Dzwonił telefon Neymara, ponieważ go zapomniał i zostawił w
domu. Zmieniłam lekko głos i odebrałam.
- Halo ?
- Cześć Neymar. Mała bardzo tęskni i chce się z tobą
zobaczyć. W ogóle badania już przyszły i jesteś jej ojcem. Nie wyobrażasz sobie
jak się cieszę ! To kiedy przyjdziesz ? – zamurowało mnie. Natychmiast się
rozłączyłam i rzuciłam ty telefonem o dywan. Szybko wzięłam dokumenty dla jego
menadżera i wyszłam z pokoju, zostawiając telefon an dywanie.
***
- Mari, słońce, już jestem. – krzyknął Brazylijczyk i rzucił
torbę w kąt na korytarzu.
- Dla ciebie nie słońce. – powiedziałam złośliwie.
- Co ci jest znowu ? – zapytał zdziwiony i rzucił się na
kanapę.
- Mała bardzo tęskni i chcę się z tobą zobaczyć. W ogóle
badania już przyszły i jesteś jej ojcem. Nie wyobrażasz sobie jak się cieszę !
– zacytowałam tą babkę, a ten się tylko złapał za głowę. Czyli coś jest na
rzecz. Nie żyje już. Koniec. – Masz mi jeszcze coś do powiedzenia ?
- To nie tak.
- A jak ? Zdradziłeś mnie, a teraz wstyd się przyznać. I
masz dziecko !
- To nie tak. – powiedział załamany.
- A te 200 tysięcy to też nie tak ? – powiedziałam i rzuciłam
w niego białym skrawkiem papieru,
- Dasz to wszystko wyjaśnić ?
- Dla mnie wszystko jest jasne. Zrobisz badania, ale tym
razem ty. Być może ona je sfałszowała. – powiedziałam i usiadłam przy nim.
- Eu te amo. – powiedział i mnie przytulił, a następnie
namiętnie pocałował.
-
Te quiero. – zaśmiałam się.
Można by powiedzieć, że historia zakończyła się szczęśliwie.
Byli szczęśliwa rodzinką. Kochali się. Z każdym dniem zakochiwali się w sobie
na nowo. Nie mogli narzekać na brak dóbr materialnych, a ni na brak przyjaciół i
pomocy. Mari mogła w końcu powiedzieć, że jest szczęśliwa. Neymar mógł
przyznać, że nie ciągnie go do innych lasek, a ich córeczka była zapatrzona w
piłkarzy. Dosłownie. Albo raczej w synów piłkarzy. Jak się okazało Neymara jedynymi dziećmi byli Davi i jego malutka księżniczka.
Wiadomo, że nigdy nie było między nimi idealnie, ale zawsze
potrafili znaleźć złoty środek na swoje kłótnie i sprzeczki.
Pamiętam jak bardzo się nienawidzili. Było coś okropnego.
Nie mogli znieść siebie nawzajem, a teraz są małżeństwem.
Szczęśliwa rodzinka – ale czy można tak było powiedzieć.
Byli. Nie ukrywam, ale coś się między nimi stało. Przyzwyczajenie ? Za duża
potrzeba miłości ? A może zwykła niechęć do siebie nawzajem ? To w takim razie
– czy ich miłość była prawdziwa ? Jak to się stało, że są razem ? Dlaczego ?
Pytań jest więcej, ale nikt na nie nie odpowie tak dobrze,
jak nasi bohaterowie, bo to w końcu oni najlepiej wiedzieli jak to było, co
czuli, ale czy sami się nie pogubili w uczuciach ? Sami zaplątali się w
labiryncie swoich serc. Czy sami znają odpowiedź na te pytania ? Niestety nie
mogę nic im pomóc, ale wiem jedno – ich serca najlepiej wiedzą, jak mają żyć.
Sami nie dadzą rady …
***
Hello Helllo !!
Jestem po dość długiej przerwie.
Wiem, że rozdział krótki i prawie, że o niczym, ale nie miałam pomysłu.
Co do epilogu to w miarę mi się podoba ^^
Zamysł był taki, że dodam to w poniedziałek, ale w niedziele z temperaturą 40 stopni znalazłam się na pogotowiu. Dostałam antybiotyk i wcale nie czuję się lepiej...
Miałam szczęście, że to już miałam napisane, bo nie dałabym rady tego napisać.
I tak musiałam się zmusić, żeby dodać tego posta, bo potwornie boli mnie głowa.
Mam nadzieję, że chociaż trochę się spodoba.
Następny rozdział zapewne na początku następnego tygodnia, ale nie obiecuję.
Ja tu gadu, gadu, a Wy pewnie jesteście już znudzeni tym czytaniem xd
Dzięki, że nadal ze mną jesteście <3
Pozdrawiam wszystkich chorych ( zdrowych zresztą też ) xd ;*