- Jeju Rafa, co ci się stało ? – zapytałam Brazylijczyka.
Rafinha się lekko uśmiechnął.
- Dostałem od kobiety.
- Ale jak się dałeś pobić kobiecie ? – powiedział „poważnie”
Neymar, który tłumił śmiech.
- No bo jak się okazało El mnie zdradzała i to nie moje
dziecko. Zerwałem z nią zaręczyny, a najlepsze jest to, że jak się jej
zapytałem jak może być taką su** i dostałem prawego, a potem lewego sierpowego.
– zaśmiał się.
- I co cię tak śmieszy ? – zapytałam zdezorientowana.
- Bo dostałem od kobiety. – ludzie, czy on coś ćpał.
- Siadaj, a ja idę po apteczkę. – powiedziałam, a za mną
przyszedł Ney. – Czy on coś ćpał ? – zapytałam szeptem.
- Sądzę, że tak. Jak wiesz on zawsze należał do grupy
pijących i palących. U nas w Barcy są trzy grupy. Pijący, palący i pijący
palący.
- A ty jak zawsze jesteś w tej trzeciej grupie. – no i masz
za swoje. Nie wiem czy riposta mi wyszła, ale co tam. Nie mój problem.
Poszłam do Rafy i się okazało, że zasnął na kanapie.
Najśmieszniejsze jest to, że na chrzcinach się nie nachlał.
Neymar odprowadził Rafę do domu i tak skończył się nasz
dzień.
***
- Ku*** co znowu ?! – krzyknęła kiedy piłam kawę. Mój
telefon dzwonił od rana i nie dawał mi chwili wytchnienia.
- Uspokój się. – zaśmiał się Da Silva, który jak zwykle –
inny od innych – miał z tego ubaw.
- A ty się zamknij. Niech tak do ciebie dzwonią. Halo ? –
odebrałam.
* Po chwili *
- 28 czerwca lecę do Ameryki.
- Serio ? Ja wtedy nie mogę, bo jak wiesz jeszcze do 3 LIPCA
trenujemy. – podkreślił.
- Trudno. – wzruszyłam ramionami.
- A po co tam lecisz ?
- Jak byś nie wiedział jestem trochę sławna, a teraz
bardzoooooo sławna i biorę udział w kampanii reklamowej „Born and bred”
Powinieneś wiedzieć co to jest – masz z tego czapkę.
- Tak, tak, tak, ale że nie nie wzięli ? – zaśmiał się,
- Widocznie jestem lepsza od ciebie. I piękniejsza. I
sławniejsza. – wytknęłam język w jego stronę. Dopiłam spokojnie kawę i poszłam
się pakować na jutrzejszą podróż do Sewilli.
* Następnego dnia –
po meczu *
- Trudno chłopaki. Pakujcie się i wracamy. – powiedział
zawiedziony trener. Nie był zadowolony wynikiem 2:2, ponieważ zbliża się koniec
sezonu, a Sewilla jest 4 w kolejce.
***
Po około 20 minutach zajęliśmy miejsce w autobusie.
Wcześniej były krzyki śmiechy, a teraz ? Cisza głucha, cisza. Usiadłam przy
oknie i założyłam słuchawki. Włączyłam „Locked away”, która była w miarę
idealna – jak dla mnie – na tą chwilę. Brazylijczyk też założył słuchawki –
swoje ulubione Beats z flagą Brazylii. Ja natomiast miałam złote. Złapał mnie
za rękę, na co się oboje lekko uśmiechnęliśmy, ale to był trochę uśmiech
smutku. Remis nie jest nigdy zadowalający. Nie musieliśmy sobie mówić nawzajem
nic, ponieważ przed dotyk wiedzieliśmy wszystko. Wszystko, a czasami nic. Teraz
oboje czuliśmy smutek.
***
- Co robisz ? – zapytał, kiedy od razu po przyjeździe
usiadłam do laptopa.
- Dostałam właśnie e-maila od „Born and bred” no i jak się
okazało będzie pozował ze mną jakiś mężczyzna. – oznajmiłam mu.
- Mężczyzna mówisz. – mruknął.
- Ej i tak jesteś mój, a ja twoja, więc nie masz się czym
martwić. – powiedziałam i go przytuliłam i cmoknęłam w usta. – Tylko mam
nadzieję, że to nie będzie jakiś debil, bo nie wytrzymam.
- Debil mówisz. – znowu mruknął.
- O co ci chodzi ? – zapytałam zrezygnowana.
- Nic. Idziesz spać, bo jest już późno. Jest po 1 w nocy, a
ja padam.
- Tak idę. – powiedziałam i poszłam na górę. Umyłam się i
przebrałam w moją piżamę w myszkę Mini i poszliśmy wspólnie spać.
* Dzień zakończenia La Ligi *
Emocje rozpierały mnie od środka. Jeszcze niecałe
dwadzieścia minut i jak dobrze pójdzie to zostaniemy zwycięzcami.
Messi podaje do Neymara, 15 minut do końca meczu, Neymar ma
piłkę pod stopami i biegnie, celuje w środek bramki i Goooooooooooooooool !!
Piszczę jak oszalała, a on wyciąga piłkę z bramki. Bierzę piłkę do ręki, wkłada
ją pod bluzkę i pokazuję na mnie, a następnie wkłada kciuka do ust. Teraz już
można powiedzieć, że oficjalnie cały świat wie, że będziemy rodzicami. Jutro
dowie się jeszcze jedna dla nas ważna osoba.
Podeszłam do Neymara,
na boisku. Mecz się skończył i oficjalnie Barcelona była Mistrzami !! Ujęłam
jego twarz w dłonie.
- Powiem ci, że jak jesteś mokry jeszcze przystojniej
wyglądasz. – zaśmiałam się, a on złączył nasze czoła.
- A ty jak zawsze zabawna. – powiedział i lekko musnął moje
usta.
- Dobra robota. – pocałowałam go namiętnie i poszliśmy do
chłopaków. Kilka zdjęć, puchar i pojechaliśmy do Ciutuat Esportiva, bo tam
miała odbyć się impreza.
* Następnego dnia *
Nie ma co – Neymar schlał się w cztery dupy. Dziś wieczorem,
około 17 będzie Davi, a do tego czasu muszę „ogarnąć” Brazylijczyka.
Była już 12:05.
- Wstawaj ! – powiedziałam i ściągnęłam z niego kołdrę,
odsłoniłam rolety i pocałowałam w ramie.
- Muszę ? Głowa mnie cholernie boli, a ty mi karzesz robić
niedorzeczne i nierealne rzeczy. Litości.
- Powiem ci, że za 5 godzin Davi będzie tu, a przy synu
chyba nie chcesz wyglądać jak „ojciec alkoholik” ?
- No nie.
- No to leć pod prysznic, a ja otworzę okno, bo śmierdzi tu
alkoholem. – pomachałam ręką przed nosem.
***
- Nie śpij. – zaśmiałam się, kiedy oglądaliśmy film, a on
przysypiał na moim ramieniu.
- Ychym.
- Neymar !
- Co ?! – i wstał jak poparzony.
- Nic. – zaśmiałam się. – Ale ja jadę, a ty masz tu nie
spać. Nieźle wczoraj zabalowaliście, nie ma co. – powiedziałam, sięgnęłam po
kluczyki z szafki i wyszłam z domu. Otworzyłam garaż i wyjechałam samochodem.
Ciekawa jestem czy pod moją nieobecność zaśnie ?
- Halo ? – powiedziałam i odebrałam telefon.
- Cześć tu ja, Bruna. – no jej to się nie spodziewałam.
- Cześć ?
- Chciałam wam pogratulować. – powiedziała. Słyszałam, że
mówi to szczerze.
- Dziękujemy.
- Jeszcze raz was przepraszam za to wszystko. Teraz żałuję.
- Nic już nie szkodzi. Możesz nas odwiedzić kiedyś w
Barcelonie, zapraszamy.
- Dzięki. A teraz kończę, bo idę na siłownię, na razie.
- Bay. – powiedziałam i zaparkowałam przed lotniskiem.
Wyszłam z samochodu i weszłam do środka. Zauważyłam Carol z Davim, wychodzących
z windy. Po chwili już byli przy mnie.
- Cześć wam. – uścisnęłam ich oboje. – Oglądałeś mecz ? –
zapytałam.
- Niestety nie, ale słyszałem, ze zostali mistrzami.
- Tak.
- A gdzie tata ? – zapytał. Trzeba trochę pozmyślać.
- Tata został w domu, bo się trochę źle poczuł. –
uśmiechnęłam się na samo wspomnienie wczorajszej imprezy. Nie żeby zdarzyło się
coś ciekawego, ale widok chłopaków, piłkarzy, którzy chodzą jak kaleki –
bezcenny.
- A tak na serio ? – zapytała mnie szeptem Cah.
- Zabalowali wczoraj ostro i takie skutki. – zaśmiałam się.
Carol też. Po chwili już byliśmy w samochodzie. Weszliśmy do samochodu i
pojechaliśmy w stronę domu piłkarza.
***
- Tata ! – krzyknął donośnie Lucca, a Neymar, aż wykrzywił
się z tego hałasu jaki spowodował.
- Synku ! – wysilił się na szeroki uśmiech.
- A teraz Davi mamy ci coś do powiedzenia. – uśmiechnęłam
się do chłopczyka.
- Ale stop, stop, stop. Ty Mari chyba przytyłaś. – wskazał
na mój brzuch.
- Nooooo tak, ale teraz posłuchaj chwile. – powiedziałam, a
Davi pokiwał głową, że będzie słuchał. – Będziesz miał rodzeństwo. – jego oczy
zrobiły się wielkie jak orbity.
- Siostrę czy brata ?
- Siostrę.
- Brata. – Powiedzieliśmy równocześnie.
- I to i to ? – zdziwił się.
- Nie. Jeszcze nie wiadomo, chociaż ja chcę córkę, a twój
tata brata.
- Uff. – przetarł teatralnie dłonią czoło. – Ale ja tam wolę
siostrę.
- Ha ha ha. – powiedziałam do Neymara.
- Ale Davi. – rzekł błagalnie jego ojciec.
- Ale tatooo. – Neymar nic się już nie odezwał.
* 25 czerwca *
- Więc co pani doktor ? Córka czy syn ? – zapytałam.
- Córka. – uśmiechnęła się szeroko.
- Wiedziałam. – zaśmiałam się. Brazylijczyk nie był tym
faktem szczęśliwy. Przecież sprawa była poważna – chodziło o jego samochód.
***
Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do domu. Zaraz po
przekroczeniu progu wystawiłam rękę.
- Kluczyki. – uśmiechnęłam się. Z wielkim trudem oddał mi
swój skarb. – Czasami myślę, że samochód jest ważniejszy ode mnie. – zaśmiałam
się złośliwie. – Teraz już nie będzie takiego problemu. – no nie będzie, a
jutro na trening idzie piechotą. Audi u Gila i Joty, BMW mu nie oddam, a
Ferrari teraz też już należało do mnie.
Z triumfalnym uśmiechem udałam się do salonu. I z kluczykami
w ręce.
* Następnego dnia
rano *
- Mój biedulek. Musi wyjść 1,5 godziny wcześniej, żeby
zdążyć na trening. Było się nie zakładać. A teraz leć, tylko butów i połowy
rzeczy nie pogub. – zaśmiałam się złośliwie i ucałowałam go w policzek. Wyszedł
z domu i szedł na trening. Na piechotę.
* Oczami Neymara *
I po co mi to było ? Po co się zakładałem ?
***
Po około godzinie byłem na miejscu. Cały zmęczony i
zadyszany. Jestem niby piłkarzem, ale czasami bywa i tak.
- A tobie co stary ? – zapytał Dani, kiedy zobaczył mnie
takiego jakiego zobaczył.
- Przegrałem samochód. – powiedziałem przygnębiony.
- Serio ?! – śmiał się Alves. – Bo jak się stary nie umie
grać w pokera to się nie gra. – normalnie zwijał się ze śmiechu.
- Ale nie w pokera.
- To coś ty robił ? – zdziwił się i automatycznie uspokoił.
- Przegrałem z Mari. I teraz aktualnie jestem bez samochodu.
- O co się założyliście ? – zapytał.
- O to czy będzie chłopiec czy dziewczynka, no i
przegrałem.
- Oj stary, chodź. – poklepał mnie po plecach. – To może my
się o coś założyć.
- O nie. Zakładów to ja mam na razie dosyć. – zaśmiałem się i
poszliśmy się przebrać.
***
Po treningu Dani odwiózł mnie do domu. Nie wyobrażam sobie
dalej chodzić na piechotę, albo wykorzystywać kogoś, aby mnie woził do pracy,
czyli takiego Daniego.
***
- Jak po treningu ? – zaśmiała się złośliwie Mari.
- Wiesz ? Fajnie. – odburknąłem. Zaśmiała się.
- I tak wiem, ze chcesz samochód. Oddać ci go nie oddam, ale
pożyczyć mogę. Tu są kluczyki. Fajnie było się raz pośmiać, ale aż taka wredna
to ja nie jestem wiec wiesz, albo i nie wiesz. – skradła krótkiego całusa na
moich ustach i wręczyła kluczyki.
- Oj wiem, wiem. – powiedziałem szeptem do jej ucha i
zacząłem całować po szyi.
***
Stałam oparta o balustradę. Podziwiałam piękną Barcelonę,
która nocą była jeszcze bardziej tajemnicza. Po chwili ktoś położył ręce na
moich biodrach, oparł głowę o moje prawe ramię i zaczął szeptać mi do ucha.
- Wiesz gdzie chcę cię pocałować ? – zapytał.
- W usta ?
- Yy.
- W policzek ?
- Yy.
- W szyje ?
- Yy.
- To gdzie ? – zapytałam, bo naprawdę nie wiedziałam.
- W kościele, przed moją i twoją rodziną, kiedy powiemy
sobie sakramentalne tak. – zaskoczył mnie.
- Ale …
- Cii. – powiedział i położył palec na moich ustach. Byłam
zdziwiona. Po chwili ukląkł przede mną i wyjął czerwone pudełeczko z kieszeni
dresów. – Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi i zostaniesz
moją żoną ? – płakałam ze szczęścia. Nie mogłam uwierzyć, ze to się dzieję
naprawdę.
- Tak ! – krzyknęłam, a on założył na mój palec pierścionek.
Po chwili wstał, a ja rzuciłam się mu na szyję i płakałam. Ze szczęścia.
Następnie namiętnie się pocałowaliśmy.
- Wiem, ze to nie są oświadczyny tak jak w filmach, ale ja
nie chciałem, żeby było tak jak być powinno. Nie są takie wymarzone.
- Może nie takie jak w filmach, ale najlepsze. – spojrzałam
mu w oczy. Ręce miałam zarzucone na jego szyi.
- Kocham cię. – powiedział.
- Ja ciebie bardziej. – i utonęliśmy w uścisku.
* 28 czerwca *
Jako szczęśliwa wybranka na żonę Neymara Juniora, opuściłam
Barcelonę, ale na szczęście – tylko na chwilę.
Byłam już w samolocie i leciałam 2 godziny. Z jednaj strony
chciałam zostać w Barcelonie, a z drugiej chciałam polecieć do Nowego Jorku.
***
Wczoraj wszyscy opijaliśmy nasz związek. Moi i Neymara
rodzice się dowiedzieli, Neymar potwierdził na konferencji prasowej, że jest
zaręczony. Na TT, fb i Ig też taka informacja się znalazła. Przyjaciele byli
mega szczęśliwi. Oczywiście nie zabrakło piosenki – „ Ole, Ole Neymar i Mari
wezmą ślub „, chociaż i tak bardziej podobała mi się wersja „ Ole, Ole Mari w
ciąży jest „. w wykonaniu Joty, Gila i Alvaro.
***
Po strasznie długim locie dostałam się do hotelu.
Odpoczęłam, ponieważ jutro idę na spotkanie. I poznam tego z którym będę
współpracować. Mam nadzieję, że ktoś mnie wysłucha i to nie będzie jakiś
maruda, bo nie dam rady psychicznie.
* Rano *
Spacerowałam sobie i przy okazji szłam do studia.
Postanowiłam, ze dziś idę na Broadway na spektakl „ Wicked”.
Kiedy doszłam na miejsce przywitałam się ze wszystkim.
- No teraz czas poznać osobę, która będzie z tobą
współpracowała. – powiedziała Violette i przyszedł Neymar ! Ten „maruda” nie
będzie taki zły.
- Oszust. – zaśmiałam się i namiętnie go pocałowałam.
- Wcale, ze nie.
- Taa jasne. Najpierw gada, że rozmawiał z wujkiem i nie dał
mu urlopu, a teraz pojawia się znikąd i bierze ze mną udział w Kampanii. –
pstryknęłam go w nos i zaczęliśmy rozmowę z fotografem.
***
Co jak co ale dobrej zabawy nie ma końca. Kiedy tylko
dowiedziano się, że jesteśmy w Stanach, zrobiliśmy kampanię dla Police, okładkę
dla Vogue i pokaz dla Colcci. Kobieta w ciąży idąca na wybiegu.
***
Oczywiście poszliśmy na Broadway, zwiedziliśmy kilka miejsc,
a nawet poszliśmy na mecz koszykówki, o który tak błagał Ney, choć przyznam się
szczerze , że z wielką chęcią na niego poszłam.
***
Nasi rodzice się dowiedzieli, dziewczyny dostały szału, a
chłopaki tylko udokumentowali to na swoich Iphone’a. Oczywiście dziewczyny chciały nam zaplanować
cały ślub, ale uznałam, ze zaplanujemy go wspólnie z Neymarem Z POMOCĄ
dziewczyn i chłopaków.
***
- Ja otworzę. – powiedziałam kiedy usłyszałam dzwonek do
drzwi. Popędziłam do drzwi i otworzyłam. Zastałam tam …
***
***
Tak wiem.
Teraz tak może być, że rozdziały będą w niedziele.
Trudno, ale szkoła też jest ważna.
Blog też zresztą ;D
Nie ważne.
Przepraszam za błędy i liczę na komentarze, bo to teraz jest największa motywacja, kiedy nie mam czasu, ale jak przeczytam miłe słowa to wiem, że mam dla kogo mam pisać ;)
Pozdrawiam ;*