… tym gościem był Prince Royce. Nie ukrywam – chciałam go
poznać, ale nie w takich okolicznościach.
- A ta wasza kłótnia to taka poważna, no nie ? – zapytał
Dani i ucałował mnie w policzek.
- Tak, bywa. Miło mi. Jestem Mari. – przedstawiłam się.
- Również mi miło. Prince Royce. – przedstawił się
pseudonimem i teatralnie pocałował mnie w dłoń.
- Masz Dani mój telefon i zrób nam zdjęcie. – dałam
Brazylijczykowi telefon i podeszłam do piosenkarza. On objął mnie ramieniem.
Potem zdjęcie trafiło na insta.
***
Posiedziałam trochę u Alvesa i postanowiłam wracać.
Po powrocie zjadłam wspólnie z domownikami kolację i
położyłam się spać.
* Sobota *
Z tego co mi wiadomo w środę Brazylijczyk też był skacowany
– widocznie nie szczędzi sobie alkoholu. Miał stłuczkę we wtorek w nocy i ledwo
co został powołany na dzisiejszy mecz. I ja z nim chciałam założyć rodzinę.
***
Do południa nic nie robiłam. Po południu zresztą też. Nic
oprócz czytania książki. Około godziny 19 zaczęłam się zbierać. Lekko się
pomalowałam, przebrałam w MOJA koszulkę meczową. W innym wypadku pewnie bym
założyła koszulkę Neymara. Około 19:45 wyszliśmy z domu. Piłkarze mieli być na
20:20, ale ze względu na korki wyjechaliśmy wcześniej.
***
Mecz był bardzo emocjonujący, ale zauważyłam, że Neymara nie
mógł się skupić. Jego podania były niedokładne, dryblingi bez grama magii, i
każde celowanie w bramkę kończyło się piłką gości. Nie mógł trafić.
***
W czasie przerwy poszłam do szatni.
- Dani włączaj naszą piosenkę. – powiedziałam, a z głośnika
usłyszałam „ Back it up „ Zaczęliśmy kręcić biodrami, chociaż w naszym
przypadku to wyglądało komicznie. Jakby to powiedział ktoś kto prowadzi zumbę –
nie macie bioder.
Po tańcu chłopaki chwilę odpoczęli i dostali wskazówki ode
wujka Luisa. Cały czas czułam na sobie wzrok zdołowanego Brazylijczyka. Sama
byłam nad zwyczaj radosna.
Pod koniec przerwy wyszłam po to, aby nie zamieniać słowa z
Santosem. Poszłam na wcześniejsze miejsca.
***
Mecz zakończył się wynikiem 2:0 po bramkach Messiego. W 54’ i 77’ .
Po meczu, razem z Shaki i Milanem oraz Sashą, zeszliśmy do
piłkarzy. Każdego przytuliłam i pogratulowałam. Następnie przyszedł czas na
Neymara.
- Cześć. Świetny mecz. – powiedziałam i próbowałam nie
spojrzeć mu w oczy, ale uległam. Widziałam w nich tęsknotę i smutek.
- Dzięki. Kiedy wrócisz ? – zapytał i próbował złapać mnie
za rękę, ale mu nie pozwoliłam.
- Jak się zastanowisz jaki jest sens naszego związku. Musimy
od siebie odpocząć, bo może wtedy zrozumiemy co straciliśmy. – powiedziałam
spokojnie i odeszłam od niego do chłopaków, którzy śmiali się w niebo głosy. On
postał chwile i poszedł do szatni. Sam.
* Poniedziałek *
Stety bądź niestety – wracam.
Spakowałam rano swoją torebkę i wyszłam z domu. Pojechałam
na trening swoim samochodem, ponieważ Pique pojechał wcześniej, żeby coś
załatwić.
Odpaliłam silnik i pojechałam przed siebie. Po niedługim
czasie dojechałam do Ciutuat Esportiva Joan Gamper, i zaparkowałam samochodem
przy Neymarze. Nie wiem czy oni się w zmowie, ale tylko tam było wolne miejsce.
Poszłam do szatni, przebrałam się i poszłam na boisko.
Nikogo jeszcze oprócz wujka i Unze, nie było, więc przywitałam się z nimi,
zamieniłam parę słów i wzięłam piłkę i zaczęłam nią odbijać. To, że jestem w
ciąży nie oznacza, że będę się, aż tak ograniczać. Postrzelałam trochę na
bramkę i wtedy przyszli chłopaki. Przywitałam się z nimi i zaczęła się
rozgrzewka. Bieganie, dziadek, rozciąganie. No i czas na mecz. Trening dłużył
mi się niemiłosiernie – prawdopodobnie z powodu obecności Brazylijczyka.
Starałam się go unikać. Tak szczerze to przez ten tydzień, zaczęło go trochę
brakować. Chciałabym być teraz u jego boku, w bezpiecznych ramionach, które
chroniły mnie przed złem tego świata i fankami, które nie pogodziły się jeszcze
z faktem naszej miłości i roztrzepałyby mnie najchętniej na strzępy.
***
Wybierał Suarez i Messi.
- Suarez.
- Bravo.
- Ter Stegen.
- Thomas.
- Neymar.
***
Za najlepszego piłkarza uważam Ney’a. Bardzo mi go brakuje.
Z każdym dniem, z każdą godziną, coraz bardziej. Musimy chyba pogadać.
***
My dziewczyny, jak to my – postanowiłyśmy lekko zaszaleć.
Nadal nie rozmawiałam z Brazylijczykiem, a z tego co wiem to oni też się maja
dziś spotkać.
Spakowałam strój sportowy i zeszłam na dół. Razem z Shaki
pojechałyśmy do Sali tanecznej. Za chwile przyszła reszta i zaczęłyśmy tańczyć
uwielbiany przez Kolumbijkę – taniec brzucha.
* Oczami Neymara *
- Ej stary co jest ? – zapytał mnie Gerard kiedy stałem
oparty o balustradę i paliłem fajka.
- Nic.
- Palisz.
- No wiesz. Martwię się o to co będzie z naszym związkiem.
Dzwoniłem teraz, ale nie odbiera.
- Może się dobrze bawią, ale zadzwonię do Shak. – i poszedł
na chwile. – Masz jeszcze te fajki ? – pokiwałem głową na tak. – To daj
jednego, też nie odbiera.
- Tak bym chciał mieć moją Mari znowu przy sobie.
- Nie wiem stary czy ona jest nadal twoja. – poklepał mnie
po ramieniu i spaliłem do końca papierosa.
* Oczami Mari *
Miałyśmy iść do parku linowego, ale padło na zumbę. Po tych
tańcach pojechałyśmy do domu.
- I, że ja z tym debilem będę miała dziecko. – powiedziałam
przygnębiona.
- Nie będzie tak źle. Byle by alimenty płacił. – powiedziała
i puściła mi oczko. Oczywiście powiedziała żartobliwie.
- Ale to jest taki debil. – zaśmiałam się. – Kochany debil. –
dodałam szeptem.
***
Odczytałam sms’a. Chciał się spotkać dziś o 21 na plaży.
Zgodziłam się, no bo przecież mamy co wyjaśnić miedzy sobą,
***
O punkt 20:45 wyszłam z domu Shaki i Gerarda. W bluzie z
kapturem, która należała do mojego chłopaka, podążałam w stronę plaży. Kiedy
byłam na miejscu zauważyłam chłopaka, który siedzi na piasku i patrzy się w
morze, co chwila rzucając kamyczkiem do wody. Podeszłam do niego i usiadłam
obok. Obok niego.
- Jednak przyszłaś. – oznajmił.
- A wątpiłeś w to ? – zapytałam.
- Nigdy nie wątpiłem w takie rzeczy, ale powoli zwątpiłem w
naszą miłość. – przyznał szczerze.
- Masz rację. To co w takim razie masz mi do powiedzenia ?
- Że zachowywałem się jak dupek. Ignorowałem to totalnie, a
ty próbowałaś to wszystko naprawić, póki się dało. Ignorowałem ciebie. A teraz
cholernie tego żałuję, a wiem, że to była moja ostatnia szansa. – wyznał i z
impetem wrzucił kamyk do wody.
- Cieszy mnie to bardzo, ze zrozumiałeś swój błąd. I nie
nazywaj siebie dupkiem, bo nim nie jesteś … - przerwał mi.
- A kim niby jestem ? – zapytał i spojrzał mi w oczy.
- Jesteś świetnym facetem, a powiem ci, że niektórzy
zasługują nawet na trzecią szansę. Trzeba komuś zaufać i uwierzyć, ze jej nie
spie****. A ta druga osoba musi zrozumieć sens. – powiedziałam i ujęłam jego
twarz w dłonie. – Takiego cię pokochałam i chcę żebyś taki został, bo to z tobą
chcę iść przez życie i z tobą chcę dzielić życie. Jesteś częścią mnie i nic
tego nie zmieni. Nikt też nie da rady. Chcę budzić się za pomocą twojego
czarodziejskiego pocałunku i zasypiać w twoich magicznie uspokajających
ramionach. Po prostu cię kocham. – wyznałam i wpiłam się w jego usta. Z pasją,
tęsknotą. Z połączeniem wszystkich uczuć w jedno.
Oderwaliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam tchu.
Oddychaliśmy nie równo, przez co dopełnialiśmy się nawzajem. Po prostu
oddychaliśmy miłością.
- Wrócisz do mnie ? – zapytał, tak trochę nieśmiało.
- Tak słońce, wrócę. – powiedziałam i lekko musnęłam jego
usta.
- To w takim razie chodź. Wracamy do NASZEGO domu.
- Czekaj tylko napiszę do Shaki, ze mnie nie porwałeś, bo
będzie się martwić. – zaśmiałam się, a on złożył na policzku, na moim policzku
soczystego całusa. Mam nadzieję, ze zrozumiał co miałam na myśli o tym, że coś
się między nami popsuło. Nie jest taki tępy jak się wydaje. Chyba. – Dobra,
chodźmy. – pociągnęłam go za rękę i udaliśmy się w stronę naszego, wspólnego
domu. Cieszę się, że jestem jego dziewczyną. Jest wspaniały. I zabawny.
***
- Co robisz ? – zapytał mnie, przytulając od tyłu kiedy
stałam oparta o balustradę.
- Próbuję przetłumaczyć mojemu rozumowi, że jednak jesteś
właściwym facetem. Po prostu on cie nie lubi. – dodałam szeptem i się lekko
zaśmiałam.
- A mój za to cię
uwielbia. – zaśmiał się i ucałował mnie w policzek.
- No widzisz. Kocham cię. – powiedziałam, odwróciłam się do
niego i pocałowałam namiętnie w usta.
- Będę walczył, będę kochał, będę się o ciebie bił. –
powiedział, patrząc mi głęboko w oczy.
* 2 miesiące później
*
Co się działo przez te dwa miesiące ? Tak szczerze nic
nadzwyczajnego. Przestaliśmy się zachowywać jak stare, dobre małżeństwo. Teraz
zachowywaliśmy się jak para, która zachowuje się w sobie od nowa, każdego dnia.
Byłam prawie trzy tygodnie w Polsce. Neymar ciągle na
wyjazdach, bo jakby nie patrzył – zbliża się koniec sezonu.
***
- Jeszcze raz gratulacje. Mamy nowego zawodnika w drużynie.
– zaśmiałam się do Rafy i Daniego. Zostaliśmy ponownie wybrani na chrzestnych.
- Oj tak. – powiedziała uśmiechnięta Rafaella.
- To teraz my mamy nadzieje, że będziemy mieli nowego
napastnika. – zaśmiał się Dani do Neymara.
- No chyba nie. – powiedziałam. Następnie pogadaliśmy
jeszcze trochę i po jakiś 4 godzinach wróciliśmy z Sali bankietowej. Wróciliśmy
do domu, przebrałam się z sukienki w dres, wygodny dres. Wróciłam do pokoju i
jak to Neymar potrafi – zaplątał się z krawatem. Nie wiem jak on to robi.
- Daj to. – zaśmiałam się i mu pomogłam. Następnie ucałował
mnie w nos i się przebrał. Potem zeszliśmy na dół, usiedliśmy na kanapie,
przytuliliśmy się do siebie i ktoś zapukał do drzwi. Neymar przeklną pod nosem
i poszedł otworzyć. Następnie przyszedł z gościem do pokoju. Jak go zobaczyłam
to, aż się przeraziłam …
***
***
Jestem xd
Wiem, że miałam dodać w piątek/sobotę, ale wierzę, że mnie rozumiecie, bo każdy często nie ma czasu.
Kłótnia nie była długa i mam do Was pytanie.
Mam zamiar zrobić dwie części tego opowiadania. Czyli skończyć jak będą po ślubie i zacząć drugą cześć 2 lata później.
Co o tym sądzicie ?
Mam ciekawy pomysł i chciałabym go przelać na papier, tylko sęk w tym czy ktoś to będzie czytał.
Czekam na komentarze ;)
Pozdrawiam ;*