ma słowa " nie " u niego jest tylko " tak ", " dobrze ", albo coś z tym związane. Ma ciężki charakter i będę musiała go trochę zmienić, bo nie wytrzymam z nim na dłuższą metę. Wyszłam z pokoju. Popatrzyłam na niego z żalem. Z jednej strony było mi go szkoda, ale z drugiej nie. Niech nauczy się, że nie wszystko zawsze jest po jego myśli. Nie ma tu co mówić o zwycięstwie i przegranej, bo to nie te klocki, ale można to tak trochę porównać. Ze mną nie wygra. - jedna, święta zasada. Właśnie parzyłam sobie kawę, kiedy do kuchni przyszła pani domu.
- Witaj słońce. - uśmiechnęła się promiennie w moją stronę, co ja odwzajemniłam.
- Dzień dobry. Kawy ? - zapytałam. Nie będę chamska.
- Poproszę. - odpowiedziała i usiadła do stołu. Po chwili zaczęła schodzić się reszta rodzina Da Silva. Każdemu zrobiłam tą kawę, no może nie każdemu. Z wyjątkiem takiego obrażalskiego Brazylijczyka. Nagle w kuchni pojawił się Neymar. Przywitał się całusem w policzek z mamą oraz z siostrą, a z tatą przybił sztamę. Na mnie popatrzył jedynie złowrogo i nic nie powiedział. Jego problem. Jak chcę niech się obraża. Może niech po prostu mnie od razu rzuci ? Może tak będzie lepiej dla nas dwojga ? Nie będzie musiał się ze mną użerać, tak jak to robi teraz. Siedzieliśmy właśnie przy stole jedząc śniadanie przygotowane przez mamę Ney'a. Stop. Poprawka. Mamę NEYMARA. Siedziałam obok Rafaelli i jej mamy, a po drugiej stronie Neymar z ojcem. Nawet na mnie nie spojrzał. Zresztą tak jak ja na niego. Po skończonym śniadaniu, razem z Rafą posprzątaliśmy i udałyśmy się na górę. Przebrane w
stroje kąpielowe udałyśmy się na taras i weszłyśmy do basenu. Chlapałyśmy się, śmiałyśmy, wygłupiałyśmy, pływaliśmy oraz żartowaliśmy.
* Neymar *
Wkurw**** się. Porządnie się wkurw****. Jesteśmy razem kilka dni, a już się kłócimy. Tak to prawda. Nie umiem przegrywać. Nie umiem. Zawsze muszę być zwycięzcą, a wiem, że życie takie nie jest i nie zawsze będzie po mojej myśli. Próbuje się z tym pogodzić, choć chwilami jest ciężko.
– Synu, powiesz mi co się stało ? - zapytał mnie tata, kiedy to ze złością
rzucałem piłką do kosza.
- A jak myślisz ? - zapytałem i odłożyłem piłkę.
- Nie wiem. Po tobie można się wszystkiego spodziewać.
- Chcę mieć z nią dziecko, a ona nie chcę. - zdenerwowałem się.
- Posłuchaj. Jesteście ze sobą dopiero kilka dni, ona będzie miała studia. Nie jest na to gotowa. Musisz to synu zrozumieć. To nie ty będziesz chodził 9 miesięcy z brzuchem. Jeszcze nie pora i czas. - doradził i przy okazji wyjaśnił mi tata. Miał rację. On zawsze ma rację.
* Marizzette *
Postanowiłyśmy z Rafą zaszaleć. Właśnie wychodziłyśmy z Rafaellą z domu. Naszym celem był wypad na zajęcia fitness. Uznałyśmy, że dobrze nam to zrobi. Po męczących zajęciach, zmęczone jak i zadowolone oraz umyte i wypoczęte, ponieważ zapomniałam wspomnieć, że byłyśmy również w spa, które znajdowało się w tym samym budynku, opuściliśmy " centrum urody ". Można było by je nazwać " Tylko $ ", sadząc po majątku jaki tam zostawiliśmy. Wróciłyśmy do domu zaczęło robić się późno. Rafaella poszła do siebie, a ja postanowiłam, że wezmę swoje walizki i przeniosę się do pokoju gościnnego. Właśnie zamykałam walizkę, kiedy wparował ON do pokoju.
- Co ty robisz ? - powiedział i oparł się o futrynę.
- Co cię tak zaczęło interesować to co robię ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Powiem ci, że wcześniej mnie to już interesowało. - oznajmił.
- A to nowość. A to co czuję też cię interesuję czy to już nie ? - zapytałam z pogardą.
- Mari to nie jest tak ... - przerwałam mu te jego głupie tłumaczenie się.
- U ciebie nic nigdy nie jest tak jak powinno być. - powiedziałam, a raczej oznajmiłam mu to prosto w twarz, po czym poszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Z bezsilności. Ktoś zaczął pukać. Jak nie stoi w jednych drzwiach to stoi przy drugich.
- Kochanie otwórz drzwi. - poprosił spokojnie.
- Nie mów tak do mnie!. - krzyknęłam.
- Ale posłuchaj mnie ... - przerwałam mu. Otworzyłam drzwi i zaczęłam krzyczeć prosto w twarz.
- Ty mnie lepiej kur** posłuchaj. Nie wszystko będzie zawsze po twojej myśli. Jeśli chcesz to proszę od razu ze mną zerwij. Chociaż nie będziesz się ze mną użerać. - powiedziałam, a go zamurowało. Nic nie odpowiedział. - Świnia. - powiedziałam i strzeliłam go z liścia z całej siły, zaczęłam płakać, wyminęłam go i wyszłam z domu. Poszłam na plażę, ponieważ nie zdążyłam jeszcze dokładnie poznać miasta, w którym obecnie przebywałam. Siedziałam na piasku i płakałam. Płakałam i płakałam i płakałam i łez nadal nie było końca. Źle zrobiłam. Teraz żałuję, że go uderzyłam. Mogłam z nim spokojnie porozmawiać, a nie od razu przywalić mu w twarz, ale z jednej strony sobie zasłużył. Mam mieszane uczucia co do niego. Na tą chwilę nie chcę go widzieć, a za chwilę, mogę się założyć, że będzie mi go cholernie brakować.
- I coś ty idiotko znowu najlepszego narobiłaś ? Spierdo***** to, spierdo*****. - powiedziałam szeptem sama do siebie. Robiło już się ciemno. Postanowiłam, że wrócę do domu, chociaż pewnie tam nikt nie chce mnie widzieć, ale gdzie ja mam się teraz podziać, no pytam się gdzie ? Boje się jego ojca. Zawsze staje po stronie swojego jakże " wspaniałego " synka. Weszłam do domu. Rodzinka w komplecie siedziała sobie w salonie i się śmiała. Postanowiłam niezauważalnie wejść do kuchni i się czegoś napić.
* Oczami pani Nadine *
- Pójdę do niej porozmawiać. - oznajmiłam i już miałam wstawać.
- Mamo stój. Nie warto. - powiedział pierworodny.
- Tylko ty synu tak uważasz. Nie wiesz co właśnie straciłeś.
- Mama ma rację. Dużo straciłeś. - odezwał się mój mąż.
- Ale to nie ja ją uderzyłem. - powiedział oburzony.
- Ale ty pierwszy zacząłeś temat i go kontynuowałeś kiedy ona powiedziała stanowcze " nie ". - oznajmił naszemu synowi.
- Mam was wszystkich serdecznie dość. - powiedział, wstał, wyszedł z domu i trzasnął drzwiami.
* Oczami Mari *
- Nie płacz już. Wszyscy jesteśmy z tobą. - powiedziała, czym poprawiła mnie lekko na duchu.
- Ale nie gniewacie się za to, że go uderzyłam ? - zapytałam i trochę bałam się odpowiedzi.
- Nie. Należało mu się po prostu. Nie mam zamiaru bronić jego, ponieważ święty nie był nie jest i nie będzie, a jeśli znowu coś przeskrobie, masz moje pozwolenie, że możesz go bez żadnych konsekwencji uderzyć, a on niego skargi nie przyjmę. - obie z rodowitą Brazylijką się zaśmiałyśmy. Potem poszłyśmy do salonu. Podglądaliśmy wspólnie telewizję. Od każdego obecnego, dostałam słowa wsparcia. Nikt się nie gniewał. Następnie umyta i przebrana w piżamę położyłam się do łóżka. Wyjęłam z walizki notes, a w tym notesie miałam
zdjęcie Neymara. Wyjęłam je i przeczytałam to co było napisane z tyłu.
" Najwspanialszy człowiek na świecie. Wymarzony chłopak i mąż. Chociaż każdy mi mówi, że i tak z nim nie będę, ja wierzę w marzenia i wierzę, że one się spełniają. Zawsze. Luty, 2011 rok. "
Dawno temu to było. Wzięłam jeszcze jedno
zdjęcie, które podarował mi Ney. Popatrzyłam na nie, spłynęła mi łza. Takiej tęsknoty. Wiem, że jest blisko, ale jednak nie wystarczająco blisko. Odłożyłam zdjęcie wraz z notesem na półkę, zerknęłam na nie ostatni raz tego wieczoru i dałam się porwać krainie Morfeusza, w której próbowałam rozwiązać swoje problemy.
* Oczami Neymara*
- No i znowu coś spieprz****. Jak zawsze. Kurde. Kocham cię, ale ... Nie nie mogę. Nie mogę. Nie mogę spojrzeć ci teraz w oczy. - powiedziałem do
zdjęcia, odłożyłem je na półkę i zasnąłem. Sam. Bez tej jedynej osoby, która powinna tu teraz przy mnie leżeć i dla mnie oddychać.
* Oczami Mari *
Wstałam rano. Podeszłam do walizki, wzięłam odpowiednie
rzeczy i udałam się z nimi do łazienki. Nie wiem co będziemy dziś robić. Znaczy co ja będę robić, albo z Rafaellą, bo ja towarzystwo Neymara nie mam co liczyć. Zeszłam na dół. Właśnie jedli śniadanie. Przywitałam się z nimi i zostałam zaproszona do stołu. Zjadłam ciepły posiłek, pomogłam posprzątać i razem z Rafaellą udałyśmy się do jej pokoju. Włączyliśmy piosenkę, pogłośniłyśmy i zaczęłyśmy się wydzierać.
" Just can't stop dancin' " i tak dalej to szło. Moja siostra ( tak już została przez nas nazwana. Ja jestem jej siostrą, ona moją ) miała pokój przy Juniorze, ale tak naprawdę miałyśmy na to wyjeba**. Potem leciała następna piosenka i następna. Po jakichś 20 minutach dzikich tańców i głośnych śpiewów wyszłyśmy z pokoju i przeniosłyśmy się na dół. Rodziców rodzeństwa nie było, a my z tego skorzystaliśmy. Włączyliśmy następną piosenkę i wyszłyśmy na taras. Wzięłyśmy piłkę i zaczęłyśmy grać w siatkówkę. Grało się zawaliście. Dlaczego nie zajeb***** ? Nie wiem. Tak po prostu. Zauważyłam, że królewicz Neymar wstał. Miałam to naprawdę gdzieś. Właśnie leciała
piosenka Faydee " Maria ". Kocham tą piosenkę i bardzo kojarzy mi się z wakacjami, chociaż już powoli koniec ...
- Rafaella. Pozwól tu na chwilę. - ona poszła, a ja weszłam na ig. Zobaczyłam
zdjęcie Neymara z wczoraj.
Opis -
" Łatwo jest zranić, trudniej przeprosić. Łatwo jest stracić, trudniej odzyskać ...
#nofeliz #noamo #novida "
Polubiłam. Tak. Miał rację. Nie chcę się z nim kłócić. Nie chcę też, aby klękał przed mną na kolanach, bo ja też tu bez winy nie jestem.
***
Tak naprawdę resztę dnia
przesiedziałam w pokoju. Myśląc i płacząc na zmianę.
- Puk puk. – Rafaella.
- Kto tam ? – zapytałam.
- Hipopotam ! – zaśmiała się i
wparowała mi do pokoju i rzuciła się na łóżko.
- Jasne. Ty i hipopotam. Niebywałe
prawdopodobieństwo. Pff. – przewróciłam oczami.
- Idziem biegać ? – zapytała.
- Powiem, że z chęcią. A gdzie
jest Neymar ? – spytałam zaciekawiona.
- Poszedł gdzieś. Powiedział, że
ma wszystkich w dupie i nikt mu nie będzie rozkazywał. – oznajmiła.
- Ok. To spotkamy się na dole. –
uśmiechnęłam się i dziewczyna poszła do swojego pokoju.
Wybrałam odpowiedni
strój, włosy
związałam w
kucyka i zeszłam już gotowa na dół.
- No to chodźmy. – zaśmiała się Rafaella.
Pokierowałyśmy się na drogę przy
plaży. Tak jest tam taka droga. Można tam jeździć na rowerze, deskorolce,
biegać, bądź tak po prostu sobie pochodzić.
Razem z Rafaellą zapatrzyłyśmy się
i wpadł we mnie jakiś mężczyzna.
- Uważaj jak biegasz ! – powiedziałam.
Miał na głowie kaptur, ale jednak po chwili go zdjął.
- Porozmawiajmy. – powiedział
błagalnie. Rafaella szepnęła pod nosem „ zostawię was samych „ i poszła gdzieś.
- Nie Neymar. Nie mamy o czym
rozmawiać. – powiedziałam i próbowałam się nie patrzeć w te
oczy, ale nie
mogłam. Miały w sobie taki magnes.
- Mamy o czym rozmawiać. –
oznajmił, złapał mnie za rękę i udaliśmy się nad brzeg morza.
- Przepraszam. Zachowałem się
cholernie nieodpowiedzialnie. Przemyślałem wszystko i wiem, że ty masz studia i
też chcesz coś osiągnąć w życiu. Zrozumiałem swój błąd i chce Cie przeprosić. Z
całego serca. Kocham cię nad życie i zrozumiałem, że przez taką kłótnię, mogłem
cię stracić na chwile, albo w najgorszym przypadku na zawsze. Mam nadzieję, że
mi wybaczysz, i że wszystko wróci do normy. Kocham cię i nie wyobrażam obie
życia bez ciebie. Rozumiesz ? – powiedział i złapał mnie za rękę.
- Rozumiem. Mi też jest teraz
głupio. Nie powinnam cię wtedy uderzyć, ale poniosło mnie przepraszam. – w jego
oczach jak i w moich widziałam łzy. Łzy smutku, szczęścia i prawdy.
- Wszystko już w porządku.
Doskonale cię rozumiem. Wiem, że to nie było wszystko dla ciebie łatwe. Ale
teraz jestem przy tobie i postaram się tego nie zepsuć następny raz. – wyznał i
pocałował moją dłoń. – Kocham cię. – wyszeptał i przysunął się bliżej,
trzymając mnie za kark. Czekał na moją reakcję.
- Też cię kocham. – również
wyszeptałam, zagryzłam dolną wargę i popatrzyłam raz w jego oczy, raz na usta.
Po chwili nic naszych ust nie dzieliło. Byliśmy spragnieni tego pocałunku jak
nigdy dotąd. To od niego w tamtej chwili zależało nasze życie. Pasja, z którą
się całowaliśmy była nie do opisania. Po prostu za mocno się kochaliśmy, aby
nie być razem. Uroki miłości.
***
Wróciliśmy do domu za rękę. Tak
jak typowa zakochana para. Bardzo się cieszyłam, że się pogodziliśmy, ale też
cieszyłam się z tego, że zrozumiał swój błąd jakim było „ naciskanie mnie „ na
posiadanie dzieci.
- Skarbie ? – zapytał niepewnie.
- Mhm. – mruknęłam, aby
kontynuował to co zaczął.
- Bo mi jest teraz strasznie
głupio. Przepraszam. – zaczął niepewnie.
- Spokojnie. Wszystko już mi
wyjaśniłeś, ale dobrze, że ci głupio. – pokazałam mu język. – Musisz zrozumieć
i mnie. Rozumiem, że masz już 23 lata i chciałbyś się ustatkować, ale ja mam 20
lat i nie chcę mieć na razie dzieci. Ale o ślubie nic na razie nie wspominam. –
zaśmiałam się.
- Fajnie by było mieć taką żonę. –
zaśmiał się.
- I takiego fajnego męża. –
dodałam, a Brazylijczyk złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
***
Wróciliśmy do domu. Było już
późno. Sporo czasu spędziliśmy na plaży. Wzięliśmy prysznic, ponieważ byliśmy
po bieganiu. Potem Mari suszyła włosy.
Postanowiłem się trochę z niej ponabijać. Zrobiłem sobie
selfie, a w tle była ona suszącą włosy. Zdjęcie podpisałem :
" Nie powiem kto tu jest uzależniony od wyglądu swojej fryzury "
I dodałem na ig, tt, fb, trumbl'a. Takie same zdjęcie zrobiłem i wysłałem znajomym - moim jak i Mari - na snapie. Po chwili skończyła suszyć te swoje kudły.
- Ej, skarb. - zwróciła się do mnie. - Mogę gdzieś poukładać swoje ubrania ? - zapytała.
- Cała szafa do twojej dyspozycji. - zaśmiałem się, ale też otrzymałem buziaka w policzek. Zaczęła po kolei wyciągać swoje rzeczy. Siedziałem na łóżku, ale po chwili usiadłem na podłodze i zacząłem grzebać jej w walizce. Wyjąłem bardzo ładny
strój kąpielowy.
- Kochanie, czemu w tym nie chodzisz ? - zapytałem ukochanej.
- Bo nie było okazji, a tak wgl oddawaj to !! - krzyknęła na mnie i zabrała, a raczej WYRWAŁA mi swój strój. - Jak śmiesz mi grzebać w walizce ?!
- Nie wiem. Tak po prostu. Może to dlatego, że jestem twoim chłopakiem ? - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Ha ! Myśli, że jest moim chłopakiem i mu wszystko wolno. - przewróciła oczami.
- A nie ? - zapytałem i podszedłem bliżej. Wsunąłem jej rękę pod koszulkę i zacząłem robić jej kółka kciukiem na brzuchu.
- Nie. – zamruczała seksownie.
- A ja myślę, że tak. - szepnąłem jej do ucha, podniosłem i delikatnie położyłem na łóżku. Zacząłem całować jej szyję, z czego ona się śmiała. Przygryzłem delikatnie skórę jej obojczyka, po czym złagodziłem pocałunkiem. Chciałem ściągnąć jej koszulkę, ale złapała mnie za ręce.
- Nie teraz skarbie, dobrze ? - zapytała i zrobiła słodkie oczka.
- No na te słodkie oczka... Dobra. Kupiłaś mnie. - zrobiłem swój firmowy uśmiech i pocałowałem ją lekko w usta. Lubię skradać pocałunki. Ale tylko jej. Haha.
- A powiesz mi o której masz jutro trening ? - zapytała mnie, kiedy wróciła do rozpakowywania się.
- Na 10. Idziesz ze mną ?
- Tak szczerze nie mam nic do roboty, więc tak. - uśmiechnęła się promiennie w moją stronę. Po jakiś 20 minutach, rozpakowała dwie walizki, tak samo uczyniłem ja. Zeszliśmy na dół na kolację i resztę dnia spędziliśmy z moim rodzicami. Wieczorem poszliśmy na górę, wzięliśmy wspólny prysznic i położyliśmy się do łóżka. Nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem. Mari była wtulona w mój tors.
* Marizzette *
Rano obudziłam się sama. Nikt mnie nie budził. Postanowiłam obudzić Ney'a, ponieważ za 1,5 godziny miał trening. Mamrotał coś pod nosem, a potem powiedział, że zaraz wstanie. Nie zważając na Brazylijczyka, poszłam do łazienki. Wzięłam tylko bieliznę, ponieważ nie wiedziałam jeszcze co założę. Wzięłam prysznic i prosto udałam się do pokoju. Stanęłam przed szafą i zaczęłam się zastanawiać.
- Mmm. - usłyszałam Neymara. Odwróciłam się do niego. Był rozłożony na łóżku, ręce założone za głowę i patrzył w moją stronę.
- Jak śmiesz mnie podglądać ? - udawałam oburzoną.
- Kochanie, widziałem cię nawet bez tego więc to nic takiego. - uśmiechnął się łobuzersko. Podszedł do mnie i objął mnie od tyłu.
- O jeju jaki ty jesteś zboczony . - przewróciłam oczami. Wyciągnęłam odpowiednie ubranie.
- Puść mnie. - poprosiłam.
- A co jeśli nie chcę ? - zapytał.
- A co jeśli cię proszę ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- A co będę za to miał ? Bo jak ja cię puszczę, a nie dostanę nic w zamian, to dla mnie to będzie nieopłacalny interes. - zaczął wyjaśniać,
- Umiesz się targować. - przyznałam mu rację. – W zamian dostaniesz to. - powiedziałam odwróciłam się i pocałowałam go namiętnie w usta. Każdy pocałunek odwzajemniał. Puścił mnie, chociaż niechętnie się ode mnie oderwał, a ja się
ubrałam. Potem on poszedł do łazienki i wspólnie zeszliśmy na śniadanie. Przywitaliśmy się z wszystkimi obecnymi i pojechaliśmy na trening.
***
Poszłam z Neymarem do szatni.
Przedstawił mnie swoim kolegom z drużyny. Jego trenera też zdążyłam poznać.
Następnie ja udałam się na trybuny i poznałam partnerki piłkarzy. Bardzo
polubiłam wybrankę serca Oscara oraz Williama. To z nimi przegadałam cały
trening. Można powiedzieć, że się zaprzyjaźniłyśmy.
Po treningu wróciłam z Neymarem do
domu. Udaliśmy się od razu na górę. Brazylijczyk poszedł do łazienki wziąć
prysznic, a ja wzięłam jego telefon i przeglądałam zdjęcia. Najwięcej było tam naszych,
oraz z Davim i Rafaellą. Z kolegami też było sporo.
Po chwili Ney wyszedł z łazienki w
samych dresach. Ta jego
klata !
– Aww !! – pomyślałam. Staną przed
lustrem i patrzył się w nie. Podeszłam do niego.
- Więcej to tych tatuaży się nie
dało zrobić ? – zapytałam i przejechałam dłonią po jego lewej ręce. Czułam jak
jego mięśnie się napinają pod wpływem mojego dotyku. Można chwilami powiedzieć
– kojącego dotyku, wspominając akcję kiedy to Ney zobaczył Daniego ze swoją
siostrą.
- Na tej ręce już nie. – wyszczerzył
się. – Ale jest jeszcze druga, nie do końca wytatuowana. – objęłam go teraz w
pasie i gapiliśmy się na nasze odbicie.
- A tak w ogóle, mógłbyś mnie
umówić do swojego tatuażysty ? – zapytałam. Ten się odwrócił i spojrzał na mnie
pytająco.
- Niby po co ? – zapytał.
- A po co się chodzi do tatuażysty
? – przewróciłam oczami.
- Dobrze kochanie. Umówię cię.
Jutro wieczorem pojedziemy. – powiedział i położył ręce na mojej talii. Ja
natomiast na jego umięśnionym torsie. – A jaki chcesz sobie zrobić tatuaż ? –
zapytał mnie.
- Chcę sobie zrobić na boku, na
wysokości ramion
Krzyż, na palcu, tak jak twoja siostra,
serduszko, na kostce
kotwicę i na nadgarstku po lewej
stronie
samolocik. – uśmiechnęłam się. Chciałam sobie jeszcze wytatuować na
ramieniu napis „ The one and only – NJr „, ale to jak jego nie będzie.
Dogadałam się z Jotą, że mają po niego zadzwonić, jak będziemy w salonie. Oni
właśnie dzisiaj mają przylecieć.
- Uff. Już myślałam, że chcesz się
cała wytatuować. – zaśmiał się.
- Ty możesz, a ja nie ? Pff. Gdzie
tu równo uprawnienie ? – zapytałam z pogardą.
- Jesteś piękna bez tatuaży, bez
makijażu i bez … - nie dałam mu dokończyć.
- Ubrań. Tak, tak. Wiem. Tego się
po tobie najbardziej spodziewałam. – zaśmiałam się, on podszedł do mnie i
namiętnie pocałował w usta.
- Może ubrałbyś koszulkę ? –
zapytałam kiedy się od siebie oderwaliśmy. Popatrzyłam na jego tors, a
następnie w jego oczy.
- A co ? Tak ci się nie podobam ?
– zapytał zdziwiony.
- Właśnie o to chodzi, że mnie
zabijasz. – zaśmiałam się. Podszedł do mnie i chciał pocałować, ale mu się nie
dałam. Wyjęłam z kieszeni jego telefon i mu podałam. – Proszę kochanie, miałeś
zadzwonić. – dałam mu ten jego telefon, a ten jęknął niezadowolony i zadzwonił.
Z facetami tak czasami trzeba.
Skończył rozmawiać i podszedł do
mnie.
- Kochanie moje drogie. Dziś
wieczorem możemy przyjść, bo nie ma tak dużo klientów dzisiaj, a jak my
przyjdziemy to musi zamknąć salon, bo nas zjedzą. – zaśmiał się.
- Ok. To do wieczora. –
powiedziałam i wzięłam swoją torebkę.
- A ty gdzie ? – zapytał i
rozłożył ręce.
- Sorry skarbie, ale umówiłam się
z Rafcią do fryzjera. Ciao. – powiedziałam, bądź oznajmiłam mu, podeszłam,
pocałowałam w policzek i wyszłam z pokoju. – Gotowa ! – krzyknęłam będąc na
korytarzu. Po chwili Brazylijka przyszła i powiedziała :
- Ja też. To co idziemy ? –
zapytała.
- No jasne. – odpowiedziałam i
wyszłyśmy z domu. Pokierowałyśmy się do fryzjera.
Po krótkiej jeździe taksówką,
byłyśmy na miejscu. Zajęli się nami fryzjerzy.
Ja jak i
Rafaella, byłyśmy
zadowolone ze swoich fryzur. Potem zaszłyśmy do sklepu z butami. Kupiłam
miętowe lakierki, a Rafa
kremowe, również lakierki.
Wróciłyśmy do domu. Zastałyśmy
Neymara – bez koszulki – rozwalonego na kanapie.
- No nareszcie. – powiedział i
odwrócił się w naszą stronę. Usiadłam przy nim.
- Jakoś ci to wynagrodzę. –
szepnęłam mu na ucho, a on uśmiechnął się łobuzersko.
Wyjęłam buty z pudełka i mu
pokazałam.
- Ładne ? – zapytałam. Wiedziałam,
że powie tak.
- Nie. – odpowiedział. Spojrzałam
na niego złowrogo.
- Toć się tylko z tobą droczę. Ładne
i akurat przydadzą ci się na galę rozdania nagród za poprzedni sezon. –
uśmiechnął się.
- Oo. – uśmiechnęłam się. – Tylko
jeszcze muszę kupić sukienkę, torebkę, biżuterię.
- No, ale jest jeszcze czas. –
odwzajemnił uśmiech. – A tak w ogóle, piękny masz kolor włosów.
- Dziękuję. – powiedziałam i go
przytuliłam.
- Dla mojej księżniczki wszystko.
– szepnął mi na ucho i pocałował w policzek. – Dobra jest już 14, a ja jestem głodny. –
zaśmiał się.
- I mylisz, że zrobię ci obiad ? –
spojrzałam na niego miną typu „ nie wiem na co ty liczysz „.
- Tak. – uśmiechnął się.
- A pomożesz mi ? – zapytałam.
- No niech ci będzie. – uśmiechnął
się blado i poszliśmy do kuchni.
Zrobiliśmy spaghetti. Akurat gdy
nałożyliśmy na talerze, wrócili Neymara rodzice. Wszyscy nam podziękowali, a my
wróciliśmy do pokoju. Poszłam wziąć prysznic, Neymar również. Przebrałam się w
czyste
ubrania.
On również. Zbliżała się 17:30. Spakowałam do torebki
najpotrzebniejsze rzeczy, ubrałam
buty, tak samo jak
Ney i wyszliśmy z domu.
Wsiedliśmy do jego białego Audi i odjechaliśmy z piskiem opon w stronę „ Nautica Tattoo „.
* Oczami Neymara *
Właśnie wchodziliśmy do studia.
Podążyliśmy od razu na górę. Zobaczyłem tam …
***
Mamy 20 rozdział !!
Przepraszam Was za jakość, ale jeden fragment miałam na telefonie, jeden ja komputerze i miałam tyle tych fragmentów i mi się wszystko pomieszało i zamiast 2 rozdziałów wyszedł jeden.
Mam nauczkę na przyszłość, że jak coś napiszę na telefonie to od razu to przesłać i połączyć z tym co na komputerze ;D
Nie zanudzam już Was xd
I mam trzy prośby :
1. Proszę anonimów o podpisywanie się.
2. Piszcie na e-mail'a - neymarowwa11@gmail.com - co może zdarzyć się jak będą w Argentynie, bo ja kompletnie nie mam pomysłu.
3. Wyrażajcie swoje opinie, krytykujcie, poprawiajcie.
Pozdrawiam ;*
Do następnego ;*