sobota, 17 października 2015

40. Dani, ja na masło to za biedny teraz jestem.

Drogi Panie Neymarze,
Zostaje pan wezwany do sądu ze względu nieodprowadzonych podatków. Jest to kwota 16, którą należy pomnożyć prze 3. Są to podatki nieodprowadzone w latach 2011-2013. Zatrzymujemy wszystkie Pana samochody oraz kładziemy rękę na nieruchomościach. Termin pierwszej rozprawy 4 listopada.

- Wszystkie samochody w naprawie. – powiedziałam do siebie i wzięłam skrawek papieru. Podłączyłam telefon i zeszłam na dół poczekać na Neymara.

***

- Już jestem. – krzyknął od progu.
- To dobrze. Na twoje szczęście. – powiedziałam i nerwowo po pokoju. – Chodź tutaj. – byłam lekko, a może nie lekko tylko bardzo podenerwowana !
- Co się stało ? – zapytał i wesoły usiadł na kanapie.
- Gówno się stało ! Nic nie raczyłeś powiedzieć, a te twoje samochody nie zostały nikomu ani pożyczone, ani sprzedane, ani nie są w naprawie ! Kiedy mi raczyłeś powiedzieć ?! – krzyczałam, a list rzuciłam z impetem na stół.
- Nie chciałem cię martwić.
- Aha i nie chcesz mnie tym martwić, że stracimy dach nad głową ? Przejęli ci wszystkie pieniądze z konta. Co ci strzeliło, żeby oszukać Fiskusa ? – zapytałam.
- Ja się tym nie zajmuję tylko mój ojciec ! – wstał.
- No i co my teraz zrobimy ? – zapytałam spokojnie i usiadłam na kanapę. On usiadł obok mnie
- Będzie dobrze. Damy radę. – powiedział, a mi jeszcze bardziej zaczęły lecieć łzy.
- Ale ten dom jest już na ciebie czy go nadal wynajmujesz … ?
- Jest na mnie. – powiedział i schował głowę w dłoniach.
- Razem damy radę. Jesteśmy razem. Musimy dać radę. Mam przecież ja pieniądze. Mi ich nie mogą zabrać. Nie jesteśmy połączeni związkiem małżeńskim. Będzie dobrze. Musi być dobrze. – powiedziałam i złapałam jego dłoń w dwie ręce. Spojrzał na mnie załzawionymi oczami, a ja go czule pocałowałam.

***

- Wujku, ale coś się musi dać zrobić ! – oznajmiłam już któryś raz tego dnia. Non stop chodziłam za nim i mu trułam.
- Ale co ja ci poradzę Mari. Oszukał Fiskusa. Licz na to, że może zostać bankrutem.
- Wiesz co ? Dzięki wielkie ! – powiedziałam i poszłam, szukać pomocy na własną rękę.

***

- Cholera Shakira, ogłaszam pierwsze walne zebranie. Bierz tu Gerarda za fraki i przyjeżdżajcie. Anto z Leo są już w drodze. – powiedziałam i się rozłączyłam.
- I co ? – zapytał i wstał.
- Jadą.

***

- Jak wiecie Neymar ma problemy, znaczy my mamy problemy. Chodzi o 50 milionów dolarów podatku. Wy też mieliście taki problem i wiecie jak nam pomóc.
- To znaczy tak. Dasz radę wszystko odkręcić, dam ci dobrego prawnika, a z mojej strony mogę wam zaoferować 10 milionów. – odezwał się Messi.
- Ja też się do tego przyłączam. 10 milionów ode mnie. – powiedział Wielki Pique.
- Serio ?
- Serio.
- Kocham was ! – krzyknęłam i razem z nimi i Neymarem, zamknęliśmy się w niedźwiedzim uścisku.
- Od czego są przyjaciele. – zaśmiała się Anto.

***

- 10 od Messiego, 10 od Gerarda, 5 od Daniego, 2 ode mnie, 6 od wujka no i mamy 33 miliony. Jeszcze tylko 14 i gotowe. – uśmiechnęłam się.
- Ile my to będziemy spłacać. – załamał się.
- Puk, puk. – krzyczał za drzwi Dani.
- Proszę. – odpowiedział Neymar i wszedł do kuchni z kromką chleba w ręce i nożem.
- Ja tylko masło pożyczyć przyszedłem.
- Dani, ja na masło to za biedny teraz jestem. Przyjdź za rok. – zaśmiał się Brazylijczyk, a ten nie zważając na jego słowa podszedł do lodówki i wziął to czego chciał.

* Kilka miesięcy później – 12 grudnia *


Sprawa się wyjaśniła. Neymara ojciec przyznał się do winy. Co prawda nie poszedł siedzieć, ale musiał zapłacić kilka milionów kary. Neymar odzyskał samochody i mamy gdzie mieszkać, co jest najważniejsze. Nie pozwalamy sobie na razie na jakieś wielkie przyjemności. Neymar miał spine z ojcem. Nie odzywali się przez miesiąc, ale on nie mógł żyć bez niego, a tamten bez Neymara. Jego ojciec przepraszał go wielokrotnie. Nie dziwię się Neymarowi, bo przecież mógł stracić cały swój majątek. Oczywiście zwrócone mu zostały tylko 23 miliony dolarów. Reszta pozostała w rękach Fiskusa. Ale to są te pieniądze, które zostały zabrane Neymarowi, a te co dostaliśmy od przyjaciół częściowo zostały naruszone, więc pozostał nam do spłacenia Dani. Neymar zmądrzał i obiecał sobie, że będzie miał wgląd w rachunkowość, w czym ja mu pomogę.

***

Święta zapasem, więc ustaliliśmy z Ney’em jak je spędzamy. Nie chcieliśmy spędzać ich osobno tylko razem. Plan był taki, że jedziemy najpierw do Polski, potem razem z moimi rodzicami lecimy do Barcelony, gdzie będą czekać na nas rodzice Ney’a, a na Sylwestra lecimy do Brazylii. A teraz właśnie siedzimy sobie na łóżku w moim pokoju i oglądamy zdjęcia z mojego dzieciństwa.
- Jaka byłaś słodka jak byłaś mała. – zachwycał się Brazylijczyk.
 A teraz nie jestem słodka, tak ? Wiesz co ? – dźgnęłam go łokciem w żebra i założyłam ręce. Moje skrzyżowane ręce wcale nie miały zamiaru się „rozplatać”.
- A czy ja coś powiedziałem, że teraz nie jesteś ? – zaśmiał się.
- Tak trochę.
- No bo kiedyś byłaś słodsza.
- Debil.
- I piękniejsza.
- Ciota.
- No i szczuplejsza.
- Cholerny idiota ! – krzyknęłam i oburzona rzuciłam go poduszką.
- I tak mnie kochasz.
- Nie.
- Teraz też jesteś słodka.
- Wiem to, bo inaczej byś się ze mną nie związał. – zaśmiałam się, pstryknęłam go w nos, a on mnie namiętnie pocałował.

***

- A ja mówiłam, że ty się tylko wygłupiasz, a tu proszę. – zaśmiała się moja koleżanka.
- No widzisz. Pojechałam do Barcelony. I prawie bym studiowała, ale … - chrząknęłam w stronę Brazylijczyka. Ten rozłożył ręce i popatrzył na mnie. Cmoknęłam w powietrzu. I dalej kontynuowałam rozmowę z Idą. Ney siedział w telefonie, a co tam robił to już mało mnie interesowało. Ostatnio pytałam go czy zapamiętał kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić. Odpowiedział, że tak i że to było 19 sierpnia i miał rację. To było niby tak niedawno, a teraz już mamy grudzień. Ten czas szybko leci. Niedługo Ney będzie miał 24 urodziny, a ja w maju … . Trzeba cieszyć się życiem, bo ono pędzi nieubłaganie.

***

- A możesz mi pokazać… no wiesz… stadion ? – zaśmiał się.
- Jasne. – powiedziałam i po 15 minutach znaleźliśmy się pod budynkiem. Poszliśmy do kasy i wykupiliśmy bilety. Neymar podczas, kiedy ja płaciłam, obejrzał koszulkę Legii z autografami. Potem poszliśmy do wejścia i obejrzeliśmy stadion w środku. Wybraliśmy „Szlakiem piłkarza”, więc mogliśmy go obejrzeć bardziej szczegółowo. Neymarowi bardzo się spodobał, choć nie był tak duży jak ten w jego ojczystym kraju, Brazylii.

- I że my tu kiedyś będziemy.

- Chodź teraz to kupimy Daviemu jakiegoś misia. – jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Kupiliśmy mu białego misia z napisem Polska i flaga w ręce do tego jeszcze czapkę i wyszliśmy z obiektu.

- Zawsze życie ma niespodzianki.

- Świetny dzień, ale niedługo koniec pobytu w tym pięknym mieście i kraju. Trzeba wracać z pozoru do obcego, ale w praktyce, bliskiego miejsca, jakim jest Barcelona. – rzekł napastnik i objął mnie ramieniem.

***

Moi rodzice pojechali do wujka i cioci, brat jest u kolegi, a my mamy całe wolne mieszkanie. 

***

Zaczęliśmy się całować. Po chwili jego ręka znalazła się pod moją bluzką i zaczął robić kciukiem kółka na brzuchu.
- Nie teraz. Weź tą rękę. – odsunęłam się od niego, a po chwili wstałam i ustałam naprzeciwko niego. On leżał na łóżku.
- Ej no. W Polsce się jeszcze nie kochałem. – jęknął niezadowolony.
- Czy tu w każdym kraju, w którym jesteś musisz się kochać ? – zapytałam zdziwiona.
- Ychym. – przytaknął.
- Wiecznie niewyżyty seksualnie. – dostał poduszką.
- Ja ? No chyba ty. – odparł. Można powiedzieć, że parsknął.
- Ja ? No chyba ci się coś w główce porobiło. – puknęłam się kilka razy w czoło.
- Jeju. Jaka ty dziwna jesteś. – przewrócił oczami.
- Się normalny odezwał. – tak jak on przewróciłam swoimi, pięknymi oczami.
- A, żebyś wiedziała, że normalny. – uśmiechnął się.
- Psychopata. – tym razem ja dostałam poduszką.
- Kobieta niedostępna. – i właśnie w tym momencie zaczęły się przezwiska oraz to, że ganialiśmy się po pokoju.
- Oj niedostępna. – zaśmiałam się. – Głupek.
- Moja ślicznotka. – i właśnie wtedy pociągnął mnie za koszulkę, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował w usta. Odwzajemniłam każdy pocałunek. Były delikatne, czułe i namiętne. Kocham go.
- Mój przystojniaczek. – zaśmiałam się mu po cichu do ucha. – Kocham cię skarbie.
- Ja ciebie też kochanie. – odpowiedział i złączył ponownie nasze usta w pocałunku pełnym pasji, miłości i czułości, a potem ... wiecie co się stało.

* 19 grudnia *

Nasz pobyt niestety się skończył. Wracamy całą ekipą. Ja, Neymar, mój brat, mama i tata. W domu jest już Rafa, ( która po ustaleniu z Brazylijczykiem zwanym Alvesem, spędza święta bez niego ) oraz Nadine, Neymar Sr., i Davi,  który w tym roku spędza święta ze swoim tatą i jego dziewczyną … czyli mną. Z czego się najbardziej cieszę ? Chyba z tego, że będą tu wszystkie osoby, które kocham, a poza tym, że Neymarowie zdążyli się pogodzić. To jest chyba mega ważne.

* 24 grudnia *

- Cholera Neymar, gdzieś ty to schował ? – powiedziałam i wparowałam do łazienki, kiedy to, oto pan układał włosy.
- Jest w szafie na dole, ale teraz chyba nie chcesz tego wyjąć ? A właśnie jak z tymi pozostałymi prezentami ? Rano, czy Mikołaj ? – zaśmiał.
- Mikołaj. Już dzwonię do Daniego. – powiedziałam i wykręciłam numer przyjaciela. Święta spędza w Brazylii. Ściągnął tu swoją rodzinę. A propos rozmowy to się zgodził. Będzie kiedy wyślemy mu sms’a. – Będzie, przyjdzie. Czekaj. Zorientuję się czy wzięli Daviego na dwór. – pobiegłam szybko na dół i usłyszałam od pani Nadine, że wszyscy mężczyźni wybyli z naszego domu, więc wyjęłam szybko z szafy prezent i worek Mikołaja i spakowałam tam prezent i pognałam na górę. Moja mama i Neymara mama kończyły potrawy. Ja też im pomagałam, ale teraz są ważniejsze rzeczy, warte uwagi.
Weszłam biegiem, a może raczej, wbiegłam biegiem do pokoju i wyjęłam z szafy pozostałe prezenty, a z mojej szafki, wyjęłam złotego Rolexa dla Brazylijczyka.
- Wszystko spakowałam, a teraz wyjazd z łazienki, bo ja się stroję. – i tak zrobiłam. Pokręciłam włosy, umalowałam się, założyłam biżuterię. Sukienkę już miałam na sobie. Piękna, czerwona, rozkloszowana sukienka. Srebrno-złota biżuteria i byłam gotowa.

***

- Są to wyjątkowe święta. Mogę je spędzić z ważnymi dla mnie ludźmi. Niezmiernie się cieszę, że udało się was tu wszystkich ściągnąć i chciałbym przyrzec jedną rzecz, przy was jako świadkach, że nie zranię nigdy Mari i będę o nią dbał.
- Oj nie zranisz, nie zranisz. – odezwał się mały blondynek, na co wszyscy się zaśmiali. Potem składaliśmy sobie życzenia. Teraz była kolej na Daviego.
- No to ja ci życzę czekolady, chociaż tata jest czekoladowy, ale to szczegół.
- Ale nie jest z czekolady, więc nie mogę go zjeść. – zaśmiałam się.
- Zawsze można spróbować, ale też życzę ci żebyś była zdrowa i miała siłę do taty jak marudzi i jest chory, co mu się naprawdę często zdarza, ale to tak w tajemnicy, a no i ten tego … żeby cię nie wkurzał, bo wtedy jest okropny, a no i chyba dwie najważniejsze sprawy. Żeby nie zabierał ci kołdry i nie chrapał no i żebym miał rodzeństwo. Wiem, ze to trzy, a nie dwie najważniejsze rzeczy, ale kto by liczył ? – zaśmiał się.
- Masz rację Davi. – powiedziałam rozweselona. – A tobie życzę zdrowia, żeby dobrze ci było w przedszkolu, żeby zawsze ważni ludzie byli obok ciebie i żebyś nie musiał się niczym martwić. No i najważniejsze – dużo zabawek. – zaśmiałam się, a ten mnie pocałował i podzieliliśmy się opłatkiem. Davi pobiegł do mojej Mamy, a teraz przyszedł czas na czekoladowego, starszego Brazylijczyka.
- Davi powiedział, że mogę spróbować cie zjeść. – zaśmiałam się, a on ułożył ręce na mojej talii.
- A mi, że mam cie nie wkurzać, mam nie chorować, nie marudzić, zarabiać na twoje wydatki, kochać cię i dać się zjeść. A o dziecku powiedział, że to jest wymóg i mamy mieć dziecko, bo inaczej nie żyję. – uśmiechnął się.
- A ja ci życzę, żebyś był jaki jesteś i żebyś był zdrowy, bo to chyba najważniejsze i jak to się u nas w Polsce mówi – i wszystkiego co sobie wymarzysz.
- A ja ci życzę, żebyś mnie nadal kochała jakim jestem, choć i tak wiem, ze na lepszego nie trafisz, ale to tak na marginesie, żebyś nie narzekała i była zdrowa, żebyś była sobą i o nic się nie martwiła. To już zostaw mi. – podzieliliśmy się opłatkiem, a potem pocałowaliśmy.
- Moje droździe dzieci. – przerwała nam pani Nadine. – Wszyscy tu zgromadzeni życzymy wam jednego. Życzymy wam dziecka. – my z Neymarem popatrzyliśmy na siebie i się uśmiechnęliśmy się do siebie i Ney złapał mnie mocnej za rękę.


***

- Ho, ho, ho. Słyszałem, że tu grzeczne dzieci są. – powiedział „zmutowany” Daniel.
- Tak bardzo. – zaśmiał się Neymar. – Mikołaju, ale za nim prezenty to grupowe selfie. – no i tak było. Potem był czas na prezenty.
Davi dostał od nas samochód na pilota i jakieś tam samochody z torem, a od pozostałych jakieś zabawki.
Ja dostałam biżuterię, a prezentu od Neymara jeszcze nie otrzymałam.
Brazylijczyk dostał Rolexa, a od pozostałych jakieś tam perfumy, full-cap’y, obudowy do telefonu. Ciężko jest kupić coś komuś, kto może sobie wszystko sam kupić, ale liczy się gest.
Moim rodzicom i Neymara kupiliśmy biżuterię, perfumy i takie tam rzeczy.


***

- No i ostatni prezent. Mari. – podeszłam i dostałam ciemno-różowe, małe pudełeczko, ale nie, aż tak małe. Nie wiem do czego porównać, ale trochę większe od kostki masła.
Otworzyłam i zobaczyłam białą kartkę, a na niej napis :

„ Nic nie pokaże, jak bardzo cię kocham

                                          Neymar „


Wyjęłam ją, a tam …





***

Witajcie !;)
Oddaję już 40 rozdział w Wasze ręce. ;D
Ciesze się, że jesteście tu ze mną i śledzicie tę historię. ;)
U naszych bohaterów już święta, a następny rok dla nich będzie bardzo emocjonujący xd ;D
Mam nadzieję, że będziecie czekać ;)
W takim razie nie zostało mi nic innego jak napisać :
Do napisania ;*
Pozdrawiam ;*

7 komentarzy: