czwartek, 30 lipca 2015

25. Obiecałeś dużo, a nie dotrzymałeś żadnej obietnicy.

… nie będziemy razem. Nie obraź się, ale to się jakoś popsuło. To między nami.
- Wiem. Zauważyłem to. – oznajmił.
- A to należy do ciebie. – powiedziałam i chciałam ściągnąć łańcuszek.
- Zostaw to dla ciebie. Już na zawsze. – powiedział i wyszedł z pokoju. Rozpłakałam się jak dziecko, ale starałam się wierzyć w to, że jednak będzie dobrze. Podeszłam szybko do walizki i wyjęłam jego koszulkę. Powąchałam ją trochę. Była przesiąknięta jego zapachem. Nawdychałam się jeszcze chwilę tego zapachu, który był takimi moimi narkotykami, i poszłam do niego do pokoju. Zapukałam i uchyliłam drzwi. Też właśnie wąchał moją koszulkę.
- Proszę. Zawieruszyło się to w mojej walizce. – powiedziałam i wręczyłam mu czarny skrawek materiału. Pierwszy raz w życiu widziałam jak płacze. Bolało mnie to. Strasznie bolało.
- Dzięki i masz to też u mnie się zawieruszyło. – wręczył mi morsko – błękitny skrawek materiału, który przed chwilą wąchał. Wzięłam go i wyszłam z pokoju. Znowu rzuciłam się na łóżko i płakałam. Tym razem bardziej niż wcześniej.
Dobrą godzinę już płaczę. No nic popłaczę jeszcze trochę.
Dobra teraz już płaczę 2 godzinę, ale to nadal za mało.
Ok. teraz już dobrze. 3 godzina płakania, ale nadal mam łzy. Postanowiłam zejść coś zjeść.
Zeszłam na dół. Zauważyłam, że Ney siedzi przy stole i coś je. Miał całe czerwone oczy od płaczu i całe spuchnięte.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej serek. Zdjęłam wieczko i wyrzuciłam je do śmietnika. Oparłam się o blat i szybko pochłonęłam zawartość pudełka. Po chwili było już puste. Wyrzuciłam opakowanie do śmieci, a łyżeczkę do zlewu. Szłam właśnie na górę. Obok mnie szedł Ney. Przepuścił mnie na schodach, na co odpowiedziałam tylko ciche „ dziękuję „.

* Oczami Neymara *

Jeszcze żadna kobieta mnie tak nie zraniła jak ona. Mówią, że alkohol niszczy ludziom życie i tak naprawdę jest. Przekonałem się o tym na własnej skórze. Wiem, że popełniłem błąd i nawet nie wiem czy nie największy w swoim życiu. Teraz tak bardzo żałuję. Tak bym chciał teraz być przy niej i ją przytulić, pocałować, ale nie. Ja wszystko muszę pokomplikować. Jak zawsze. Jestem strasznie na siebie zły. No, ale co poradzisz, jak nic nie poradzisz.

* Oczami Mari *


Siedziałam i znowu płakałam. No bo co innego mogłam robić ? Miałam już dosyć wszystkiego. Miałam tak serdecznie wszystkiego dosyć.
Włączyłam radosną piosenkę i zaczęłam wspominać wszystkie dobre i miłe chwile. Było ich tak sporo. Bardzo się cieszyłam, że spotkałam w ogóle takiego kogoś.
„ Już unosi mnie twój pocałunek do gwiazd. Teraz wiem, czuję to pierwszy raz. Jaki miłość ma smak ? Pocałunku ma smak. „ – te słowa są takie radosne i oddają to co czułam będą z Neymarem. Tak. Te słowa są idealne.
Postanowiłam przejść się na plaże. Włączyłam piosenkę i wyszłam z domu. Spacerowałam sobie brzegiem morza. Ciepła woda, która co chwilę oblewała moje stopy, to było to.
Spacerowałam tak z godzinę i postanowiłam wrócić do domu. Weszłam i wyszłam na taras. Był tam on, choć wcześniej go nie zauważyłam.
- Proszę daj mi jeszcze jedną szansę. – błagał. Rozumiem go, ale już decyzja zapadła.
- Obiecałeś dużo, a nie dotrzymałeś żadnej obietnicy. – oznajmiłam i poszłam do swojego tymczasowego pokoju. Włączyłam piosenkę, zaczęłam rozmyślać, a po chwili zadzwonił mój telefon. Wzięłam go do ręki i już chciałam odebrać, ale …
- Ale jak to ? – pomyślałam, ale w końcu odebrałam.

***

Hejo ;*
Przychodzę z nowym rozdziałem
Przepraszam Was, ze taki krótki, ale tak jakoś wyszło.
Dziś tytuł rozdziału jest taki sam jak tytuł opowiadania ;')
Tak, tak. Jestem okropna, wredna i co tylko, bo nie ą razem, ale chce Was poinformować, że dopiero akcja nabiera tempa ^^ *.*
Liczę na opinie i proszę anonimów o podpisywanie się !!
Nie wiem kiedy rozdział się pojawi, ale mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu ;)
Pozdrawiam ;*

PRZECZYTAŁEŚ = SKOMENTUJ


środa, 29 lipca 2015

24. Kochaj mnie tak, jak umiesz.

… i wziął od niego jakąś kartkę i marker. Szybko coś napisał i z kartką podbiegł do kamery. Ustał z kartką na której pisało :

Kocham Cię Mari ! <3 „

Poleciała mi z oka łza szczęścia. Cieszyłam się bardzo, ale też nie chciałam mu ufać i wierzyć na ładne oczy, choć widzę, że się stara.
- Mówiłam, że cię kocha. – uśmiechnęła się do mnie Cah. Odwzajemniłam uśmiech.
Mecz zakończył się remisem. 2:2. Zadowalający wynik dla obu stron.
Wszyscy kierowali się już do wyjścia. Ja razem z Caroliną i Davisiem poszliśmy w stronę szatni. Mały chciał pogratulować swojemu tacie i się z nim zobaczyć. Czekaliśmy chwile, aż tamci się ogarnęli i powoli zaczęli wychodzić. Ney wyszedł przedostatni. Jak zawsze na końcu. Fryzura się sama nie ułoży, no nie ?
Davi szybko do niego podbiegł i rzucił mu się na szyję. Ten go przytulił i podniósł do góry.
- Hej Daviś, hej Carol. – uśmiechnął się szeroko i przywitał buziakiem z Brazylijką.
- Witaj. Świetny mecz. – pochwaliła chłopaka.
- Dzięki. – również się uśmiechnął.
- Właśnie tato. Świetny mecz. I ta bramka z przewrotki. No cudo. Nauczysz mnie tak kiedyś ? – zapytał mały Brazylijczyk.
- Jasne, że cię nauczę. – pocałował go w główkę. To wyglądało tak słodko. To cudowne uczucie widzieć jak twój chłopak zajmuje się dzieckiem i jest taki opiekuńczy i kochający wobec niego, ale zarazem dziwne, ponieważ masz tą świadomość, że ma dziecko z kimś innym, ale staram się to rozumieć, można powiedzieć, że już zrozumiałam. – Dobra. Chodźcie. Odwiozę was. – i teraz co ? Jak nigdy nic pójdę z nimi ? Nie no chyba tak nie będzie.
Szłam z tyłu. Tamci śmiali się. Wyglądali jak fajna, kochająca rodzinka. Sęk w tym, że nigdy takiej nie stworzyli.
Co jakiś czas Ca patrzyła się na mnie, ale ja niemrawo się uśmiechałam. Wcale nie miałam zamiaru przebywać w towarzystwie Brazylijczyka, ale zarazem mi tak bardzo go brakowało.
Nadal szłam z tyłu. Powoli zbliżaliśmy się do auta Neymara. Właśnie chciałam iść w inną stronę.
- A ty nie jedziesz z nami ? – spytał Davi. Szkoda mi go było.
- Nie Davi. Nie mogę. – malec podbiegł do mnie.
- A dlaczego nie możesz ?
- Bo nie mogę spojrzeć twojemu tacie w oczy.
- A co w nich jest ?
- Smutek, żal.
- A dlaczego ?
- Jesteś jeszcze za mały, aby to zrozumieć. Ale powiem ci jedno. Ludzie ranią się nawzajem. Czasami tego nie odczuwają, a czasami to boli. W przypadku moim i twojego taty, to boli. Ale spokojnie. Wszystko będzie dobrze. – pogłaskałam go po włoskach i pocałowałam w czółko. Mały pobiegł do rodziców, a ja spojrzałam jeszcze raz na Neymara, uśmiechnęłam się lekko co on odwzajemnił i poszłam przed siebie.
Nie zamawiałam taksówki. Postanowiłam, ze przejdę się na piechotę, a drogi było sporo. Kiedy byłam już w hotelu, a potem w pokoju, pierwsze co zrobiłam to wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Następnie spakowałam walizki, bo jutro wyjeżdżamy, i położyłam się spać, zmęczona dzisiejszym dniem i rozmowie z małym Brazylijczykiem.

***

Wstałam około 9. Samolot mieliśmy mieć na 11. Mam jeszcze trochę czasu. Poszłam szybko do łazienki, wzięłam prysznic, umalowałam się, ubrałam. Potem pozbierałam z łazienki wszystkie kosmetyki, a samą kosmetyczkę z całą zawartością spakowałam do walizki. Właśnie zamykałam ją, aż ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. – krzyknęłam. No jego to się nie spodziewałam.
- Hej. Zostawiłaś to w pokoju. – powiedział i podał mi jasno-różowy skrawek materiału, który był moją bluzką.
- Dzięki. – powiedziałam i odebrałam swoją zgubę.
- Możemy pogadać ? – zapytał.
- Może później, albo kiedy indziej, ponieważ teraz się śpieszę. – wyjaśniłam.
- Rozumiem. To cześć. – powiedział zakłopotany i poszedł. Czy tak rozmawia para, która się kocha ? Która kilka dni temu była tak bardzo blisko ? Która sobie ufała ? Która siebie kochała ? Która chciała razem iść przez życie ? Która potrafiła normalnie porozmawiać i siebie zrozumieć ? Która po prostu cieszyła się swoją obecnością ?
Zeszłam na śniadanie. Szybko je zjadłam i poszłam do pokoju po swoje rzeczy. Wzięłam walizki, sprawdziłam czy wszystko wzięłam i zamknęłam pokój. Na dole w recepcji zapłaciłam i oddałam kluczy. Zamówiłam taksówkę, która po chwili zawiozła mnie na lotnisko. Odprawa i jestem już w samolocie. Carol nieźle to sobie wykombinowała. Specjalnie przekupiła Daviego, aby siedział z nią, a nie z Neymarem.
Zajęłam miejsce przy oknie. Obok mnie usiadł Brazylijczyk. Nie odezwałam się do niego ani słowem. Jego ręka była bardzo blisko mojej. Najchętniej w tamtym momencie położyłabym swoją dłoń na niego, ale nie dam rady. Najchętniej rzuciłabym się mu na szyję, ale nie dam rady. Najchętniej pocałowałabym go, ale nie dam rady.
Włączyłam w słuchawkach jedną z piosenek odpowiednich na taką chwilę. I odpłynęłam. Zapomniałam o całym Bożym świecie i dałam się porwać krainie Morfeusza.

***

Obudził mnie głos Neymara, że już jesteśmy na miejscu. Wyszliśmy z samolotu. Byłam skazana jechać z Neymarem. Najpierw odwiózł Carolinę, a potem nas do domu. Przywitaliśmy się z jego rodzicami i każdy poszedł do swojego pokoju.
Wzięłam telefon do ręki i weszłam na Pure People. Artykuł na pierwszej stronie. 

„ Czyżby Mari i Neymar nie byli razem ? Wszystko wskazuje na to. Dziś każdy z nich oddzielnie przyjechał na lotnisko. „

 Taa. Jeszcze niech się zaczną domyślać dlaczego się pokłóciliśmy, bo bardzo jestem ciekawa do jakich wniosków dojdą.
Usłyszałam pukanie. Krzyknęłam „ proszę „. Wszedł on. Tak niepewnie, ale wszedł. Usiadł obok mnie.
- Mieliśmy pogadać. – oznajmił.
- Mieliśmy.
- Więc zacznijmy.
- To zacznijmy.
- Ta rozmowa nie ma sensu.
- To niech zacznie mieć.
- Chcę Ci tylko powiedzieć dwie rzeczy.
- Więc słucham.
- Kochaj mnie tak, jak umiesz..
- Neymar … - nie dał mi dokończyć.
- Będziemy razem czy nie ? – spytał. I tego pytania właśnie się obawiałam. Miałam mieszane uczucia, ale zrobię po swojej myśli. Miłość to jest jednak miłość.
- Neymar, sądzę, że lepiej dla mnie i dla ciebie jak …



***

Hej !! ;*
Dodaje nowy rozdział, tak jak było w umowie ^^
Dzięki za komentarze i liczę, że z każdym rozdziałem będzie ich więcej ;)
Proszę anonimów o podpisywanie się !!
I teraz pytanie co mam zrobić ?
Mają być razem czy nie ?
Byli taką piękną parą ...
Odpowiedzi piszcie w komentarzach
A dzisiaj :

11 KOMENTARZY = NEXT !!

poniedziałek, 27 lipca 2015

23. Czyżby Ney zrozumiał co stracił ?

- Dobry wieczór, Mari. Mogę wejść ? – zapytał. Wpuściłam go. Ciekawe po co przyszedł.
- Stało się coś ? – zapytałam kiedy razem z Dungą usiedliśmy na sofie.
- Tak. Chodzi o Neymara. – wtedy właśnie lekko westchnęłam. Zauważył to. – Nie może skupić się na treningu. Ciągle o czymś myśli. Słyszałam od chłopaków, że się pokłóciliście. Jutro jest ważny mecz. Chciałbym cię prosić, abyście się pogodzili. – powiedział zrezygnowany, a za razem proszący o zrozumienie.
- Przepraszam pana bardzo, ale ja nie mam najmniejszego zamiaru się z nim pogodzić. Ja go nie mam zamiaru przepraszać i nie mam ochoty z nim rozmawiać i niech pan mnie łaskawie zrozumie. Nie mówię, że to jest tylko jego wina, ale tak naprawdę przez jego zachowanie się pokłóciliśmy. – wyjaśniłam.
- Dobrze rozumiem. Ja już pójdę. Nie będę przeszkadzał. Trzymam za was kciuki i mam nadzieje, że się pogodzicie. Trzymaj się. – powiedział i poszedł. Zostałam sama. Było już późno. Postanowiłam iść spać. Umyłam się, ubrałam i położyłam. Leżałam sama. Brakowało mi jego obecności. Tak choler*** mi go brakowało. Ile ja bym dała, aby on tu znowu ze mną był.
Wzięłam telefon z półki. Zobaczyłam nasze wspólne zdjęcie, potem drugie. Obejrzałam filmik na którym Ney się wygłupia. Brakowało mi go. Tak strasznie mi go brakowało.
Godzina 3. Już 3. A ja nadal leżę z telefonem w ręku i płaczę. Nie wiem co mam zrobić. Jutro mecz jest na 17. Do tamtej pory będę musiała zebrać się w sobie i ogarnąć. Dobra zasnęłam.

***

Wstałam w okolicach 10. Ogarnęłam się i zadzwoniłam po partnerkę Oscara i Williana. Po chwili już były przy mnie i mnie pocieszały.

* Oczami Neymara *

Właśnie siedzieliśmy sobie całą ekipą na boisku i tak naprawdę nic nie robiliśmy.
- Neymar teraz przez ciebie twoja laska siedzi w pokoju i płacze. – zwrócił się do mnie Oscar przy wszystkich.
- A skąd ty to niby wiesz ? – zapytałam obojętnie. Wcale nie było mi jej szkoda. Wcale. No dobra … jednak było Może trochę. Miała być tą, która nie będzie przeze mnie płakać. A jednak płacze z mojej winy.
- Od swojej. Siedzi u niej i ją pociesza. – oznajmił.
- W dupie z nią. – machnąłem na to ręką. Wszyscy popatrzyli się na mnie – włącznie z trenerem – z miną „ wtf ?! „. – No co ? Przecież mówię co myślę.
- Będziesz potem żałował. – powiedział Hulk.
- Bardzo. – dopowiedział trener.

* Oczami Mari *

Siedziałyśmy razem we trójkę na basenie. Dokładniej to na leżakach. Dochodziła 15. Tak spędziłyśmy dzień. No dobra. Pomijając 1,5 godziny płakania i obiad.
Opalałyśmy się i popijałyśmy drinki. Piłam mój ulubiony o nazwie Pina Colada. Podeszło do nas trzech przystojnych Argentyńczyków. Zsunęłam z nosa okulary.
- Hej piękne. – powiedzieli chórem i lekko się do nas uśmiechnęli.
- Hej przystojniaczki. – zaśmiałyśmy się we trójkę. Wpadł mi w oko taki jeden. Nie żeby coś, ale przystojny był. Zaczęli po chwili z nami rozmawiać.

* Oczami Neymara *

Szedłem właśnie z Oscarem i Willem .
- Ej stary co to ma być ? – zapytał blondyn.
- Ej tam leżą nasze laski ! – krzyknął lekko podenerwowany Will. Spojrzałem się. Nie no mieli rację, ze będę żałować. Właśnie żałuję. Poczułem co to zazdrość.
- Ej wy macie rację. – powiedziałem, bądź oznajmiłem oburzony. Wtedy już nie wiem jak to brzmiało.
- Czyżby Ney zrozumiał co stracił ? – zapytał się mnie Emboaba.
- Otóż to zrozumiałem. – uśmiechnąłem się blado.
- I tak trzymaj. – poklepał mnie po plecach Borges.
- Idziemy się zemścić ? – zapytał Oscar.
- Jasne. – zaśmialiśmy się razem z Willianem.
Szybko pobiegliśmy do pokoi. Przebrałem się i po chwili spotkaliśmy się z chłopakami na korytarzu. Zeszliśmy na dół. Usiedliśmy po drugiej stronie basenu, ale tak aby nas widziały. Tamci goście nadal gadali z naszymi laskami.
Poleżeliśmy sobie chwilę i przyszły jakieś trzy laski. Upodobałem sobie blondynkę i to z nią zacząłem flirtować.

* Oczami Mari *

- Sorry chłopaki, ale y musimy iść coś załatwić. – oznajmiła Ludmila. Zostawili nam swoje numery telefonu i poszli. – Patrzcie tam. – wskazała głową na chłopaków.
- Ej ty serio. – odezwała się partnerka Willa.
- W dupie z nim. Niech robi co chce. – oznajmiłam i dalej zaczęłam się opalać.
- Serio ? – zapytała mnie osoba, która jako pierwsza tą akcję zobaczyła.
- Tak. Niech najlepiej wskoczy jej do łóżka i będzie miał z nią dzieci. – powiedziałam niewzruszona. Upiłam ostatni łyk swojego drinka i odstawiłam puste szkło na stoliczek przy leżakach.
- Dobra. Nie wiem jak ty, ale my idziemy im to przerwać. – odpowiedziała Vanessa.
- To idźcie. Powodzenia. – powiedziałam i poszłam do hotelu. Weszłam do pokoju i zaczęłam zbierać się na mecz.

* Oczami Neymara *

Dziewczyny szły w naszą stronę, ale stop. Brakowało moje Marizzette. Chociaż teraz nie wiem czy mogę powiedzieć, że jest moja. Zraniłem ją i to bardzo. Nie wiem czy mi wybaczy. Ale żadne z nas nie powiedziało, że to koniec.
- Ychym. – chrząknęła Martins. Ci odwrócili się jak poparzeni. Tylko ja widziałem, że idą. Własnie w tej chwili zauważyłem jak Mari wchodzi do hotelu. Chciałem i nadal chciałbym pobiec za nią, ale nie starczyło mi odwagi. To prawda. Jestem po prostu tchórzem.
- To nie tak jak myślicie. – odezwał się Oscar. One się na nich popatrzyły z miną „ my wiemy swoje, wy swoje „ i tyle.
- Gdzie Mari ? – zapytałem.
- Poszła do hotelu. Powiedziała, że ma cię w dupie i możesz wskoczyć tej blondynie do łóżka i mieć z nią dzieci. – poinformowała mnie dziewczyna Oscara. Zabolało. Jak chol***. Własna dziewczyna i ma o tobie takie zdanie ? No nic. Zasłużyłem sobie.
- Ej skarbie to nie tak jak myślisz. – zaczął znowu tłumaczyć się przerażony Will.
- Pogadamy w hotelu. – i poszli. Zaraz za nimi Oscar z dziewczyną.
- A ty nie masz dziewczyny ? – zapytała mnie blondynka o imieniu El. Tak naprawdę miała na imię Emille, ale tak kazała na siebie mówić.
- To skomplikowane. – podrapałem się po karku.
- Aha. Może cię pocieszyć ? – zapytała kusząco. Nie Neymar. Ogarnij się. Masz dziewczynę. To tylko niewielka sprzeczka.
- A co proponujesz ? – zapytałem, podchodząc bliżej. No i coś ty idioto zrobił ?
- Góra, pokój. – uśmiechnęła się łobuzersko. Przysunąłem się bliżej. Położyłem rękę na dole jej pleców i powiedziałem : - Chyba raczej nie skorzystam. – pocałowałem ja na pożegnanie w policzek. Ona stała tam jeszcze chwilę w szoku, a ja sam poszedłem do hotelu.

* Oczami Marizzette. *

Założyłam kremowe rurki, które kupiłam wczoraj, koszulkę Brazylii z moim imieniem i jego numerem. Dostałam ją od niego przed przylotem tutaj. Wsunęłam jeszcze buty na nogi, sięgnęłam po torebkę i wyszłam z pokoju, wcześniej go zamykając.
Taksówka zawiozła mnie na miejsce. Wielki stadion, tłum ludzi i radosne okrzyki. Wszystko czego było mi w tamtej chwili potrzeba.
Po chwili przyszła Carol z Davim. Przywitałam się serdecznie z nimi i zaczęłyśmy rozmawiać.
Równo o godzinie 17 piłkarze zaczęli mecz. Davi był bardzo skupiony i non stop wypatrywał ojca. 21 minuta. Gol ! część stadionu szaleje. Lionel Messi strzela bramkę dla swojego zespołu ! Kibice Brazylii lekko posmutnieli. Ale nic. Następne minuty. Napięcie, emocje – to tylko niektóre czynniki, które można było odczuć. Tres jaki panował był nie do opisania. 45 minuta. Następny gol. Tym razem cieszy się inna część stadionu. Wielki Neymar, Kapitan Canarinhos strzela piękną bramkę z przewrotki ! Podbiega do kibiców i wskazuje na mnie. Pokazuje serduszko. Staram się być niewzruszona, ale nie udaje mi się. Uśmiecham się pod nosem. Kamera pokazuje na mnie. Widać, że się uśmiecham. Wielce niewzruszona ja.
Przerwa. Wynik 1:1. Zobaczymy jak będzie po przerwie.

62 minuta Gol ! Znowu Messi. Stadion szaleje. Dobra. Grają dalej. 71 minuta. Znowu Gol ! Znowu Neymar ! Tym razem zrobił coś innego. Podbiegł szybko do trenera i …




***

Hej !
Macie nowy rozdział ;)
I co teraz zrobił Ney ?
Powiem, że w następnych rozdziałach będzie się działo ^^
Pozdrawiam ;*
Do następnego ;*

10 KOMENTARZY = NEXT !

sobota, 25 lipca 2015

22. Zastanów się czy kiedykolwiek mnie kochałeś.

Zobaczył ją z jakimś mężczyzną !! Siedzieli na kanapie, a on ją przytulał. Ona płakała. Podszedł bliżej. David Luiz !! Wkur*** się. Porządnie się wkur***.
- Kur** co to ma być ?! – krzyknął. Prawdopodobnie słyszało go całe piętro.
- Ogarnij się. – ona wstała.
- Ja mam się ogarnąć ?! Ja ?! – krzyczał coraz głośniej.
- David idź już. – powiedziała do chłopaka, a on wykonał jej polecenie i wyszedł.
- Poszedłem na chwilę, a ty już sobie innego znalazłaś ! – powiedział oburzony.
- Po pierwsze nie na chwilę poszedłeś, bo nie było cię trzy i pół godziny, a po drugie martwiłam się idioto o ciebie, a David tylko przyszedł mnie pocieszyć i popilnować, abym nie zrobiła niczego głupiego. Siedziałam i płakałam. Nie odbierałeś telefonu. Nie powiedziałeś gdzie idziesz. Myślałam, że coś ci się stało. – skończyła, zabrała kurtkę i wyszła nic mu nie mówiąc. On niewzruszony rzucił się na kanapę i po chwili usnął bez żadnych wyrzutów sumienia.
Ona natomiast udała się do pokoju Oscara, który dzielił go ze swoją dziewczyną. Wyżaliła jej się. Potem postanowiła, że wróci do swojego pokoju. Zauważyła, że już śpi. Odłożyła kurtkę, choć tak naprawdę nie wie po co ją wzięła. Poszła się umyć, a po chwili leżała w łóżku i spała.

***

Wstała rano. Nie wypoczęta. Wcale. Poszła do łazienki. Wzięła prysznic i ubrała się. Wyszła z łazienki i zauważyła, że już nie śpi. Siedział na kanapie. Nieporuszona wcale jego obecnością schowała kosmetyczkę do walizki.
- Wytłumaczysz mi wczorajszą akcję ? – zapytał pierwszy. Odwróciła się w jego stronę.
- Ja mam ci wytłumaczyć ? Toć wczoraj ci mówiłam, że David mnie pocieszał, bo ja jak głupia martwiłam się o takiego pieprz***** idiotę jakim jesteś ty ! – krzyknęła.
- Ach tak, bo jak ja tylko pójdę, ktoś musi cię pocieszyć. – skomentował.
- Może ty mi wytłumaczysz gdzie wczoraj byłeś i co robiłeś ? Bo wróciłeś nawalony jak świnia.
- Byłem u kolegi i topiłem swoje smutki. – oznajmił jej.
- Fajnie, że teraz to mówisz. A powiedz ty mi jakie ty masz smutki ? – zapytała zdziwiona.
- Co cię interesuje jakie ja mam smutki ? Kur**. – powiedział oburzony.
- To przepraszam bardzo my jesteśmy razem czy jesteśmy przyjaciółmi, bo ja już się pogubiłam. Związek bez zaufania to nie związek. Zrozum to.
- Zadam ci to samo pytanie. Jesteśmy razem czy jesteśmy przyjaciółmi, bo ja też się pogubiłem. Skąd mam wiedzieć czy jak mnie nie ma też się z kimś spotykasz ! – krzyknął.
- O co ci człowieku chodzi ? Już David nie mógł u mnie być, bo to zaraz jest zdrada, no nie ? Dobrze, że mi nie zarzuciłeś, że z nim do łóżka nie poszłam ! Może mnie jeszcze dzi** nazwiesz co ? – spytała z pogardą.
- Nie nazwę. – odpowiedział.
- Skąd mogę mieć pewność ? Skąd wiem, że jak mnie nie ma tak o mnie nie mówisz ? Skąd wiem, że tak o mnie nie myślisz ?
- Bo nie myślę.
- A skąd ja wiem, że ty nie masz kogoś na boku ? – spytała, popchnęła go lekko i wyszła. Zeszła do recepcji.
- Poproszę apartament.
- Jedno czy dwu-osobowy ? – spytała miła kobieta.
- Dwuosobowy. – powiedziała po chwili namysłu. Wzięła kluczyk i udała się jeszcze do pokoju. Wzięła walizki.
- A ty gdzie ? – zapytał i ustał w drzwiach, aby nie mogła przejść.
- Tak gdzie ciebie nie ma. – odpowiedziała złośliwie.
- Aha. Ale pewnie tam gdzie będzie ktoś inny o wiele lepszy ode mnie. – stwierdził.
- Zastanów się czy kiedykolwiek mnie kochałeś. – odpowiedziała, wyminęła go i wyszła z koszmarnego pokoju 215. Weszła do pokoju numer 234. Identyczny jak tamten. Położyła walizki i postanowiła przejść się po mieście. Tak zrobiła. Chodziła uliczkami. Zaszła do sklepu, choć bardziej wypadałoby to nazwać galerią. Kupiła piękną koszulę i do tego piękne spodnie i równie piękne buty. Jeszcze torebka, bransoletka, marynarka i udała się do swojego tymczasowego „ domu „ jakim był hotel. Weszła. W drzwiach minęła się z nim. Szedł na trening. Nawet na niego nie spojrzała tylko udawała damę.
Siedziała właśnie w pokoju. Tamci właśnie wracali z treningu. Ona niczym nie przejęta zeszła do restauracji. Zamówiła wybrane danie i do tego lampkę czerwonego wina. Skończyła posiłek i poszła do pokoju. Jutro ma być mecz. Najchętniej by nie poszła, ale będzie Cah i Davi, a obiecała im, że będzie. Zrobi to dla nich. Nie dla Neymara.
Siedziała i przeglądała zdjęcia na instagramie. Ney dodał nowe zdjęcie z treningu. Widać, że mają dużo śmiechu na boisku.

Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła. Tego kogoś się w ogóle nie spodziewała ….

***

Oi ! ;*
Dziś taki krótszy, ale jakoś nie miałam pomysłu ;/
Jak myślicie pogodzą się ? Kto zapukał do drzwi ? Może Bruna, Bro i Gabriella wrócili ? Albo pojawił się ktoś inny ?
Tego wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale.
Czasami wydaje mi się, że nie czytacie tych dopisków pod rozdziałami ;/ Jeśli to przeczytaliście, napiszcie " przeczytałem ", a ja będę miała pewność, że jednak mi się wydawało xd
Do następnego ;*
Pozdrawiam ;*

środa, 22 lipca 2015

21. A jednak głupi.

Carol !! Byłem szczęśliwy. Dawno się z nią nie widziałem. Jest moją przyjaciółką, no i oczywiście matką mojego kochanego synka.
- Carol ! – uśmiechnąłem się i ją przytuliłem. Właśnie zapłaciła.
- Ney ! – również się uśmiechnęła i odwzajemniła uścisk.
- Co tam sobie wytatuowałaś ? – zapytał.
- A taki tam napis. – pokazała nam tatuaż na swojej lewej ręce.
- To już tak przy okazji. To jest moja nowa i mam nadzieję, że ostatnia dziewczyna, Mari. – ukochana się uśmiechnęła, tak samo jak Car.
- Miło poznać. – Dantas podała rękę Marizzette.
- Również. – zaśmiała się.
- Przepraszam was, ale muszę już uciekać. Davi bardzo chcę się z Tobą spotkać. – uśmiechnęła się w moją stronę. – A ciebie Mari zapraszam do kawiarni jak będziesz miała czas. – przytuliła nas na pożegnanie i poszła. – Paaa !!

* Oczami Mari *

- Siema stary ! – Ney zwrócił się do Adao.
- Witaj ! – uśmiechnął się.
- To jest moja dziewczyna, Mari. – przestawił mnie i podałam tatuażyście rękę.
- Ja jestem Adao Rosa . Miło poznać. – uśmiechnął się. – Widzę Ney, że coraz to ładniejsze te dziewczyny masz. – zaśmiał się do mojego ukochanego.
- No wiesz. Ma się branie. – również się zaśmiał. Dostał kuksańca w bok i powiedział :
- Ała !
- Dobrze ci tak. – uśmiechnęłam się i podążyłam za Ad .
- To co chcesz sobie wytatuować ? – zapytał.
- Chcę na boku krzyż, na wysokości łokcia, kotwicę na kostce, samolocik na nadgarstku po lewej stronie i serduszko na palcu, takie jak ma Rafaella. – uśmiechnęłam się.
- No dobrze. To chodź, odciśniemy ci szablony. – wydrukował wszystko i poszliśmy na jeden z foteli. – To zaczniemy najpierw od kostki. – odcisnął szablon, wziął pistolet i zaczął tatuować. Nie bolało. Jestem odporna na ból. Kiedy Rosa robił mi tatuaż Neymar zrobił mi zdjęcie.
Następnie wytatuował mi Krzyż. Do Neymara zadzwonił telefon. Poszedł odebrać, a po chwili wrócił.
- Dobra skarbie ja muszę jechać. Ważna sprawa. Przyjadę po ciebie i zapłacę. Poczekaj tu na mnie. – i wybiegł z salonu.
- Jeszcze chcę sobie wytatuować na ramieniu napis „ The one and only „ i żeby pod tym napisem było napisane Njr. – powiedziałam, kiedy skończył tatuować Krzyżyk.
- Nie ma sprawy. To chodź teraz dopóki go nie ma. Mogę się założyć, że to wszystko było ustawione. – zaśmiał się.
- Tak. Dogadałam się z kolegą, aby po niego zadzwonił. – zawtórowałam mu.
- Ozdobnym pismem czy takim normalnym ? – zapytał.
- Ozdobnym. – po krótkim czasie miałam już napis na ramieniu. Następnie zaczął robić samolocik. Wtedy do salonu wpadł Ney.
- Dobra, dobra spoko. Już jestem. – oznajmił na co wszyscy się zaśmialiśmy. – Co jeszcze zostało ? – zapytał.
- Własnie kończymy samolocik i jeszcze serduszko i koniec. – rzekłam i uśmiechnęłam się. Gdy tatuowano mi serduszko, też nie zabrakło zdjęcia ze strony Ney’a.
Po chwili byłam już wytatuowana. Jeszcze jedno zdjęcie i pożegnaliśmy się z Adao i wróciliśmy do domu. Było już późno. Zjedliśmy kolację i poszliśmy do pokoju. Wzięłam prysznic wcześniej, bo teraz nie mogę muszę uważać na tatuaże. Neymar wziął prysznic i gdzieś poszedł. Ja zmieniłam spodnie na dresy i zdjęłam koszulkę. Zostałam w samym staniku i zaczęłam przyglądać się swoim dziełom na ciele. Najbardziej podobał mi się ten napis. Nagle do pokoju wparował on. Ustał za mną.
- Pokaż te tatuaże. – uśmiechnął się. Zobaczył kotwicę, samolocik, serduszko, Krzyż. Stał jeszcze za mną, aż zauważył napis na ramieniu. Przeczytał go i się zdziwił.
- Serio ? – zapytał z niedowierzaniem, ale cały szczęśliwy.
- Tak kochanie serio. – uśmiechnęłam się. On odwrócił mnie twarzą do siebie i namiętnie wpił się w moje usta. Po chwili leżeliśmy już na łóżku. Chciał ściągnąć ze mnie stanik, ale mu na to nie pozwoliłam.
- Sorry, ale mam tatuaże, muszę uważać. – powiedziałam przekonująco, a ten zrobił minę zbitego psa.
- No ok. Rozumiem jak to jest mieć tatuaże. – uśmiechnął się. – Ale całować nikt nie broni. – i własnie wtedy wróciliśmy do poprzedniej czynności. Nawet się nie spostrzegliśmy, kiedy oboje zasnęliśmy w swoich ramionach.

***

Wstałam rano, uśmiechnięta od ucha do ucha. Cieszyłam się, że się pogodziliśmy. Dziś ostatni trening i jutro rano lecimy. Przyciągnęłam się i ucałowałam go w policzek. Nic nie reagował. W usta, też nic. Po chwili poddałam się, a on przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Wszystko czułeś. - zaśmiałam się.
- A jakby inaczej. - zawtórował mi.
- Będzie kara. - powiedziałam poważnie.
- Uwielbiam kary. - powiedział seksownie i pocałował mnie w szyję.
– No to skarbie sorry ale musisz poczekać do wieczora. - zaśmiałam się i położyłam się na wcześniejsze miejsce. - A ty nie masz dziś treningu ? - zapytałam.
- Dziś nie. Ale będę musiał wyjść wieczorem. - oznajmił mi.
- A z kim ? - zapytałam podejrzliwie.
- A yyy... Z kolegami. Na piwo. - powiedział i się jąkał. Spojrzałam mu w oczy, ale unikał mojego wzroku. Jestem ciekawa co kombinuje. Jest w Brazylii. To tu spędził część swojego życia. Może on... ale nie to nie może być prawda. A jeśli ? Najwyżej... Stop ! Nie ma najwyżej. Jest nie, albo spierd**** ! I koniec kropka. - Dobra idę się ogarnąć do łazienki. Idziesz ze mną ? - zapytał czym wyrwał mnie z zamyśleń.
- Nie, nie. - powiedziałam lekko zdenerwowana i zaniepokojona. Poszedł, a ja postanowiłam sprawdzić jego telefon. Jesteśmy parą to nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic, no nie ? Wzięłam telefon, sprawnie go odblokowałam i weszłam w wiadomości. Od razu moją uwagę przykuła wiadomość od nieznanego numeru.

" Dziś o 15. Tam gdzie zawsze. Będę czekać. Nikogo powinno nie być. Do zobaczenia potem. "

Kur** co to ma być ?! Szybko wyłączyłam, że tam wchodziłam, zablokowałam i odłożyłam telefon na półkę. Byłam jakaś zdenerwowana. No może to jego kolega, ale tam było napisane, że nikogo nie będzie. Nie wiem sama. Wzięłam ubrania i poszłam do innej łazienki.

* Oczami Neymara *

Zszedłem właśnie na śniadanie. Mari siedziała i konsumowała śniadanie. Omlet może i jej smakował, ale nie mogła się skupić. Calu czas się nad czymś zastanawiała. No nic. Postanowiłem to zostawić i sam zabrać się za śniadanie.
- Dzień dobry rodzinko. - uśmiechnąłem się promiennie w ich stronę i usiadłem obok ukochanej. - Co jest skarbie ? - zapytałem.
- A nic, nic. - odpowiedziała zdenerwowana i właśnie skończyła posiłek.
- Na pewno ? - wolałem się upewnić.
- Tak, tak. A o której będziesz szedł to może się umówię na kawę z Cah. - oznajmiła.
- No wiesz. O 15 mam być na miejscu. - uświadomiłem ją.
- A gdzie będziecie ? - zapytała podchwytliwie.
- U takiego jednego w domu. - zmyśliłem.
- Tylko się nie napij proszę. - spojrzała mi w oczy. 
- Obiecuję. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.

* Oczami Mari *

- Synku. Idź do sklepu. Tu masz kartkę i pieniądze. - pani Nadine podała mu rzeczy.
- Ok. - powiedział, założył buty i poszedł. Super. Mogę pogadać z Rafą na temat Brazylijczyka.
- Rafa, Rafa, Rafa ! - krzyczałam i pobiegłam, a raczej wparowałam do jej pokoju.
- Co ? Pali się czy jak ? - zaśmiała się.
- Słuchaj sprawa jest. ... - wytłumaczyłam jej wszystko.
- Żartujesz chyba co ? - zapytała zdziwiona.
- No chyba nie. - powiedziałam poważnie.
- Mam pomysł. Zadzwońmy do chłopaków. Oni pewnie wszystko wiedzą. - po chwili już rozmawiałam z Gilem.
***

- Ale to powiesz mi o co chodzi ? - zapytałam znudzona wypytywaniem go o wszystko.
- Nie mogę, ale on z żadną dziewczyną się nie spotyka. Będziemy z nim przez cały czas. - wyjaśnił. 
– No ja mam nadzieję. Dobra, a ja teraz kończę. Paa ! - rzuciłam na pożegnanie i się rozłączyłam.
- No i ? - zapytała Rafa.
- Nie chcą mi powiedzieć, ale będą non stop z nim i wszystko będzie ok. - uśmiechnęłam się blado.
- Nie smutaj. - powiedziała i mnie przytuliła.

***

- Ok. To o 15. A teraz uciekam. Paa !! - rozłączyłam się i poszłam do mojego skarba.
- Słuchaj, bo ja się na 15 umówiłam z Carol i czy mógłbyś mnie zawieźć do kawiarni " Fran's Café Vila São Francisco ". 
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się. Kręci.
- Ale przecież miałeś iść na piwo. - oznajmiłam zdziwiona.
- No tak, ale uznałem, że nie będę pił. - uświadomił mnie.
- Ychym, ale ... Dobra już nie ważne. Ja idę się szykować. - powiedziałam, wyciągnęłam rzeczy z walizki i udałam się do łazienki. Dochodziła godzina 14. Pooglądałam trochę brazylijskiej telenoweli i równo o 14:30 wyszliśmy bez słowa z domu. Pożegnałam się z nim buziakiem w policzek, a nie w usta i poszłam w wyznaczone miejsce, spotkać się z matką dziecka mojego chłopaka. O ludzie. Jak to dziwnie brzmi.

* Oczami Neymara *

Nie wiem co ją ugryzło. Pożegnała się buziakiem w policzek. A może ona myśli ... ale chyba nie. A jak tak ? O cholera. Ale musiałem trochę nazmyślać. Nie powiem jej przecież gdzie jadę i po co. Wszystkiego dowie się w swoim czasie.

* Oczami Mari *

- Witaj Carol. - powiedziałam i przytuliłam dziewczynę.
- Hej, hej. - uśmiechnęła się promiennie w moją stronę i odwzajemniła uścisk.
- Siadaj. - usiadłyśmy do stolika. Po chwili przyszedł kelner. Zamówiliśmy podwójne latte i zaczęłyśmy rozmawiać. Rozmawiałyśmy już 1,5 godziny. Zaprzyjaźniliśmy się. Nagle zadała pytanie :
- Jesteś szczęśliwa z Neymarem ?
- Tak, tak. - zapewniłam ją.
- Coś mnie nie przekonałaś. - uznała. Miała rację.
- No, bo Ney gdzieś pojechał. Powiedział najpierw, że z kolegami na piwo, potem, że jednak nie będzie pił, a gdy to mówił się jąkał. Niby razem z Rafaellą dzwoniłyśmy do chłopaków i powiedzieli nam, że nie mogą powiedzieć, ale że będą cały czas z nim. Ale się rozgadałam. - zaśmiałam się.
- Spokojnie. Neymar taki nie jest. Jak mówi o uczuciach to mówi z sensem i naprawdę. - zapewniła mnie. Może coś w tym było prawdy ? Sądzę, że tak.
- Dzięki. Ja już muszę zmykać, bo jutro lecimy. - uśmiechnęłam się.
- To leć. Ja też będę na meczu jakby co. Dostałam od Ney'a bilety razem z Davim więc skorzystamy i przelecimy. - odwzajemniła uśmiech.
- Ok. To do zobaczenia. - zaśmiałam się.
- Do zobaczenia. Pamiętaj on cię kocha. - powiedziała, na co ja uśmiechnęłam się pod nosem. Przytuliłyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu. Neymara jeszcze nie było. Nie wiem co oni tam robią, ale chyba świetnie się bawią skoro ich jeszcze nie ma. Usiadłam sobie i wzięłam do ręki telefon. Przejrzałam portale społecznościowe. Nic ciekawego. Jak zwykle. Postanowiłam poczekać na Ney'a. Zobaczymy czy się jednak nie napije jak jest z chłopakami. Dobra. Poczekamy, zobaczymy. Chociaż ... ja mu jednak ufam. Fajnie. Już późno, a go nie ma. Właśnie przyszłam do pokoju. Przed chwilą zjedliśmy kolację. Usiadłam w pokoju i czekałam na niego. Umyłam się już, ponieważ mam zamiar iść wcześniej spać, bo mam problem z rannym wstawaniem. Do szkoły trzeba było mnie budzić bynajmniej 3! razy.
Przyszedł. Właśnie wszedł do pokoju.
- Skarbie, gdzie ty byłeś tyle czasu ? - nagle zerwałam się z łóżka i do niego podeszłam. Nie odpowiedział. Przytulił mnie. Gdy się od niego oderwałam zapytałam ponownie - Odpowiesz ? - tym razem podniosłam głos, ale ten zniknął za drzwiami łazienki. Po chwili wyszedł w krótkich spodenkach i bez koszulki. Wstałam i podeszłam do niego.
- Już teraz wiesz ? - zapytał i wskazał na swoje tatuaże. Jeden z tyłu na dole pleców " Marizzette”. A drugi na prawym przedramieniu. " MF Forever "
- Kocham cię wariacie. - powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję. Ten mnie mocno objął i tak właśnie zamknęliśmy się w niedźwiedzim uścisku.
- Ja ciebie też księżniczko. - szepnął w moje włosy.
- A teraz spać. - zarządziłam. Po chwili już leżałam pod ciepłą kołderką.
- No to spać. - zaśmiał się. Pocałował mnie jeszcze w moje odkryte ramie, te na którym znajdował się napis i przytulił mnie do siebie. Po chwili spałam wdychając jego zapach, który działał na mnie kojąco i uspokajająco. Jakby taki dym z narkotyków. Dzięki niemu zawsze się uśmiechałam. Zasnęłam na dobre w rytmach jego bijącego serca.

***

Budzik nie ma za grosz szacunku, a co tu mówić o sercu. Szybko go wyłączyłam i podniosłam się z łóżka. Neymar przekręcił się tylko na drugi bok i tyle to pożytku z tego budzika. Choroba. Co ja teraz zrobię ? A myślałam, że ja mam problem z rannym wstawaniem. Nie wiem jak on nie spóźnia się do pracy.
- Ej kochanie, jakbyś tak mógł podnieść te swoje cztery litery i wstać. - powiedziałam mu do ucha.
- No już, już. - mamrotał. Ludzie z facetami to jak z dziećmi. Usiadł na łożku i przetarł zaspane oczy.
- A teraz won pod prysznic. - wskazałam ręką na drzwi od łazienki. Nic. Żadnej reakcji. - Kur** powiedziałam won pod prysznic.
- Jaka brutalna. Lubię takie. - usłyszałam w odpowiedzi śmiech Brazylijczyka.
- Chol*** jasna. Neymar no !! - krzyknęłam. Podniósł się. Wstał. Rozprostował kończyny.
- Złość urodzie szkodzi, kotku. - szepnął mi kiedy wchodził do łazienki. Zrobiłam się czerwona jak burak.
- Poczekaj chwilę. - zabrałam jakieś rzeczy i pędem pobiegłam do łazienki.
- Czyli jednak nie możesz mi się oprzeć. Musisz patrzeć na mnie 24/24. Czyli jednak jestem wspaniały, mądry, przystojny ... - przerwałam mu.
- A do tego skromny....
***

- Jedz szybciej, a nie jak baba się guzdrzesz. - powiedziałam i go pogoniłam.
- A jednak brutalna. - skomentował.
- A jednak głupi. - podsumowałam i poszłam na górę. Wzięłam to co najlżejsze czyli torba podręczna i moja torebka. Przyszedł on. Wziął walizki, pożegnaliśmy się z domownikami i udaliśmy się do samochodu, a następnie na lotnisko. Dzięki ukochanemu piłkarzowi, zwiedzę trochę świata. Po tych całych odprawach, mogliśmy spokojnie wejść na pokład. Neymar odstąpił mi miejsce przy oknie. Bardzo mu za to podziękowałam. Nie ma to jak dać jedynie buziaka w usta i wszystko załatwione. Potem drugiego w podziękowaniu i elegancko. Nie lecieliśmy jakoś strasznie długo. Ten mój leń zasnął i leżał mi na ramieniu. Bolało. Nie wiem ile on musi spać ? Przynajmniej 12 godzin.
- Wstawaj leniu ! - powiedziałam i zdjęłam jego głowę z mojego ramienia.
- No już. - przetarł zaspane oczy. - To my już jesteśmy na miejscu ? - zapytał. Jaki zdziwiony.
- No już jesteśmy. A możesz mi powiedzieć dlaczego lecisz ze mną, a nie z reprezentacją ? - zapytałam.
- Na taki mecz każdy piłkarz mógł jechać na własną rękę, byleby stawić się dziś o 19 na zbiórce. - uśmiechnął się. - Aha. Czyli w hotelu będziemy ze wszystkimi ? - Tak właśnie. - wyszczerzył się.
- Dobra. - uśmiechnęłam się blado. Coś sądzę, że to się źle skończy dla nas obojga.
- Prosimy zapiąć pasy, ponieważ za chwilę lądujemy. - powiedziała stewardessa. Po chwili już byliśmy na lotnisku w Ezeiza Ministro Pistarini . Ney dogadał się z Messim, że nas odbierze. Siedzieliśmy właśnie w samochodzie u Argentyńczyka. Chłopaki jak to chłopaki rozmawiali na męskie tematy, a ja zupełnie wyłączona, siedziałam i gapiłam się w telefon jak w obrazek. Tak. Bardzo ciekawe zajęcie. Byliśmy na miejscu. Wreszcie ! Mogę odetchnąć z ulgą. Weszliśmy. Brazylijczyk odebrał kluczyk i już po chwili byliśmy w naszym wypasionym pokoju. Tak wypasionym. Był taki zajebis** ! Apartament ! Widać, że Ney nie oszczędza i bierze wszystko z najwyższej półki.
- Kochanie. Tu jest cudownie. - zachwyciłam się.
- Wiem. Wszystko dla mojej ukochanej. - zaśmiał się i przytulił mnie od tyłu.
- Wszystko ? - zapytałam.
- Owszem. - zapewnił mnie.
- Radzę się bać. - zaśmiałam się i wyrwałam z jego uścisku. Po chwili zaczął mnie ganiać po pokoju, a uwierzcie, że było gdzie. Nagle złapał mnie i rzuciliśmy się na łóżko. Zasypał mnie tysiącem całusów, omijając usta.
- Teraz tu. - powiedziałam i wskazałam na usta. Pocałował mnie w ich kącik. - Tak nie będzie. - powiedziałam niezadowolona. Przyciągnęłam go za koszulkę bliżej siebie i po chwili nasze usta się złączyły. Tak. Ta chwila była wyjątkowa, ale co wyjątkowe jest tylko na chwilę i zawsze się kończy. Czasami przez kogoś, albo tak jak w naszym przypadku przez dzwonek do drzwi czyli też przez kogoś, bo z tego co mi wiadomo dzwonek sam nie dzwoni. Niechętnie się ode mnie oderwał i poszedł otworzyć drzwi. Rzucił " zaraz przyjdę " i już go nie było. Postanowiłam się powygłupiać. Włączyłam piosenkę i pogłośniłam na maxa. Taa. Niech słyszy cały hotel. Piosenka się skończyła, ale zaczęła lecieć druga. Przyszedł on. No naprawdę za chwilę. 3:46. No naprawdę niezły czas. Wszedł do pomieszczenia i zaczął tańczyć. Tak. " Współautor " piosenki. Przynajmniej tak jest wpisane w Google. Ale ... Google czasami potrafi kłamać. Ha ! I tu je mam. Co ja znowu pierdz**** ? Dobra w ch** z tym.
- Fajna piosenka. - oznajmił.
- Ta. Jak się wystąpiło w teledysku to se możesz. - powiedziałam i rzuciłam w niego poduszką. Dostał w klatkę piersiową. W ten jego UMIĘŚNIONY tors.
- O nie nie kochana. Tak się nie będziemy bawić. - powiedział i rzucił się na mnie i zaczął gilgotać.
- Przestań ! - krzyczałam. Nic nie dało.
- A co za to będę miał ? - śni. Chciałby.
- Nic. - powiedziałam wielce pewna siebie.
- Ychym. To ... nie. - zaśmiał się.
- Dobra coś, ale skończ ! - krzyknęłam na niego. Zostawił mnie w świętym spokoju.
- Masz. - powiedziałam i cmoknęłam go w usta.
- No i to rozumiem koleżanko. - uśmiechnął się.
- Koleżanko ? - zapytałam z wyrzutem.
- Droczę się. Kochanie, kochanie. - uśmiechnął się ponownie, tylko szerzej. 
– Kocham cię. - powiedziałam.
- Ja też cię kocham skarbie. - pocałował mnie w czoło.
Leżeliśmy i leżeliśmy na tym łóżku i nim się spostrzegliśmy była już 3. Postanowiliśmy zejść do restauracji na obiad. Usiedliśmy do stolika, a po chwili już zamawialiśmy danie jakim było Ravioles con tuco. Do tego lampka czerwonego wina. Po nie dłuższej niż 15 minut chwili dostaliśmy potrawę pod nos. Konsumowaliśmy wszystko ze smakiem, popijając czerwoną, słodką cieczą. Kiedy nasze talerze były już puste z braku zawartości, mój mężczyzna zapłacił oraz przy okazji dał napiwek. Podziękowaliśmy serdecznie i wyszliśmy z pomieszczenia.
- Ale się najadłam. - zaśmiałam się.
- Ja jakoś tak nie... znaczy najadłem się, ale no wiesz ... - zaczął.
- Taa, ale jedzenie mamusi, albo Marceli jest najlepsze. - uśmiechnęłam się serdecznie.
- Otóż to. - zaśmiał się.
- Wnieś mnie na górę. - zaśmiałam się. Nie sądziłam, że weźmie to na poważnie. Przerzucił mnie przez ramię i już za moment wchodziliśmy do windy. Potem tylko na 5 piętro i na miejscu. Rzucił mnie na łóżko, a sam położył się obok mnie. - Dziękuje. - powiedziałam i wypiłam się w jego usta. Czułam, że uśmiecha się przez pocałunki.

***

Godzina 16:30, a my nadal w tym samym miejscu, jakim jest łóżko. Leżeliśmy i non stop gadaliśmy o czymś. Zawsze znalazł się temat do rozmowy. Tamten to jest taki gaduła. Wcale mu się buzia nie zamykała, a ja zdążyłam mowić jedynie " ychym ", " aha ", " tak ", ale czasami miałam ochotę powiedzieć " no co ty nie powiesz ? ". Denerwujący z niego człowiek. Bardzo. Dźwięk sms'a. Telefon Neymara. No bo czyj telefon zawsze przerywa nam kiedy o czymś gadamy ?
- Dobra ja dziś nie mam treningu.
- No ok. - powiedziałam beznamiętnie.
- Ale muszę iść. Niedługo powinienem wrócić. - pocałował mnie w czoło i wyszedł.
- Mam nadzieję. - powiedziałam kiedy drzwi zamknęły się na dobre.


***

Siedzę i nudzę się. Zresztą tylko to robię od 2 godzin. Jak poszedł tak go jeszcze nie ma. Postanowiłam do niego zadzwonić. Nie odbierał. Jeszcze raz. Jeden sygnał, drugi. Nic. Kurde. No i co zrobisz jak nic nie zrobisz. Zadzwoniłam do partnerki Oscara, ale on był ciągle z nią. No nic.

***

Wyszedł z pokoju. Zostawił ją samą. Nie powiedział gdzie idzie. Wyciszył telefon. Nie to, że miał jej dosyć. Po prostu miał wielką ochotę utopić wszystkie swoje smutki. Poszedł do kumpla. Wszedł. Na stół postawił pół litra najmocniejszej. Kieliszki poszły w ruch. Jeden za drugim. Butelka pusta, a smutki w niewielkim procencie utopione. Zawsze lżej. Żalili się sobie nawzajem. Robiło się późno i Brazylijczyk postanowił wracać do domu. Szedł i szedł i doszedł. Wszedł do mieszkania. Zamurowało go ...

***

Tak wiem zawiodłam Was ! ;c
Przepraszam bardzo, ale wiecie. Niby są wakacje, a tak naprawdę nie ma na nic czasu.
Ale w końcu zmotywowałam się i napisałam rozdział. Dla Was ;*
Dziękuję za wyświetlenia i komentarze. <3 Jesteście wspaniali. ;*
Zachęcam też do podsyłania mi pomysłów. Ma aktualnie lekki dołek blogowy i każdy pomysł się przyda ;)
Mój mail : neymarowwa11@gmail.com
Pozdrawiam ;*
Do następnego ;*

KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ


środa, 15 lipca 2015

Drodzy czytelnicy ! ;*

Liczę na Waszą pomoc.
Chodzi o to abyście podsyłali mi pomysły co może zdarzyć się w Argentynie.
Nie mam pomysłu, a musi się coś dziać xd
Liczę na Wasze dobre serduszka <3
Anonimowie, którzy wyślą mi pomysł, proszę o podpisanie się, abym wiedziała dla kogo dedykować rozdział ;)
Nie wiem czy rozdział się pojawi w tym tygodniu, ale postaram się ;)
Macie tu mojego e-mail'a
neymarowwa11@gmail.com
Pozdrawiam
Neymarowwa11 ;*

poniedziałek, 13 lipca 2015

20. Kłam jeśli mnie kochasz.

- Ku*** jak śmiesz się tu pokazywać po tym wszystkim ? – od progu krzyknął Ney, a Alves wstał.
- Ej spokojnie co ? – zapytał.
- Spokojnie kur**, spokojnie ?! – krzyczał jak opętany.
- Tak ku*** spokojnie. – odpowiedział mu Daniel, który też już miał ochotę pobić Brazylijczyka.
- Kochanie idź na górę i weź Rafaellę. – powiedział i pogłaskał po włosach.
- Ale nie zrób niczego głupiego. Obiecujesz ? – zapytałam błagalnie.
- Obiecuje. – powiedział i pocałował mnie w głowę, a potem w usta.
Poszłyśmy na górę. Słyszałyśmy jak się kłócą. Sądzę, że cała Brazylia słyszała jak takich dwóch                    „ przyjacieli „ się kłóci.
Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy, aż wszystko ucichło. Postanowiłam, że zejdę i zobaczę stan sytuacji. Zeszłam, a tam stał Ney, bez koszulki, ponieważ trzymał ją przy nosie. No nieźle, a obiecał.
- Słonko, obiecałeś coś. – powiedziałam i podeszłam do niego.
- Wiem, ale inaczej wyszło. – oznajmił. U niego wszystko zawsze wychodzi tak jak nie trzeba.
- Daj to. – rzekłam i zabrałam mu biały skrawek materiału. Wytarłam mu łuk brwiowy, policzek i ten nos. Poszliśmy do kuchni po apteczkę. Potem ponownie wróciliśmy do salonu. Neymar położył się na moje kolana.
- Skarbie, ale musisz ? – zapytał.
- Tak skarbie, muszę. – zaśmiałam się.
- Muszę się przyznać, że boję się wody utlenionej. – zaśmiał się, na co i ja odpowiedziałam śmiechem, więc śmialiśmy się oboje. Rany przemyte, a on obandażowany. Dorobił się kilka nowych plastrów. Ach ten mój Brazylijczyk. No cóż. Sam się wpędza w kłopoty.

***

- I teraz to kochanie wyglądasz naprawdę przystojnie. - zaśmiałam się, a Santos podniósł się z moich kolan.
- Oj weź już mnie nie dołuj. - powiedział od niechcenia.
- Ja cię dołuję ? Jaki ty się wrażliwy zrobiłeś, odkąd zacząłeś ze mną chodzić. Cytuję słowa z instagrama " Pra quem tem pensamento forte, o impossível é questão de opinião ". - oznajmiłam temu mojemu piłkarzowi, jak to on się zmienił przez te kilka dni.
- Oj kochanie. Daj mi już spokój, dobrze ? - zapytał błagalnie. Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
- Wiesz słońce, nic nie ma za darmo. - rzekłam.
- Czy ty ... – nie dałam mu dokończyć.
- Czy wy naprawdę jesteście tacy niekumaci czy jak ? - spytałam i podniosłam ręce w geście zastanowienia. Zaraz po tym zrobiłam minę milorda. Podszedł do mnie i mnie pocałował.
- Czyli jednak masz mózg, albo przynajmniej coś podobnego. - wypowiedziałam te słowa prosto w jego usta. Pocałowałam go jeszcze raz i czułam jak uśmiecha się przez pocałunki.

***

- Hahaha. Ale ty mądry jesteś no normalnie, aż cię szkoda. - odpowiedziałam mu. Siedzieliśmy sobie na łóżku i urządzaliśmy pogawędkę, ale z jego pomysłami, głupimi pomysłami to raczej można nazwać jako rozmowa lekarza z człowiekiem chorym psychicznie, który ma zamiar się wyleczyć z tej swojej głupoty.
- Ale pomyśl racjonalnie. Gdybyś teraz była w ciąży to potem jakby dziecko miało 10 lat to ty byś miała 30 . A jak urodzi się za 5 lat i jak będzie miało 10 to wtedy będziesz miała 35. - zaczął mi tłumaczyć.
- Oj. Coś się tak uparł na to dziecko ? Dlaczego chcesz się tak szybko ustatkować ? - zaczęłam zadawać po kolei pytania.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami, a ja zrzuciłam mu ręce na szyję i usiadłam okrakiem na jego kolanach.
- Spokojnie. Nie ucieknę. - zaśmiałam się na co i Brazylijczyk się uśmiechnął. Po chwili jego usta znalazły się na moich.

***

Stałam sobie na balkonie i podziwiałam zachód słońca. Neymar gdzieś znikł. Po chwili poczułam ręce oplatające mój brzuch.
- Kłam jeśli mnie kochasz. - szepnął mi do ucha. 
- Będę. - oznajmiłam.
- " Miénteme si no me amas ,pero ya no juegues mas con mi corazón,
que era tan solo con una palabra, te escribí tu primera canción de amor,
sentimientos guardo en mi interior, y el suave sonido de tu voz,
que me dice que tu quieres ser, el ultimo suspiro de mi respiración. “ - zacytował fragment jednej z moich ulubionych piosenek. Nie wiedziałam, że mam tak romantycznego chłopaka. Kochanego, czułego i mojego. Kocham go najbardziej i to z nim chce mieć dzieci, z nim chcę się zestarzeć. Wiem, że to ten jedyny, wyjątkowy i cudowny. Kochający z całego serca. Powtarzam się, ale tak to jest w miłości. Trzeba się powtarzać, aby nie zapomnieć. Nie zapomnieć, dlaczego kochamy tą drugą osobę.

***

- Śpij już co ? – zapytałam lekko zdenerwowana.
- Ja już wszystko rozumiem. Wszystko. Do choroby jasnej. – powiedział i nadal się gapił w ten jakże interesujący sufit.
- Co ty kotek rozumiesz ? – spytałam. Ja tu jestem tylko od zadawania pytań, jakby co.
- Ty nie chcesz mieć ze mną dzieci i to tylko dlatego. A i jeszcze też dlatego, że mnie nie kochasz. – zaczął mi wypominać. Ach tak. Zapomniałam wspomnieć. Od dobrych 5 minut chcę mnie przekonać do posiadania dziecka. Na początku tylko mi to wyjaśniał, a teraz nawet nie liczy się z moim zdaniem, tak jak to było trochę wcześniej.
- Zamknij się co już ? – zapytałam i wtuliłam się w poduszkę i próbowałam zasnąć. Ten jeszcze coś tam mamrotał, ale udało się. Zasnęłam.

***

Wstałam rano, on jeszcze spał. Po cichu wyjęłam rzeczy z walizki, a następnie udałam się pod prysznic. Czułam, że będzie na mnie obrażony za wczoraj, ale co ja mu poradzę ? Jak już się na coś uprze to zlitujcie się. U nie go w słowniku nie ma słowa " nie " u niego jest tylko " tak ", " dobrze ", albo coś z tym związane. Ma ciężki charakter i będę musiała go trochę zmienić, bo nie wytrzymam z nim na dłuższą metę. Wyszłam z pokoju. Popatrzyłam na niego z żalem. Z jednej strony było mi go szkoda, ale z drugiej nie. Niech nauczy się, że nie wszystko zawsze jest po jego myśli. Nie ma tu co mówić o zwycięstwie i przegranej, bo to nie te klocki, ale można to tak trochę porównać. Ze mną nie wygra. - jedna, święta zasada. Właśnie parzyłam sobie kawę, kiedy do kuchni przyszła pani domu.
- Witaj słońce. - uśmiechnęła się promiennie w moją stronę, co ja odwzajemniłam.
- Dzień dobry. Kawy ? - zapytałam. Nie będę chamska.
- Poproszę. - odpowiedziała i usiadła do stołu. Po chwili zaczęła schodzić się reszta rodzina Da Silva. Każdemu zrobiłam tą kawę, no może nie każdemu. Z wyjątkiem takiego obrażalskiego Brazylijczyka. Nagle w kuchni pojawił się Neymar. Przywitał się całusem w policzek z mamą oraz z siostrą, a z tatą przybił sztamę. Na mnie popatrzył jedynie złowrogo i nic nie powiedział. Jego problem. Jak chcę niech się obraża. Może niech po prostu mnie od razu rzuci ? Może tak będzie lepiej dla nas dwojga ? Nie będzie musiał się ze mną użerać, tak jak to robi teraz. Siedzieliśmy właśnie przy stole jedząc śniadanie przygotowane przez mamę Ney'a. Stop. Poprawka. Mamę NEYMARA. Siedziałam obok Rafaelli i jej mamy, a po drugiej stronie Neymar z ojcem. Nawet na mnie nie spojrzał. Zresztą tak jak ja na niego. Po skończonym śniadaniu, razem z Rafą posprzątaliśmy i udałyśmy się na górę. Przebrane w stroje kąpielowe udałyśmy się na taras i weszłyśmy do basenu. Chlapałyśmy się, śmiałyśmy, wygłupiałyśmy, pływaliśmy oraz żartowaliśmy.


* Neymar *


Wkurw**** się. Porządnie się wkurw****. Jesteśmy razem kilka dni, a już się kłócimy. Tak to prawda. Nie umiem przegrywać. Nie umiem. Zawsze muszę być zwycięzcą, a wiem, że życie takie nie jest i nie zawsze będzie po mojej myśli. Próbuje się z tym pogodzić, choć chwilami jest ciężko.
– Synu, powiesz mi co się stało ? - zapytał mnie tata, kiedy to ze złością rzucałem piłką do kosza.
- A jak myślisz ? - zapytałem i odłożyłem piłkę.
- Nie wiem. Po tobie można się wszystkiego spodziewać.
- Chcę mieć z nią dziecko, a ona nie chcę. - zdenerwowałem się.
- Posłuchaj. Jesteście ze sobą dopiero kilka dni, ona będzie miała studia. Nie jest na to gotowa. Musisz to synu zrozumieć. To nie ty będziesz chodził 9 miesięcy z brzuchem. Jeszcze nie pora i czas. - doradził i przy okazji wyjaśnił mi tata. Miał rację. On zawsze ma rację.

* Marizzette *

Postanowiłyśmy z Rafą zaszaleć. Właśnie wychodziłyśmy z Rafaellą z domu. Naszym celem był wypad na zajęcia fitness. Uznałyśmy, że dobrze nam to zrobi. Po męczących zajęciach, zmęczone jak i zadowolone oraz umyte i wypoczęte, ponieważ zapomniałam wspomnieć, że byłyśmy również w spa, które znajdowało się w tym samym budynku, opuściliśmy " centrum urody ". Można było by je nazwać " Tylko $ ", sadząc po majątku jaki tam zostawiliśmy. Wróciłyśmy do domu zaczęło robić się późno. Rafaella poszła do siebie, a ja postanowiłam, że wezmę swoje walizki i przeniosę się do pokoju gościnnego. Właśnie zamykałam walizkę, kiedy wparował ON do pokoju.
- Co ty robisz ? - powiedział i oparł się o futrynę.
- Co cię tak zaczęło interesować to co robię ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Powiem ci, że wcześniej mnie to już interesowało. - oznajmił.
- A to nowość. A to co czuję też cię interesuję czy to już nie ? - zapytałam z pogardą.
- Mari to nie jest tak ... - przerwałam mu te jego głupie tłumaczenie się.
- U ciebie nic nigdy nie jest tak jak powinno być. - powiedziałam, a raczej oznajmiłam mu to prosto w twarz, po czym poszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Z bezsilności. Ktoś zaczął pukać. Jak nie stoi w jednych drzwiach to stoi przy drugich.
- Kochanie otwórz drzwi. - poprosił spokojnie.
- Nie mów tak do mnie!. - krzyknęłam.
- Ale posłuchaj mnie ... - przerwałam mu. Otworzyłam drzwi i zaczęłam krzyczeć prosto w twarz.
- Ty mnie lepiej kur** posłuchaj. Nie wszystko będzie zawsze po twojej myśli. Jeśli chcesz to proszę od razu ze mną zerwij. Chociaż nie będziesz się ze mną użerać. - powiedziałam, a go zamurowało. Nic nie odpowiedział. - Świnia. - powiedziałam i strzeliłam go z liścia z całej siły, zaczęłam płakać, wyminęłam go i wyszłam z domu. Poszłam na plażę, ponieważ nie zdążyłam jeszcze dokładnie poznać miasta, w którym obecnie przebywałam. Siedziałam na piasku i płakałam. Płakałam i płakałam i płakałam i łez nadal nie było końca. Źle zrobiłam. Teraz żałuję, że go uderzyłam. Mogłam z nim spokojnie porozmawiać, a nie od razu przywalić mu w twarz, ale z jednej strony sobie zasłużył. Mam mieszane uczucia co do niego. Na tą chwilę nie chcę go widzieć, a za chwilę, mogę się założyć, że będzie mi go cholernie brakować.
- I coś ty idiotko znowu najlepszego narobiłaś ? Spierdo***** to, spierdo*****. - powiedziałam szeptem sama do siebie. Robiło już się ciemno. Postanowiłam, że wrócę do domu, chociaż pewnie tam nikt nie chce mnie widzieć, ale gdzie ja mam się teraz podziać, no pytam się gdzie ? Boje się jego ojca. Zawsze staje po stronie swojego jakże " wspaniałego " synka. Weszłam do domu. Rodzinka w komplecie siedziała sobie w salonie i się śmiała. Postanowiłam niezauważalnie wejść do kuchni i się czegoś napić.

* Oczami pani Nadine *

- Pójdę do niej porozmawiać. - oznajmiłam i już miałam wstawać.
- Mamo stój. Nie warto. - powiedział pierworodny.
- Tylko ty synu tak uważasz. Nie wiesz co właśnie straciłeś.
- Mama ma rację. Dużo straciłeś. - odezwał się mój mąż.
- Ale to nie ja ją uderzyłem. - powiedział oburzony.
- Ale ty pierwszy zacząłeś temat i go kontynuowałeś kiedy ona powiedziała stanowcze " nie ". - oznajmił naszemu synowi.
- Mam was wszystkich serdecznie dość. - powiedział, wstał, wyszedł z domu i trzasnął drzwiami.


* Oczami Mari *



- Nie płacz już. Wszyscy jesteśmy z tobą. - powiedziała, czym poprawiła mnie lekko na duchu. 
- Ale nie gniewacie się za to, że go uderzyłam ? - zapytałam i trochę bałam się odpowiedzi.
- Nie. Należało mu się po prostu. Nie mam zamiaru bronić jego, ponieważ święty nie był nie jest i nie będzie, a jeśli znowu coś przeskrobie, masz moje pozwolenie, że możesz go bez żadnych konsekwencji uderzyć, a on niego skargi nie przyjmę. - obie z rodowitą Brazylijką się zaśmiałyśmy. Potem poszłyśmy do salonu. Podglądaliśmy wspólnie telewizję. Od każdego obecnego, dostałam słowa wsparcia. Nikt się nie gniewał. Następnie umyta i przebrana w piżamę położyłam się do łóżka. Wyjęłam z walizki notes, a w tym notesie miałam zdjęcie Neymara. Wyjęłam je i przeczytałam to co było napisane z tyłu.

" Najwspanialszy człowiek na świecie. Wymarzony chłopak i mąż. Chociaż każdy mi mówi, że i tak z nim nie będę, ja wierzę w marzenia i wierzę, że one się spełniają. Zawsze. Luty, 2011 rok. "

Dawno temu to było. Wzięłam jeszcze jedno zdjęcie, które podarował mi Ney. Popatrzyłam na nie, spłynęła mi łza. Takiej tęsknoty. Wiem, że jest blisko, ale jednak nie wystarczająco blisko. Odłożyłam zdjęcie wraz z notesem na półkę, zerknęłam na nie ostatni raz tego wieczoru i dałam się porwać krainie Morfeusza, w której próbowałam rozwiązać swoje problemy.

* Oczami Neymara*

- No i znowu coś spieprz****. Jak zawsze. Kurde. Kocham cię, ale ... Nie nie mogę. Nie mogę. Nie mogę spojrzeć ci teraz w oczy. - powiedziałem do zdjęcia, odłożyłem je na półkę i zasnąłem. Sam. Bez tej jedynej osoby, która powinna tu teraz przy mnie leżeć i dla mnie oddychać.

* Oczami Mari *

Wstałam rano. Podeszłam do walizki, wzięłam odpowiednie rzeczy i udałam się z nimi do łazienki. Nie wiem co będziemy dziś robić. Znaczy co ja będę robić, albo z Rafaellą, bo ja towarzystwo Neymara nie mam co liczyć. Zeszłam na dół. Właśnie jedli śniadanie. Przywitałam się z nimi i zostałam zaproszona do stołu. Zjadłam ciepły posiłek, pomogłam posprzątać i razem z Rafaellą udałyśmy się do jej pokoju. Włączyliśmy piosenkę, pogłośniłyśmy i zaczęłyśmy się wydzierać. " Just can't stop dancin' " i tak dalej to szło. Moja siostra ( tak już została przez nas nazwana. Ja jestem jej siostrą, ona moją ) miała pokój przy Juniorze, ale tak naprawdę miałyśmy na to wyjeba**. Potem leciała następna piosenka i następna. Po jakichś 20 minutach dzikich tańców i głośnych śpiewów wyszłyśmy z pokoju i przeniosłyśmy się na dół. Rodziców rodzeństwa nie było, a my z tego skorzystaliśmy. Włączyliśmy następną piosenkę i wyszłyśmy na taras. Wzięłyśmy piłkę i zaczęłyśmy grać w siatkówkę. Grało się zawaliście. Dlaczego nie zajeb***** ? Nie wiem. Tak po prostu. Zauważyłam, że królewicz Neymar wstał. Miałam to naprawdę gdzieś. Właśnie leciała piosenka Faydee " Maria ". Kocham tą piosenkę i bardzo kojarzy mi się z wakacjami, chociaż już powoli koniec ...
- Rafaella. Pozwól tu na chwilę. - ona poszła, a ja weszłam na ig. Zobaczyłam zdjęcie Neymara z wczoraj.
Opis -

" Łatwo jest zranić, trudniej przeprosić. Łatwo jest stracić, trudniej odzyskać ... 
#nofeliz #noamo #novida " 


Polubiłam. Tak. Miał rację. Nie chcę się z nim kłócić. Nie chcę też, aby klękał przed mną na kolanach, bo ja też tu bez winy nie jestem.
***

Tak naprawdę resztę dnia przesiedziałam w pokoju. Myśląc i płacząc na zmianę.
- Puk puk. – Rafaella.
- Kto tam ? – zapytałam.
- Hipopotam ! – zaśmiała się i wparowała mi do pokoju i rzuciła się na łóżko.
- Jasne. Ty i hipopotam. Niebywałe prawdopodobieństwo. Pff. – przewróciłam oczami.
- Idziem biegać ? – zapytała.
- Powiem, że z chęcią. A gdzie jest Neymar ? – spytałam zaciekawiona.
- Poszedł gdzieś. Powiedział, że ma wszystkich w dupie i nikt mu nie będzie rozkazywał. – oznajmiła.
- Ok. To spotkamy się na dole. – uśmiechnęłam się i dziewczyna poszła do swojego pokoju.
Wybrałam odpowiedni strój, włosy związałam w kucyka i zeszłam już gotowa na dół.
- No to chodźmy. – zaśmiała się Rafaella.
Pokierowałyśmy się na drogę przy plaży. Tak jest tam taka droga. Można tam jeździć na rowerze, deskorolce, biegać, bądź tak po prostu sobie pochodzić.
Razem z Rafaellą zapatrzyłyśmy się i wpadł we mnie jakiś mężczyzna.
- Uważaj jak biegasz ! – powiedziałam. Miał na głowie kaptur, ale jednak po chwili go zdjął.
- Porozmawiajmy. – powiedział błagalnie. Rafaella szepnęła pod nosem „ zostawię was samych „ i poszła gdzieś.
- Nie Neymar. Nie mamy o czym rozmawiać. – powiedziałam i próbowałam się nie patrzeć w te oczy, ale nie mogłam. Miały w sobie taki magnes.
- Mamy o czym rozmawiać. – oznajmił, złapał mnie za rękę i udaliśmy się nad brzeg morza.
- Przepraszam. Zachowałem się cholernie nieodpowiedzialnie. Przemyślałem wszystko i wiem, że ty masz studia i też chcesz coś osiągnąć w życiu. Zrozumiałem swój błąd i chce Cie przeprosić. Z całego serca. Kocham cię nad życie i zrozumiałem, że przez taką kłótnię, mogłem cię stracić na chwile, albo w najgorszym przypadku na zawsze. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, i że wszystko wróci do normy. Kocham cię i nie wyobrażam obie życia bez ciebie. Rozumiesz ? – powiedział i złapał mnie za rękę.
- Rozumiem. Mi też jest teraz głupio. Nie powinnam cię wtedy uderzyć, ale poniosło mnie przepraszam. – w jego oczach jak i w moich widziałam łzy. Łzy smutku, szczęścia i prawdy.
- Wszystko już w porządku. Doskonale cię rozumiem. Wiem, że to nie było wszystko dla ciebie łatwe. Ale teraz jestem przy tobie i postaram się tego nie zepsuć następny raz. – wyznał i pocałował moją dłoń. – Kocham cię. – wyszeptał i przysunął się bliżej, trzymając mnie za kark. Czekał na moją reakcję.
- Też cię kocham. – również wyszeptałam, zagryzłam dolną wargę i popatrzyłam raz w jego oczy, raz na usta. Po chwili nic naszych ust nie dzieliło. Byliśmy spragnieni tego pocałunku jak nigdy dotąd. To od niego w tamtej chwili zależało nasze życie. Pasja, z którą się całowaliśmy była nie do opisania. Po prostu za mocno się kochaliśmy, aby nie być razem. Uroki miłości.

***

Wróciliśmy do domu za rękę. Tak jak typowa zakochana para. Bardzo się cieszyłam, że się pogodziliśmy, ale też cieszyłam się z tego, że zrozumiał swój błąd jakim było „ naciskanie mnie „ na posiadanie dzieci.
- Skarbie ? – zapytał niepewnie.
- Mhm. – mruknęłam, aby kontynuował to co zaczął.
- Bo mi jest teraz strasznie głupio. Przepraszam. – zaczął niepewnie.
- Spokojnie. Wszystko już mi wyjaśniłeś, ale dobrze, że ci głupio. – pokazałam mu język. – Musisz zrozumieć i mnie. Rozumiem, że masz już 23 lata i chciałbyś się ustatkować, ale ja mam 20 lat i nie chcę mieć na razie dzieci. Ale o ślubie nic na razie nie wspominam. – zaśmiałam się.
- Fajnie by było mieć taką żonę. – zaśmiał się.
- I takiego fajnego męża. – dodałam, a Brazylijczyk złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

***


Wróciliśmy do domu. Było już późno. Sporo czasu spędziliśmy na plaży. Wzięliśmy prysznic, ponieważ byliśmy po bieganiu. Potem Mari suszyła włosy.
Postanowiłem się trochę z niej ponabijać. Zrobiłem sobie selfie, a w tle była ona suszącą włosy. Zdjęcie podpisałem :

" Nie powiem kto tu jest uzależniony od wyglądu swojej fryzury "

I dodałem na ig, tt, fb, trumbl'a. Takie same zdjęcie zrobiłem i wysłałem znajomym - moim jak i Mari - na snapie. Po chwili skończyła suszyć te swoje kudły. 
- Ej, skarb. - zwróciła się do mnie. - Mogę gdzieś poukładać swoje ubrania ? - zapytała.
- Cała szafa do twojej dyspozycji. - zaśmiałem się, ale też otrzymałem buziaka w policzek. Zaczęła po kolei wyciągać swoje rzeczy. Siedziałem na łóżku, ale po chwili usiadłem na podłodze i zacząłem grzebać jej w walizce. Wyjąłem bardzo ładny strój kąpielowy.
- Kochanie, czemu w tym nie chodzisz ? - zapytałem ukochanej.
- Bo nie było okazji, a tak wgl oddawaj to !! - krzyknęła na mnie i zabrała, a raczej WYRWAŁA mi swój strój. - Jak śmiesz mi grzebać w walizce ?!
- Nie wiem. Tak po prostu. Może to dlatego, że jestem twoim chłopakiem ? - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Ha ! Myśli, że jest moim chłopakiem i mu wszystko wolno. - przewróciła oczami.
- A nie ? - zapytałem i podszedłem bliżej. Wsunąłem jej rękę pod koszulkę i zacząłem robić jej kółka kciukiem na brzuchu.
- Nie. – zamruczała seksownie.
- A ja myślę, że tak. - szepnąłem jej do ucha, podniosłem i delikatnie położyłem na łóżku. Zacząłem całować jej szyję, z czego ona się śmiała. Przygryzłem delikatnie skórę jej obojczyka, po czym złagodziłem pocałunkiem. Chciałem ściągnąć jej koszulkę, ale złapała mnie za ręce.
- Nie teraz skarbie, dobrze ? - zapytała i zrobiła słodkie oczka.
- No na te słodkie oczka... Dobra. Kupiłaś mnie. - zrobiłem swój firmowy uśmiech i pocałowałem ją lekko w usta. Lubię skradać pocałunki. Ale tylko jej. Haha.
- A powiesz mi o której masz jutro trening ? - zapytała mnie, kiedy wróciła do rozpakowywania się.
- Na 10. Idziesz ze mną ?
- Tak szczerze nie mam nic do roboty, więc tak. - uśmiechnęła się promiennie w moją stronę. Po jakiś 20 minutach, rozpakowała dwie walizki, tak samo uczyniłem ja. Zeszliśmy na dół na kolację i resztę dnia spędziliśmy z moim rodzicami. Wieczorem poszliśmy na górę, wzięliśmy wspólny prysznic i położyliśmy się do łóżka. Nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem. Mari była wtulona w mój tors.

* Marizzette *

Rano obudziłam się sama. Nikt mnie nie budził. Postanowiłam obudzić Ney'a, ponieważ za 1,5 godziny miał trening. Mamrotał coś pod nosem, a potem powiedział, że zaraz wstanie. Nie zważając na Brazylijczyka, poszłam do łazienki. Wzięłam tylko bieliznę, ponieważ nie wiedziałam jeszcze co założę. Wzięłam prysznic i prosto udałam się do pokoju. Stanęłam przed szafą i zaczęłam się zastanawiać.
- Mmm. - usłyszałam Neymara. Odwróciłam się do niego. Był rozłożony na łóżku, ręce założone za głowę i patrzył w moją stronę.
- Jak śmiesz mnie podglądać ? - udawałam oburzoną.
- Kochanie, widziałem cię nawet bez tego więc to nic takiego. - uśmiechnął się łobuzersko. Podszedł do mnie i objął mnie od tyłu.
- O jeju jaki ty jesteś zboczony . - przewróciłam oczami. Wyciągnęłam odpowiednie ubranie.
- Puść mnie. - poprosiłam.
- A co jeśli nie chcę ? - zapytał.
- A co jeśli cię proszę ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- A co będę za to miał ? Bo jak ja cię puszczę, a nie dostanę nic w zamian, to dla mnie to będzie nieopłacalny interes. - zaczął wyjaśniać,
- Umiesz się targować. - przyznałam mu rację. – W zamian dostaniesz to. - powiedziałam odwróciłam się i pocałowałam go namiętnie w usta. Każdy pocałunek odwzajemniał. Puścił mnie, chociaż niechętnie się ode mnie oderwał, a ja się ubrałam. Potem on poszedł do łazienki i wspólnie zeszliśmy na śniadanie. Przywitaliśmy się z wszystkimi obecnymi i pojechaliśmy na trening.

***

Poszłam z Neymarem do szatni. Przedstawił mnie swoim kolegom z drużyny. Jego trenera też zdążyłam poznać. Następnie ja udałam się na trybuny i poznałam partnerki piłkarzy. Bardzo polubiłam wybrankę serca Oscara oraz Williama. To z nimi przegadałam cały trening. Można powiedzieć, że się zaprzyjaźniłyśmy.
Po treningu wróciłam z Neymarem do domu. Udaliśmy się od razu na górę. Brazylijczyk poszedł do łazienki wziąć prysznic, a ja wzięłam jego telefon i przeglądałam zdjęcia. Najwięcej było tam naszych, oraz z Davim i Rafaellą. Z kolegami też było sporo.
Po chwili Ney wyszedł z łazienki w samych dresach. Ta jego klata !
– Aww !! – pomyślałam. Staną przed lustrem i patrzył się w nie. Podeszłam do niego.
- Więcej to tych tatuaży się nie dało zrobić ? – zapytałam i przejechałam dłonią po jego lewej ręce. Czułam jak jego mięśnie się napinają pod wpływem mojego dotyku. Można chwilami powiedzieć – kojącego dotyku, wspominając akcję kiedy to Ney zobaczył Daniego ze swoją siostrą.
- Na tej ręce już nie. – wyszczerzył się. – Ale jest jeszcze druga, nie do końca wytatuowana. – objęłam go teraz w pasie i gapiliśmy się na nasze odbicie.
- A tak w ogóle, mógłbyś mnie umówić do swojego tatuażysty ? – zapytałam. Ten się odwrócił i spojrzał na mnie pytająco.
- Niby po co ? – zapytał.
- A po co się chodzi do tatuażysty ? – przewróciłam oczami.
- Dobrze kochanie. Umówię cię. Jutro wieczorem pojedziemy. – powiedział i położył ręce na mojej talii. Ja natomiast na jego umięśnionym torsie. – A jaki chcesz sobie zrobić tatuaż ? – zapytał mnie.
- Chcę sobie zrobić na boku, na wysokości ramion Krzyż, na palcu, tak jak twoja siostra, serduszko,  na kostce kotwicę i na nadgarstku po lewej stronie samolocik. – uśmiechnęłam się. Chciałam sobie jeszcze wytatuować na ramieniu napis „ The one and only – NJr „, ale to jak jego nie będzie. Dogadałam się z Jotą, że mają po niego zadzwonić, jak będziemy w salonie. Oni właśnie dzisiaj mają przylecieć.
- Uff. Już myślałam, że chcesz się cała wytatuować. – zaśmiał się.
- Ty możesz, a ja nie ? Pff. Gdzie tu równo uprawnienie ? – zapytałam z pogardą.
- Jesteś piękna bez tatuaży, bez makijażu i bez … - nie dałam mu dokończyć.
- Ubrań. Tak, tak. Wiem. Tego się po tobie najbardziej spodziewałam. – zaśmiałam się, on podszedł do mnie i namiętnie pocałował w usta.
- Może ubrałbyś koszulkę ? – zapytałam kiedy się od siebie oderwaliśmy. Popatrzyłam na jego tors, a następnie w jego oczy.
- A co ? Tak ci się nie podobam ? – zapytał zdziwiony.
- Właśnie o to chodzi, że mnie zabijasz. – zaśmiałam się. Podszedł do mnie i chciał pocałować, ale mu się nie dałam. Wyjęłam z kieszeni jego telefon i mu podałam. – Proszę kochanie, miałeś zadzwonić. – dałam mu ten jego telefon, a ten jęknął niezadowolony i zadzwonił. Z facetami tak czasami trzeba.
Skończył rozmawiać i podszedł do mnie.
- Kochanie moje drogie. Dziś wieczorem możemy przyjść, bo nie ma tak dużo klientów dzisiaj, a jak my przyjdziemy to musi zamknąć salon, bo nas zjedzą. – zaśmiał się.
- Ok. To do wieczora. – powiedziałam i wzięłam swoją torebkę.
- A ty gdzie ? – zapytał i rozłożył ręce.
- Sorry skarbie, ale umówiłam się z Rafcią do fryzjera. Ciao. – powiedziałam, bądź oznajmiłam mu, podeszłam, pocałowałam w policzek i wyszłam z pokoju. – Gotowa ! – krzyknęłam będąc na korytarzu. Po chwili Brazylijka przyszła i powiedziała :
- Ja też. To co idziemy ? – zapytała.
- No jasne. – odpowiedziałam i wyszłyśmy z domu. Pokierowałyśmy się do fryzjera.
Po krótkiej jeździe taksówką, byłyśmy na miejscu. Zajęli się nami fryzjerzy. Ja jak i Rafaella, byłyśmy zadowolone ze swoich fryzur. Potem zaszłyśmy do sklepu z butami. Kupiłam miętowe lakierki, a Rafa kremowe, również lakierki.
Wróciłyśmy do domu. Zastałyśmy Neymara – bez koszulki – rozwalonego na kanapie.
- No nareszcie. – powiedział i odwrócił się w naszą stronę. Usiadłam przy nim.
- Jakoś ci to wynagrodzę. – szepnęłam mu na ucho, a on uśmiechnął się łobuzersko.
Wyjęłam buty z pudełka i mu pokazałam.
- Ładne ? – zapytałam. Wiedziałam, że powie tak.
- Nie. – odpowiedział. Spojrzałam na niego złowrogo.
- Toć się tylko z tobą droczę. Ładne i akurat przydadzą ci się na galę rozdania nagród za poprzedni sezon. – uśmiechnął się.
- Oo. – uśmiechnęłam się. – Tylko jeszcze muszę kupić sukienkę, torebkę, biżuterię.
- No, ale jest jeszcze czas. – odwzajemnił uśmiech. – A tak w ogóle, piękny masz kolor włosów.
- Dziękuję. – powiedziałam i go przytuliłam.
- Dla mojej księżniczki wszystko. – szepnął mi na ucho i pocałował w policzek. – Dobra jest już 14, a ja jestem głodny. – zaśmiał się.
- I mylisz, że zrobię ci obiad ? – spojrzałam na niego miną typu „ nie wiem na co ty liczysz „.
- Tak. – uśmiechnął się.
- A pomożesz mi ? – zapytałam.
- No niech ci będzie. – uśmiechnął się blado i poszliśmy do kuchni.
Zrobiliśmy spaghetti. Akurat gdy nałożyliśmy na talerze, wrócili Neymara rodzice. Wszyscy nam podziękowali, a my wróciliśmy do pokoju. Poszłam wziąć prysznic, Neymar również. Przebrałam się w czyste ubrania. On również. Zbliżała się 17:30. Spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy, ubrałam buty, tak samo jak Ney i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do jego białego Audi i odjechaliśmy z piskiem opon w stronę „ Nautica Tattoo „.

* Oczami Neymara *


Właśnie wchodziliśmy do studia. Podążyliśmy od razu na górę. Zobaczyłem tam …

***
Mamy 20 rozdział !!
Przepraszam Was za jakość, ale jeden fragment miałam na telefonie, jeden ja komputerze i miałam tyle tych fragmentów i mi się wszystko pomieszało i zamiast 2 rozdziałów wyszedł jeden.
Mam nauczkę na przyszłość, że jak coś napiszę na telefonie to od razu to przesłać i połączyć z tym co na komputerze ;D
Nie zanudzam już Was xd
I mam trzy prośby :
1. Proszę anonimów o podpisywanie się.
2. Piszcie na e-mail'a - neymarowwa11@gmail.com - co może zdarzyć się jak będą w Argentynie, bo ja kompletnie nie mam pomysłu.
3. Wyrażajcie swoje opinie, krytykujcie, poprawiajcie.
Pozdrawiam ;*
Do następnego ;*

piątek, 10 lipca 2015

19. „ Blessed na plecach, a gorszy niż nie jeden bandyta.”

Przed nami szli Brooklyn, Bruna i Gabriella ! Nie no tego było już za wiele.
- Skarbie, powiedz, że to sen. – szepnęłam do Brazylijczyka.
- Chciałbym, ale nie mogę. – objął mnie ramieniem i pocałował w głowę.
Szliśmy korytarzem i udaliśmy się do samolotu. Na szczęście oni udali się na pokład samolotu, który leciał do Chile. Oby im się tam spodobało i tam zamieszkali.
Zajęłam miejsce przy oknie, a obok mnie mój ukochany. Zapieliśmy pasy i wystartowaliśmy. Podziwiałam widoki za oknem, aż w pewnym momencie zasnęłam.
Obudziłam się po niewiadomym czasie. Nie wiem ile spałam. Właśnie leżałam na ramieniu Juninha .
- Obudziłaś się. To dobrze. Zapnij pasy. Zaraz lądujemy. – wow. Długo sobie pospałam.
Po chwili już odbieraliśmy bagaże i udawaliśmy się do wyjścia.
- Skarbie, a kto po nas przyjedzie ? - spytałam zaciekawiona.
- Niespodzianka. - zaśmiał się. Nie chciało mi się z niego wyciągać szczegółów, ponieważ nie miałam na to czasu. Po chwili podeszliśmy, a można powiedzieć wyszliśmy na zewnątrz. Od razu Ney zauważył osobę, która rzekomo miała odwieźć nas do domu. Neymar od razu zaczął do niego machać i się uśmiechać. Od razu rozpoznałam kto to jest. Zawodnik Santosu Fc, Ganso. Podeszliśmy do niego i zaczęło się witanie. Przyszedł czas na przedstawienie mnie jako dziewczynę napastnika.
- To jest moja dziewczyna, niedoszła żona oraz przyszła matka moich dzieci. - zaśmiał się. - Na imię ma Mari. – Ja nazywam się Paulo. Miło poznać. - podałam mu rękę i się uśmiechnęłam. - Teraz chodźcie, bo pewnie jesteście zmęczeni. - podeszliśmy do bagażnika i Ney włożył nasze bagaże. Ciężkie te nasze bagaże. Widziałam jak Santos się męczył.
- Trzeba więcej chodzić na siłownię. - pomyślałam i popatrzyłam w stronę piłkarza. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie piłkarza. Teraz już będę obracać się w świecie piłkarzy. Napastnicy, obrońcy, bramkarze i inni to nasza jedna, wielka, piłkarska rodzina. Neymar usiadł z przodu, a ja z tyłu. Włączyłam muzykę w słuchawkach i ponowny raz tego dnia zasnęłam, bądź zdrzemnęłam. Ale to jak kto woli.
- Ej, księżniczka wstawaj. - poczułam lekkie potrząśnięcie spowodowane szturchaniem mnie przez mojego " kochanego " chłopaka. Gdy mnie potrząsnął przeraziłam się trochę i dostał w brzuch, a bardziej w klatkę piersiową. Nie sądzę, aby tors mojego chłopaka ucierpiał, ponieważ mój ukochany spędza dużo czasu na siłowni co ostatnio nie dało żadnej godziny w tygodniu. Mam nadzieję, że wróci do ćwiczenia, gdyż przytyję. A ja nie mam zamiaru patrzeć jak mój chłopak ubolewa nad swoją wagą i nic z tym nie robi. Żal ściskający za serce.
- Ok. Nie bolało. - zrobił taką minę typu ... wiecie o co mi chodzi. Podniosłam się i wstałam. Zresztą to to samo. Cii. Nikt się nie dowie, no nie ?
Wzięłam swoje walizki, pożegnaliśmy się z Ganso i poszliśmy do rodzinnego domu Neymara. Czy bałam się jego rodziców ? Nie. Jakoś tak nie. Wydawali się być miłymi ludźmi, a bynajmniej tak mogłam sądzić z opowieści Brazylijczyka.
Neymar szedł przodem. Ja za nim bardzo powoli. Jednak gdzieś w środku bałam się. Bałam się czy jego rodzice mnie polubią, czy będę mogła w jakiś sposób się z nimi dogadać.

***

- Jestem ! – krzyknął Ney jakby był u siebie … ale stop. Przecież on jest u siebie. Walnęłam się ręką w czoło, ale na szczęście Brazylijczyk tego nie zauważył.
Poszłam za chłopakiem do salonu, który był naprawdę piękny. Widać, że pani Nadine ma gust.
- Synku jesteś już ! – mama piłkarza wstała i przytuliła go. Widać, że się za sobą stęsknili. Odwzajemnił uścisk, a potem przywitał się z tatą w podobny sposób. Ja stałam z tyłu i przyglądałam się tej całej sytuacji. Nie chciałam się odzywać pierwsza, ponieważ wszystko zostawiam w rękach Brazylijczyka. Jego rodzice, jego problem.
Oderwał się od ojca i złapał mnie za rękę, pociągając do siebie.
- Mamo, tato. Chcę wam przedstawić moją dziewczynę Marizzette, w skrócie Mari. – pani Nadine mnie przytuliła, jej mąż również.
- To jest wasza przyszła synowa. Neymar zapomniał tego dodać. – znikąd pojawiła się Rafa, a Ney zmierzył ją wzrokiem typu „ już nie żyjesz siostra „.
- Witaj w naszym domu. – powiedziała szczęśliwa kobieta.
- Mój syn wiedział kogo wziąć. – Neymar Senior poklepał Neymara Juniora po plecach. Ludzie sami Neymarowie. Haha. – Mam nadzieję, że zostaniesz w naszej rodzinie na dłużej, a poza tym mam również nadzieję na to, że doczekam się wnuków. – zaśmiał się starszy Da Silva.
- Tato noooo. – rzekł lekko zdenerwowany młodszy Da Silva. – My idziemy na górę. – wziął mnie za rękę, kiedy witałam się z siostrą mojego chłopaka.
Szłam na górę. Kiedy tak szłam i szłam, usłyszałam jak Ney mówi do swojego ojca 

„ Skończ te swoje przemyślenia, bo mi ją zaraz spławisz, a wtedy o wnukach zapomnisz.”

Po chwili dobiegł do mnie Neymar i weszliśmy do pokoju bez słowa. Zdenerwował się. Nie dziwię się.
Był to jego pokój. Piękny pokój. Gdy tylko weszliśmy do środka Junior rzucił się na łóżko i zakrył twarz rękami. Położyłam się przy nim i wtuliłam w jego tors. Objął mnie ręką.
- Kotek, nie przejmuj się. Słyszysz ? – zapytałam i podniosłam się lekko, aby ujrzeć jego oczy.
- Słyszę, ale on zawsze musi wtrącić te swoje 10 groszy. Przepraszam Cie za niego, ale on już taki jest. – powoli się uspokajał.
- Nic się nie stało, przecież teraz nikt mnie nie spławi, no nie ? – zapytałam na co ten się zaśmiał. – A wnuków może kiedyś się doczeka. – chciał coś powiedzieć, ale zamknęłam jego usta pocałunkiem.

***

- Kochanie mógłbyś mi przynieść moją walizkę, bo muszę wziąć leki. – tak. Teraz będę brac leki.
- Już lecę. – powiedział i wyparował z pokoju. Za chwilę wrócił z bagażem. Otworzyłam go i wyjęłam białe opakowanie. Otworzyłam i wzięłam jedną białą tabletkę.
- Możesz iść ze mną do kuchni i dać mi wody ?
- Chodź. – zeszłam za nim na dół, weszliśmy do kuchni, nalał mi w szklankę wody, połknęłam tabletkę i popiłam ją wodą. Szklane naczynie odstawiłam do zlewu.
- Dzięki. – powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę, skradając pocałunek.
Poszliśmy ponownie na górę.
- Przebierz się i chodź to pójdziemy na dwór, a i tak w ogóle muszę z tobą poważnie porozmawiać. – oznajmił z powagą.
- Ja też, ja też. – dopowiedziałam, wyjęłam z walizki rzeczy i poszłam się przebrać. Gotowa zeszłam na dół. Ney siedział na kanapie, ale gdy mnie tylko zauważył, szybko się podniósł i poszedł do mnie. Założyliśmy buty i wyszliśmy z domu.
Poszliśmy na plażę. Usiedliśmy w takim miejscu gdzie prawie nie było nikogo. Ney objął mnie ramieniem i zaczął rozmowę.
- Ale ty tak na poważnie chciałabyś ze mną być ? – zapytał. Zaskoczył mnie. Może już oświadczyny planuję ? Kto wie co on ma tam w głowie.
- A dlaczego nie ? Ale na razie jesteśmy ze sobą kilka dni, dopiero odnajdujemy się w związku. Nie uważasz, że za wcześnie na takie rozmowy ? – wyjaśniłam.
- Może i tak, ale wolałem się upewnić. A teraz ty powiedz o czym chciałaś ze mną porozmawiać. – uśmiechnął się. Nie wiem czy mu tak do śmiechu będzie za chwilę.
- Co byś zrobił jakby twoja siostra była w ciąży ?
- Nie wiem. Zależy z kim.
- Na przykład z twoim najlepszym kumplem. – coraz bardziej się bałam, że wybuchnie.
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem. – powiedział i rzucił kamykiem w wodę.
- Ktoś chce z tobą porozmawiać. – oznajmiłam i patrzyłam w stronę Rafaelli, która już do na szła. Usiadła pomiędzy mną, a swoim bratem.
- Bo ja… ja. – mówiła przez płacz. – je…jestem w … w cią … ży …. z dani … nim. – rozpłakała się na dobre i się do mnie przytuliła.
- O kur**. – rzekł Ney. Wiedziałam, że może być nieciekawie. – Jestem zły jak cholera, ale nie na ciebie siostra. Spokojnie. Jestem przy tobie. – oznajmił i ją przytulił. Puściłam ją i tylko oni we dwójkę się przytulali. – Rodzice wiedzą ?
- Tak. Dowiedzieli się jakieś 15 minut temu. – rzekła, nadal się do niego przytulając.
- Ja zostałem ojcem w wieku 19 lat, a teraz ty zostaniesz matką w wieku 19 lat. Nie będzie tak źle. Poradzimy sobie. Możesz u mnie mieszkać non stop … - nie dałam mu dokończyć.
- A i ja ci będę pomagać. – uśmiechnęłam się i teraz wszyscy w 3 zamknęliśmy się w niedźwiedzim uścisku.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę na plaży. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Potem postanowiliśmy wrócić do domu. Rodziców Ney’a nie było. Weszłam do salonu i pomyślałam tylko „ Konfrontację czas zacząć ”.

                                      „ Blessed  na plecach, a gorszy niż nie jeden bandyta.”






***

Hej !!
Skończyłam w taki nietypowy sposób.
Mam nadzieję, że każdy zrozumie o co chodzi.
Jest to związane z następnym rozdziałem.
A tak wgl to w następnym rozdziale ( już 20 *.* ) skomplikuje naszej parze życie.
A o co pójdzie i przez kogo ?
Tego dowiecie się w następnym rozdziale.
Dziękuję za te miłe komentarze i 5000 wyświetleń !!!!!!! <3
Jesteście wspaniali !!!!!!!!!!!!! <3
Do następnego ;*

               PRZECZYTAŁEŚ = SKOMENTUJ, ABYM WIEDZIAŁA DLA KOGO MAM PISAĆ ;)