niedziela, 30 sierpnia 2015

33. Poczucie winy to niska cena za szczęście.

Neymar szedł i obejmował jakąś brunetkę !
- Cris .. kto to jest ? – spytałam próbując powstrzymać się od płaczu.
- Taka jedna. Ona gra w damskiej drużynie Barcelony, ale przez jakąś kontuzje przychodzi na nasze treningi i robi jakieś ćwiczenia rehabilitacyjne. – wyjaśnił.
- Rozumiem, ale nie może na swoich treningach ? – zapytałam.
- Nie, bo gdy ma swój trening ma rehabilitacje w jakimś ośrodku.
- Długo już tu jest ?
- Od tego treningu po grubej imprezie u Neymara. – uświadomił mnie.
- Ja chcę do domu ! – powiedziałam, ale Tello mnie powstrzymał, złapał za nadgarstek i pociągnął za rękę, co było skutkiem tego, że wpadłam w jego ramiona.
- Chodź. Będzie dobrze, a jak nie to coś się wymyśli. I tak teraz chłopaki ą po twojej stronie. – uśmiechnął się zachęcająco i poszliśmy przed siebie.
- Ok., ale ja z nią w szatni nie będę, więc odstępujesz mi miejsce w szafce. – wytknęłam język w jego stronę.
- Dobrze. – uśmiechnął się w moja stronę.
Do szatni dotarliśmy po chwili. Weszliśmy równo z Neymarem.
- Hej Cris, Hej Mari ! – krzyknęli wszyscy.
- Hej wam. – powiedziałam, a po chwili wszyscy się zaczęli na mnie „rzucac”, przytulać i dawać buziaki w policzek. Cris tylko stał z tyłu i się śmiał z tego w jakiej jestem aktualnie sytuacji. – Przepraszam was, ale jestem dziś z wami w szatni. Przebiorę się w łazience. – powiedziałam, wzięłam woje rzeczy i poszłam w wyznaczone miejsce. Po chwili wróciłam, wrzuciłam torbę do szafki Cristiana, którą po chwili wspólnie zamknęliśmy.
Neymara już nie było. Poszedł do tej swojej jak jej tam było … El ! Tak. Ona nazywała się El.
- Spokojnie Mari. Ona gra gorzej od ciebie. – powiedział wujek Luis, który wyrósł z ziemi.
- I ty jesteś ładniejsza.. – odezwał się Alves.
- Masz szczęście, że Rafa tego nie słyszy. – wystawiłam język w jego stronę.
- Ale nie. Alves ma racje. Jesteś piękniejsza od niej. – powiedział Tello. Siedziałam przy nim na tych śmiesznych, kwadratowych stołkach z ich numerami. Dostałam od niego buziaka w policzek.
- A ty Tello jesteś przystojny. – zaśmiałam się. – Wszyscy jesteście, tylko tamten to taki ciota. – uznałam.
- Masz racje, a teraz chłopaki i dziewczyno zbieramy się na trening. – zarządził wujek i wszyscy posłusznie wyszli z szatni.
Weszliśmy na boisku, a tam Ney gada i się śmieję z tą lalą przy boku.
Graliśmy w dziadka, ogólna rozgrzewka i mecz.
Staliśmy na swoich pozycjach. I właśnie rozpoczął się mecz. Byłam w drużynie Messiego razem z Bartrą, Tello, Ter Stegenem, Xavi, Iniestą, Roberto, Mascherano, Pique i Suarezem.
Właśnie tamci mieli piłkę i Dani podał ja Neymarowi, a ten nawet się nie ruszył tylko był zapatrzony w nią jak w obrazek, a ona w niego. Ona zamiast skupić się na ćwiczeniach, skupia się na nim. On zamiast skupić się na meczu i treningu, skupia się na niej.
Dani się porządnie zdenerwował. Podszedł do trenera i wziął od niego piłkę. Wycelował i kopną nią w Neymara. Ten się wystraszył.
- Co kur** ?! – krzyknął.
- Co kur** ? Co Kur** ? Ty mi lepiej powiedz co kur** ? Podałem ci piłkę, a ty nawet jej nie przyjąłeś tylko patrzysz na tą … - zabrakło mu słowa, ale z pomocą przyszedł mu Pique.
- Szmatę. – uśmiechnął się dumnie.
- Ona nie jest żadną szmatą ! – krzyknął zdenerwowany Brazylijczyk.
- Sorry bardzo, ale ze szmaty jedwabiu nie zrobisz. – tym razem odezwałam się ja i podeszłam na niebezpieczną odległość do Brazylijczyka.
- Sorry bardzo, ale ze zdzi** księżniczki nie zrobisz. – odezwał się wielce pan.
- Może i nie, ale z takiego Casanovy też nikogo nie zrobisz. Ogarnij się w końcu, bo robisz krzywdę nie tylko sobie, ale też swojemu synowi i dzieciom, które biorą z ciebie przykład. – skończyłam, rzuciłam ciche „cześć” i udałam się do szatni. Nie chciało mi się więcej tam być z nimi. Nie chodzi o to, że jestem słaba tylko po prostu jest mi przykro.

***

Wróciłam do domu. Dostałam sms’a od Anto, że Chrzest jest za 5 dni. Wypadałoby kupić ubranko dziecku, ale sama go nie kupię. Chrzestnymi mam być ja z Neymarem. Postanowiłam do niego napisać.

Mari – „ Trzeba kupić ubranko dla córeczki Messiego. „

Neymar – „ Wiem. Jutro możemy się spotkać i iść do sklepu kupić to co potrzebne. „

Mari – „ A o której ? „

Neymar – „ O 11 będę po ciebie „

Mari – „ Ok. Do zobaczenia. „

Neymar – „ Do zobaczenia „


Poszłam pod prysznic. Zimna woda działała na mnie uspokajająco. Wybrałam czyste ciuchy i zeszłam na dół. Cały dzień spędziłam z butelką Whisky przed telewizorem.

* Następnego dnia *

Wstałam o 8. Poszłam do szafy, wybrałam odpowiednie ubranie i udałam się do łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel. Po wyjściu z wanny, wytarłam swoje ciało do sucha puchowym, kremowym ręcznikiem, a następnie się ubrałam. Zrobiłam kreskę eyelinerem, nałożyłam podkład, a następnie puder. Jeszcze tylko tusz do rzęs i szminka i byłam gotowa.
Zeszłam na dół i wstawiłam wodę na kawę. Zrobiłam sobie śniadanie jakim były tosty. Zjadłam wszystko w spokoju. Dopiłam tylko kremową ciecz i poszłam do góry. Włożyłam do torebki takie, rzeczy jak portfel, chusteczki, okulary, pomadkę, kluczyki.
Była już 10:20. Postanowiłam w spokoju posiedzieć w ogródku, słuchając muzyki.
Zanim się obejrzałam była już 10:45. Podbiegłam do szafki z butami i po pięciu minutach wybrałam już odpowiednie. Poprawiłam jeszcze makijaż i włosy i usłyszałam dzwonek do drzwi. Cała uśmiechnięta poszłam otworzyć.
- Witaj ! – uśmiechnęłam się.
- Hej ! – spojrzał na mnie od góry do dołu.
- Coś nie tak ? – zapytałam zdezorientowana.
- Nie, nie. Wszystko w jak najlepszym porządku. Ślicznie wyglądasz. – uśmiechnął się uroczo.
- Dziękuję, a ty jak zwykle przystojnie. – odpowiedziałam. Po jego wcześniejszych słowach zrobiłam się czerwona jak burak.
Pojechaliśmy do centrum handlowego i poszliśmy do sklepu z dziecięcymi ubraniami. Każdy poszedł w swoją stronę. Ustaliliśmy, że za chwilę się spotkamy i wybierzemy coś z tego co my wybraliśmy. Wybrałam piękny biało-różowy kompleciki. Po chwili spotkałam się z Ney’em. Trzymał też bardzo ładny komplet.
- To który bierzemy ? – zapytałam.
- Mój. – odezwał się.
- A dlaczego twój, a nie mój ? – zapytałam i zmrużyłam oczy.
- Bo ty wybierasz buciki. – wystawił mi język.
- Niech ci będzie. – odłożyłam ubranko na miejsce i poszłam po buty. Po chwili wróciłam z pięknymi, białymi pantofelkami.
- Jakie ładne, słodkie i małe. – zaśmiał się.
- Fajnie by było mieć taka kruszynkę. – uśmiechnęłam się.
- Oj tak. – potwierdził. Po chwili nasze rzeczy zostały policzone i przyszedł czas na płatności. Wyjmowałam portfel, ale Ney położył mi rękę na moją dłoń i sam zapłacił.
- Ile mam ci oddać ? – zapytałam.
- Nic. – uśmiechnął się dumnie.
- Ile ? – zapytałam lekko poirytowana.
- Naprawdę nic.
- Wygrałeś, ale tylko i wyłącznie przez ten twój urok. – zaśmiałam się.
- Teraz będzie zrzucać na urok, a nie na to, że mnie kocha. – zaśmiał się, ale mi do śmiechu nie było.
- To nie było śmieszne. – natychmiastowo spoważniałam.
- Zależ z której strony na to patrzysz. – uśmiechnął się blado i poszliśmy do sklepu z garniturami. Po wyborze tego idealnego wyszliśmy ze sklepu. Prezentował się w nim nieziemsko !
Potem poszliśmy do sklepu z sukienkami. Kupiłam jeszcze szpilki i torebkę i wyszliśmy z galerii.
- Czuje się winny za to, ze się rozstaliśmy. – powiedział przygnębiony.
- Poczucie winy to niska cena za szczęście. – odpowiedziałam.

* Oczami Neymara *

Żałuję, że wtedy pozwoliłem jej odejść. Teraz strasznie żałuję. W sukience prezentowała się nieziemsko niesamowicie i fantastycznie. Kiedyś była ze mną teraz jest sama.

* Oczami Mari *

- Halo ? – odebrałam telefon w drodze powrotnej, kiedy to już siedziałam w samochodzie i gadałam o byle niczym z Neymarem.
- Mari. Szybko do mojego biura do Ciutat Esportiva . – powiedział wujek bardzo poważnie, ale i radośnie ?
- Ale… - nie zdążyłam dokończyć, bo wujek się rozłączył. – Neymar. Mógłbyś mnie zawieźć do wujka biura. Jakaś pilna prawa. – powiedziałam niezręcznie i nieśmiało.
- Jasne. – powiedział i gwałtownie zawrócił na środku drogi.
- Dobrze ty się czujesz ? – zapytałam przez śmiech.
- Ja doskonale, no może po za tym, ze po ostatnim wypadzie na miasto przytyłem kilo. – wystawił język w moja stronę.
- Jak ty tak po każdej imprezie i po każdym wypadzie na miasto będziesz tył to współczuję, bo niedługo w drzwiach się nie zmieścisz. Jak byłeś ze mną to nie miałeś takich problemów. – podsumowałam go i uśmiechnęłam się dumnie. On już tego nie skomentował tylko nad czymś myślał.
Po chwili jazdy byliśmy w ośrodku. Biegiem poszliśmy do biura. Neymar się uparł, że pójdzie ze mną.
- Dzień dobry. – odpowiedzieliśmy razem i weszliśmy w głąb pomieszczenia. Dostaliśmy zaproszenie do kwadratowego stołu. Siedział tam wujek, prezydent oraz prezes.
- Droga Mari. Wszyscy wspólnie tutaj podjęliśmy pewną decyzje. Teraz tylko pytanie czy się zgadzasz na to, aby …. – zamurowało mnie to co powiedział wujek, ale tak pozytywnie oczywiście.





***

Hej Kochani !! <3
Wracam jeszcze w sierpniu !!!!
Mam nadzieję, że choć trochę się cieszycie ;D xd
Ja tam się bardzo cieszę, bo podczas tego mojego całego pobytu, miałam chęć coś nabazgrolić i wstawić. Niestety internet mi na to nie pozwalał, ale to nie znaczy, ze nie czytałam Waszych blogów. Gdy tylko działał lepiej to wchodziłam i czytałam rozdziały ;D
Teraz ze względu na zbliżający się rok szkolny, rozdziały będą się pojawiać 1-2 razy w tygodniu ;')
Pozdrawiam i udanej końcówki wakacji życzę ! B)
Kocham Was !!
Dzięki za 15 tyś. wyświetleń !!
Do następnego ;*

wtorek, 18 sierpnia 2015

32. Nie będę pracował. Będę imprezował.

Zemsta będzie. Należy mu się. Dobra ja uciekam, bo Ney z Davim są u mnie i nie mogę gadać. Pa pa.
- Pa pa. – odpowiedział i po chwili się rozłączył.
Wróciłam do chłopaków. Śmialiśmy się, gadaliśmy, zjedliśmy lody. Potem Davi poczuł się lekko zmęczony i poszedł spać. Miałam spać z nim i jego ojciec również. No nic przeżyję. Poszłam się umyć do drugiej łazienki, ponieważ tą w moim pokoju odstąpiłam Brazylijczykowi.
Czysta, pachnąca i gotowa do spania, położyłam się obok Daviego. Po drugiej stronie chłopca położył się brązowooki, przystojny, umięśniony i wytatuowany Brazylijczyk, ojciec blondyna. Jednak coś do niego czuje. Kocham go i teraz żałuję, ze się zgodziłam na zemstę. On jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Mój tatuaż wiele znaczy. Jeden jedyny i dobrze by było aby ostatni. Chociaż przez to co się ostatnio zdarzyło trudno powiedzieć.
- Dobranoc księżniczko. – powiedział. Uwielbiam kiedy nazywał mnie księżniczką. – I tak cię kocham. – dodał. Powiedział to strasznie cicho. Chyba nie miałam tego słyszeć.
- Ja ciebie też. – powiedziałam prawie niesłyszalnie i oddałam się w krainę Morfeusza.

***

Wstałam rano. Odwróciłam się i zamiast chłopaków zobaczyłam karteczkę.

„ Jesteśmy już u siebie. Dzięki za wszystko ;* Jesteś wspaniała ;* Davi mówi, ze cię kocha, a i ja  #$%^&!!. Zresztą nieważne ;/ do zobaczonka ;D
Njr „

Sądzę, że to co skreślił miało znaczyć „ też cię kocham „, ale jak to skreślił to … zresztą nieważne.
Wstałam i podeszłam do swojej wielkiej szafy. Wybrałam odpowiednie ubranie na gorący dzień i poszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i gotowa wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół i zadzwoniłam do Tello. Byliśmy dziś umówieni, aby dokończyć to co zaczęliśmy ostatnio.

* Tydzień później *

Davi dziś leci, a Bruna przyjeżdża. Wszystko jest już ustalone, teraz tylko czekać na efekt. Plan jest taki, ze Nicolas, który podszyje się pod Neymara, będzie wychodził z domu od Rakitićia i będzie poprawiał koszulę, czyli taka „typowa zdrada”. Fotoreporterzy będą niedaleko domu Ivana, ponieważ są wynajęci. Raki jakimś sposobem się dowie o „ zdradzie „ i pójdzie do Ney’a urządzić mu awanturę, a potem wyjdzie od niego z domu i reszta planu należy do mnie i chłopaków. Każdy z kumpli Ney'a bierze sobie jakąś byłą laskę Neymara. Rafa z Bruną będą na nas czekać w środku i to wszystko będzie się działo po tym jak Ney wróci z klubu, ponieważ wujek ma do niego zadzwonić i go tam „ściągnąć”. Wejdzie do domu i zobaczy Brunę, a potem nas jak się śmiejemy i w ogóle. Dostanie szoku. Więc tak to wygląda. Wszystko trafi do gazet i wszystkich stron plotkarskich w Internecie. Afera na skalę światową. Potem idziemy na imprezę i Nicolas podjął się wyzwania, że się upije i zacznie zarywać do jakiś lasek. Może plan bezsensu, ale mieliśmy zbyt mało czasu, aby coś sensownego wymyślić.

***

Ogarnięta i gotowa do wyjścia, wyszłam z domu. Była godzina 4 nad ranem, ale Bruna o tej właśnie przylatuje. Nie chciałyśmy się po drodze spotkać z Neymarem, bo wtedy by się wszystko wydało.
Właśnie stanęłam pod lotniskiem i czekałam na Brazylijkę.
- No hej. – uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- Witaj. – zaśmiałam się i ucałowałyśmy się w policzek.
- Chodźmy do samochodu. – powędrowałyśmy do auta.
- To twoje ? – zapytała zdziwiona patrząc na nowe Porsche Carrera GT.
- Nie. Mojego wujka. – powiedziałam beznamiętnie. Bruna włożyła walizki do bagażnika i z piskiem odjechałyśmy spod terenu lotniska.

***

- Jesteśmy na miejscu. Zapraszam. – uśmiechnęłam się i wyszłam z pojazdu. Otworzyłam Brunie bagażnik, z którego po chwili wyciągnęła swoje bagaże.
Weszłyśmy do domu. Postanowiłyśmy jeszcze pójść spać. Przynajmniej te dwie godziny.
Wstałyśmy o 7. Wzięłam prysznic i przebrałam się w czyste ubrania. Usłyszałam pukanie. Wpuściłam rzekomą osobę do pokoju.
- Wszystkie dziewczyny są już w hotelu. Cah też przyleciała, bo chciała zobaczyć tą szopkę. – zaśmiała się i po chwili przybiłyśmy sobie piątki.
- Marquezine pamiętaj. – starałam się mówić poważnie, ale co chwila wybuchałam śmiechem. – Nigdy nie zdradzaj faceta, bo będzie płakał. – i wtedy właśnie wpadłyśmy w niepohamowany śmiech.
- Ty też Fernandes pamiętaj. – zaśmiałyśmy się, ale teraz już nieco spokojniej.
- To niech oni pamiętają. – powiedziałam kiedy się uspokoiłyśmy.
- W sumie … racja. – dopiero teraz spojrzałam na strój Bru. Bardzo ładnie wyglądała w tej stylizacji.
- Dobra, to co, idziemy działać ? - zapytałam pełna chęci do działania.
- Jasne. - uśmiechnęła się serdecznie.
- To chodźmy. – wyszłyśmy z domu i powędrowałyśmy do garażu. Wsiadłyśmy do samochodu i pojechaliśmy do Ivana. Nico już był w środku, Rakitićia nie było, a jego partnerka czekała na nas.
Nic wychodził od niej z domu i poprawiał koszule, a paparazzi w tym czasie robili zdjęcia. Następnym punktem naszego planu było to, aby Ney spotkał wszystkie swoje byłe. Bruna pojechała do Rafy, a wujek właśnie spotkał się z Neyem. Mieli gadać o jakichś głupotach.
Akurat nie starczyło dla każdej dziewczyny chłopaka – tak, aż tak duuuuużo miał byłych – więc wejdziemy same, a chłopaki poczekają na nas w domu.
Dostałyśmy cynk od Gil’a, ze Ney już przyjechał wiec i my postanowiłyśmy iść do niego do domu.

* Oczami Neymara *

- Już jestem siostra ! – krzyknąłem zaraz po tym jak wszedłem do domu po spotkaniu z Luisem. Wszedłem do salonu, a tam Rafa z Bru popijały kawkę !
- Co ty do cholery robisz w moim domu ?! – krzyknąłem zły.
- Siedzę i piję kawusie z twoją sis. – uśmiechnęła się sztucznie.
- A tak w ogóle to co ty robisz w Barcelonie ? – spytałem nieco spokojniej.
- Przyjechałam do przyjaciółki. Prawda Rafa ? – zwróciła się do mojej siostry i upiła łyk kremowej cieczy.
- Ychym. – potwierdziła.
- Ale ty jej nie lubisz. – powiedziałem zdezorientowany.
- To było KIEDYŚ. – podkreśliła ostatnie słowo.
- Jestem już ! – ktoś krzyknął. Ej … ten głos należy do mojej małej Mari ! Weszła do salonu, a za nią wszystkie moje byłe ! Nie no tego już za wiele.
- Hej ! – uśmiechnęła się do niej moja siostra i przywitała się z nią buziakiem w policzek. Identycznie zrobiła Bruna.
- A ty znowu sam … - podsumowała Mc Suzy.
- Ale przynajmniej ma dziecko. – zaśmiała się matka mojego syna. On też tu jest ?!
- Racja. – odezwała się Mari. – Ale w paintboll’a to słaby jest. – zaśmiała się.
- Przyznam ci racje. – odezwała się moja siostra.
- Hej dziewczyny. – Gil zszedł na dół.
- Hej ! – krzyknęły wszystkie. Nie wiem jak one się tu zmieściły, przecież tak ich dużo …
- Hej. – odezwała się Mari i cmoknęła go w usta.
- Wytłumaczysz mi idioto co to ma być ?! – krzyknął wściekły Ivan, tylko co on tu robi ?
- Co mam ci wytłumaczyć ? – odezwałem się zdezorientowany.
- To ! – krzyknął i pokazał mi zdjęcie jak poprawiam koszule i wychodzę od niego z domu.
- Jak to nie ja ! – krzyknąłem, a dziewczyny się tylko przyglądały.
- To może Święty Mikołaj ?! Przespałeś się z nią, a teraz nie chcesz się do tego przyznać ! – wszyscy krzyknęli typowe „ uuu „.
- Nie zrobiłem tego ! – krzyknąłem.
- Zobaczymy jak się z tego wykręcisz. W gazecie i telewizji już o tym trąbią ! – krzyknął na odchodne i wyszedł. Spanikowany włączyłem telewizor.
- Neymar Junior wychodził z domu Ivana Rakitićia i poprawiał koszule ! Jednak nie tylko się przyjaźnili z jego żoną, a między nimi było coś więcej. – powiedziała kobieta w wiadomościach. No to teraz popsuli mi wizerunek.
- Dobra ! Udało wam się ! Zadowoleni ?! – krzyknąłem.
- Ja nie, ale media na pewno tak skarbie. – powiedziała mi szeptem do ucha Mari.
- Ojciec mnie chyba zabije ! – powiedziałem i złapałem się za głowę.
- Nie chyba, tylko tak. – uśmiechnął się mój ojciec.
- Tato ty w tym wszystkim brałeś udział ? – spytałem zaskoczony, zaszokowany i lekko zły.
- Tak. Poparłem ich pomysł i wynająłem paparazzich. No nic. Trzeba ponieść odpowiedzialność za swoje czyny. – uświadomił mnie właśnie w przekonaniu, że chciał to też zrobić dla mojego dobra, abym mógł docenić, to co mam.
- Właśnie stary. – odpowiedział Ivan.
- Przesrane jest mieć dublera. – powiedział Nico, na co wszyscy się zaśmiali, włącznie ze mną.
- Oj tak. – odpowiedziałem śmiechem.
- Ale dobrze jest mieć dziewczynę. – odezwał się Gil i pocałował blondynkę.
- Od kiedy jesteście razem ? – spytałem.
- Od dwóch dni. – odpowiedział.
- Aha. – uśmiechnąłem się niemrawo. – Życzę szczęścia, tylko nie spie**** tego, bo będziesz żałował tak jak ja. – spojrzałem na Mari, a ona uśmiechnęła się do mnie. – Przepraszam Cie za tamto co wtedy cię pobiłem. Sztama i zgoda ? – podszedłem do niego. Stał na schodach.
- Sztama i zgoda. – uśmiechnął się. Przybiliśmy wspomnianą „sztamę”, a wszyscy zaczęli bić brawo.
- Korzystając z okazji, że jestem na was zły i są tu wszystkie moje byłe, robię tu, teraz, w tej chwili imprezę. Nie będę pracował. Będę imprezował. – zaśmiałem się.
- Ej. – pogroził palcem tata.
- Gra w piłkę to przyjemność, a nie praca. – puściłem do niego oczko i podszedłem do barku i wyjąłem kieliszki i trunki, w czym pomogli mi chłopaki. Puściłem głośną muzykę i zaczęła się impreza.

* Oczami Mari *

Ostatniej części planu nie udało się nam zrealizować, ale i tak Ney przeżył szok.
Po godzinie już większość była wstawiona. Pan Senior też nie żałował sobie i pił razem z nami. Potem pojawili się jeszcze chłopaki czyli Rosa, Mc Guime, Scooby.
Właśnie tańczyłam z Nicolasem.
- Świetnie się spisałeś. – zaśmiałam się.
- Spoko, nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość. – puścił mi oczko, a po chwili skończyliśmy tańczyć, wraz z skończona piosenką. Poszliśmy, wypiliśmy po kieliszku i każde rozeszło się w swoją stronę. Nie wiem co tak naprawdę działo się potem, ale na bank było grubo. Alkohol lał się strumieniami, a w takim towarzystwie można się upić i zabawić na całego. Nikt nie był trzeźwy.

* Tydzień później *

Od tygodnia siedziałam w domu i nie miałam zamiaru z niego wychodzić. Co jakiś czas przychodziła Rafa, Anto i Shaki. Bruna poleciała do Brazylii dwa dni temu. Dziś mam iść na trening chłopaków, bo podobno tęsknią. I bym zapomniała ! Tello i inni też przychodzili, chociaż najwięcej witał u mnie Hiszpan. Do Neymara się nie odzywałam, zresztą tak jak on. Nie pisał, nie dzwonił, czyli mój stary chłopak nie dał mu znaku życia.
Muszę też wspomnieć o przyjaciołach z Brazylii. Dzwonili, pisali, a niektórzy u mnie nawet byli. Bardzo im dziękuje za pomoc, bo to dzięki nim jeszcze się jakoś trzymam.

***

Podeszłam do wielkiej, białej szafy i wyciągnęłam z niej strój na dziś. Powędrowałam do łazienki i się ogarnęłam. Następnie do swojej torby sportowej pakowałam strój treningowy i korki. Wzięłam też na wszelki wypadek turfy.
Gotowa zeszłam na dół do wujka. Pojechaliśmy razem pod Ciutat Esportiva . Wyszłam z samochodu i przywitałam się z Tello, który zaparkował zaraz obok nas.
Szliśmy do budynku, gdy zobaczyłam coś przez co nie miałam zamiaru iść dalej …



***
Oi ;*
Udało mi się jeszcze dzisiaj dodać rozdział !! ;D
Mam nadzieję, ze nie zostanę bez internetu na 2 tyg. -.-
Dziś taki inny rozdział. Może trochę nawet śmieszny ?
Jestem smutna po wczorajszym meczu, ale w Barcy brakowało takiego ducha walki.
No nic. Ale bramka Leo była świetna *.*
Może za rok zdobędziemy Superpuchar Hiszpanii ^^
Liczę na komentarze oraz krytykę ;)
Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

31. Jak się tak nazywacie, to znaczy, że się kochacie.

- Halo ? - powiedziałam od niechcenia.
- Mari mogłabyś tu przyjechać, bo Davi nie chce nic jeść. Powiedział, że tylko ty możesz go do tego zmusić, aby coś zjadł. - wytłumaczył mi Brazylijczyk.
- Jasne. Zaraz będę. - powiedziałam i zaczęłam się zbierać.

* kilka minut wcześniej *

- Davi. Musisz coś zjeść. Od przyjazdu tutaj nic nie jadłeś. - chciałem mu jakoś przetłumaczyć, że musi jeść.
- Nie będę jadł. - skrzyżował ręce i zrobił obrażoną minę.
- Davi. Proszę cię. - podszedłem do niego.
- Nie tato. Nie będę jadł. Też cię o coś prosiłem. Miałeś się pogodzić z Mari i co ? I nic. - rozłożył ręce.
- Davi, ale to nie jest takie proste. Nie da się z kimś pogodzić od tak. - pstryknąłem palcami.
- I od tak - pstryknął palcami - nie da się zjeść. - oznajmił i utwierdził mnie w przekonaniu, że jednak nic z tego nie będzie.
- Protest głodowy ? - zapytałem. Pokiwał twierdząco głową. - To może potem. Jak już zjesz.
- Nie i koniec kropka ! - krzyknął. I co ja mam teraz zrobić ?
- Czekaj dzwonię po Mari. - oznajmiłem i odeszłam kawałek. Mały bardzo się ucieszył. Po chwili wybierałem numer ukochanej, a zarazem byłej dziewczyny.

* oczami  Mari *

Właśnie wysiadłam z taksówki, uprzednio płacąc kierowcy. Stałam pod posiadłością napastnika. Po chwili weszłam do środka, dzięki znajomości kodu do bramy. Zapukałam do drzwi.
Drzwi otworzył mi mały Brazylijczyk, bo zapewne temu starszemu się nie chciało.
- No witaj. Ptaszki mi wyćwierkały, ze nie chcesz jeść. – powiedziałam i przykucnęłam, aby być mniej więcej na jego poziomie.
- Hej. Po pierwsze nie ptaszki, a tata, a po drugie macie się pogodzić w tej chwili przy mnie, a całowanie możecie zostawić na później. – pociągnął mnie za rękę. Była bardzo zły i poważny zarazem. Zaskoczyła mnie trochę jego wypowiedź.
- Cześć. Cieszę się, że przyszłaś. – powiedział, wstał od stołu i podszedł do mnie.
- Hej. Nie ma sprawy. – uśmiechnęłam się i przywitaliśmy się buziakiem w policzek. Jak to dobrze było poczuć, chociaż przez chwile, woń jego perfum. Cudownych perfum.
- A teraz macie się pocałować i być razem. – powiedział i ustał przed nami.
- Powiem tak. Jak zjesz pogadam z twoim tatą. – oznajmiłam.
- Ok. To chodź do kuchni. – Davi na spokojnie zjadł, a potem poszłam z nim na górę, bo był śpiący i mu przeczytałam bajkę. Powiedział, że mam iść na dół, a on zaczeka. Zeszłam na dół.
- Obiecałam, że z tobą pogadam. – powiedziałam wchodząc do salonu i zajmując miejsce obok – niegdyś – mojego chłopaka.
- To o czym będziemy rozmawiać ? – zapytał.
- O nas. – odpowiedziałam.
- Ale nas już nie ma. – powiedział zdezorientowany.
- I nie będzie. – dodałam. – Wiem, ze mnie nienawidzisz, ale chociaż przy Davim zachowujmy się jak przyjaciele. On przez to cierpi. – uznałam to za najlepszy sposób. Udawać przyjaciół.
- Dobra, ale tylko przy Davim. – oznajmił.
- Davi ! – zawołałam. Po chwili malec siedział między mną a swoim tatą.
- I co pogodziliście się ? Jesteście razem ? – zadawał po kolei pytania.
- Pogodziliśmy się, ale nie jesteśmy razem. – wyjaśniłam.
- Ale… ale jak to ? – rozpłakał się i wtulił w ojca. Spojrzałam na niego współczująco.
- Davi spokojnie. Ja mam pomysł. – mały uniósł głowę. – Co ty na to, żeby przenocować dzisiaj u mnie ? – zaśmiałam się.
- Jasne, ale tata też może ? – zapytał. Jak powiem „ nie „ to wyjdzie, ze jestem zimną zdzi** bez uczuć, a jak powiem „tak” to znaczy, ze coś do niego czuję. Ale jednak „tak” brzmi lepiej.
- Tak, jasne, może. – powiedziałam po chwili zastanowienia.
- To ja lecę się spakować ! – krzyknął kiedy był na schodach i znikł z naszego pola widzenia.
- Ale nie będziemy robić ci kłopotu ? – zapytał starszy Da Silva.
- Jasne, ze nie. Cała przyjemność po mojej stronie. – zaśmiałam się.
- Wspaniała jesteś. – powiedział i mnie przytulił. O tak. Tego mi było trzeba. Jego silnych, ciepłych, bezpiecznych i kochających ramion, które zawsze mnie chroniły przed złem tego świata. Po chwili oderwałam się do niego i uśmiechnęliśmy się serdecznie. Davi to wszystko widział.
- Jak dalej tak dobrze pójdzie to będę niósł obrączki na waszym ślubie. – powiedział na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Dobra ja ciuchów nie biorę, bo mam kilka rzeczy u ciebie, jak ich nie spaliłaś i nie wyrzuciłaś. – powiedział przez śmiech.
- Ty chyba moich tez nie ? – zapytałam podejrzanie.
- Twoich ? No co ty skarbie. Można na nich niezłą kasę zarobić. – powiedział i nadal śmiał się jak głupi.
- Ty idioto ! – krzyknęłam i zaczęłam pięściami okładać go po plecach.
- Jak się tak nazywacie, to znaczy, że się kochacie. – podsumował Lucca, a po chwili wszyscy zajęliśmy wygodne miejsce w samochodzie. Postanowiłam prosić Shakirę o ratunek.

Mari – „ Shak. Ja nie wiem co mam zrobić. Właśnie jedziemy z Davim do mnie do domu i będą u mnie nocować i sek w tym, że ja najchętniej rzuciłabym mu się na szyje, ale nie mogę po tamtym. „

Shak – „Zaśpiewaj mu „ La tortura „ i będzie po sprawie. „

Mari – „ Wiesz … dzięki za pocieszenie -.- „

Shak. – „ Oj żartuję. Idź za głosem serca „

Na tą wiadomość już nie odpisałam. Mój głos serca mówi, że go kocham, a rozum, że nienawidzi. Jeszcze ta zemsta. Ja tak nie dam rady.

***

Po niedługiej drodze byliśmy pod moim domem. Weszliśmy do środka. Zobaczyłam karteczkę w kuchni na stole, z której dowiedziałam się, że państwa Enrique nie ma i wrócą jutro bo są u jakiś znajomych. Ich wiecznie nie ma i wiecznie są u jakichś znajomych. Tacy są państwo Enrique.
Chłopaki poszli do salonu, a ja zostałam w kuchni. Dzwonił Alvaro.
- No siemasz. I jak robimy tą zemstę czy jednak nie ? – zapytał.
- Po pierwsze jak mamy ją robić to za tydzień, bo wtedy jedzie Davi, a po drugie czy ją robimy ? – chwile się zastanowiłam. – Odpowiedź jest prosta. Jednak …



***
No i mamy 31 rozdział !
Wiem, że taki beznadziejny no, ale ...
Nie wiem kiedy teraz rozdział się pojawi, ponieważ wyjeżdżam i wrócę dopiero pod koniec sierpnia ;/
Nie wiem czy będę komentować Wasze rozdziały, ale postaram się je czytać, jeżeli internet mi na to pozwoli xd
Czekam na komentarze i postaram się dodać jeszcze coś w sierpniu, ale jak wspomniałam - wszystko zalezy od internetu.
Więc tak napiszę już "na zapas" - powodzenia w sql ;D
Pozdrawiam i życzę dobrych dwóch tygodni wypoczynku ;')
Buziaczki ;* <3

niedziela, 16 sierpnia 2015

30. Jak jesteś moim Aniołem Stróżem, to nie masz po co wracać, bo i tak zaraz uciekniesz.

Tello ! Byłam w szoku. Co on tu robił i do tego w stroju treningowym Barcelony ? I skąd on się wziął tak znienacka ? Chyba nie wyrósł z ziemi.
- Tello ! – krzyknęłam i przytuliłam się do niego. On mnie podniósł i zakręcił się wokół własnej osi.
- Mari ! Ale ty wyrosłaś ! – uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Widziałam minę Neymara. Miał przymrużone oczy i patrzył na nas krzywo.
- A skąd ty się tu wziąłeś ? – zapytałam zaciekawiona.
- Wracam znowu do klubu. Do wielkiej Barcelony. – uśmiechnął się.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, ale nie byłeś na zbiórce, a teraz jesteś. – zapytałam i lekko przymrużyłam oczy.
- Bo twój wujek kazał mi przyjść jak już będziecie się rozgrzewać, abym mógł ci zrobić niespodziankę. – zaśmiał się.
- I powiem, ze ci się udało. – przytuliliśmy się ponownie i zaczęliśmy biegać. Biegłam z Tello, a tematy do rozmowy nam się nie kończyły. Jednak tyle lat minęło. To może teraz wam opowiem historie jakim cudem znam Tello, a innego żadnego piłkarza nie poznałam.
Bo to było tak, ze której jesieni, wujek przyjechał do nas, do Polski. No i nie przyjechał sam tylko z Crisem, ponieważ musiał mieć go ciągle na oku, bo miał jakąś kontuzję. No i Tello przyjechał z nim i się zaprzyjaźniliśmy. Przez te kilka lat pisaliśmy ze sobą co jakiś czas, ale nie mieliśmy jak się spotkać. Potem on wyjechał do Porto i tak to było. Wiem, że to trochę głupie, ze wujek miał go mieć ciągle na oku, ale kto wiem, co mogłoby mu przyjść do głowy ? Jakby zrobił coś głupiego, już do końca życia, mógłby nie zagrać.
Miałam 17 lat jak go poznałam i powiem szczerze, ze się z tego cieszę, że go spotkałam. Jest naprawdę cudownym człowiekiem.
Staliśmy już w kółku, gotowi, aby grac w dziadka. Neymarowi zostało jeszcze pięć kółeczek.
Dziadkami byli Dani, Bartra i Munir. Jakimś cudem Daniemu udało się odebrać piłkę Messiemu i to on zajął jego miejsce.
Neymar gdy skończył biegać, dołączył do nas i wszedł do środka. Akurat ja miałam piłkę kiedy on podbiegł i próbował mi ją jakim cudem odebrać. U nas zabawa w dziadka nie jet taka jak powinna być. Nie powinno się odbierać piłki przeciwnikowi, tylko wtedy kiedy on podaje do kogoś innego. No, ale witamy właśnie w Barcelonie.
Miałam piłkę miedzy nogami i wtedy jego noga zahaczyła się o moją i runęliśmy na ziemie.
- Dobrze się czujesz idioto ?! – krzyknęłam zła.
- Co ja ci poradzę, że nie potrafisz grać. – prychnął z pogardą. Podniosłam się z ziemi. On uczynił to samo.
- Ja nie potrafię grać ?1 Ja ?! Nie powiem kto prawie na każdym meczu nurkuje. – zaśmiałam się złośliwie i go popchnęłam.
- A ja nie powiem kto tu jest zdz****. – również mnie popchnął.
- Ha! Ale śmieszne, ale ja się uśmiałam. Taki debil i piep***** egoista się odezwał. – strzeliłam go wtedy z liścia. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy nam się przyglądają.
- Stop ! Spokój! – pomiędzy nami ustał Xavi.
- Wy gracie dalej, a wy pozwólcie do mnie. – powiedział poważny wujek. – Co wy w ogóle odstawiacie ? – zapytał kiedy staliśmy przed nim.
- My ? Nic. – odpowiedziałam.
- A ty Neymar co masz do powiedzenia ? – zapytał go wujek.
- Że to wszystko przez nią. – odpowiedział.
- Powiem wam tak. Biegacie teraz 4 kółeczka. Biegusiem ! – krzyknął, a my zaczęliśmy biec. Biegłam przed Neymarem. Mam go tak strasznie dosyć.
Właśnie skończyliśmy biegać. Zagraliśmy jeszcze chwilę w dziadka i teraz czas na mecz. Wybierałam ja i Bartra. Ja pierwsza.
- Messi.
- Suarez.
- Cris. - widziałam jaki Ney był zazdrosny.
- Bravo.
- Ter Stegen.
- Munir.
- Gerard.
I tak dalej wybieraliśmy, aż mieliśmy pełne składy. Na szczęście Neymar był w drużynie z Bartrą.
Graliśmy. Właśnie otrzymałam piłkę od Tello i już w nią celowałam aby strzelić do bramki, ale Neymar mi to uniemożliwił i mnie sfaulował. To teraz tak gramy ? Ok.
Piłka dla nas. Gramy dalej. Piłkę ma Neymar. Podbiegłam do niego i podstawiłam mu nogę. Przewrócił się. Biedaczek. Pierwszy sarkazm na dzisiaj. Haha.
Piłka dla nich. Gramy dalej. Alves odebrał im piłkę i podał Marcowi. Ten zagrał do Tello, który podał piłkę Messiemu, a on mi. Dostawiłam nogę. Gol ! Chłopaki zaczęli mnie podrzucać. Hura !
Graliśmy dalej. Mecz skończył się wynikiem 4-3 dla nas po mojej bramce, Messiego, Tello i Xaviego.
Poszłam do szatni się przebrać. Podszedł do mnie Tello.
- A wy z Neymarem to się pokłóciliście ? - zapytał. Biedny. Jeszcze nie wie o tym.
- Tak, ale to długa historia. A opowiadaj jak u twojej żony.
- Ale ja nie mam żony. - powiedział zmieszany.
- Jak to ? Dlaczego nic nie powiedziałeś ? - zaczęłam zasypywać go pytaniami.
- Rozwiedliśmy się jakiś miesiąc temu, a poza tym nie było o czym mówić. - powiedział i uśmiechnął się niemrawo.
- Rozumiem. Nie wnikam. - uśmiechnęłam się. - A poza tym zapraszam cię dzisiaj na noc do siebie. Pogadamy, pooglądamy filmy, pośmiejemy się, zjemy pizzę. Wujka i cioci dziś nie będzie na noc, więc mam wolny dom. - uśmiechnęłam się szczerze.
- Ok. Nie mam żadnych planów, a też sądzę, że wieczór nam nie wystarczy i trzeba zarwać o noc. Przecież tyle minęło czasu. - zaśmiał się.
- A jak. - również się zaśmiałam. - Ja lecę się teraz przebrać. Bądź o 19. - pocałowałam go w policzek, a właśnie przechodził Neymar. Ciekawe czy to słyszał ?
Poszłam do szatni, przebrałam się, spakowałam rzeczy i udałam się z wujkiem do samochodu.

***

Będąc już w domu, poszłam pod prysznic. Ciocia z wujkiem już poszli. Miałam cichą nadzieję, że Cris się spóźni, bo nie zdążę się ogarnąć i przygotować chipsów i w ogóle. O alkohol też zadbałam. Jack's Daniell's, Balantine's i najzwyklejsza wódka.
Właśnie schodziłam na dół. Przygotowałam wszystko tak jak należy i teraz tylko czekałam na mojego gościa. Pooglądałam chwilę telewizję i usłyszałam dzwonek do drzwi. Zerwałam się szybko z kanapy. Poszłam otworzyć.
- Hej. - uśmiechnęłam się serdecznie i wpuściłam go do środka.
- Hej. - odwzajemnił uśmiech i przywitał się ze mną całusem w policzek. - To dla ciebie. - wręczył mi piękny bukiet tulipanów, rożnego koloru.
- Dziękuje. Są śliczne. - rzuciłam mu się na szyję.
- Dla pięknej dziewczyny, śliczne kwiaty. - zaśmiał się.
- Miałeś być romantyczny ? - zapytałam. Pokiwał twierdząco głową - Powiem, że ci się udało. - zaśmiałyśmy się oboje. - Ja wstawię tylko kwiaty do wody, a ty idź do salonu. - jak powiedziałam tak zrobiłam. Tello też wykonał moje polecenie.
- A ten alkohol to dla nas ? - zapytał kiedy weszłam do pomieszczenia.
- No, a co ? - zapytałam zdezorientowana.
- Bo ja tu mam jeszcze 3 butelki. - wyjął właśnie wtedy dwie butelki wódki i butelkę wina, czerwonego wina.
- To ja coś czuję, że będzie długa noc.

***

Siedzieliśmy i opróżnialiśmy pierwszą butelkę wódki. Nie robiliśmy żadnych drinków tylko tak po prostu. Zawsze inaczej smakuje.
Właśnie wypiliśmy po kieliszku, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przeprosiłam Crisa i otworzyłam drzwi. Stała w nich cała zapłakana Rafa.
- Co jest ? - zapytałam troskliwym głosem, a Cristian, który usłyszał szlochanie, znalazł się obok nas.
- A to może ja przeszkadzam ? - chciała iść już do wyjścia, ale ją zatrzymałam.
- Chodź, usiądziemy. - po chwili wszyscy we trójkę usiedliśmy na kanapie w salonie. - Masz. Kielicha na początek. - nalałam jej do kieliszka wódki i dałam.
- Nie chcę. - oznajmiła.
- Przyjaciółka wie co najlepsze. - uśmiechnęłam się i wzięła ode mnie kieliszek. Wszyscy odstawiliśmy szkło, a Rafa zaczęła opowiadać.
- Bo to było tak, że siedzimy sobie wszyscy w salonie i oglądaliśmy film. Komedia romantyczna. I w pewnym momencie Ney wpadł w furię. Chłopaki się nim zajęli, ale nie wiem czy im się udało. Gdyby nie Jota, by mnie uderzył ! Mari proszę cię pojedź do niego i z nim pogadaj. - teraz rozpłakała się jeszcze bardziej. Jaki facet jest zdolny pobić kobietę w ciąży ? Chyba taki, który coś brał. A obiecał, że z tym gównem skończy !
- Pojadę, tylko muszę zadzwonić po Gila, żeby mnie przywiózł. Cris zajmij się Rafą, a ja powinnam być niedługo. - pobiegłam szybko na górę po torebkę, a w miedzy czasie zadzwoniłam do Gila. Po 10 minutach już był pod moim domem. Weszłam do samochodu, przywitałam się z nim i pojechaliśmy.
Po krótkiej chwili znalazłam się pod posesją, a potem w posesji piłkarza.
- Ja idę do niego sama. - oznajmiłam i byłam już na schodach.
- Ale jesteś tego pewna ? Martwimy się o ciebie. - zapytał Gil.
- Będzie dobrze. - powiedziałam i po chwili zniknęłam z ich pola widzenia.
Zapukałam do drzwi.
- Jak jesteś moim Aniołem Stróżem, to nie masz po co wracać, bo i tak zaraz uciekniesz. - odpowiedział.
- A jak nim nie jestem ? - starałam się minimalnie zmienić głos, aby mnie nie poznał.
- To wejdź jak musisz. - otworzyłam drzwi i usiadłam obok niego. - Wiesz, że teraz Rafa przez ciebie płacze ? - zapytał ze stoickim spokojem.
- A wiesz, że przez ciebie ja płaczę ? - zapytał i spojrzał mi w oczy. Widziałam w nich dużo smutku i żalu.
- A wiesz, że przez ciebie ja ? - zapytałam tym razem ja.
- Wiem.
- I dobrze ci z tym ?
- A tobie ?
- Zależy.
- Dlaczego ?
- Bo powiedziałeś coś, co zmieniło nasze szczęśliwe życie.
- A ty powiedziałaś coś co mnie cholernie zabolało.
- A ty niby nie powiedziałeś ?
- Też powiedziałem i żałuję.
- Dobra. Dziś nie mam humoru o tym rozmawiać. Masz jakaś flaszkę ? - zapytałam. Jutro nie mają treningu, a dziś będzie do końca dnia narzekał, a ja nie mam zamiaru ani tego słuchać, ani stąd iść. Davi przyjeżdża dopiero po południu, więc do tej pory zdąży się ogarnąć.
- Mam. Chodź na dół. - podążyłam za nim. Odczytałam po drodze sms'a od Gila, że nocują dziś u Alvesa. No i dobrze. Mam ich z głowy.
Po chwili Neymar pojawił się z wódką i kieliszkami.
Z każdym następnym gadaliśmy więcej i o coraz głupszych rzeczach.
Flaszka wódki poszła. Pamiętam tylko, że Ney poszedł po drugą, a co potem się stało to już nie pamiętam.

***

Wstałam rano, potwornie skacowana. Obudziłam się obok Neymara na podłodze w salonie. Ach, to aż tak byliśmy pijani, że nie daliśmy rady wejść na górę.
Poruszyłam się i skaleczyłam się o rozbitą butelkę po naszym, wczorajszym trunku.
- Ał ! - syknęłam z bólu. Obudził się. O cholera.
- Co ty tu robisz ? W moim domu ? Ze mną na podłodze ? I dlaczego krwawisz ? - zapytał z wyrzutem i tak jak ja podniósł się z podłogi.
- Po pierwsze. Jestem. Po drugie. Tak w twoim domu. Po trzecie. Wczoraj się tak upiliśmy, że nie mieliśmy siły widocznie, dojść do pokoju. A po czwarte. Skaleczyłam się o rozbitą butelkę. - odpowiedziałam złośliwie, ale spokojnie. Podniosłam się, zabrałam z korytarza torebkę i już chciałam wychodzić, kiedy krzyknęłam - Pamiętaj. Dziś o 15 przyjeżdża Davi ! - i trzasnęłam drzwiami. Zadzwoniłam po taksówkę, bo nie nadaję się, aby jechać, a tak w ogóle, nawet nie mam czym.
Po 21 minutach byłam w domu. Zapłaciłam kierowcy i weszłam do swojej, no dobra nie swojej, rezydencji. Przeczytałam karteczkę na której pisało, że Cris i Rafa posprzątali i zmyli się, a klucze wziął Tello.
Poszłam na górę. Wzięłam prysznic, przebrałam się w czyste ubrania, pomalowałam się i poszłam do pokoju. Była już godzina 14:39. Brawo. Ciocia z wujkiem będą około 17, więc mam jeszcze czas dla siebie.
Oglądałam nędzne programy w telewizji i zastanawiałam się czy tak jest lepiej. Czy lepiej jak nie jesteśmy razem ? Co pytanie non stop było w mojej głowie i nie mogłam znaleźć odpowiedzi.
Około godziny 16 poszłam przygotować coś do jedzenia. Postawiłam na kluski śląskie i do tego kotlety schabowe. Typowo polskie danie, które wujek wprost uwielbia. Gdy tylko bywa w Polsce zawsze Mama przygotowuje to specjalnie dla niego.
Skończyłam przyrządzać posiłek o godzinie 17 i właśnie wtedy do domu weszli państwo Enrique. Przywitałam się z nimi i zaprosiłam do stołu. Wujek był bardzo zadowolony i mnie chwalił, że mam talent. Może coś w tym jest.
Resztę dnia spędziłam z wujkiem i ciocią. Z ciocią rozmawiałam o modzie i kosmetykach, a z wujkiem o statystykach, szansach na wygranie i ogólnie o meczach. Potem obejrzeliśmy komedię, a ja poszłam do siebie. Około godziny 19 dostałam telefon. I przez ten nasz były związek cierpią wszyscy ...




***
Hej ;D
Na początku chciałam prosić o cierpliwość. Obiecuje, że za 4-5 rozdziałów Wam WSZYSTKO wynagrodzę. Muszą stać się najpierw sytuacje, które zaplanowałam, bo w następnych rozdziałach, mogą stać się "wspomnieniami". Rozumiecie o co mi chodzi ?
Prozę, jeszcze chwila i będzie (chyba) dobrze ;)
A poza tym czekam na komentarze i ogólna krytykę.
Jeśli będzie 10 komentarzy, to może jutro będzie next !
Prozę anonimów o PODPISYWANIE SIĘ !!
Pozdrawiam ;*

sobota, 15 sierpnia 2015

29. To teraz tak. 5 kółeczek na początek. Neymar ty biegasz 10.

Tak. Chodziło o Brooklyna. No, bo czego innego można było się po nim spodziewać. Chociaż to co on zrobił i tak nie równa się z tym co zrobił mój ukochany.

„ Wszystko wiem. Zachował się kompletnie beznadziejnie. Spokojnie. Mnie też wystawił Brooklyn i dopiero wtedy zrozumiałam jak okropnie się zachowywałam. Postanowiłam się zmienić i na razie idzie mi to świetnie. Chcę ci pomóc w zemście na Neymarze. Należy mu się. Jak zgodzisz się, abym ci pomogła odpisz.
Bruna „

Zaskoczyła, ale ja jej wierze, że się zmieniła. Ona stała się taka po tym jak była z Neymarem, ale przy nim każdy może się zmienić … na gorsze. Więc tak to wygląda.
Postanowiłam od razu odpisać.

***

Mari – „ Ok. Możesz mi  pomóc. Mamy już niby jeden plan zemsty, ale kto powiedział, że nie może być jeszcze jednego ? ;D dzięki, że chcesz mi pomóc ;* „

Bruna – „ Nie ma sprawy ;* Czego się nie robi dla byłej byłego chłopaka xd A i mam jeszcze taki pomysł, żeby zaprosić też wszystkie jego byłe. Ale by wtedy szok przeżył ;”) „

Mari – „ A jakżeby inaczej xd A kiedy będziesz w Barcelonie ? „

Bruna – „ Najwcześniej to za tydzień ;/ „

Mari – „ Szczerze to dobrze się składa, bo za dwa dni przyjeżdża Davi, a lepiej przy nim się nie mścić. A jak coś to nocujesz u mnie ;* „

Bruna – „ Szczerze to lepiej jak nie będzie Daviego. Po co on ma na to patrzeć jaką jego ojciec jest świnią, a poza tym on mnie chyba nie lubi ;( Spoko, nocuje u ciebie jak nalegasz xd ;* „

Mari – „ Pewnie mu Ney coś nagadał i Cię nie lubi ;/ Ok. ja kończę, bo zaraz będzie mi jeszcze do telefonu zaglądał. Pa pa ;* „

Bruna – „ Pa pa ;* „

***

No i elegancko. Bruna mi pomoże. Za dwa dni przyjeżdża Davi. Szkoda mi go będzie, bo teraz nie będzie się tak często ze mną spotykał. Ale co ja poradzę, że jego ojciec jest taki zazdrosny i mi nie ufa.
Weszłam na portal plotkarski. No tak miałam zadzwonić i powiedzieć im o tym co Ney zrobił po pijaku, ale zauważyłam, że sami coś znaleźli. Nie będę musiała marnować czau na tłumaczenie im wszystkiego.
„ Słynny Brazylijski piłkarz, kapitan Neymar Jr., chodził pijany po mieście i obrażał reprezentację Argentyny jak i samych kibiców i obywateli. Przeklinał i mówił rzeczy o polityce tego kraju. Na dole są przedstawione zdjęcia Neymara, jak po mieście paraduje z butelką od Whisky oraz filmik, na którym słychać, ze ewidentnie przeklina. „
O to teraz ojciec Neymara się wkurzy.
- Zadowolony ? – odezwałam się i pokazałam mu telefon. Wziął go do ręki i zaczął czytać.
- Oj weź już skończ z tym. – powiedział zrezygnowany i lekko zdenerwowany. Oddał mi urządzenie z powrotem.
- Będziesz się teraz tłumaczył, a sądzę też, że tatuś nie będzie zadowolony. – uśmiechnęłam się dumnie.
- Weź już się zamknij ! – podniósł głos.
- Wstyd ci. – odpowiedziałam, a on już zostawił to bez komentarza.
Następne godziny spędziłam na słuchaniu muzyki i pisaniu z Rafaellą i chłopakami. Rafa, Gil, Jota, Alvaro i Davi przyjadą za dwa dni. Scooby zostaje w Brazylii.
Nareszcie koniec. Podniosłam się ze swojego miejsca i poszłam do wyjścia. Odebrałam walizki ii już chciałam zadzwonić po taksówkę, kiedy poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu.
- Ja cię odwiozę. – powiedział beznamiętnie.
- Jeśli to nie problem to ok. Chcę być szybciej w domu, więc skorzystam. – uśmiechnęłam się blado.
- Nie problem. Chodź. – po chwili byliśmy już przy jego samochodzie. Włożył moje i swoje walizki do bagażnika i odjechał z piskiem opon spod lotniska.
Kiedy byliśmy już pod moim domem, wysiedliśmy z samochodu, Ney wyjął moje walizki, podziękowałam mu i weszłam do domu. Kiedy już na dobre zamknęłam drzwi, usłyszałam jak odjeżdża spod domu.
- Głupek. – powiedziałam sama do siebie, ale na samą myśl, że się o mnie martwi, uśmiechnęłam się.
- Hej. – przywitali się ze mną wujek z ciocią.
- Witajcie. Widzę, że się opaliliście w tej Grecji. – zaśmiałam się.
- Oj tak. – uśmiechnęła się promiennie ciocia. – Ale mamy też coś dla ciebie. – pobiegła do pokoju i wróciła z biało-granatową torebką z jakiegoś sklepu. – Proszę. – wręczyła mi prezent. Natychmiast go otworzyłam. W środku znajdowała się piękna biała sukienka, kapelusz oraz cudowne rzymki.
- Dziękuję. Bardzo mi się podoba. – przytuliłam ich. – Ale problem w tym, że ja nic dla was nie mam. – powiedziałam zmieszana. – Nie miałam zbytnio czasu i po tej całej aferze i kłótni z Neymarem, ochoty, aby chodzić po sklepach.
- Rozumiemy cię i nie przejmuj się, że nic nie masz. A co do Neymara biega jutro dodatkowych 5 kółeczek. – zaśmiał się wujek, a ja razem z nim. Ciocia też do nas dołączyła. Uznałam, że jutro idę z wujkiem na trening. Wiem, ze tak nie powinno być, że wracają z meczy reprezentacyjnych i idą od razu na trening, no ale cóż. Niektórych chłopaków nie będzie, ponieważ grają jeszcze mecze, ale Hiszpanie, których w drużynie jest najwięcej, będą, Brazylijczycy będą i inni będą. Jutro idę z wujkiem tylko po to, aby ponabijać się z Neymara, a teraz idę spać, bo jest późno, a ja jestem zmęczona.

***

Wstałam rano. Usiadłam na łóżku i postawiłam nogi na zimną podłogę. Ledwo dowlokłam się do szafy i wyciągnęłam z niej ubranie na dziś. Ze względu tych całych mecz dziś trening jest na 16, a mamy już 13. Tak. Lubie długo spać.
Będąc w łazience, wzięłam orzeźwiający prysznic, pomalowałam się, ubrałam, pokręciłam włosy i wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół, zjadłam z ciocią i wujkiem śniadanie i nim się obejrzałam była 14. Wujek powiedział, że musimy wyjechać 40 minut wcześniej, bo o tej godzinie w Barcelonie zdarzają się korki, a do Camp Nou, mamy tak naprawdę 20 minut jazdy.
Mam jeszcze godzinę i 20 minut więc postanowiłam spakować do mojej torebki wszystko co potrzebne i wziąć też strój gdybym w razie miała z nimi grać.
Minęło już 20 minut. Spakowana i tak naprawdę już gotowa, mogłabym wychodzić, ale została jeszcze ta jedna godzina ! Włączyłam laptopa i obejrzałam jakiś serial, który trwał 45 minut. Przez ostatnie 15 minut, poszłam do cioci i rozmawiałam z nią. Gdy już mieliśmy wychodzić, wujek krzyknął „ wychodzimy „ i razem poszliśmy do samochodu.
Wujek miał racje. Były korki. Po niecałych 40 minutach byłam na Camp Nou. Tak naprawdę treningi są w odrodku treningowym, ale, ze dziś coś tam robią z murawą i w ogóle, to trening został przeniesiony tu.
- To chyba grasz dziś z nami ? – zapytał uśmiechnięty Messi, gdy wyszliśmy z samochodu.
- A mam inne wyjście ? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Nie. – zaśmiał się i razem ruszyliśmy do szatni. On poszedł do swojej, a ja do swojej. Po 10 minutach gotowa wyszłam na murawę i pokierowałam się do wujka. Chłopaków jeszcze nie było. Jak zawsze.
- To będzie biegał te dodatkowe 5 kołeczek ? – zapytałam, a wujek się zaśmiał.
- Jasne. – uśmiechnął się i właśnie wtedy zaczęli wychodzić oni. Zawiązałam tylko swoje korki i poszłam do nich. Ustawiliśmy się w szeregu. – To teraz tak. 5 kółeczek na początek. Neymar ty biegasz 10. – wszyscy zrobili typowe „ uuuu „, a on spojrzał niemrawo na trenera. – Następnie gramy w dziadka. Będzie trzech dziadków, ale jedno kółko. Dziś nie dzielimy się na drużyny. Potem gramy mecz, ale na razie skupmy się na tym. – powiedział i każdy zaczął biegać.
Biegałam sama nucąc sobie w myślach „ Lean on „. Podbiegł do mnie „ duży „.
- Co jest duży ? – zapytałam i spojrzałam się do góry.
- A nic ciekawego mała. – zaśmiał się.
- Gerard ! – krzyknęłam. – To, ze jesteś wielki, a ja niska to nic nie znaczy. Myślisz, że jesteś najlepszy. – powiedziałam.
- Wcale tak nie myślę, ale mam dla ciebie niespodziankę. – uśmiechnął się cwano, a ja popatrzyłam na niego jak na psychopatę. Ktoś nagle zasłonił mi oczy. Odwróciłam się i ujrzałam …




***

Oi ;*
Macie nowy rozdział xd
W tym wszystkim chodziło, ze Mari wie jaki był Bro i wystawił Brunę ;)
No i kogo zobaczyła Mari ?
I jak myślicie ? Mari i Ney sobie wszystko wyjaśnią ?
Czekam na odpowiedzi i komentarze ;)
Pozdrawiam ;*

czwartek, 13 sierpnia 2015

28. Jak to powiada wujek Luis. Głupszym się ustępuje.

… bardzo prawdopodobne, ze w przyszłości nim zostanę, ale ta bramka była dedykowana dla mojej kochanej siostry i najlepszego przyjaciela, którzy spodziewają się dziecka. – uśmiechnął się i poszedł. Rafa płakała ze szczęścia, ja płakałam ze szczęścia, dziewczyny płakały ze szczęścia, a chłopaki jak to oni się tylko uśmiechali.
- Rozumiesz ? On nie zostanie ojcem ! – krzyknęłam szczęśliwa i nadal płakałam. Wtuliłam się w Gil’a.
- Rozumiem. – uśmiechnął się i przytulił mnie bardziej.
Powoli wychodziliśmy ze stadionu. Jeszcze tylko selfie i można iść.
Rafa, dziewczyny i chłopaki poszli do Ney’a gratulować mu, a ja jak głupia stałam z tyłu i patrzyłam się na to całe przedstawienie. Nagle, w jednej chwili wszyscy się ulotnili i zostałam ja i on. Patrzył na mnie, ale ja unikałam jego wzroku.
- Cieszę się, że przyszłaś. – podszedł bliżej.
- Nie ma się co cieszyć. – powiedziałam oschle. – Nie przyszłam tu dla ciebie. A tak poza tym to świetny mecz. Oby takich więcej. – powiedziałam i chciałam odejść. On mi to uniemożliwił. Złapał mnie za nadgarstek.
- Jedziesz ze mną. – oznajmił.
- Sorry, ale nigdzie z tobą nie jadę. Z obcymi nie jeżdżę. – uświadomiłam mu.
- Jestem obcy ? – zapytał zdziwiony.
- Popatrz jak się od siebie oddaliliśmy. Mieliśmy być na zawsze razem. Mamy wytatuowane napisy, które wiele dla nas znaczyły. Byliśmy nierozłączni, a teraz ? Teraz się po prostu nie znamy, a prosiłam cię o to. Mieliśmy nie mieć tajemnic i sobie wzajemnie ufać. Miłość polega na tym, aby umieć rozmawiać, kłócić się i przepraszać, wytykać błędy i poprawiać, kochać drugą osobę najbardziej na świecie. Jeśli to pojmiesz to znaczy, ze jesteś gotowy kochać i być kochanym. – skończyłam swój monolog i zaczęłam płakać. On podszedł i chciał mi wytrzeć mokrą ciecz, spływającą po moim policzku. Odsunęłam się natychmiast.
- Ok. Jak już nie będziemy razem, trudno. Może przeżyję. Ale zapamiętaj sobie, ze cię kochałem, kocham i będę kochać. – wtedy rozpłakałam się jeszcze bardziej. Najchętniej w tamtym momencie, rzuciłabym mu się na szyję, ale nie mogę. Ciągle mam do niego złe nastawienie po tamtym. Wiem, że ludzie po pijaku robią różne, rzeczy, ale na drugi dzień – już na trzeźwo – mówił to samo. Dlaczego mi nie ufa ? Dlaczego ? Nie mogę o tym zapomnieć, nie mogę zapomnieć o nim i nie mogę zapomnieć o uczuciu, które nas łączy.

***

W domu byłam po 1. Co robiłam przez ten czas ? Siedziałam w parku i płakałam.
Weszłam szybko do domu, potem do swojego pokoju, a następnie do łazienki. Jutro turniej paintboll’a.
Umyta i gotowa do spania, wyszłam z pokoju i poszłam do Gil’a. Chyba spał. Położyłam się obok niego i położyłam na jego torsie. On mnie przytulił i tak właśnie skończył się mój dzień.

***

Wstałam przed 7. Szybko poszłam do swojego pokoju i poszłam pod prysznic. Ubrałam się wygodnie, ponieważ turniej miał być na 11. Po porannych czynnościach, wróciłam do pokoju.
Pewnie zastanawiacie się co się stało z Audi, którym przyjechałyśmy z Rafą na mecz. Albowiem chłopaki podzielili się tak, że Alvaro kierował Audi.

***

O godzinie 9, wszyscy obecni zjedli śniadanie, a potem wszyscy zaczęli się schodzić. Przygotowani ruszyliśmy na miejsce spotkania. Neymar wyszedł zaraz za nami.
Będąc na miejscu, otrzymaliśmy umundurowanie, broń i kuleczki. Wytłumaczono nam zasady itp.
Każda drużyna zajęła swoje pozycję. Naszym celem było przejść przez las i dojść do domku. Trzeba było tam zostawić flagę. My mieliśmy kolor jaskrawo-żółty, a tamci jaskrawo-pomarańczowy.
Tamta drużyna nie miała z nami szans. Nie wiem kogo on wziął, ale byli słabi.
Byłam już przy domku, kiedy Tatá z Alvaro, pojawili się obok mnie i podali flagę, abym po całości mogła upokorzyć Neymara. Powiesiłam naszą flagę, gość gwizdnął gwizdkiem i takim oto sposobem zaczęła się cieszynka. Skakaliśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Mc Guime i Alvaro przynieśli szampany, którymi zaczęliśmy się oblewać. Tamci nie mieli zbytnio dobrego humoru.
- Myślałeś, że wygrasz ? Twoje niedoczekanie skarbie. – podeszłam do niego i powiedziałam mu to prosto w twarz.
Po jakichś 30 minutach zaczęliśmy się zbierać.
- Ej, a widzicie jutro ten nagłówek w gazetach. Neymar po pijaku … - zaśmiała się Rafaella.
- Widzę i powiem ci, że podpiszę się pod tym osobiście. – również się zaśmiałam. – Zemsta będzie słodka. – uśmiechnęłam się cwano. Neymar to wszystko słyszał i wcale nie było mi go szkoda.

***

Siedziałam w pokoju i zbierałam rzeczy. Dziś lecimy do domu, do Barcelony. Tak można powiedzieć, że Barcelona to mój dom, ponieważ mam zamiar zostać tam na dłużej.
Pożegnałam się z domownikami, usłyszałam kilka ciepłych i miłych słów, Ney dostał opier***** od taty za to co zrobił, ale pan Da Silva poparł nasz pomysł i to, żeby jeszcze coś Nico zrobił w jego imieniu. Powiedział, ze musi ponieść konsekwencję tego co zrobił.
Byłam skazana na jazdę z Neymarem. Wyszłam z jego samochodu, powiedziałam ciche „ dziękuje „ i poszliśmy na lotnisko. Wszystkie odprawy, kontrole bardzo mnie znudziły. Po jakimś czasie, spokojnie mogłam usiąść w samolocie.
- Sorry, ale ja siedzę przy oknie. – powiedział. Tak i teraz zacznijmy się Silva, kłócić na cały samolot. Niech słyszą jaką jesteś świnią.
- No chyba nie. – powiedziałam.
- Nie, ja siedzę przy oknie. – powiedział oburzony.
- Jak to powiada wujek Luis. Głupszym się ustępuje. – ten popatrzył na mnie złowrogo, ale usiadł przy tym swoim oknie. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, ze to jakiś psychopata, który kocha okna. Drugi sarkazm w tym dniu. Słabo coś mi to dziś idzie.

***

Siedzę już 1,5 godziny z tym oburmuszonym Brazylijczykiem i się nudzę. Nagle zawirował mi telefon. Nie spodziewałam się tego. Prawda ? Raczej tak. Wiem jaki był i jaki jest. Postanowiłam do końca przeczytać wiadomość …





***

Oi ! ;*
Tajemnica rozwikłana xd
Neymar nie jet ojcem, ale można było się tego domyślić ;)
Jak myślicie co przeczytała i od kogo dostała wiadomość ?
Proszę anonimów o PODPISYWANIE SIĘ !
Liczę na komentarze te pozytywne, jak i również te z krytyką ;')
Do zobaczenia ;*
Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

27. Czy on zostanie ojcem ?

Zauważyłem jak Gil całuje się z Mari ! Najlepszy kumpel i mi takie rzeczy robi ?! My pogadamy inaczej. Ostatnio na wszystkich się zawiodłem.
- Gil ! Pozwól tu na chwilę ! – krzyknąłem. Dopiero teraz się zorientowali, ze ich widziałem. Ten popatrzył przerażony, ale po chwili był już na dole. – Toć mówiłem ci, że mi na niej zależy i chcę wszystko naprawić, a ty co robisz ? Całujesz się z nią ! – powiedziałem i nim się spostrzegłem, moja ręka wylądowała na jego twarzy. Po chwili ja też dostałem.
- A ty ją zasrany egoisto zraniłeś ! Teraz cierpi przez ciebie. – i tak zaczęliśmy się bić. Fakt. Ranię ludzi, a oni mnie.
- Ogarnijcie się ! Co wy wyprawiacie ?! – przybiegła zapłakana Mari. Ustała pomiędzy nami. – Was już chyba do końca powaliło. Jeśli bijecie się o mnie to naprawdę uwierzcie, że nie ma o co. A teraz zapraszam do kuchni. OBOJGA ! – krzyknęła i poszliśmy.

* Oczami Mari *

Ich to już do końca pogrzało. Jeszcze się o mnie biją. Dobrze, że przyszłam, bo nie wiem czy by sobie krzywdy nie zrobili.
Nalałam na jeden wacik wody utlenionej i przemyłam twarz Gil’owi. Po chwili wzięłam drugi. Gil się ulotnił.
- Poradzę sobie sam. – oznajmił Neymar.
- Wiem, że mnie nienawidzisz, ale daj sobie pomóc. – po chwili przemyłam mu twarz.
- Dziękuję. – szepnął.
- To ja dziękuję, że po tej bójce żyjesz. – uśmiechnęłam się złośliwie.

***

Robiło się już późno. Obejrzałam wszystkie części Smakosza. Za rok wyjdzie następna część. Już nie mogę się doczekać.
Była godzina 23, a ja byłam padnięta. Poszłam szybko pod prysznic i przebrałam się w piżamę. Była godzina 23;40. Wyszłam z pokoju i udałam się do pokoju Gil’a. Zapukałam lekko i usłyszałam „ proszę „. Weszłam do pomieszczenia.
- Co cię do mnie sprowadza o godzinie 12 w nocy ? – zaśmiał się.
- Mogę dziś spać z tobą ? – spytałam niepewnie.
- Jasne. Chodź. – odkrył kołdrę.  Położyłam się i przytuliłam do jego nagiego torsu.
- Dobranoc skarbie. – powiedziałam.
- Dobranoc skarbie. – odpowiedział i po chwili znalazłam się w krainie Morfeusza.

***

Wstałam rano wypoczęta.
- Hej. – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Witaj. – również otrzymałam całusa. Usłyszeliśmy pukanie. Zauważyłam, ze Gil się lekko przestraszył.
- Proszę ! – krzyknęłam odważnie.
- A wy no tak ten tego ? – zapytała zaszokowana Rafaella.
- Wchodź i zamykaj drzwi. – rozkazałam. – Nie my nie ten tego.
- A to dlaczego śpicie razem ? – zapytała nadal zdziwiona.
- A no tak. – zaśmiałam się i zaraz to udzieliło się każdemu i wszyscy się śmialiśmy.
- Ok.. Ja uciekam. – poszła.
- Dobra wiesz co ? Ja też już pójdę. Jest już 12. A mecz jest na 21 no nie ? – zapytałam.
- Tak. – uśmiechnął się i wpatrywał jak w obrazek.
- Lece. – zaśmiałam się, podeszłam do niego i skradłam na jego ustach pocałunek. Czułam jak uśmiecha się przez pocałunki.
Po chwili nie było mnie już w jego pokoju. Przyszłam do siebie. Wybrałam odpowiedni strój i poszłam do łazienki odbyć poranną toaletę. Po 25 minutach wyszłam gotowa i zeszłam na dół na śniadanie. Przy stole siedzieli już wszyscy. Gil, Jota, Rafa, Nadine, Senior i Neymar. Dosiadłam się do niech, przywitałam i zaczęłam jeść śniadanie czym były do wyboru : płatki z mlekiem bądź kanapki z dżemem. Wybrałam pierwszą opcje. Siedziałem naprzeciwko Gila. Non stop patrzyliśmy sobie w oczy i uśmiechaliśmy. Widziałam jaką minę miał Ney. Właśnie wszyscy skończyli jeść. Razem z Rafaellą zaoferowałyśmy się, że posprzątamy.
Właśnie wstawiałam talerz do szafki.
- Możemy pogadać ?  - zapytał i pociągnął mnie za rękę.
- Jasne. – odezwałam się. Co innego miałam powiedzieć ?
- Czy ciebie i Gila coś łączy ? – zapytał.
- Nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. – uśmiechnęłam się. Przecież powiedziałam prawdę.
- A czy przyjaciele śpią w jednym łóżku i tak na siebie patrzą ?
- A pamiętasz jak my byliśmy przyjaciółmi ?
- Pamiętam.
- Więc masz odpowiedź na całe to zajście. A tak w ogóle … dostałe znak życia od mojego byłego chłopaka ? – zapytałam. Nie wiedział co odpowiedzieć. – Napisz. – szepnęłam mu do ucha i wróciłam do Rafy.
Rafaella ogarnęła całą kuchnię i jadalnię.
Była 13:30. Rafa poszła do swojego chłopaka. Rafaella Santos i Dani Alves. Rafaella Alves ? Może w przyszłości.
Usłyszałam pukanie.
- Proszę.
- Hej. To ja. Pomyślałem sobie, ze pójdziemy na spacer na plażę. Co ty na to ? – zapytał i szczerze się uśmiechnął.
- Ja na to, że tak, ale chwila, bo muszę się przebrać. – podbiegłam szybko do walizki i wyjęłam z niej odpowiedni strój. Weszłam szybko do łazienki i przebrałam się migusiem. Wyszłam i złapałam do ręki mój telefon. – Słuchaj. Mógłbyś schować mój telefon ? Bo ja nie mam kieszeni. – powiedziałam niezręcznie.
- Nie ma sprawy. – podałam mu telefon. – To co idziemy ?
- Jasne. – uśmiechnęłam się. Zeszliśmy na dół. – My idziemy się przejść. Spotkamy się przed meczem.
- To lećcie ZAKOCHAŃCE. – podkreślił ostatni słowo Alvaro i puścił w naszą stronę oczko. Neymar siedział przy nich i gapił się w telefon. Specjalnie Alv to powiedział. Zauważyłam minę Brazylijczyka. Nie wróżyła nic dobrego i miałam rację.
- Zakochane skur*****. – odpowiedział Brazylijczyk i wcale nie podniósł głowy tylko patrzył w swojego IP.
- Popi******* dziw**** ! – krzyknęłam i wyszliśmy z domu.
Udaliśmy się na plażę. Złapaliśmy się za ręce i chodziliśmy brzegiem morza. Było naprawdę romantycznie ? Nie wiem czy tak mogę powiedzieć, bo kocham Neymara, ale sam tego chciał.

***

Do domu wróciliśmy w okolicach 19. Łaziliśmy cały dzień po mieście, śmialiśmy się. Byliśmy w restauracji. Sądzę, ze jutro w gazecie będzie artykuł Pt. „ Jednak nie są razem ! Mari ma nowego chłopaka, którym jest przyjaciel Neymara, Gil ! „. Zakład, że jutro tak będzie ?
Siedziałam w pokoju. Dochodziła 20. Postanowiłam się powoli zbierać. Założyłam taką samą koszulkę jak na ostatnim meczu, czarne spodenki. Włosy lekko pokręciłam i zostawiłam rozpuszczone. Jeszcze tylko okulary na nos i byłam gotowa. Przed ubraniem się wzięłam prysznic.

***

- Gotowa ?! – krzyczałam, dobijając się do drzwi Rafaelli.
- Gotowa. – otworzyła gwałtownie drzwi.
- To idziemy, bo się spóźnimy… - nie dała mi dokończyć.
- I Ney nas zabije.
- Ja w jego oczach już nie żyje. – twierdziłam i wyszłyśmy z domu.
Chłopaki pojechali już wcześniej, ale pan Neymar Senior był tak łaskawy, że zostawił nam Audi. Prowadziłam ja, bo Rafa nie miała o tym zielonego pojęcia.
Dojechaliśmy na miejsce. Nie trwało to długo.
- Na szczęście nas nie zabiłaś. – powiedziała Rafa.
- Sorry, ale nie prowadzę tak jak twój brat. – powiedziałam DUMNIE. Tak i teraz jestem ta zła, bo uważam, że źle jeździ, ale to tylko pozory, bo jeździ świetnie.
Właśnie rozbrzmiał się hymn obu drużyn. Jak na 21 było ciepło. Gra się zaczęła, a ja weszłam na chwilę na portal plotkarski.
- Zobacz Rafa jeszcze się mecz nie zaczął, a nasze zdjęcia z tego oto wydarzenia goszczą w Internecie. – pokazałam jej zdjęcie, a ona przewinęła i pokazała mi następne.
- Patrz jakie my piękne jesteśmy. – zaśmiała się.
- No bardzo. – oznajmiłam.
- Bardzo, bardzo. – dopowiedziała i zaczęłyśmy w skupieniu oglądać mecz.
Siedział przy mnie Gil, zaraz okbo chłopaki, a obok Rafy Julia, Tatá i reszta. Cah z Davim też była.
23 minuta. Ozil prowadzi piłkę, wymija kilku obrońców, ale w końcu Neymar odbiera mu piłke. Po chwili cofa się na swoją pozycję. Piłke ma Ocar. Kilka metrów przed bramką podaje ponownie piłke Neymarowi,  a ten dostawia stopę i piłka ładnie wpada do bramki. Gol ! Stadion szaleje, wszyscy się cieszą, a szczęśliwy zdobywca bramki tańczy taniec do „ Ai Se tu pego „. Stadion krzyczy. Neymar, Neymar Neymaaaaaaaaar !!!!!!!!!! Ten bierze piłkę i wkłada ją pod koszulkę i biegnie tak po boisku. Czyżby miał ponownie zostać ojcem ? Zrobiło mi się smutno i zamiat cieszyc się z nimi, usiadłam i zastanawiałam się.
- O co cho ? – spytała smutna Rafa i usiadła obok mnie.
- Czy on zostanie ojcem ? – spytałam. Byłam o krok od płaczu.
- Chyba nie. – powiedziała.
Mecz odbywał się dalej, ale ja nie wiem jakie były akcję, bo nie mogłam ię skupić. Wynik był zadowalający dla reprezentacji Brazyli. 2:0, po bramkach Juniora i Oscara.
Teraz był taki „ wywiad po meczu „.
- Czy zostanie pan ojcem ? Dla kogo była ta bramka ? Może dla pana przyszłego dziecka. ? – spytała kobieta o blond włosach. Spojrzał w moją stronę i odpowiedział.
- Czy zostanę ojcem ? Powiem, że …




***

Przepraszam, przepraszam, przepraszam !!
Miał być rozdział w czwartek, piątek albo sobotę, ale wyszło tak, ze z dnia na dzień wyjechałam ;/
Mam nadzieję, że się nie gniewacie ;(
A co do rozdziału ... Krótki, beznadziejny i co tylko, ale postaram ie, aby lepsze były następne ;)
Zapraszam do lektury i czekam na opinie !!
Pozdrawiam ;*

wtorek, 4 sierpnia 2015

26. Ale ja cię już nie kocham Ney.

- Mama ? – zapytałam niedowierzając. Czyżby się stęskniła ?
- Tak. Cześć córeczko. – powitała mnie radośnie.
- No hej mamuś. – zapytałam nadal nie wiedząc o co jej chodzi.
- Chciałam cię poinformować, że teraz gdy wyjechałaś zrozumieliśmy z ojcem, że jesteś dla nas najważniejsza razem z twoim bratem. Chcieliśmy cię wspólnie przeprosić za nasze zachowanie. Powinniśmy mniej pracować, a więcej zajmować się wami. Przepraszamy cię mocno, z całego serca. Wybaczysz nam ? – zapytała. No trochę mnie zaszokowała takim wyznaniem.
- Tak, mamo. Wybaczę. – uśmiechnęłam się pod nosem, a pojedyncza łza szczęścia spłynęła po moim policzku.
- Dobrze córuś. Ja nie chcę ci teraz przeszkadzać. Już wszystko wiemy. Spokojnie. Wszystko się ułoży i mam nadzieję, że będzie tak jak wcześniej. – pocieszyła mnie.
- Ja też mam taką nadzieję. – powiedziałam.
- Kocham cię. Paa ! – wiem, ze w tamtym momencie się uśmiechała, zresztą ja robiłam tak samo.
- Ja ciebie też. – odpowiedziałam i po chwili usłyszałam głos przerywanego połączenia.

***

Nim się zorientowałam było już ciemno i późno. Postanowiłam iść się umyć i iść spać.

***

Wstałam rano. W nocy budziły mnie koszmary. Strasznie się bałam, tylko nie wiem czego. Najlepiej jakby przy mnie był mój ukochany.
Stoję przed lustrem i patrzę na tatuaż. Trochę żałuję, że go zrobiłam. Ale z jednej strony, coś do niego czuję, a z drugiej nie. Ale wiem, ze tak będzie dla nas lepiej. Wiem, że się powtarzam, ale inaczej nie mogę. Dlaczego to spotkało własnie mnie ? Dlaczego to on musiał się okazać tym chole**** dupkiem ? Czy znajdę odpowiedzi na te pytania, nie wiem. Ale wiem jedno. To co jest najważniejsze. Czas zacząć nowy rozdział w swoim życiu.

* Oczami Neymara *

Godzina 4 to za późno, aby iść spać ? No chyba nie. 4 to jest za wczesna godzina, aby iść spać.
Siedzę w pokoju z butelką wódki. Co jakiś czas upijam łyk. Nie zapijam niczym. Po co ?
W drugiej ręce trzymam żyletkę. Zrobić cięcie czy nie ? Kurde. Wierzę w Boga, a to nie jest po Bożemu. I co teraz ? Nie wiem, ale nie potnę się. Odłożyłem żyletkę i zacząłem pić  ponownie. Gdy opróżniłem butelkę do końca poszedłem spać. Nie wiem sam o której.

***

Wstałem rano. Rano czytaj 13. Skacowany. Postanowiłem zejść na dół, w celu namierzenia tabletek na ból głowy. Zatrzymałem się w połowie drogi i zobaczyłem jak dziewczyny i moja mama rozmawiają. Moja była dziewczyna ( o ludzie jak to ch**** brzmi ) płakała, a moja irma i rodzicielka pocieszały ją i miały łzy w oczach.
- Ale zobaczysz. Wszystko zmieni się na lepsze. – powiedziała moja siostra.
- Nic się nie zmieni. To Neymar się zmienił. – wyznała. Ok. Szczypta prawdy w tym była.
- Ja mam lepszy pomysł. Dzwonię po Julię, Taté, Caroli, Man i Cah i najpierw złożymy mu lanie, a potem ostra impreza w towarzystwie gorących Brazylijczyków. Pasi taki układ ? – zapytała ze śmiechem. Ok. To teraz tak się będziemy bawić. No ok. To ja zaraz dzwonię po chłopaków, czyli Jote i Gila, którzy nocują u Alvaro. Jego też zaproszę i do tego mojego kumpla Pedro i Nicolasa, mojego dublera. Jeszcze do tego goście bez których impreza nie ma sensu. Mc Guime i Adao. Zioło będzie na bank.
Wszedłem szybko i niezauważalnie do kuchni. Wziąłem to czego chciałem i poszedłem na górę dzwonić do chłopaków.

* Oczami Mari *

Bardzo spodobał mi się pomysł Rafy. Szybko zaczęła dzwonić. Ja jedynie zadzwoniłam do Car, bo to ją znałam jedynie. Gdy wszystko było ogarnięte, postanowiłyśmy przygotować sobie stroje na zapas, aby potem nie mieć dylematu typu „ to czy to ? „.
Rafa wybrała świetny strój. Ja wybrałam coś innego niż zawsze. Powoli schodziły się dziewczyny. Umówiłyśmy, że to u nas się przygotujemy. Jako pierwsza przyszła Cah i Man ze swoimi strojami. Cah zawsze coś szałowego, ale siostra nie była jej dłużna. Potem przyszła reszta. Julia, Tatá, Caroli, nie odbiegały od reszty. Malowałyśmy się nawzajem. Mnie malowała Cah, a włosy zrobiła mi Rafa. Ja natomiast pomalowałam też Cah i Rafę, a Man zrobiłam włosy. Szybko zaprzyjaźniłam się z dziewczynami. Zrobiłyśmy sobie tylko zdjęcie w lustrze, które podpisałam :

„ Gotowe na szaloną, brazylijską noc z przystojniaczkami ;8 ;* „

I oznaczyłam dziewczyny. Tak się stało, że z trzynastej zrobiła się dziewiętnasta, więc postanowiłyśmy wychodzić.
 W klubie byłyśmy za dziesięć dwudziesta. Weszłyśmy i udałyśmy się do naszej loży. Zostawiłyśmy wszystko i poszłyśmy tańczyć. Postanowiłyśmy, że Ney dostanie lanie przy najbliższej okazji.
Tańczyłyśmy w swojej grupce, aż w końcu podeszli do nas przystojni chłopacy. Upolowałam sobie bruneta. Przystojny był. Zaprosił mnie na drinka. Flirt, wolny taniec. Teraz jestem wolna, czemu by nie skorzystać ?
Zauważyłam jak do klubu wchodzą chłopaki. Weszli do tej loży, w której aktualnie siedziałam z Mateusem. Wtedy własnie przyciągnęłam go bliżej siebie i pocałowałam go lekko w kącik ust. Ney zauważył to, ale po chwili przy nim znalazła się urocza blondynka. Czujecie ten sarkazm, no nie ?
 Położył rękę na dole jej pleców. Osobiście uważam, że trochę za nisko, ale przecież on jest SINGLEM. Kolejny sarkazm z mojej strony.
Szepnął jej coś na ucho, a ona się zaśmiała patrząc w moją stronę. Coś o mnie ? O nie. Na pewno tak nie będzie. Uświadomiłam sobie jedną, ważną rzecz. Teraz robimy sobie tylko na złość, która osoba zrobi drugiej największą krzywdę. Bez pohamowania, bez zgody, bez przyjaźni. Złość, zazdrość, zemsta. Trzy najważniejsze słowa na ten moment.
Wzięłam bruneta za krawat i pociągnęłam w stronę łazienek. Weszliśmy do środka. Ta małpa też to ode mnie ściągnęła i przyciągnęła Ney’a do tej samej łazienki. Weszliśmy do jednej z kabin i napisałam mu wszystko na telefonie. Obiecał, że mi pomoże.
Wyszliśmy śmiejąc się non stop. Nie wiadomo z czego, ale się śmialiśmy.
Siedzieliśmy ponownie w loży dla VIP’ów. Założyłam nogę na nogę, a tamten położył rękę na moim udzie. Patrzyłam się na niego ( specjalnie ) z pożądaniem. Wiedział o co chodzi.
Potańczyliśmy jeszcze trochę i wpół do 4, postanowiłyśmy się zbierać. Wymyśliliśmy sobie, że będzie nocował u mnie.
Weszliśmy bezszelestnie do domu, a potem do mojego pokoju.
- Ej. Wypadałoby tu zrobić niemały bałagan. – zaśmiał się.
- Wiesz co ? Masz rację. Zdejmuj ubrania i je porozrzucaj, a ja zrobię tak samo. Jeszcze zwalę kilka rzeczy na podłogę i gotowe. – tak jak zarządziłam tak zrobiliśmy. – Dobra, a teraz spać, bo wielce królewicz niedługo przyjdzie z tą laską. – położyliśmy się.
- Lepiej nazwać ją lalką. – zaśmiał się.
- Masz rację. – zawtórowałam mu, a po chwili usłyszeliśmy jak przyszli państwo Da Silva weszli do domu, a potem do pokoju. Kurde. Ten sarkazm da się wyczuć na kilometr.

***

Wstałam rano. Mate jeszcze spał. Postanowiłam go obudzić.
- Ej wstawaj. Czas wykonać resztę naszego planu. – zaśmiałam się, a ten posłusznie wstał z mojego łóżka. Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół w ramach konfrontacji. Ney sam chodził po kuchni.
- Co laska już pierwszego dnia zwiała ? – Mateus zaśmiał się złośliwie.
- Uważaj żeby tamta o tam – wskazał palcem na mnie – cię nie zdradziła. – odgryzł się.
- Ja w porównaniu do ciebie nie bawię się ludzkimi uczuciami. – zbliżyłam się do niego. – Zobaczymy co powiesz kiedyś synowi jak zapyta czemu byłeś taką pieprz*** świnią. – szepnęłam mu na ucho i odeszłam do Ma. Przytuliłam się do niego.
- Słuchaj ja już muszę uciekać. Do zobaczenia ! – pocałował mnie w czoło.
- A w usta to już nie łaska ? Spoko. Tak się  HIV’em nie zarazisz. – powiedział złośliwie Neymar.
- Przy takim dziw**** jak ty nie będę się całować. – uśmiechnęłam się chytrze, a on poszedł. Zostałam sama na sam z Neymarem. Własnie szedł do pokoju.
- I co już zwiewasz ? A no tak. Twoja laska nie wytrzyma bez ciebie. Leć ty wielce zakochany skur****** ! – krzyknęłam na pożegnanie i sama po chwili znalazłam się u ciebie w pokoju.
Przemyślałam wszystko. Myślałam co będzie dalej.

* Neymar *

- Masz tu pieniądze, a teraz spier***** ! - dałem jej pieniądze i wygnałem. 
- Pa SKARBIE ! - podkreśliła ostatnie słowo i wyszła z mojego domu. Nie wiem czy zemsta się udała, no ale cóż. Może w jakimś stopniu jest o mnie zazdrosna. Ja jestem bardzo. Nie mogę patrzeć jak ktoś ją przytula, jest przy niej. Od razu kraja mi się serce, ale tak naprawdę to wszystko przeze mnie. Zasłużyłem sobie. Zszedłem na dół. Widok jaki zostałem na dole był przerażający. Stały tam dziewczyny z patelniami, garnkami i czym tylko popadło. 
- A wam gorzej ? - zapytałem. 
- Nam nie, ale chyba tobie tak. - powiedziała Tatá. 
- Właśnie. - oznajmiła Julia. 
- Mi ? No co wy. Ja tam czuję się doskonale. - zaśmiałem się. 
- Ale zaraz możesz poczuć się marnie. - zagroziła Cah. 
- Co wam wszystkim odwala ?! - zapytałem oburzony. 
- Już ! - krzyknęła Mari. Wtedy przyszli chłopaki ze sprzętem do paintboll'a. 
- Wy też przeciwko mnie ? - chłopaki pokiwali twierdząco głową. - A ty Nico tylko się waż popsuć mi wizerunek. - ostrzegłem. 
- Się zobaczy. - zaśmiał się szyderczo. 
- Dobra do rzeczy. Co chcecie i po co wam te gary ? - zapytałem zdezorientowany. 
- Na pewno nie po to aby zrobić ci obiad kotku. - powiedziała Mari. 
- Wyzywamy cię na pojedynek na paintboll'a. Masz 48 godziny, aby zorganizować ekipę. Jutro jest mecz, więc pojutrze turniej. Jak wygrasz sprawa ucichnie. Tylko wtajemniczeni wiedzą o co chodzi i co zrobiłeś po pijaku. Jeżeli przegrasz masz przesrane do końca życia i zrobimy ci jeszcze jakąś aferę z pomocą Nicolasa. Umowa stoi ? - zapytał mnie Gil i wyciągnął dłoń. 
- Stoi. Nie poddam się tak łatwo jak wy i nie dam wam wygrać. - uśmiechnąłem się chytrze. Podałem mu dłoń, a moja siostra je " rozcięła ". 
- Jest nas 14 . I tyle samo powinno być w twojej drużynie. Jeśli nie dasz rady zawsze możesz się poddać. - Mari podeszła bliżej i popatrzyła mi wyzywająco w oczy. 
- Chyba w twoich snach, skarbie. - szepnąłem jej do ucha. 
- No to jeszcze zobaczymy kochanie. - opowiedziała mi również do ucha. 
- Dobra, ekipa, zbieramy się. - zarządził Adao. 
- Paa !! - krzyknęły dziewczyny i wyszły. Chłopaki za nimi. Właśnie się zastanawiałem kogo ja mogę wziąć do swojej drużyny. Przyszli mi na myśl zawodowcy.
- Ale nie ma, że bierzesz kogoś doświadczonego. Osoby z twojego otoczenia, znajomi. - dodał McG. Kurde. I kogo ja wezmę. A w ogóle to ja sam nie wiem co zrobiłem po pijaku. No pięknie, muszę to wygrać. Pewne jest to, że wezmę tą blondynę, aby zrobić na złość Mari.
***

Siedzę i dzwonię po ludziach. Mam siedem osób. Jeszcze tylko kilka i gotowe. Postanowiłem zrobić sobie przerwę. Poszedłem do kuchni i wyjąłem z lodówki monte, a z szafki moje ulubione ciastka. Monte nauczył mnie jeść Davi. Mówił, że jak ja nie jem to on też nie. No to co miałem zrobić ? I właśnie od tamtej pory pokochałem monte nad życie. Moja trzecia, a aktualnie druga miłość życia. Zjadłem serek i całe opakowanie ciastek. Śmieci wyrzuciłem do kosza.


* Marizzette *

- Wiecie co ? Szkoda mi naszej Mari. – odezwał się Adao i objął mnie ramieniem.
- A mi jest szkoda tej blondynki. – zaśmiałam się.
- No popatrzcie. Ma jeszcze siłę, aby się uśmiechnąć. – odezwał się Mc Guime.
- Nie będę się przejmować takim idiotą jak on. Ja jak głupia mu zaufałam i go pokochałam. No ale cóż. Sam mi kiedyś powiedział, że miłość jest ślepa.
- A pamiętasz Mari co ostatnio powiedział ? „ Mam nadzieję, że to już moja ostatnia dziewczyna „ – przedrzeźniała go Cah.
- Fakt. Też to słyszałem. – oznajmił Rosa.
- A dla mnie on jet już ostatnim, skończonym idiotą, z którym się związałam. – uśmiechnęłam się dumnie.
- Niby taki cudowny. – powiedziała Man. – Wszystkie fanki uważają, ze jest ideałem.
- Ja też tak uważałam do czasu, a się okazało, ze to jest jeden, wielki egoista. – stwierdziłam.
- Jeju. Jakiego ja mam brata ? – zapytała Rafa.
- No właśnie siostra, jakiego ? – Jota ją przytulił.
- I, że on mi się kiedyś podobał. – odezwała się Tatá.
- Powiem szczerze, ze mi też. – zaśmiała się Julia.
- I mi też. – westchnęła Caroli.
- Serio ? – spytała Rafa. Jej usta miały kształt „ o „
- I tak jestem hardkorem. – zaśmiała się starsza Dantas.
- Oj tak, Carol. – uśmiechnęłam się.
- A ja jestem jego dublerem. – powiedział załamany Nico.
- A ja z Pedro mamy po prostu takiego przyjaciela. Wszyscy tu obecni mamy takiego przyjaciela. – zabrał głos Alvaro.
- Szczerze to ja nie wiem kim on dla mnie jest. Najwyraźniej nikim. – blado się uśmiechnęłam.
- Kochasz go ? – zapytał Adao. Wszyscy popatrzyli na mnie miną typu „ no kochasz czy nie ? prosta piłka „.
- „ Kocham. Z całego serca. Kocham. I nie chce przestać. Kocham. Wiecie doskonale, że kocham. Nad życie całe. „ – zacytowałam lekko zmieniony fragment piosenki „Jedno słowo„.
- Ej no to w takim razie dlaczego nie jesteście razem ? – zapytał McG.
- Tak jest lepiej.
- Chyba dla nikogo. – odpowiedziała Valente.
- No to ej. Dzwonić do niego. – odezwał się Alvaro.
- Nie to nie jest dobry pomysł. – stwierdziłam.
- Jest doskonały.
- Alvaro ! – krzyknęłam.
- No co ? Nie krzycz na mnie, bo się zacznę jąkać. – powiedział to w taki fajny sposób, że się wszyscy zaśmialiśmy.
- No już nic. – powiedziałam uśmiechnięta. Wskoczyłam mu na plecy. – Wracamy już ? – zapytałam towarzystwo.
- Tak. – odpowiedzieli chórem.
- A ja mam cię nieść ? – zaśmiał się.
- Nie. – odpowiedziałam i zeszłam. – Ty mnie skarbie będziesz niósł. – zaśmiałam się i wskoczyłam na plecy Gilowi. Lubiłam go trochę bardziej jak przyjaciela, ale … i tak Ney był, jet i będzie miłością mojego życia.
- Mówisz i masz skarbie. – zaśmiał się i w radosnej atmosferze wróciliśmy do „ naszego „ domu, co niektórzy.
Weszliśmy do domu. On siedział w salonie. Wszyscy poszli, abym z nim pogadała. Już chciałam iść, ale ktoś mi to utrudnił i złapał za nadgarstek. Odwróciłam się.
- Co chcesz ? – zapytałam oschle.
- Pogadać.
- Nie mamy o czym.
- Mamy.
- Co chcesz mi powiedzieć, że zostaniesz ponownie ojcem ? Gratuluję, ale zapomnij. Chrzestną nie zostanę.
- Nie będę ojcem. W ogóle, spróbuj ze mną normalnie porozmawiać. – powiedział błagalnie.
- Z tobą nie da się normalnie rozmawiać.
- Da.
- Odwal się co ?! – powiedziałam i dopiero teraz wyrwałam się z uścisku. – Poświecę ci tylko chwilę. Więc słucham, bo czas, mój CENNY czas leci. – podkreśliłam przed przed ostatnie słowo.
- Będziemy się dalej przyjaźnić ? – zapytał.
- Nie wiem. – odpowiedziałam obojętnie.
- To przynajmniej czy będzie tak jak dawniej ?
- Nie obiecuję.
- Dlaczego ?
- Bo ty już nie jesteś taki sam. Jak wróci ten chłopak, którego pokochałam to zadzwoń, albo nie dzwoń.. Napisz. – odpowiedziałam i poszłam w swoją stronę.
- Ale powiem ci jedno. – krzyknął. Odwróciłam się. – Tez byłaś inna. Na starej tobie mi zależało.
- Ale ja cię już nie kocham Ney. – nie wiem dlaczego to powiedziałam.
Wbiegłam z płaczem do pokoju. W ogóle co ja zrobiłam i co ja mu powiedziałam ? Nie powinnam.

* Oczami Neymara *

- Co ja mam ci powiedzieć ? Przepraszam kochanie za moją zazdrość, ale jak mam ci wytłumaczyć, że nie wierzę w siebie i boję się, że cię stracę ? Poprawka. Już dawno cię przez swoją zazdrość straciłem.

* Oczami Mari *

- Proszę ! – krzyknęłam, gdy ktoś dobijał się do drzwi.
- To tylko ja. – powiedział Gil.
- Wchodź. Pogadamy. – zaśmiałam się.
Czas zleciał nam miło.

* Oczami Neymara *


Zszedłem z góry, ze swojego pokoju i wyszedłem na taras. Spojrzałem na balkon Marizzette. Myślałem, że zaraz coś złego się wydarzy …




***
Oi ! ;*
Macie nowy rozdział xd Trochę dłuższy niż ostatnio xd
Jak myślicie co zobaczył Neymar ?
Liczę na komentarze i opinie ;)
Następny rozdział planuje dodać w czwartek, piątek bądź w sobotę ;D
Za błędy przepraszam ;')
Pozdrawiam ;*